,,The Best Night Ever Life,,

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wchodząc do łazienki, brunetka położyła swoje ubrania na blat umywalki i spojrzała na siebie w lustrze.
Wyglądała jak pomidor. Czerwony pomidor. Świetnie. Odkręciła zimną wodę I oblałam sobie nią twarz. Przysniosło to lekką ulgę, ale rumieńcem nie zeszły, chyba nie miały takiego zamiaru. Wiedząc, że nic nie zrobi już czerwonością swojej twarzy, zaczęła się rozbierać i wchodzić pod prysznic. Odkręciła gorącą wodę, bo w takiej lubiła się najbardziej kąpać.
Lubiła jak jej skóra szczypie i robi się lekko różowa. Lubiła to uczucie. Potrafiło trochę i na chwilę rozbić mróz jej ciała, które zawsze jest zimne I niby to lubi, jednak przeszkadza jej chłód wewnętrzny, którego już gorącą wodą nie rozstopi. Wzięła swój waniliowy żel i zaczęła myć swoje ciało, wcierając go dokładnie w swoją skórę, kochała pachnieć wanilią, kojarzył się jej ten zapach z ciepłem, sama nie wie dlaczego, ale tak po prostu miała. A poza tym pasuję do ostrego damskiego zapachu perfumu Robin. Dzisiaj musiała wychodzić szybciej, vo blondynka czekała na nią w jej pokoju, dlatego kąpiel wyjątkowo nie zajęła jej przynajmniej dwudziestu minut, a tylko dziesięć. Wyszła i zaczęła wycierać się swoim ręcznikiem, wytarła całe swoje ciało i zrobiła sobie turban z włosów.
Miała się ubierać, ale złapał ją dylemat.
Za zakładać stanik? Nigdy nie śpi w tej szczęści bielizny, ale teraz ma gościa i chyba nie wypada, chociaż to jej chyba przyjaciółką, więc teoretycznie rzecz biorąc może, ale to I tak chyba nie wypada. Dobra raz się żyję. Pominęła tę część garderoby i od razu zarzuciła na siebie błękitna koszulę nocną oraz majtki. Odkluczyła drzwi i powolnym krokiem z niej wyszła, nie wie czym się stresowała, bo to przecież nic. Ta może sobie tak wmawiać, dla niej to dużo bo w końcu osoba, która się jej podoba siedzi właśnie w jej pokoju, a ona ma tam wejść tak roznegliżowana. Raz, dwa, trzy i wchodzi. Nacisnęła klamkę i weszła do pokoju, jej oczom ukazała się blondynka leżącą na podłodze oglądającą sufit.

- O jesteś już - powiedziała nie odrywając wzroku od białego sufitu.
- to co robimy najpierw? - zapytała siadając obok niej.
- Masz lakier do paznokci? Możemy sobie pomalować paznokcie i będziemy mieć takie sameee - powiedziała przeciągając ostanie słowo i podnosząc się do siadu.
- Już po nie idę - powiedziała wstając i odchodząc do toaletki z której wyjęła trzy lakiery pudrowo różowy, krwisto czerwony I jagodowo granatowy.
- na który malujemy? - zapytała spowrotem siadając obok niej.
- oczywiście, że na czerwony. Kocham ten kolor - odpowiedziała od razu.
- w takim razie, milady poproszę o pani dłoń - powiedziała z udawaną powagą.
- proszę bardzo - powiedziała z równa powagą i podała jej rękę.
Nancy zaczęła malować jej prawą rękę, czując na sobie wzrok blondynki lekko oderwała oderwała uwagę od paznokci i na nią spojrzała. Wiedziała gdzie patrzy. Więcej nie spoglądała na nią i skupiła się na malowaniu, miała nadzieję, że jej rumieńce znikną, jak jej całą pewność siebie w tej chwili. Po skoczeniu pierwszej ręki, wzięła się za drugą, którą tak samo szybko pomalowała.
- teraz ja tobie - powiedziała z entuzjazmem blondynka, już chcąc zabrać lakier z rąk brunetki.
- poczekaj aż wyschną trochę, bo na sto procent się zepsują - powiedziała odsuwając rękę z produktem.
- mówisz jak do dziecka - powiedziała oburzona.
- bo jesteś moim małym liskiem - powiedziała dając jej pstryczka w nos.
- ah tak? W takim razie ty będziesz moim boberkiem - odpowiedziała słodko się uśmiechając.
- No i świetnie - zaśmiała się.
- i świetnie - odpowiedziała jej również śmiechem.
- dobra daj już ten lakier będę uważać, obiecuję - powiedziała I wyciągnęła do niej rękę.
- Niech Ci będzie, ale sama se będziesz malować jak ci się rozwalą - powiedziała z powagą.
- No, no - odpowiedziała I zaczęła malować paznokcie dziewczynie na przeciwko.

***

Nawet się nie skapnęły, a już wybiła dwudziesta trzecia. Dlatego wróciły z salonu, w którym oglądały film, do pokoju Nancy i usiadły na wcześniej przygotowanym miejscu.
- możemy coś jeszcze porobić, ale cicho bo jak obudzimy Holly to dostanie opieprz od mojej mamy, a ona naprawdę umie być nie miła - powiedziała brunetka opierając się plecami o łóżko.
- zagramy w pytania? - zaproponowała blondynka.
- czyli? - zapytała się.
- No zadajemy sobie nawzajem pytania i na nie odpowiadamy - wytłumaczyła również opierając się o łóżko.
-No dobra, w takim razie zaczynaj - powiedziała patrząc na nią.
- hmm, dlaczego zerwaliście z Jonathan'em? - zapytała.
- No wiesz, nie było już tak samo jak na początku, czułam się źle w nim i spodobał mi się ktoś z kim nie mogę być - odpowiedziała bawiąc się palcami.
- oo na serio kto to? I dlaczego z nim nie możesz być? Możesz mi powiedzieć - zaczęła wypytywać ekscytując się.
Z nim. Tak, nie dziewie się, że blondynka Pomyślała o chłopaku. W końcu to Wheeler, nie mogła być inna. A jednak.
- No nie wiem, nie jestem jeszcze gotowa, żeby komuś powiedzieć, przepraszam - powiedziała I spuściła głowę w dół by blondynka nie zauważyła jej rumieńców, pomimo tego, że było ciemno dziewczyna, miała przeczeczucie, że wypieki działają jak odblaski. Czemu ta dziewczyna tak na nią działa? Czemu wystarczy jedno spojrzenie, a ona się już zaczyna rumienić? Dlaczego w tak krótkim czasie, ta dziewczyna stała się dla niej ważna, a kiedyś jedyne co robiły razem to czasem witały się na korytarzu w szkole. Miłość jest niesamowita, a i tak jej się zazwyczaj nienawidzi, czemu? Chyba nie wiadomo.

-dobra moja kolej, czy ty i Steve jesteście razem? - zapytała, a blondynka zakrztusiła się własną śliną.
- co?! Nigdy w życiu, skąd w ogóle takie pomysł? Proszę nigdy więcej tego nie mów, a nawet nie myśl, błagam - zaczęła paplać, jak pokręcona, co chwilę odkasłując.
- spokojnie, tylko chciałam się upewnić. Obiecuję na słowo harcerza czyje jakieś tam, że już tak nie pomyślę - powiedziała I przyłożyła dłoń na serce.
- mam nadzieję, że dotrzymasz obietnicy, Boberku - powiedziała.
- oczywiście, Lisku - odpowiedziała I złapała z nią kontakt wzrokowy. Był silny i uroczy. Taki idealny nie chciała go nigdy kończyć. Zatapiała się w szmaragdowej zieleni oczu Robin. A Robin w błękitnej niebieskości oczu Nancy. Niestety wszystko co wspaniale zawsze się kończy, i blondynka zakończyła wymianę spojrzeń.
- to co gramy dalej? - zapytała z uśmiechem na twarzy.
- oczywiście - odpowiedziała również z uśmiechem.

***

Grały jeszcze chwilę, aż postanowiły pójść spać, ponieważ było już po północy. Położyły się na łóżku brunetki i przykryły się jej kołdrą.
- mogę się przytulić? - zapytała po jakimś czasie blondynka spoglądając na Nancy.
- jasne, dlaczego się pytasz? - zapytała biorąc Robin w swoje objęcia.
- dawno nikt mnie nie przytulał, a ja kocham się przytulać. Teraz naszła mnie taka ochota, to stwierdziłam, że się zapytam - odpowiedziała umieszczając głowę na piersiach dziewczyny.
- bardziej chodziło mi o to dlaczego się zapytalas, a nie po prostu się przytuliłaś - powiedziała brunetka I zaczęła głaskać blondynkę po głowie.
- mogło by być dziwnie, dlatego stwierdziłam, że lepiej się zapytać. Mniejsza o to dobranoc - powiedziała I przełożyła rękę przez talię brunetki, którą przez to przeszły przyjemne dreszcze.
- dobranoc - odpowiedziała I również poszła spać, choć było jej to utrudnione przez dotyk dziewczyny na jej piersiach.
Każdy jej najmniejszy ruch powodował falę przyjemności i choć próbowała o tym nie myśleć, to było silniejsze od niej. Wreszcie dostała jej dotyk, którego tak pragnęła. Musi się nim nacieszyć za nim znów zniknie.

------------------

Pozdrawiam💞

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro