♫ Dzień 2 ♫

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  tw: wpływ narkotyków na człowieka, przemoc, krew.

Jeżeli wywołuje to u ciebie nieprzyjemne uczucia radzę pominąć ten rozdział.

Następnego dnia Jimin obudził się w tym samym miejscu po wczorajszej sytuacji. Ze zmęczenia zasnął na ziemi oparty o drzwi. W mieszkaniu była głucha cisza, która za każdym razem go dobijała. A chęć otwarcia drzwi napędzała go coraz bardziej. Przetarł swoje napuchnięte oczy a następnie wstał. Jak zwykle w lodówce nie było nic do jedzenia, dlatego zamówił jakiś catering na śniadanie dla nich obydwu. Nie było słychać żadnych odgłosów z pokoju, w którym był Jungkook. Jeżeli jakimś cudem zasnął, Jiminowi będzie prościej dać mu jedzenie do środka. 

Park do końca nie wiedział jak się nim zajmować. Nie znał żadnych metod by ten wrócił do stanu początkowego. Do przyjścia jedzenia przez cały czas  szukał odpowiedzi w internecie. Co nie było dość rozsądnym posunięciem. Nie miał siły pisać do Yoongiego o pomoc, w końcu tyle razy pomagali sami Jungkookwi. Chcieli by tym razem poszedł do ośrodka. Jednak Jungkook nie dał im jasnej odpowiedzi, a Jimin zabrał go tutaj przez manipulowanie nim. Był tego świadomy. Nie powinien tak postąpić, ale jak inaczej by go tutaj zaprowadził?  Zastanawiał się nad tym czy nie zadzwonić do specjalisty i zapłacić za to wszystko prywatnie. W końcu ma pieniądze.

W rozmyślaniach przerwał mu dzwonek do drzwi. Przez mały ekran zobaczył ,że to zamówione śniadanie. Odebrał je i zapłacił. Swoją porce położył na blat kuchenny. Z drugim pudełkiem jak i butelką wody poszedł w stronę pokoju. Wsadził wodę pod pachę by wolną ręką ostrożnie otworzyć drzwi.  Uchylił je powoli, przez mała szparę dostrzegł Jungkooka skulonego na środku łóżka. W tej sytuacji powinien odłożyć jedzenie na ziemie i zamknąć od razu drzwi jednak wszedł do środka. 

Położył je jak najciszej, na mały stolik. Usiadł na skraju łóżka, niepewnie kładąc rękę na plechach chłopaka. Były całe mokre, drugą ręką przejechał po pościeli ,która była przesiąknięta potem. Gdy przyjrzał się bardziej pomieszczeniu, było w nie ładzie. Ubrania ,które znajdowały się w szafie zostały porozrzucane po całym pokoju. A jedną bluzę ,Jungkook przytulał mocno do siebie. Przez cały czas kiedy ten spał, Jimin zdążył posprzątać sypialnię i wymyć chłopaka mokrym ręcznikiem. Wytarł go innym, suchym i przebrał w nowe rzeczy.  Gdy przecierał mu twarz, oczy nagle się otworzyły. Dłonią mocno chwycił twarz Jimina, na tyle by ten nie miał jak się odezwać. Oczy Jimina były przepełnione paniką i chęcią ucieczki. Jednak mimo to się nie ruszył.

-Jak mogłeś mnie tu zamknąć? Kochasz mnie w ogóle?-Jimin powoli pokiwał głową- Nie zamyka się w pokoju osoby ,którą się kocha. Porzuciłeś mnie i zamknąłeś tutaj jak zwierzę-wzmocnił uścisk, przez który drugi wydał z siebie jęk bólu-Boli? Mnie też bolało gdy cię wołałem a nie odpowiadałeś. Jesteś dla mnie nikim. Udowodniłeś to bardziej już wczoraj-po policzkach Jimina leciały łzy. Mimo przerażenia i bólu jaki mu sprawiał, uniósł dłoń i położył ją na policzku. Oczy zmieniły mu się w dwie podłużne kreski, co znaczyło uśmiechnięcie. Łzy nie przestawały lecieć, a on gładził policzek Jungkooka, z czułością. Chłopak dopiero po chwili ocknął się z transu. Twarz mu złagodniała ,a mocny uścisk stawał się coraz lżejszy. 

W końcu zdjął dłoń i odwrócił się do Jimina plecami. 

-Nie powinieneś był mnie tu zaprowadzać. Widzisz do czego to doprowadziło.

-J-jungkook..

-Idź, nim zrobię ci coś jeszcze. I następnym razem zadzwoń po policję.

-Nigdzie nie będę dzwonił.

-Dzisiaj będzie jeszcze gorzej niż wczoraj. Jeżeli rozwalę te drzwi, zadzwoń po policje. 

-Poradzimy sobie. Pomogę ci z tego wyjść. 

-Nie wiem czy w ogóle jest sens mi pomagać.

-Jungkok, przestań-pociągnął nosem i wyszedł z pokoju, zamykając go na klucz. Oparł czoło o nie-Damy radę razem.


Jimin nie wiedział co przez cały dzień działo się w pokoju obok. Nie zdawał sobie sprawy jaką wojnę toczy Jungkook by przeciwstawić się nałogowi. Chłopak nie mógł już ponownie zasnąć. Czuł jak każdy jego mięsień drżał i powodował ból.  By nie wydobywać siebie głośnego wrzasku gryzł poduszkę. A gdy nie wytrzymał z bólu wbijał w swoją skórę paznokcie, po których zostawały rany. Nie kontrolował tego, robił to automatycznie. 

Byle przestać czuć. Gdyby tylko mógł wziąć cokolwiek. To wszystko przestałoby się dziać. nie czułby bólu. Nie miałby tysiąc myśli na minutę. Dlaczego wciąż tu siedział? Po co? Jimin musi go wypuścić. Jak on śmiał go tu znów zamykać. 

Wstał cały spocony i zaczął ściągać z siebie nowe ubrania ,które przebrał go rano, Jimin. Było mu tak gorąco. Rzucił je w różne strony pokoju, nawet bieliznę. Otworzył szafę i w napadzie wszystko po kolei wyciągał. Jego uwagę przykuła nagle mała szklana lampka  na stoliku koło jedzenia, którego nawet nie ruszył. Wziął ją do ręki i z całej siły rzucił o ścianę. Rozbiła się z hukiem. Następną rzeczą ,którą rzucił był mały szklany stolik. Wszystko się rozbiło a jedzenie wypadło z pudełka i wylądowało wśród szkła.

-Kurwa mać!-ręce wplątał we włosy, a gdy usłyszał pukanie do drzwi znieruchomiał.

-Jungkook...jesteś cały?

-Zamknij się.

-Jungkook, mam wejść?

-Idź  w cholerę!

-Jungkook, martwię się!-wiedział ,że znów doprowadził go do płaczu. Co on tu jeszcze robił? Dlaczego po tym wszystkim dalej go tu trzyma- Mam to gdzieś czy mnie pobijesz. Już mi wszystko jedno. Wchodzę.

-Nie! Nie wchodź- nastała cisza. Oboje długo się do siebie nie odzywali. Jungkookwi przyśpieszył oddech i coraz bardziej zaczął się pocić. A mięśnie znów dawały o sobie znać. Położył się bezwładnie na łózko- Zabarykaduj czymś drzwi, proszę..

Po tym słyszał tylko szuranie jakiegoś ciężkiego mebla i znów ciszę. Wiedział ,że noc będzie jeszcze gorsza niż to co się działo teraz. 

-Jeśli będziesz głodny zapukaj dwa razy- nie odpowiedział mu. Przed oczami miał tylko obraz jak zaciska wokół jego szyi ręce i pozbawia go oddechu. Zaczął mimowolnie łkać ,przez to wyobrażenie.


Obudził się w środku nocy. Przed sobą zobaczył jakąś postać, wrzasnął z przerażenia. Jak poparzony zaczął rzucać w nią poduszkami. W końcu oczy przyzwyczaiły się do ciemnego pomieszczenia, a twarz postaci się wyostrzyła. Przed nim stał zespół, patrzył na niego z pogardą. A niedaleko również Jimin, a za nim ujrzał swojego ojca.

 Dawno go nie widział. 

Jak on się tu znalazł?

-Co wy tutaj robicie?-kolejne krople potu spływały mu po twarzy.

-To jest ta twoja kariera muzyka?-usłyszał oschły ton ojca- Proszę bardzo staczasz się tak samo jak mój brat. Cudowną ścieżkę sobie obrałeś Jungkook. 

-Co on tutaj robi?-z przerażeniem spojrzał na Jimina ,który odwrócił wzrok-Ty go tu sprowadziłeś? Jak mogłeś.

-Zamknij się w końcu Jungkook. Nie dajesz rady, idziesz do ośrodka- odparł Yoongi.

-Nigdzie kurwa nie idę-wstał z łóżka i w szalę uderzył go w twarz. Gdy ten wylądował na podłodze, Jungkook zaczął bić go coraz mocniej. 

-Przestań, zabijesz go!

-Jungkook opanuj się-reszta próbowała go odciągnąć od lidera. Z całych sił wzięli go na bok. Twarz miał w krwi przyjaciela, który leżał już nieruchomo. Hoseok podszedł do Yoongiego i sprawdził mu puls.

-Nie oddycha...

-Co?

-Dzwonię po policję i karetkę-oznajmił Jimin. Jungkook mimowolnie na to stwierdzenie wziął odłamek szkła i wbił je w tętnice chłopaka. Krew rozbryzgała się na ścianę-Jungkook..-spoglądał na niego zaszokowany. Do Jeona nie docierało to co właśnie zrobił. Jimin opadł bezwładnie na ziemię, był martwy.

 Wrzasnął głośno podnosząc się do siadu. Pościel znów był mokra, a on przerażony. Zabił Jimina i Yoongiego? Jego ojciec tu był? Rozejrzał się po pokoju jednak nikogo tu nie było. Wstał z łóżka i zapalił światło. Po jednej stronie leżała rozbita lampka wraz ze stolikiem. Żadnych śladów krwi. Usłyszał przekręcanie zamka i do pomieszczenia wszedł Jimin. Podszedł do niego i go przytulił. Nie przeszkadzał mu nieprzyjemny zapach potu jak i to ,że ciało Jungkooka całe się lepiło. Również nie zwrócił uwagi na to ,że był nagi. 

-Już dobrze, jestem tu. Wszystko będzie tak jak wcześniej-głaskał tył jego głowy. Jungkook poddał się, chowając twarz w szyję chłopaka. Znów płakał-Po tym wszystkim znów odwiedzimy Florencję albo polecimy gdzieś indziej, rozumiesz?-basista pokiwał głową- Wyjdziesz z tego.

-Myślałem ,że cię zabiłem i Yoongiego -Jimin mimowolnie się spiął-Był tu tata, widział wszystko. Gardził mną, zespół też. A ty chciałeś dzwonić na policję i nie patrzyłeś się na mnie. Dlaczego wszystko mnie boli. Nie chcę tego czuć.

-Jestem tu i zawszę będę.  Nie zrobisz mi już krzywdy wiem to.

-Ale ja przed chwilą..

-To był tylko sen Jungkook. Stoję tutaj, oddycham i cię obejmuje. Nie jestem martwy. 

-Nie daje rady. Wypuść mnie stąd.

-Nie mogę...mogę jutro zadzwonić po lekarza? To mój zaufany przyjaciel.

-Cokolwiek, tylko by mnie nie bolało-przytulił się do niego mocniej.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro