♫ Odwaga ♫

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Weekend u państwa Jeon minął chłopakom cudownie. Chodzili do miejsc, w których Jungkook często przebywał. Opowiadał mu o swoich głupich decyzjach. W którym miejscu musiał wspinać się na drzewo przed goniącym go psem. A w szczególności pokazywał mu swoje ulubione miejsce w ogrodzie.

 Pani Jeon pod wieczór wyjazdu chłopaków, zaprosiła ich do salonu by pooglądać album ze zdjęciami. Wszyscy śmiali się  gdy widzieli chłopaka całego w mące albo w farbie. Sam Jungkook wzruszył się dość na widok wspólnych zdjęć z wujkiem. Na tyle ,że wziął jedne z nich dla siebie. Jimina natomiast zafascynowały zdjęcia, na których po raz pierwszy chwyta za instrumenty, wybiera w sklepie swój pierwszy bas i rozpoczyna studia. Uśmiechnął się smutno na widok chłopaka w objęciach małych bliźniaczek. Brakowało mu takiej relacji pomiędzy nim, a bratem. Strasznie za tym tęsknił. Niestety nie da się już niczego cofnąć, a mimo tego co mu zrobił to i tak kochał go z całego serca. Po zobaczeniu zdjęć z rodzeństwem postanowił wyjść na ogródek by zapalić. Nie chciał nikomu psuć humoru. Usiadł na jednym krześle i odpalił papierosa.

Jungkook widział jak ten reaguje na to wszystko. Wiedział ,że też chciał wrócić do rodzinnego domu i poczuć to ciepło. Nie mógł zaprzeczyć ,że gdy wybaczono mu jego błędy, poczuł ogromną ulgę. Jednak w przypadku jego chłopaka było inaczej. I nie miał bladego pojęcia jak pomóc mu na tyle, by przestał się tym zadręczać. Tym bardziej po tym co zrobił mu starszy brat. Widząc, że ten wychodzi na zewnątrz, wstał z dywanu jednak od razu został zatrzymany przez ojca. Położył mu dłoń na ramieniu.

-Porozmawiam z nim.

-Tato , nie wiesz z czym...

-Każdy łatwo się domyśli, że chodzi tu o rodzinę. Jeśli będzie chciał się ze mną tym podzielić, wysłucham go. Jeżeli nie, nie będę naciskać-brunet tylko pokiwał głową, siadając na swoim miejscu. Zostawił resztę, w rękach swojego ojca.

Pan Jeon dosiadł się do Jimina, który od razu wstał z krzesła na równe nogi. Tata Jungkooka jedynie uśmiechnął się, machając ręką by usiadł na miejsce.

-Podzielisz się ze staruchem jedną fajką?

-A czy pańska żona nie mówiła, że rzucił pan palenie?-starszy mężczyzna zaśmiał się lekko, puszczając mu oczko. Jimin odwzajemnił uśmiech podając paczkę w jego stronę. 

Z początku palili w ciszy. Jimin był troszkę spięty, bo o mało co nie przywitał go ze łzami. Nie miał pojęcia jaki temat zacząć. W końcu to jego teść.

-Co cię gryzie, Jiminie?

-C-co?-czemu ojciec Jungkooka pali z nim spokojnie fajkę i pyta się o jego samopoczucie. Dopiero poznali się z dwa dni temu-Znaczy słucham?

-Widzę ,że niezbyt ci się uśmiecha patrzeć na zdjęcia Jungkooka z dziewczynami-zaciągnął się i wypuścił dym z ust-Masz rodzeństwo?

-Tak mam, starszego brata-westchnął-Nienawidzi mnie, tak jak ojciec i matka.

-Dlaczego? Jeśli mogę spytać, nie zmuszaj się jeżeli nie chcesz mi mówić.

-Nie jest już to dla mnie jakiś duży temat tabu. Przepracowałem to, jednak ostatnio mnie odwiedził. Myślałem ,że coś się zmieniło, od tak długiego braku kontaktu. Może babcia w końcu będzie bardziej szczęśliwa gdy zobaczy nas znów razem. On jednak nic się nie zmienił.

-Babcia?

-Tylko z nią przez te lata miałem kontakt. Jest to najcenniejsza osoba w moim życiu. Mogę powiedzieć ,że zastąpiła mi rodziców, kiedy nastąpiły dla mnie ważne życiowe wybory. Ojciec nigdy się mną nie interesował, mama po jednym wydarzeniu, przestała się do mnie odzywać. A brat dalej ciągnął swoją grę. Wie pan, zmanipulował wszystkich do takiego stopnia ,że mnie obwiniali za wszystko. Nikt nie chciał mnie wysłuchać, nikt mi nie wierzył. Na tyle źle czułem się w tym domu ,że się wyprowadziłem, przestałem robić też coś co kochałem-przetarł twarz dłonią- Jednocześnie tak ich nienawidzę ,ale gdybym dostał wiadomość ,że któreś z tej trójki jest w szpitalu. Pobiegłbym natychmiastowo.

Sam nie wiedział ,czemu żali się właśnie ze swoich uczuć tacie Jungkooka, a nie mu. Kocha go więc dlaczego nie potrafił tego wszystkiego powiedzieć mu wczoraj?  

-Byłem obwiniany za spowodowanie wypadku samochodowego, przez który mój brat nie może teraz chodzić. Tak wsiadłem za to kółko po jednym piwie i mogłem mu zdecydowanie odmówić. Zostawić by miał problemy później z ojcem. Jednak nie chciałem tego robić. Zawsze z tyłu głowy wiedziałem ,że praca z nim nad firmą nie jest prosta i ma jakieś ograniczenia. Dlatego pod wpływem nacisku zgodziłem się, widziałem wyraźnie drogę jednak to on chwycił za moją kierownicę i zaczął nią szarpać-zgasił papierosa w popielniczce- Gdy obudziłem się w szpitalu dowiedziałem się że jestem w dobrym stanie, ale Jihyun nie miał szczęścia. Jego nogi przestały funkcjonować. Wmówił rodzinnie ,że to ja nalegałem na prowadzenie auta by zaimponować znajomym ,którzy mówili to samo. A to nawet nie byli moi znajomi. Ojciec nie chciał słyszeć mojej strony, taki wielki z niego prawnik-zaśmiał się z pogardą-Przepraszam , nie powinienem.

-Nic się nie dzieje Jiminie. To straszne ,że twój własny ojciec nawet nie chciał dać ci tego wytłumaczyć. Wnioskując ,że tyle to już u ciebie trwa. Nawet ojcem bym nie mógł go nazwać. 

-Wyjął pan mi to z ust. Od kiedy Jihyun postanowił przejąć firmę niczego innego poza tym nie widział. Niech pan źle naszej rodziny nie zrozumie. To nie tak ,że ojciec czy brat mieli przymus odziedziczenia jej. Babcia nigdy nie nalegała by wujkowie czy mój ojciec to przejęli. Dała im samodzielny wybór. Chociaż nawet nie mówiła ,że jest możliwość przejęcia firmy. Tak samo było u nas. Ani ja, ani Jihyun nie byliśmy zmuszani. Jednak on się zgodził i do tamtej pory wszystko się zmieniło. 

-Dlaczego porzuciłeś przez tą sytuację, to co kochałeś robić?

-Bo moja matka nie zwracała na mnie uwagi po tym wydarzeniu, tak samo jak ojciec. Taniec nie sprawiał mi już szczęścia ,a udrękę. Jakby ktoś przyczepił do mojej nogi ciężką metalową kulę. Jedyne przy czym zostałem to śpiew. Trochę żałuję ,że przestałem tańczyć. Kochałem to najbardziej na świecie. Może nawet bardziej od śpiewania.

-Bycie rodzicem również nie jest proste i wiem że zdajesz sobie z tego sprawę. Wnioskując po tym co twój tata zrobił, nie jest on dobrym ojcem. Jednak rodziny się nie wybiera. Jest zapatrzony w twojego brata przez fanatyzm firmą. Wiem ,że twoja babcia sobie z nimi poradzi.

-Próbuje już o tylu lat, dalej nic.

-Myślę jednak ,że coś się zmieniło. W końcu rodzice cię nie odwiedzili, a  tylko brat i to z negatywnym nastawieniem. Myślę ,że twoja babcia też nie chce ci wszystkiego, do końca mówić. W szczególności jak powiedziałeś jej z czym się zmagałeś i nad czym pracujesz-również przygasił peta- Słyszałem od syna ,że jest w szpitalu.

-Tak, ma stwierdzonego raka trzustki. Do tej pory jak chodziłem na terapię robiła tyle szalonych rzeczy, nie zliczę tego-zaśmiał się, rozluźniając bardziej-Dopiero od miesiąca jest w szpitalu i przyjmuje chemię.

-A skakała na bungee?

-Zgadł pan w stu procentach.

-Niezła jest-również się zaśmiał, wstając w końcu z krzesła-Pamiętaj, że od teraz też jesteś moim synem-położył dłoń na jego ramieniu gdy ten wstał z miejsca- I nawet jakby zdarzyło się tak ,że jakimś magicznym cudem nie będziesz już z Jungkookiem. Czego raczej się nie spodziewam. To zawsze możesz przyjść.  Nie traktuj mnie jak teścia ,a prawdziwego ojca. Możesz nawet nagadywać mi na Jungkooka.

Jimin bez zdecydowania przytulił się do Pana Jeona. Nie wiedział czy to na pewno odpowiednie. Jednak same słowa mężczyzny mocno go poruszyły. W końcu mógłby mieć piękną, kochającą się rodzinę. A w tym momencie Pan Jeon mu to zapewnił.


Wieczorem Jimin dostał telefon ze szpitala. Jego babcia była w bardzo krytycznym stanie. Lekarz ,który się nią zajmował powiedział mu ,że nie wróży dalszej poprawy i ,że za kilka dni może ona odjeść. Bez zastanowienia pojechali z Jungkookiem do szpitala. Jimin najpierw go przekonywał by został w domu z rodziną, jednak ten uparł się by jechać z nim. Szczególnie po ostatniej sytuacji z bratem. Domyślił się ,że dzisiaj nie będzie sam Jimin na odwiedzinach. Jego rodzina również. Nie chciał zostawiać go z tym samego. Dlatego też, to on prowadził samochód. Widział jak dłonie Jimina niesamowicie się trzęsą, a z oczu próbują wydostać się łzy. On jednak nie dawał im popłynąć. Był twardy, chciał tak wyglądać dla ojca, z którym na pewno za chwile się spotka. Jungkook doskonale zdawał se sprawę co on czuje, przecież niedawno miał podobnie. 

-Jiminie-położył rękę na jego udzie, lekko je ściskając- Jestem i będę z tobą. Nie musisz się powstrzymywać-nie odstał odpowiedzi ,a jedynie wymuszony uśmiech-Nie pozwolę by stała ci się krzywda.

-Jeżeli-odparł z dłuższą przerwą-Jeżeli babcia przepisze na mnie wszystko co ma, będziesz musiał wyjść ze szpitala. Nie wiem, co będą chcieli zrobić. 

-O czym ty mówisz?

-Boję się ,że Jihyun może ci coś zrobić przez to ,że cokolwiek odziedziczę. Nie chcę byś jakakolwiek oberwał, a co gorsza, zranił.

-Zawsze będę przy twoim boku nawet jakbym miał postawić na swoje życie. Nie ma dla mnie nic gorszego niż narkotyki Jimin. I twój brat nie zrobi ani mi krzywdy ani tobie. Dopilnuje tego-gładził jego udo.

-Gdyby nie to ,że jedziemy do szpitala i mojej rodziny to kazałbym ci się zatrzymać. A potem całowałbym cię na tyle ile bym był w stanie.

Jungkook roześmiał się głośno ,a gdy stali na światłach, cmoknął go szybko w usta. Tak właśnie stres Jimina stał się lżejszy i nie był tylko jego.


Do szpitala dojechali jako pierwsi. Nie było żadnego wujka, ani jego rodziców z bratem. Jimin wbiegł do sali babci, od razu siadając przy jej boku. Jungkook trzymał się trochę dalej. Stanął przy wejściu by nie przeszkadzać. Jedynie gdy staruszka go zauważyła pochylił głowę.

-Babciu, jak się czujesz?

-Ledwo dycham kochany- położyła mu rękę na policzku-Jednak wciąż umiem gadać-Jimin tylko się uśmiechnął na jej typowe żarty-Nie mówiłeś ,że z Jungkooka taki przystojniak. Nie dziwię ci się ,że tak ci na nim zależało.

-Babciu.

-Mówię prawdę. I do tego basista, musi mieć dobre palce.

-Babciu!

-Oj żartuje sobie. Uprzedzę twoje pytania, kazałam lekarzowi zadzwonić do ciebie godzinę wcześniej niż do reszty. Gdybyś przyjechał tu później nie wpuściliby cię. A będziesz miał ważne zadanie do wykonania i wiem że obarczę cię wielkim obowiązkiem jednak inaczej nie umiem postąpić. Obiecaj mi ten ostatni raz ,że zrobisz to jedno zadanie ,które ci powiem ,gdy wszyscy się zjawią-chwyciła go za rękę, spoglądając prosto w zaszklone oczy.

-Obiecuję, nie ważne co to będzie. Dla ciebie zrobię wszystko-kobieta jedynie uśmiechnęła się opiekuńczo. Do ręki dała mu rulon papieru z czarną wstążką-Babciu nie mów..

-Jungkook, słońce czy możesz do środka zaprosić tych dwóch ochroniarzy ,którzy stoją przed salą?-chłopak tylko kiwnął głową. Otworzył drzwi i przekazał informacje mężczyzną. Weszli do środka i kazali mu stanąć blisko swojego partnera-Tak jak wam przekazałam informację, gdy to  się stanie macie wykonać dane wcześniej polecenie. Zrozumiano?

-Tak jak Pani Park-obdarli równocześnie.

-Co się dzieje?-starsza kobieta jedynie uciszyła go ręką, słysząc jak trzech synów wchodzi do pomieszczenia. Następnie za nimi Jihyun z jego matką.

Wszyscy stanęli na środku wielkiej sali. W szczególności rodzice Jimina jak i brat byli zaszokowani jego obecnością. Nie zwracali uwagi na Jungkooka, który przyglądał się wszystkiemu stojąc między ochroniarzami a jednocześnie za plecami swojego chłopaka. Jedynie wujkowie uśmiechnęli się szeroko na widok siostrzeńca. A skwaszone miny im znikły. 

-Co ty tu robisz?-od razu odparł ostrym głosem Jihyun. Dostrzegł przepaskę na jego oku jednak nic sobie z tego nie zrobił-Mówiłem lekarzowi by najpierw do nas dzwonili gdy ci coś dolega droga babciu.

-A ja mu mówiłam by nie słuchał takiego debila jak ty.

Starsi synowie Pani Park powstrzymywali śmiech. Jeden z nich, najstarszy, przyjechał w czarnym dresie. Drugi natomiast był ubrany w strój wojskowy. Jimin do końca nie zdawał sobie sprawy czym tak naprawdę wujkowie się zajmują. Rodzina nigdy o nich nie wspominała, a gdy babcia chciała choć raz o nich cokolwiek opowiedzieć szybko zmieniało się temat. Dlatego Jimin nigdy o nich nie pytał.  Przejmował się bardziej uwagą ojca niż brakiem wujków.

Gdy wzrok Jimina zetknął się z ojcowskim, od razu odwrócił głowę. Nie umiał na niego patrzeć, nie po tym co się wydarzyło. Nagle cała ta sytuacja do niego wróciła i nie była wcale tak odległa.

-Nie sądziłem ,że spotkanie rodzinne odbędzie się w szpitalu-palnął najstarszy wujek-Mamo ostatnio widziałem nagranie jak skaczesz na bungee, nie umiem pojąć co, ty tu robisz.

-Umieram, nie widać? Jak tam Julia?

-Jak usłyszała ,że chorujesz na raka kazała mi się spakować i brać szybki lot z Polski do Korei. Nie da się z nią kłócić-wzruszył ramionami, podchodząc do matki, z drugiej strony łózka. Pocałował ją w głowę, a następnie odszedł by zrobić miejsce dla brata.

-Witaj mój kochany żołnierzyku-młodszy ściągnął czapkę wojskową by starsza kobieta mogła go pocałować w głowę-Mam nadzieję ,że wszystko układa ci się po twojej myśli.

-Jak najbardziej mamo, za niedługo mogę osiągnąć wyższe stanowisko i bezpośrednio będę pracować dla pułkownika-podarował jej najszerszy uśmiech. Jungkookowi przez głowę przeleciał ten Jimina. Wyglądał bardzo podobnie. W końcu najmłodszy syn, ubrany jak zwykle w czarny garnitur podszedł przywitać się z matką. Jimin cały czas czuł na sobie jego wzrok. Jednak głowę miał spuszczoną, z nerwów chwycił rękę Jungkooka. Gdyby nie jego obecność dawno by stąd wyszedł.

-Matko.

-Duongmin-odparła również łagodnie mimo tego można było usłyszeć, że nie był to ten sam ton jak w przypadku dwóch poprzednich-Jimin jest tutaj gdyż będzie czytał mój testament. Wiem ,że powinno się go czytać gdy już odejdę ,ale ja lubię naginać "zasady". Przeczyta go w mojej obecności a LanJi i TuenJi będą przy jego boku jak i jego chłopaka.

Wzrok wszystkich nagle powędrował na Jungkooka, który poczuł się osaczony. Mimo tego stał wyprostowany i ścisnął rękę kochanka. Wzrok miał ostry, wiedział ,że w pomieszczeniu siedzą sami ważni ludzie. Jednak dla niego liczył się Jimin. Tylko i wyłącznie.

-Matko nie uważam by oni musieli tu być-starsza kobieta już chciała coś powiedzieć jednak to Jungkook ku zaskoczeniu wszystkich się wtrącił.

-A ja uważam ,że to Pana nie powinno tu być. Jak śmie Pan nie przywitać się nawet z własnym synem? 

-Słuchaj gówniarzu-syknął z zamiarem pójścia w ich stronę, przez co Jimin ścisnął z paniki mocniej dłoń Jeona. Jednak ochroniarze zareagowali szybciej. Wysunęli się na przód. Przez co najmłodszy syn stał blisko swej żony i syna. Kobieta spoglądała z oczami pełnych łez na Jimina jak i Jungkooka. Jednak Jimin odwrócił szybko wzrok. 

-Jak śmiesz się tak odzywać! To najlepszy prawnik w mieście!-wrzasnął Jihyun po czym prychnął-No tak plebs nie umie trzymać języka za zębami. Tym bardziej nar..

-Zamknij się-warknął ostrzegawczo Jimin-Jeżeli się nie zamkniesz..

-To co? Co możesz mi zrobić? To przez ciebie jeżdżę na wózku. Wielki panicz chciał sprawdzić jak wygląda jazda po alkoholu. 

-Jak możesz dalej ciągnąc tą śpiewkę? Jihyun masz kurwa prawie trzydzieści lat. Sam zrobiłeś z siebie kalekę.

-Jimin-wypowiedział te słowa cicho. Jednak wystarczyło by go uciszyć. Głos ojca był na tyle przerażający ,że nie chciał się wdawać w dyskusje. Jihyun jedynie się zaśmiał i podniósł podbródek dumnie.

-Japierdole, Duongmin co ty odwalasz? Wiem ,że mieliśmy nie wtrącać się w swoje rodziny ,ale to co tu słyszę i widzę ,nie wygląda tak jak powinno w naszej rodzinie. Bracia nigdy nie powinni być aż tak pokłóceni-orzekł najstarszy syn Parków.

-Zgadzam się z Baominem-kiwnął lekko głową drugi syn.

-Znawcy się znaleźli-najmłodszy przewrócił oczami. 

-Czy przestaliście się sprzeczać i mogę w końcu przejść do rzeczy?-wszyscy ucichli by oddać kobiecie głos-Więc tak. Jimin odczyta mój testament ,który mu przed chwilą podarowałam. Musicie wsłuchać się w niego uważnie. I jak dobrze wiecie ,żadnych przekrętów. Z resztą wszystko mam przygotowane na jakiekolwiek przewinienia. Zawsze będę krok przed wami, nawet przed Duongminem-wskazała na niego palcem-Jiminie, otwórz kartkę i czytaj spokojnie i wyraźnie. To moja ostatnia prośba do ciebie. Jeżeli ktokolwiek przerwie do końca odczytania testamentu momentalnie wykreślam go ze spadku- tym razem wzrok skierowała na Jihyuna-Czytaj kochanie.

Wziął głęboki oddech. Puścił w końcu rękę Jungkooka by rozwiązać czarną wstążkę i otworzyć testament. Chrząknął, czytając treść spadkową.

-Droga rodzino. Dobrze wszyscy wiemy po co tu przyszliście. Nasza rodzina od lat szczyci się bogactwem i dobrymi sukcesami prawnymi. Jednak to teraz nie jest tak ważne. Dobrze wiecie ,że rodzina to coś czego nie da się kupić czy zastąpić. Jest najważniejsza. Dlatego bez żadnego pierdolenia napiszę to co uważam za słuszne.  Nie ważcie się liczyć z moim zdaniem, czy to normalnie czy prawniczo. Nigdy nie podważycie tych słów, zamieszczonych w tym duplikacie testamentu-Jimin dostrzegł jak wszyscy patrzą z szeroko otwartymi oczami na babcię- Ja Park Lienmin założycielka firmy prawniczej w Busan, najstarszemu synowi, przekazuje posiadłość leżącą w Polsce jak i znajdujący się tam sejf. Zgodnie z jego dawną prośbą. Mojemu drugiemu synowi zapisuje posiadłość jak i ogród w Busan, w której aktualnie mieszkałam. A ze względu na jego pracę zapisuje również zestawy broni ,które mieszczą się w tej posiadłości-Jimin ledwo był w stanie to odczytać. Jakim cudem w jego dawnym domu była broń? Rodzice o tym wiedzieli?- Mojemu najmłodszemu synowi przepisuje całą firmę prawniczą. Mimo iż już ją przejął, teraz będzie zależeć w zupełności do niego. Firma przestanie istnieć gdy ten straci życie lub nie będzie chciał jej przekazać. Również apartamenty leżące nad morzem w Busan i daną część majątku rodzinnego. Teraz przejdziemy do ostatniej osoby w moim testamencie. Nigdy nie planowałam przekazywać czegokolwiek od mojego męża, innemu członkowi rodziny-wszyscy trzej synowie zamarli. W rodzinie Park nigdy nie wspominano o dziadku, to Jimin zapamiętał- Posiadłość we Włoszech i firmę muzyczną  w centrum Seoulu, która znajduje się pod opieką mojego przyjaciela. Zapisuję dla Parka Jimina, mojego wnuczka ,który za sprawą czystej manipulacji został odepchnięty od swoich rodziców i porzucony przez własnego brata. Jako prawniczka nie uznaję bezpodstawnych oskarżeń, a prawdę . Park Jimin, mój wnuczek, zawsze dzielił się ze mną czystą jak i bolesną prawdą. Nawet nie zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo podobny jest do swojego dziadka Jungmina. Do osoby ,którą pokochałam całym sercem i pożegnałam również z takim samym bólem-wyjąkał brunet, momentalnie na jego barku pojawiła się dłoń Jungkooka- Ostatnią sprawą jest to ,że gdy kiedykolwiek ktoś z rodziny będzie chciał ubliżyć Parkowi Jiminowi życie, poprzez nękanie, morderstwo czy oszustwa zostaje momentalnie wydziedziczony ze spadku. Na tym kończę mój testament.

Gdy Jimin zakończył czytanie testamentu, odłożył go na łóżku by wtulić się mocno w Jungkooka. Rozpłakał się na tyle ,że  nie mógł zaprzestać. W sali w tym czasie rozpoczęły się dyskusje. Nikt nigdy nie wiedział czym zajmował się Pan Park. A przepisanie na samego Jimina tak ważnych rzeczy liczyło się z jednoczesną wygraną tej bitwy. Jimin był bezpieczny i mógł w końcu rozpocząć dalsze kroki wraz z Jeonem Jungkookiem.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro