♫ Dzień 3 ♫

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

tw: wpływ narkotyków na człowieka, przemoc, krew.

Jeżeli wywołuje to u ciebie nieprzyjemne uczucia radzę pominąć ten rozdział.

Po ciężkiej nocy z Jungkookiem, Jimin obudził się wczesnym rankiem. Nie wiedział ile godzin przespał, na pewno nie wystarczająco. Gdy zdołał jakimś cudem go uspokoić, zasnęli oboje w sypialni. Pierwszym co zrobił to udał się do kuchni, by wybrać telefon do Dongmina, zaufanego przyjaciela. Był on lekarzem od uzależnień, z którym Jimin zaprzyjaźnił się na jednej imprezie studenckiej. Jednak nie utrzymywali za bardzo kontaktu. W końcu medycyna nie była prosta ,a Dongmin nie mógł pozwalać sobie na dużo czasu wolnego. Był oddany swoim wymarzonym studiom i pasji. Jimin pod tym względem niesamowicie go podziwiał. 

-Halo? Jimin?

-Hej, masz czas na rozmowę? Nie zajmę ci dużo czasu.

-Akurat jadę do gabinetu, więc mam cię na głośnomówiącym w aucie. 

-Ha ha, wiesz mam pewną prywatną sprawę...

-Odnośnie? Długo nie rozmawialiśmy. Nie mów ,że coś się u ciebie stało?

-I tak i nie-westchnął-Mam pewien problem z jedną osobą. W sensie, źle to ująłem-przetarł dłonią twarz-Próbuje pomóc bliskiej osobie rzucić uzależnienie i boję się ,że zrobię coś nie tak. Nie chce by na tym ucierpiała i też ja sam nie chcę...

-Rozumiem.

-Wybacz ,że tylko w takiej sprawie się z tobą kontaktuje. W końcu, tak jak mówiłeś, nie mieliśmy ze sobą kontaktu ,a ja już coś od ciebie wymagam. Jest mi tak głupio.

-Jiminie, nie przejmuj się. Słyszę ,że ta osoba jest dla ciebie ważna a ty, po prostu sięgasz o pomoc ludzi ,których znasz , a przede wszystkim tych co znają się na tym i mają jakiekolwiek doświadczenie-po drugiej stronie słuchawki można było usłyszeć trąbienie -Patrz jak jeździsz pajacu!-kolejny głośny odgłos klaksonu. Na to Jimin lekko się uśmiechnął-Wybacz, nie wiem jak niektórzy ludzie dostali prawo jazdy. Na czym stanąłem?

-Że próbuje cię wykorzystać.

-Wcale tak nie powiedziałem-można było usłyszeć jego zirytowany głos-Nie myśl ,że robisz  w tym momencie coś złego. Nie chcesz działać w tej sprawie sam tym bardziej w tak poważnym. Też nie chcesz skończyć na dnie, próbując drugą osobę z niej wyciągnąć. Jesteś racjonalny i to widać.

-Weź , bo zaraz się popłaczę.

-Tak samo wrażliwy jak zawsze-zaśmiał się-Z czym się zmaga? Alkohol? Narkotyki? A może inne bardziej lżejsza ale wciąż niebezpieczne uzależnienia? 

-Narkotyki-nastała cisza-Halo? Jesteś tam?

-W jak bardzo złym stanie ona jest?

-On...sam nie wiem. Dzisiaj jest trzeci dzień ,od którego nic nie wziął. Ma naprawdę duże huśtawki nastrojów i jest ciężko. Nie wiem nawet do końca jakie rodzaje narkotyków brał i w jakiej dawce. Próbuje mu pomóc, ale po dzisiejszej nocy nie chce być już sam. Czuje ,że mógłbym zrobić mu w jakiś sposób, nieświadomie krzywdę. 

-Przyjadę dzisiaj do ciebie, dobrze? Dzisiaj mam akurat dużo czasu. Będę w porze obiadowej.

-Dziękuję Eunwoo...

-Nie mogę z tą ksywką-prychnął-Dawno jej nie słyszałem, nie powiem nostalgicznie się zrobiło-Jimin odpowiedział na to śmiechem. Pożegnał się z przyjacielem i zakończył połączenie.

Wrócił do sypialni ,w której Jungkook wciąż spał. Rozejrzał się po pokoju, był  w takim stanie jakby mimowolnie nastąpiło wczorajszej nocy trzęsienie ziemi.  Mimo iż był niewyspany i głodny, postanowił najpierw to posprzątać. W końcu sam nie wie do czego Jungkook może być jeszcze zdolny. A chce by ten był bezpieczny chociaż w tym pokoju. Naprawdę się starał by jak najlepiej go traktować i pomóc. Jednak tak jak powiedział Eunwoo, też nie chce siebie zaniedbywać. A wręcz przeciwnie. Chce z nim razem z tego wyjść. 

Po godzinie, pokój był już w pierwotnym stanie. Nawet zdążył obmyć Jungkooka, tak jak zeszłego dnia, mokrym ręcznikiem, a później go wytrzeć suchym. Wybrał również jakieś lekkie ubranie z szafy i go w nie ubrał. Zmienił mu kołdrę na inną ,świeżą. A tą pod którą spał zaniósł wraz z brudnymi ciuchami do pralki. Po tym wszystkim zamówił catering na cały dzień. Mimo ,że Jungkook z ostatniego w ogóle nic nie zjadł, też zamówił mu porcję. Gdy robił kawę, poczuł czyjeś ręce na tali i ciepły oddech na szyi.

-Wybacz za wczoraj-przytulił się do jego pleców-Czemu nie zamknąłeś drzwi? Nie boisz się mnie?

-Jesteś głodny? Zaraz przywiozą nam jedzenie, nic wczoraj nie jadłeś.

-Jimin, odpowiesz na moje pytania?

-Nie mają znaczenia, skoro czujesz się lepiej. To co było to minęło. Dzisiaj przyjedzie mój przyjaciel by ci pomóc. Jest lekarzem od uzależnień. Nie chce sam bez wiedzy cokolwiek robić...

-Sam przed chwilą powiedziałeś ,że ze mną już lepiej. Po co więc on nam do szczęścia?

-Jungkook, sam wczoraj się zgodziłeś bym zadzwonił. Bolało cię wszystko, a ja nie miałem nigdy styczności z narkotykami. Nie wiem jak ci w takich przypadkach pozytywnie pomóc. Jeszcze mógłbym zrobić ci krzywdę. Zrozum też ,że nie jestem cudotwórcą, a też człowiekiem z własnymi problemami.  Nie chce byśmy oboje wylądowali w czarnej dziurze, a z niej wyszli. 

-Rozumiem, przepraszam- usiadł na wolnym krześle-Nie wiem co jeszcze mogę ci zrobić. Wczoraj wszystko było dziwne, niewyraźne. Nieracjonalne. Bolał mnie każdy mięsień, słyszałem głośne dudnienie w uszach. Zapach ,który się wydostawał od jedzenia, które mi dałeś doprowadzało mnie do szału. Pragnąłem poczuć tylko spokój i wolność. A byłem zamknięty-mówił chaotycznie- Jak chciałem zasnąć to niezmiernie zacząłem się pocić. Nie umiałem spać. A gdy w końcu mi się udało miałem jakieś omamy. To co zrobiłem  w tym krótkim śnie...

-Wiem o nim. Powiedziałeś mi jak do ciebie wszedłem-Jungkook spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami.

-Po tym do mnie przyszedłeś? Mogłem ci zrobić jeszcze większą krzywdę niż do tej pory. Nie mówię ,że tamto było jakąś małą. Do tego, teraz pozwoliłeś mi wyjść. 

-Dlatego ,że Eunwoo przyjedzie za trzy godziny, a wydajesz się spokojniejszy. 

-Nie ufaj mi kiedy jestem na tym etapie Jimin. Wiem ,że trudno nawet teraz to zrobić ,ale nie możesz. Zmanipuluje cię albo co gorsza zaatakuje byś tylko dał mi to czego chcę. 

-Wiem Jungkook.

-A mimo to teraz tutaj siedzę- w końcu spojrzał mu w oczy-Wezmę jedzenie, gdy przyjdzie i tam wracam do póki ten twój przyjaciel nie przyjedzie. Zamknij później drzwi i przesuń komodę na nie.

-Jungkook, nie sądzę...

-Zrób tak.


Dobiegła godzina czternasta, Jimin siedział na tarasie gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Znalazł się do razu przy nich, patrząc na mały ekranik obok. Eunwoo przyjechał wcześniej niż powinien. Otworzył mu drzwi. 

-Jiminie jak dawno się nie widzieliśmy-przytulili się na powitanie z uśmiechami na twarzy-Gdzie on jest?

-Otworzę zaraz pokój, rano chciał bym go zamknął. Mimo ,że wydawał się już, normalny.

-Przynajmniej ma świadomość, że nawet sam sobie nie może ufać. Nie jest głupi. Domyślam się  ,że wychodził już wcześniej z tego. 

-Tak...-po tych słowach Jimin przekręcił klucz w zamku od pokoju. Komody nie było.

Oboje weszli do środka, Jungkook leżał ponownie skulony na środku łóżka. Jednak pokój był taki sam jak po posprzątaniu go, a tacka  zjedzeniem była pusta. Na dźwięk kroków Jungkook przekręcił głowę spoglądając na nich obydwu. Wzrok dłużej zawiesił na lekarzu, był przystojny, aż za. Nie spodobało mu się to. 

-Hej, jestem Dongmin-uśmiechnął się lekko siadając na małe krzesło na przeciwko łóżka. Jimin stanął w przejściu-Jimin prosił mnie o pomoc jako iż specjalizuje się w twoich przypadkach. Postanowił to zrobić byście oboje z tego cało wyszli. A przede wszystkim by ci jak najbardziej pomóc. 

-Ile ci zapłaci? Nie mam jak mu oddać.

-Nic nie biorę.

-Eunwoo?-Jimin spojrzał na niego ze złą miną.

-Mówię poważnie. Jestem po godzinach pracy  nie rejestrowaliście się u mnie więc nie płacicie.

-Mówiłem ci ,że zapłacę. Nie rozśmieszaj mnie teraz. 

-Wróćmy do twojego stanu, em..

-Jungkook.

-Kiedy zacząłeś mieć styczność z narkotykami i jakimi?

-Mam ci teraz opowiedzieć swoją historię życia?-przewrócił oczami zirytowany, Eunwoo jednak miał obojętną twarz. Spojrzał tym razem na Jimina-Czy już mu wszystko powiedziałeś?

-Ja nic-

-Jimin wyjdź z pokoju proszę-Jeon otworzył szeroko oczy co również zrobił Jimin.

-Co?

-Nie będzie mi normlanie odpowiadał w twojej obecności. Jesteś jak i jego zapalnikiem jak i kimś dzięki któremu może z tego wyjść. Muszę pogadać  z nim sam. Wybacz.

-Jasne, nie ma sprawy. W razie czego jestem za drzwiami-po tych słowach spojrzał jeszcze raz na Jungkooka i wyszedł z pokoju. 

-Więc Jungkook nie proszę cię o opowiedzenie swojej historii czy bóg wie czego. Odpowiadaj proszę jedynie na moje pytania. Chyba ,że całkowicie nie chcesz współpracować i nie chcesz przestać brać. To wtedy wyjdę.

-Nie biorę już trzy dni.

-Dobrze wiesz ,że jakbym teraz wyciągnął nawet głupią marihuanę to byś się na to rzucił-zapadła chwilowa cisza. Jungkook jedynie westchnął i usiadł na łóżku.

-Zacząłem brać od dwudziestego pierwszego roku życia. Zaczęło się od marihuany. 

-A skończyło?

-Ostatnio chyba wstrzykiwałem heroinę?

-Co masz na myśli ,że chyba? Nie wiesz co wstrzykiwałeś? 

-Nie wiem co Jack miał na igle, okej? Wiem jedynie ,że miałem totalny zjazd i chyba straciłem przytomność. Później się ocknąłem w barze Namjoona. Widziałem jak Jimin śpiewa i jakby się wybudziłem. 

-Kto to Jack? Twój diler?

-Można tak powiedzieć, sam bierze. Zawsze mnie znajduje po pewnym okresie i proponuje ponownie bym brał. Nigdy aż nad to nie nalega. Jakby wiedział ,że i tak do niego przyjdę. Nie mylił się.

-Ile razy próbowałeś rzucić narkotyki i jak długo udawało ci się bez nich żyć? 

-Chyba z cztery razy? Nie jestem pewny. Chłopaki z zespołu mi za każdym razem pomagali. Teraz mają mnie już po prostu dość. Zawsze z końcem roku mam nawrót. Tylko teraz był inny.

-W jakim sensie? 

-Nie poszedłem do Jacka i nie wziąłem tego sam. Zostałem postawiony w sytuacji bez wyjścia by wyszło na plus zespołu. Można powiedzieć ,że się poświęciłem czy coś  w tym rodzaju ,ale ja tak nie sądzę. Musiałem zapalić marihuanę. Naprawdę, naprawdę myślałem ,że nie będę chciał więcej. Tym bardziej jak poznałem Jimina-zaczął przecierać swoje oczy by nie pokazać łez- Przez stres związany z karierą i rodziną znów zacząłem palić blanty. Później były kłótnie z przyjacielem z zespołu.

-Wróciłeś do dilera i poprosiłeś o cokolwiek. Mam rację?

-Po kłótni z Yoongim, przyszedłem tutaj.

-Do Jimina?

-Tak.

-Dlaczego?

-Sam nie wiem. Myślałem ,że mnie wysłucha i zrobi cokolwiek innego byle bym nie myślał o jaraniu czy braniu. Nawet mu o tym nie mówiąc. Jednak poprzedniej nocy napisałem do niego wiadomości, które go uraziły. Wtedy myślałem ,że pisze do mnie Yoongi, byłem totalnie zjarany. 

-Pokłóciliście się? 

-Tak, dlatego wylądowałem znów u Jacka.

-Co z nim brałeś? Pamiętasz może?

-Po ziole dał mi chyba lsd nie wiem ile gram. Brałem przez nos. Wtedy odleciałem totalnie na chyba trzy dni. Nie pamiętam co robiłem. Później dał mi kolejną dawkę bo zacząłem znów odczuwać braki. Jack ogólnie wie kiedy nie dawać bym nie zszedł za bardzo. 

-Płaciłeś mu za to wszystko?-na te słowa Jungkook się ironicznie zaśmiał.

-A co myślisz ,że jestem z nim aż tak blisko by dawał mi to zawsze za darmo? Za pierwszym razem dał mi jedynie za darmochę, później cały czas płaciłem. Za kokainę i heroinę. A w szczególności później za heroinę. 

-Skąd brałeś kasę? 

Nastała cisza. Jungkook błądził wzrokiem po pokoju. Ze zdenerwowania zaczął wydrapywać skórki od paznokci. Dlatego z każdej z nich zaczęła lecieć krew. Żaden z nich się nie odezwał. Eunwoo wciąż czekał na odpowiedz ,a Jungkook dalej nie odpowiadał. 

-Nie chcesz o tym mówić? Czy za bardzo wstydzisz się to powiedzieć? 

-Ukradłem kilka rzeczy..-lekarz kiwnął głową by ten dalej mówił-Stąd i drugiego apartamentu. Jimin o tym nie wie i niech tak zostanie.

-Chcesz by to kłamstwo dalej było między wami? I jakiego drugiego apartamentu?

-Mieszka tam zespół ,w którym jestem. Jimin nam go użyczył. Chłopaki się zorientowali ,że kilka rzeczy znikło dlatego dali mi wybór. Wybieram uzależnienie albo odwyk za ich zapłatą.

-I co wybrałeś?

-Jeszcze nic.

-Może powinieneś się nad tym zastanowić? Nie sądzisz ,że odwyk będzie lepszą decyzją niż pozbywanie się tego znów samemu? Nie przeszkadza ci to ,że wymęczysz Jimina? Sądzisz ,że będzie nienaruszalny jak tarcza po twoich czynach i widoku całego procesu odstawienia? 

-Mówiłem mu ,że go zniszczę, sam mnie tu zabrał-warknął-Błagał mnie bym wrócił. Płakał przeze mnie jak mnie nie było. Mówiłem mu ,że zrobię mu krzywdę. I tak było, nie wiem dlaczego dalej mnie tu trzyma. Nie wiem dlaczego dalej tutaj jestem.

-Bo nie chce byś umarł z przedawkowania w jakiejś dziurze.

-A skąd ty możesz niby wiedzieć czego on chce? 

-A ty skąd możesz to wiedzieć?

-Kurwa przestań powtarzać moje pytania i w ogóle być taki-przerwał-wkurwiający.

-Skończyłem już z tobą rozmawiać. Nie jesteś już w stanie normlanie odpowiadać, masz nawrót ataku. Zostawię cię tutaj byś odreagował i porozmawiam z Jiminem. Przemyśl sobie decyzję jaką dali ci przyjaciele z zespołu. 

-Nie mów mi co mam kurwa robić. Nie będziesz rozmawiał z Jiminem, nie możesz-Jungkook od razu chciał się rzucić na lekarza jednak ten wszedł zanim Jeon w ogóle opuścił łóżko. Zamknął drzwi na klucz po którym od razu można było usłyszeć walenie w drzwi i głośne krzyki. Jimin gdy to usłyszał od razu stanął w progu kuchni spoglądając na przyjaciela zmartwionym wzrokiem. 


Oboje trzymając kawę w rękach usiedli na tarasie. 

-Wybacz naprawdę ,że  w takich okolicznościach odnowiłem znów kontakt.

-Jimin już mówiłem ci o tym przez telefon. Nie musisz się tłumaczyć. Ja też z zresztą byłem zajęty i nigdy nie miałem czasu. Wychodzimy oboje na debili-Park się na te słowa zaśmiał-Jak z twoimi problemami alkoholowymi?

-Będziesz mi teraz robił sesje doktorze?

-Nie mogę zapytać jak się miewasz?

-Lepiej, chyba.Znaczy było lepiej.

-Jungkook?

-Poniekąd. On mi pomagał z tego wcześniej wyjść. Wiesz to było dziwne i takie nie codzienne. Nagle znalazłem taką osobę, z którą rozumiem się poprzez muzykę i uczucia. Jako pierwszy się jeszcze ze mną nie przespał. Był przy mnie kiedy tego potrzebowałem, a  później wszystko zepsułem nadmiernym myśleniem tylko o sobie. I lękiem ,który cały czas miałem z tyłu głowy.

-To znaczy?

-Przyszedł do mnie gdy miał ten początkowy problem z jaraniem. Wtedy nie wiedziałem, po prostu zaszło pewne nieporozumienie i zamiast się go dopytać to obraziłem się jak księżniczka obwiniając go. A był wtedy inny..

-Wiem mówił ,że zaczął już wtedy od nowa.

-Rozumiesz to? Mogłem temu zapobiec.

-Wątpię Jiminie, wróciłby do tego nawet jakbyś tamtego dnia zareagował. Tym bardziej jak miał do czynienia z twardymi narkotykami i już kilka razy rzucał. Nie jesteś cudotwórcą. Ja z resztą też nie. To od niego dużo zależy czy chce to rzucić. Dlatego poczekaj na jego decyzje.

-Nie chce go stąd wypuszczać. Nie dam rady bez niego. 

-I co? Mówiłeś ,że chcesz by był z tobą na powierzchni, a nie na dnie. 

-Jeżeli jednak stanie się to nie uniknione-wziął głęboki oddech- To wyląduje razem z nim na samym dnie głębokiej dziury. 

~~~~

 Chcecie happy end czy bad end? 🤷‍♂️🤙


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro