XXV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nathan uniósł wyżej powieki zupełnie zdezorientowany w tej chwili. Ta informacja jeszcze nie trafiała do niego, chociaż go sparaliżowała na dobre, parę sekund, a serce zatrzymało się...

Nagle skrzywił się, zaczynając rozumieć wszystko, a wcale nie podobała mu się ta wizja:

- Alex!
- To twoja wina! - wrzasnął z bezsilności - Przez ciebie rosła we mnie frustracja! Przestałeś się mną interesować, a on chociaż się przejmował moimi uczuciami!
- Zabiję gnoja... - warknął pod nosem, po czym ruszył przed siebie w bojowym nastroju.

W bruneta wstąpiło coś bardzo złego, co kazało mu niszczyć wszystko na swojej drodze, ale na szczęście nic takiego nie było, a każdy schodził mu z drogi. Bądź co bądź jego opinia łobuza nie zniknęła od tak, a na pewno zapisała się w pamięci szkoły już na zawsze... Ale chłopak nawet o tym nie myślał w tej chwili, on był nastawiony na jeden cel...

Gdy dostrzegł Noah, uderzyła w niego wściekłość, pod wpływem której podbiegł do chłopaka i złapał go za kołnierz, na co ten przeżył sekundowe zaskoczenie, po czym sam się skrzywił na widok niższego piłkarza.

- Czy ciebie pojebało?! - wrzeszczał Lee - Wykorzystałeś Alexa, a do tego zdradziłeś Austina! To dlatego chodził taki przygaszony! To wszystko twoja wina, frajerze!
- Zamknij się! Myślisz, że nie wiem co zrobiłem?! - zdecydowanie odepchnął go od siebie mocnym uderzeniem.
- Skrzywdziłeś go!
- Austin o niczym nie wie..! - ledwie się powstrzymywał od załamania, a miał taką ochotę, w zamian tego trzymał twardą postawę, zwłaszcza, że miał do czynienia z agresywnym człowiekiem. Posłał mu krzywe spojrzenie i dodał z pogardą - Lepiej spójrz na siebie! Alex przez ciebie cierpi..!
- A chuj ci do tego!
- Widzisz... - zaśmiał się kpiąco - Nadal masz go gdzieś...
- Zamknij mordę! - znów go złapał.

Za chwilę dwójka zaczęła się szarpać, prowokując ruchy poprzez ciągłe spoglądanie na siebie z coraz to większą pogardą i niechęcią, delikatnie mówiąc... Obydwaj teraz pałali do siebie taką nienawiścią, której nie dało się opisać, jakby mieli zamiar się tam pozabijać... Kiedy doszło do jawnych rękoczynów, a nawet krwi, ktoś w końcu zawołał dyrektor, przy okazji inni podjęli próbę odsunięcia od siebie dwójki... Ci jednak dalej się wyrywali, dysząc ciężko, chociaż nie udawało im się wydostać. Mimo to dalej spoglądali na siebie z chęcią mordu, a wtedy dyrektor już zaczęła gdzieś dzwonić, przy okazji zawołała:

- Johnson i Lee do pielęgniarki, a potem zapraszam do mojego gabinetu.

Piłkarze po dłuższej chwili uspokoili się, chociaż z trudem, a następnie poszli we wskazane miejsce. Cały czas rzucali sobie krzywde spojrzenie i szturchali się, ale żaden nie miał zamiaru znowu stracić panowania nad sobą, unosili się dumą...

Tymczasem, gdy dwójka już siedziała u higienistki, w szkole pojawiły się dwie kobiety, które zostały wezwane przez dyrektor. Pierwsza do gabinetu przyszła zdenerwowana matka Nathana. W końcu czekał ją teraz rozwód, a do tego rozwijająca się ciąża, a jej syn jeszcze ją denerwował... Natomiast po paru minutach, kiedy dyrektor na chwilę wyszła, pojawiła się wysoka brunetka jak zawsze elegancko ubrana, a ze sobą miała gustowny wózek dziecięcy. Gdy Alice tylko dostrzegła siadającą obok kobietę, uśmiechnęła się ironicznie, wręcz zuchwale jak nigdy nie miała w zwyczaju, przy czym westchnęła i przewróciła oczami. Zerknęła kątem oka na dziecko w wózku, a wtedy prychnęła i rzekła:

- Dziewczynka?
- Tak... - druga odpowiedziała z równie szczerym uśmiechem. Ewidentnie obydwie nie pałały do siebie sympatią.
- Cóż, podobna do taty...

W trakcie tej rozmowy do gabinetu weszli Nathan wraz z Noah trzymającym chusteczkę przy nosie, a widząc swoje matki aż poczuli lekkie dreszcze i stres. Przecież żaden nie miał ochoty dostawać ochrzanu... Jednak kobiety kontynuowały rozmowę:

- Bardzo podobna... - przyznała dumnie brunetka.
- Szkoda, że będzie się bez niego wychowywała - stwierdziła bez namysłu.
- Z tobą sobie nie ułożył życia, ale to jeszcze nic nie znaczy... - westchnęła.
- Z tobą też sobie nie ułoży.
- Jesteś zwyczajnie zazdrosna... - zaśmiała się.
- Jestem z nim w ciąży.

Wszystkich w gabinecie ogarnęło wyraźnie zdumienie. Wyższa kobieta spojrzała na blondynkę, otwierając szeroko oczy i rozchylając usta, a Noah i Nathan podobnie.

Za chwilę rudowłosy chwycił bruneta za kołnierz ręką i przyciągnął go do siebie, mówiąc ze wściekłością:

- Twój stary zrobił mojej mamie dziecko, po czym zdradził ją z twoją matką!
- Ale co ja mam z tym wspólnego?! - wrzasnął, odwzajemniając krzywe spojrzenie.
- Chwila... - puścił jego koszulkę, zastanawiając się - Jeśli twój stary zrobił mojej mamie dziecko, to znaczy, że... - otworzył szerzej oczy, uświadamiając sobie to.
- Mamy... - aż sam nie mógl uwierzyć.
- Razem siostrę...

Dwójka jednocześnie opadła na małą sofę pod oknem, próbując przyjąć tę informację do wiadomości. Jeszcze przed chwilą mieli się pozabijać, między innymi przez chłopaka, o którego względy wcześniej się bili... A teraz automatycznie byli rodziną poprzez wspólne rodzeństwo, chociaż sami mieli zupełnie innych rodziców i nie byli ze sobą spokrewnieni w żaden sposób...

Tymczasem do gabinetu wróciła jakże odpowiedzialna dyrektor, ale atmosfera była na tyle napięta i gęsta, że obydwie kobiety odmówiły rozmowy, tłumacząc to złym samopoczuciem. W końcu jedna była niewiele czasu po porodzie i wciąż dochodziła do siebie, w drugiej rozwijało się nowe życie... W takim wypadku odpuszczono dwójce, która i tak miała teraz co innego w głowie... Przecież oni mieli wspólną siostrę. Nagle okazało się jak bardzo są ze sobą złączeni i nie będą mogli tego już zmienić...

Zdezorientowani opuścili gabinet bez słowa, z pustymi wyrazami na twarzach. Ich obecna sytuacja rodzinna wywróciła ich światy do góry nogami i teraz już wszystko inne zeszło na dalszy plan... Lecz nagle przed Noah pojawił się zadyszany Austin, na widok którego rudowłosy spanikował... Kiedy miał przed sobą niewinną buzię tego małego słodziaka, poczuł autentyczny ścisk w sercu, że mógł mu zrobić coś tak okropnego, o wiele gorszego niż zrobił Martinez... Zresztą on był słaby i lekko zakręcony. Kto wie co tak naprawdę zaszło w szatni... Teraz Noah zdał sobie sprawę, że zareagował za szybko i zbyt emocjonalnie zamiast wejść w trakcie pocałunku i wszystko wyjaśnić od razu... Bądź co bądź Austin nie mógłby go zdradzić tak po prostu, nawet gdyby chciał...

- Austin... - westchnął model z żalem w głosie.
- Co się stało, Noah?! Martwiłem się... Dlaczego nie odbierałeś?! - mówił z przejęciem.
- Przepraszam, Austin... Niektóre sprawy... - zerknął na równie przygaszonego Nathana porozumiewawczo - się skomplikowały... Musimy pogadać.
- Noah... Ja też muszę z tobą o czymś pogadać... - zerknął w dół, jakby zmieszany.
- Tak, koniecznie... Chodźmy w spokojniejsze miejsce...

I kiedy Noah faktycznie odszedł gdzieś z Austinem, a Nathan nawet nie robił im problemów, nagle brunet dostał wiadomość, którą od razu przeczytał. Alexander prosił o spotkanie w pustej klasie, bo akurat była przerwa... Wtedy Lee i westchnął i posłusznie poszedł, choć z dużą niechęcią... Nie dlatego, że miał żal do blondyna, ale przez ogólną sytuację... Ale aktualnie wszystkim było trudno.

Brunet niepewnie przeszedł przez lekko uchylone drzwi, po czym dostrzegł Rawsona na samym końcu sali, a ten niemal od razu odwzajemnił spojrzenie. Nathanowi było słabo, ale mimo to zdecydował się podejść do ławki i usiąść w niej.

- Nathan... - zaczął blondyn niepewnie - Przepraszam... Nawet jeśli dawałeś mi powody i byłem trochę pijany, nie powinienem był tego robić z Noah... Jestem beznadziejny...
- Alex, przestań - odpowiedział zdecydowanie - To jest moja wina. Byłeś mi wierny tak długo jak umiałeś, a ja zachowywałem się jak kompletny idiota. Dziwię ci się, że ze mną nie zerwałeś...
- Przecież mi zabroniłeś zrywać...
- Tak, ale wiesz...
- Nie chcę z tobą zrywać, Nathan. Kocham cię, chociaż robisz te wszystkie głupoty... Nie oszukam swoich uczuć...
- Alex...
- Ale musisz się zmienić w pewnych kwestiach. Nie chcę już się martwić, że nie jestem wystarczający, bo ty wolisz dziewczyny...
- Tak, wiem, Alex... Naprawdę przepraszam za to...

Blondyn przez chwilę przyglądał się chłopakowi, ale długo nie wytrzymał i po prostu wpadł mu w ramiona, obejmując go mocno. Wreszcie mógł poczuć ciepło własnego chłopaka, którego kochał cały czas i jedyne czego potrzebował, to czułości z jego strony. Z kolei Nathan delikatnie przesuwał dłoń po Alexie, dając mu to czego ten od początku potrzebował...

Tymczasem gdzieś za szkołą stał Austin i Noah szukający słów. Było mu tak głupio, że nie wiedział nawet co powiedzieć... Za to niski brunet pierwszy przerwał ciszę.

- Noah... Bo wczoraj... - patrzył w bok zawstydzony.
- Widziałem, Austin... - westchnął.
- Widziałeś? - przeraził się - Noah...
- Chcesz ze mną zerwać, tak? Rozumiem...
- Co?! Nie! Noah! - posmutniał i od razu przytulił chłopaka - Ja... Nie wiedziałem co zrobić! Nagle mnie pocałował, a ja... Nie mogłem się wyrwać...
- Co? - otworzył szerzej oczy, po czym wtulił w siebie chłopaka z całej siły - Och, Austin...
- Chciałem ci powiedzieć od razu, ale nie było cię na treningu, ale nie chciałem tam dłużej czekać, bo źle się tam czułem... Ale też nie odbierałeś ani nic...
- Boże, Austin... - westchnął ciężko, głądząc chłopaka po głowie i plecach - Musiałeś być cholernie przestraszony...
- Bałem się...
- Przepraszam cię! Tak strasznie cię przepraszam... Ja myślałem, że mnie zdradziłeś...
- Noah... - wtulił się w niego mocniej - Ja kocham tylko ciebie...

Rudowłosy zdobył się na odwagę i nieznacznie odsunął się od chłopaka, żeby zaraz chwycić jego policzek i pocałować go z najszczerszą miłością, jaką kiedykolwiek odczuwał. Serce mu wtedy biło jak szalone, chcąc się cieszyć tą chwilą jak najdłużej... Lecz nagle przypomniał sobie o tym nieprzyjemnym fakcie, a przez to poczuł, że nie zasługuje na bycie z Austinem...

Powoli odsunął się od niego, a wtedy brunet ujrzał już nie tego przyjemnego chłopaka o uroczych piegach i takim samym uśmiechu, ale kogoś bardzo przykrego...

- Noah... Coś nie tak? - sam posmutniał.
- Austin. Jest jedna sprawa, o której musisz wiedzieć... Boję się, że po tym nie będziemy mogli być już razem... - spojrzał w dół.
- Co..? - otworzył szerzej oczy, czując szybsze bicie serca - O czym muszę wiedzieć..?
- Ja... - zmarszczył twarz bezsilnie - Ja i Alex... Wczoraj poszliśmy do łóżka...
- Co?! - przeżył głęboki szok, po czym zaczął drżeć ze stresu - Noah... Nie...
- Mhm... - spojrzał na niego z głębokim żalem w oczach.
- Nie! - jego oczy momentalnie zaszkliły się, a on przez chwilę patrzył na starszego, po czym uciekł.
- Austin! Czekaj! - tyle zdołał z siebie wydobyć. Zaraz po tym wkurzył się i pod wpływem impulsu uderzył pięścią w ścianę budynku...
***

Wieczorem w domu był tylko Nathan i Austin płaczący w jego ramię, poduszkę lub chusteczkę. Brunetowi było szkoda młodszego, dlatego z nim siedział zamiast próbować teraz odbudowywać relację z Alexandrem. Nie przyprowadził go także, bo on tak czy siak współwinny aktualnej sytuacji. Zresztą blondyn w pełni się zgadzał, że nie powinien teraz pocieszać Austina...

- Jestem najgorszy! - wołał rozpaczliwie mały brunet.
- Nie jesteś, Austin... Cii... - Nathan próbował uspokoić kuzyna.
- Jestem! Nie zasługuję na miłość!
- Austin... Prawdziwa miłość nigdy nie jest łatwa i prosta...
- No i co?! Przecież nie zdradził mnie bez powodu! Alex jest lepszy ode mnie!
- On myślał, że ty go zdradziłeś... Gdyby nie to - aż westchnął, nie wierząc, że właśnie broni akurat rudowłosego - w życiu by cię nie zdradził... On jest w tobie beznadziejnie zakochany. Myśl o tym, że mógłbyś być z kimś innym, tak go dobijała, że musiał jakoś odwrócić uwagę... Skoro ci powiedział o tym to znaczy, że mu zależy... Chciał być z tobą szczery...

Ale do młodszego Latynosa nic nie docierało, bo za bardzo zawładnął nim ból. Lee nawet go nie winił za to, przecież był jeszcze niedoświadczony i pierwszy raz doświadczał zawodu miłosnego, a szczególnie, że był wrażliwszy niż przeciętny człowiek. Sam miał dobre serce i czystą duszę, więc nie do końca dopuszczał myśl o tym, że ktoś mógłby go skrzywdzić... Noah ufał, a tego go zawiódł, i tym bardziej go to wszystko bolało...

Jakieś dziesięć minut później ktoś zadzwonił do drzwi, a zdezorientowany Nathan nie spodziewał się zupełnie nikogo. Mimo wszystko opuścił na chwilę młodszego i poszedł sprawdzić, ale gdy otworzył, przed sobą miał Alexandra wraz z Noah, który w ręce trzymał niewielki bukiet kwiatów. Lee nawet nic nie mówił, po prostu zrobił dwójce miejsce, wzdychając ciężko. Cały ten dzień był trudny i chyba ostatnie na co miał ochotę to znów odciągać Noah od Austina, zwłaszcza że temu jednak faktycznie musiało zależeć, jeśli ryzykował, pojawiając się po czymś takim przed oczami Nathana... Przecież równie dobrze brunet mógłby znowu zacząć bójkę... Tylko po co...

Blondyn i rudowłosy niepewnie zajęli miejsca przy zapłakanym chłopaku, a wtedy Alex zaczął pierwszy:

- Przepraszam, Austin...
- To wszystko moja wina! Jestem niewystarczający! - zawołał brunet z żalem.
- Nieprawda, Austin... - wtrącił Noah delikatnie - W życiu bym cię nie zamienił na kogoś innego...
- Wolisz Alexa!
- Nie... Austin... - poczuł skołowanie.

Alexander uznał, że dwójka powinna porozmawiać sama ze sobą, dlatego znów przeprosił, zapewniając, że nic nie czuje do Noah, po czym taktycznie się usunął, idąc wraz z Nathanem na górę.

Tymczasem rudowłosy szukał w głowie słów, które mógłby skierować do chłopaka, którego skrzywdził. Sprawa była niezwykle delikatna, zwłaszcza że chodziło o Austina...

- Posłuchaj - nagle się przemógł - Tak bardzo mnie zabolało, gdy cię widziałem z Caspianem, że nie wiedziałem jak sobie z tym poradzić... Trochę wypiłem, a potem... Chciałem zapomnieć o wszystkim... Nie chciałem myśleć, że całujesz kogoś innego niż mnie... Źle zrozumiałem tamtą sytuację... Zrobiłem bardzo duży błąd. Powinienem tam wejść i cię ochronić przed tym idiotą, ale spanikowałem... Naprawdę wolałbym wczoraj być z tobą, nie z Alexem...

Gdy Austin tak słuchał chłopaka, powoli się uspokajał, pociągając nosem i spoglądając na starszego. Po pewnym czasie przysunął się do niego i wtulił w jego ciało niczym małe dziecko. Noah spodobał się ten ruch, ale nie śmiał nawet zareagować...

- Nie podoba ci się Alex? - spytał nagle Martinez.
- Aniołku... - wyszeptał Noah - On jest zakochany w Nathanie... Zresztą to nie ma znaczenia, bo ja jestem zakochany w tobie. Nie chcę nikogo innego. Jesteś najlepszym chłopakiem, jakiego w życiu poznałem...

W końcu Austin wybaczył Noah, dając mu drugą szansę. Nathan zaakceptował fakt, że ci będą razem, mając już dość wszystkich dram, jakie ich spotkały w ostatnim czasie od pierwszego spotkania, aż do teraz. Widocznie byli sobie pisani i zostali zmuszeni przez los żyć ze sobą, a lepiej w zgdzie niż w stanie wojny. Zaczął się także starać bardziej w relacji z Alexandrem, aby ten był szczęśliwy i by niczego mu nie brakowało. I tak życie toczyło się dalej...

Koniec.__________________________________

Tak... Wiem, że ta książka straciła na jakości im bliżej końca była xDD Nie jestem do końca zadowolona z efektów, ale nie było innej możliwości dokończenia jej... Mam jednak nadzieję, że mniej więcej doprowadziłam wszystko najlepiej jak mogłam, a moje pismo nie popsuło się aż tak bardzo...

Chciałabym też, żebyście w tym miejscu wzięli pod uwagę całość tej opowieści, wraz z poprzednią częścią, bo jeśli to przeanalizujecie dokładnie to zrozumiecie, że wszystko to składa się w całość i nic nie jest wątkiem bez kontekstu...

Mam nadzieję, że czytanie tego dzieła sprawiało Wam choćby najmniejszą radość i będziecie chętnie do niego wracać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro