♫ Zbyt młody ♫

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

tw: myśli samobójcze, alkoholizm, przemoc. Jeżeli wywołuje to u ciebie nieprzyjemne uczucia radzę pominąć ten rozdział.

-To na tyle. Teraz wiesz przez co przechodzę i jak żyje-uśmiechnął się lekko spoglądając na chłopaka- Nie chciałem ci tego wyjawiać jakby w ogóle. Dużo ludzi na samo słowo narkotyki zaczyna wariować-złożył swoje ręce razem-Jednak po dowiedzeniu się ,że sam boisz się tego samego, stwierdziłem ,że jestem chyba gotowy.

-Jungkook, ja nie wiem co powiedzieć-oparł rękę o swoje czoło-Teraz moje problemy wyglądają na błahe. Przeszedłeś przez tak wiele i dalej walczysz.

-Ej żadne problemy nie są błahe. Nie ważne z jakimi by konkurowały. Każdego co innego dotyka i prowadzi na dno. przypominam ,że ty też dalej walczysz.

-Właściwie to nie, już dawno się poddałem.

-Co masz na myśli?

-Opowiem ci o tym i wiedz ,że będziesz jedyną osobą ,z którą podzielę się z bardziej aktualną wersją-uniósł głowę by spojrzeć na towarzysza- Nawet Namjoon nie wie całości.

Jungkook przejęty takim obrotem sprawy, kiwnął twierdząco głową. Tym razem to on będzie wsłuchiwać się w historię Parka Jimina, która nie będzie taka błaha jak ją wcześniej przedstawiał.

Dzieciństwo w rezydencji państwa Park było jak wejście do wesołego miasteczka. Cała posiadłość roznosiła się na kilka dobrych hektarów. Dlatego Jimin jak i jego straszy brat Jihyun mogli korzystać z czego tylko by zapragnęli. W wielkim ogrodzie zbudowali razem dość wyposażony domek na drzewie i inne ciekawe dla nich budowle. Ich babcia zawsze przypatrywała się wnukom z ogromnym uśmiechem na twarzy ,a rodzice na każdym kroku byli dumni z obu synów. Nie umniejszali ani jednemu. Tak było za czasów gdzie oboje byli małymi dziećmi. Sytuacja jednak zmieniała się powoli wraz ich dojrzewaniem.

Rodzice chłopców pracowali jako prawnicy w swojej własnej kancelarii, którą zapoczątkowała właśnie babcia Park od strony ojca. Firma rozwijała się dobrze pod okiem jej trzeciego syna, który od zawsze brnął w tym kierunku. Pani Prak nigdy nie zmuszała swoich dzieci do dziedzictwa firmy. Miała nawet plan by umrzeć wraz z jej końcem, jednak wtedy jej trzeci syn oznajmił że chce się nią zaopiekować by nie znikła wraz z jego mamą. Tak właśnie został kolejnym prezesem, a firma rozwijała się naprawdę ekspresowo.

Swoją żonę Pan Park poznał na jednym z bankietów. Mimo ,że były one przeznaczone tylko dla wyjątkowych gości, jakimś cudem jego przyszła ukochana zjawiła się na nim. Była ubrana bardzo prosto, co niezmiernie dodawało jej uroku. Dlatego prezes Park zwrócił na nią uwagę i tym jak pomagała spanikowanemu kelnerowi utrzymać tacę z szampanem. Po długim okresie czasu stali się małżeństwem, a na świat zawitał Jihyun ,a po trzech latach Jimin.

Gdy Jihyun dobił szesnastki oznajmił ojcu ,że przejmie z wielkim zaszczytem firmę. Pan Park niezmiernie był dumny z takiego obrotu spraw. Nie chciał zostawiać firmy pod wielkim znakiem zapytania, tak jak chciała zrobić to jego matka. I tak miał w planach poruszyć ten temat przy stole. Jednak gdy dostał potwierdzenie od starszego dziecka bez zapytania go, poczuł dumę. Tak niewyobrażalną ,że jedyne co widział to Jihyun i jego sukcesy. Przestał zwracać uwagę na drugiego, młodszego syna, który niezmiernie potrzebował jego uwagi.

-Babciu, dlaczego tata pyta tylko Jihyuna? Jakie oceny dostał. Też chciałbym zostać o to zapytany. Dlaczego tylko mnie ignoruje?-zapytał z lekką złością siedząc w hamaku na ogrodzie. Jego babcia w tym czasie obcinała liście kwiatom.

-Jiminie, tata wcale cię nie ignoruje. Czasami po prostu mu się śpieszy i nie zdąży i ciebie o to zapytać. A co? Dostałeś jakąś dobrą ocenę?

-Czasami zamyka się w pokoju wraz z Jihyunem i rozmawiają tam godzinami. Wiem ,że chodzi o firmę ,ale ja też chcę mieć tatę trochę dla siebie. Jihyuna też-wziął łyk herbaty-Dostałem się na narodowy konkurs śpiewu i tańca. Jutro z nauczycielką wyjeżdżam do Japonii.

-Jeju Jiminie to świetna wiadomość!-klasnęła w dłonie ,a ziemia znajdująca się na ogrodowych rękawiczkach wylądowała na jej twarzy.

Jimin zaśmiał się głośno na wypadek przy pracy, a babcia sama po chwili wybuchła śmiechem. Podeszła do wnuczka, pstrykając go w nos, na którym pojawiło się trochę brudu. W tamtym momencie Jimin zapomniał już o tym jak bardzo przeszkadza mu ojciec spędzający czas tylko ze starszym bratem. Śmiał się głośno wraz z osobą ,która daje mu najwięcej uwagi jakiej by wymagał.

-Jezu mamo co wy wyprawiacie?-zachichotała matka Jimina podając na szklany stoliczek kilka ciast- Ziemia jest wszędzie.

-Jimin wyjeżdża jutro do Japonii na narodowy konkurs śpiewu i tańca. Brnie by dostać pierwsze miejsce.

-Nie babciu, ja dostanę pierwsze miejsce.

-Ah tak, tak. Jak śmiem wątpić.

Mama Jimina położyła rękę na jego ramieniu uśmiechając się szeroko. Pochyliła się, dając synowi buziaka w głowę. Następnie rozczochrała mu z czułością włosy. Jimin skrzywił się lekko, ale i tak po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech.

-Cieszę się, że lekcje baletu jak i zajęcia u mojej przyjaciółki dały rezultaty. Jestem dumna, a będę jeszcze bardziej jak wygrasz jutrzejszy konkurs chociaż i bez tego wiem że jesteś najlepszy. Pamiętaj byś robił to z miłością.

-Wiem mamo, właśnie tak robię. Szkoda ,że tylko ty z babcią o to pytacie-mina Jimina zmieniła się na bardziej przybitą, widząc jak po drugiej stronie rezydencji pojawił się ojciec wraz z Jihyunem.

-Oni są po prostu zajęci. Powiem im później o tym, okej?-Jimin pokiwał tylko obojętnie głową wracając do czytania książki ,która od dłuższego czasu leżała otwarta na jego kolanach.

Lata mijały i mimo wysiłku jakie Jimin wkładał w swoje zajęcia tańca i śpiewu nie przynosiły rezultatów jakich oczekiwał. Ojciec ani razu nie zapytał go o to, czym się pasjonuje, nie wspominał o jego osiągnięciach ,których nazbierało się całkiem sporo. Same złote jak i srebrne medale wisiały w pokoju Jimina. Jednak ani razu nie przykuły one uwagi taty.

Przy stole ,na którym jedli wspólne posiłki ani razu nie padło z ust ojca jakakolwiek pochwała. Jedynie babcia i mama wspominały o jego wygranych walkach tanecznych czy wielkich występach w chórze lub spektaklach baletowych. Prezes Park jedynie kiwał na to głową, zaczynając po chwili rozmowę ze starszym synem. I tak za każdym razem przy stole rozwijały się tematy o jego bracie, nigdy o nim.

Jednak nie było tak ,że Jimin nie miał już żadnego kontaktu ze bratem. Zdarzały się dni gdzie oboje grali w gry przez całą noc lub oglądali jakiś serial. Regularnością spotkań okazały się jednak lekcje nauki jeżdżenia autem. Jihyun regularnie co kilka dni znajdował czas by nauczyć Jimina jak jeździć samochodem. Te właśnie chwile niezmiernie cieszyły młodszego i z pełnym entuzjazmem pojmował naukę jazdy aż do pewnej sytuacji.

Gdy Jimin skończył siedemnaście lat wydarzyło się coś, po czym nigdy więcej nie wsiadł za kółko. Stało się to w sobotni letni wieczór. Wraz z bratem udał się na szkolne ognisko ,które zostało zaplanowane na szkolnym forum po odejściu klas maturalnych ,do których zaliczał się jego brat. Oboje uznali ,że na nie pojadą. Jihyun zawiózł ich autem na imprezę ,mówiąc bratu iż później ich odwiezie. Nie zamierzał pić, bowiem w niedzielę występuje bardzo ważne spotkanie ,na którym musi się stawić wraz z ojcem.

Gdy sama impreza dobiegała powoli ku końcowi, a sam Jimin nie wypił nic poza jednym piwem ,zobaczył swojego brata z kilkoma znajomymi. Jihyun zachowywał się strasznie głośno i był czymś naprawdę rozbawiony. Młody zdał sobie sprawę ,że jego brat wcale nie jest taki trzeźwy jak wcześniej zapewniał ,że będzie. Spanikowany odnośnie powrotu do domu podszedł do niego, chwytając za ramię.

-Jihyun, jak wrócimy do domu?

-Jezu Jimin! Nie strasz mnie tak-po chwili oboje usłyszeli głośnie śmiechy trójki przyjaciół starszego-No jak wrócimy? Ty poprowadzisz.

-Że co? Piłem. Nie lepiej zadzwonić po naszego kierowcę z domu?

-Żartujesz? Ojciec mnie zamorduje ,że pozwoliłem sobie na chwilę swobody przed jutrzejszym spotkaniem.

-Zrozum-

-Twój młodszy braciszek jest taki uroczy Jihyun, schrupałabym go-powiedziała dość pijanym głosem jedna dziewczyna znajdująca się w gronie przyjaciół brata-Zawieziesz nas też prawda? Jihyun powiedział ,że nie będzie problemu-uśmiechnęła się słodko. Jednak na Jimina to nie działało, znał takich ludzi. Nie dawał się na to nabierać.

-Nie, ja nie bed-

Dłoń starszego brata wylądowała na jego ustach. Odszedł z nim troszkę dalej od grupy. Zdjął dłoń i spojrzał na niego groźnym wzrokiem.

-Zawieziesz ich i nas do domu. Jimin, jezu nic się nie stanie. Uczyłem cię jak się jeździ masz to w małym palcu, a to jedno piwo ,nic nie znaczy. Tym bardziej że sączyłeś je przez całe pięć godzin. Na ulicach o tej porze nie ma prawie w ogóle aut. Tym bardziej w naszej okolicy. Nie wydam cię rodzicom przysięgam. Więc z łaski swojej zrób to dla brata i nas zawieź.

I tak Jimin zgodził się na prowadzenie pojazdu. Nie miał wyboru, zbyt bardzo cenił sobie uznanie brata, a wspólna tajemnica dodawała do tego jeszcze smaczku. Będzie miał z bratem coś ,z czym z nikim się nie podzieli, nawet z babcią. A zawiedzenie go byłoby najboleśniejszą rzeczą jaką mógłby zrobić.


W drodze powrotnej Jimin trzymał kierownice najmocniej jak tylko potrafił. Cały był spięty ,a stres spowodowany jazdą bez prawa jazdy jeszcze bardziej powodowała u niego panikę. Co jeśli nagle zjawi się znikąd policja? Sprawdzi go i się okaże ,że nie ma dokumentu. Czwórka pijanych ludzi wcale mu nie pomagała. Zachowywali się głupio i przede wszystkim głośno. Mimo ,że bart siedział na miejscu pasażera, nie sprawiał tego ,że Jimin czuł bezpieczeństwo. Jihyun był już na tyle pijany ,że robił wszystko o co poprosiła go przyjaciółka, siedząca na tylnym siedzeniu. 

-Zeruj dawaj! Dobrze wiemy ,że nie dasz rady-zaśmiała się podając starszemu butelkę wódki rozcieńczoną z jakimś napojem. 

Jihyun wziął pewnie od niej napój i pogłośnił muzykę na tyle ,że Jimin aż się wzdrygnął. Lekko przekręcił kierownicę co spowodowało szarpniecie, przez co brat wylał na siebie całą zawartość alkoholu. Wszyscy zaczęli głośno się śmiać a Jihyun spojrzał groźnie na Jimina.

-Co to miało być?-warknął wyciągając ze schowka chusteczki.

-Przestraszyłem się-powiedział spanikowanym głosem młodszy coraz bardziej się spinając- Muzyka jest za głośno, nigdy tak nie jeździłem. Do tego z wami..

-Naprawdę? Jimin kurwa to tylko muzyka ona nie ma nic do rzeczy-przewrócił oczami-W końcu kiedyś musiał nastać dzień gdzie zawieziesz moją ekipę-zaśmiał się głośno i przyciszył lekko muzykę bo zobaczył jak przyjaciółka chce się wtrącić do rozmowy. 

-Ten twój braciszek jeździ jak moja matka na emeryturze, prawda chłopcy?-od razu dostała potwierdzenia od kolegów siedzących razem z nią-Dodaj gazu mały-uszczypnęła go w policzek na co Jimin się skrzywił.

-Nie dotykaj mnie-syknął spoglądając wciąż na drogę. Nie powinien się tak odzywać może wtedy by wszystkiemu zapobiegł. Dziewczyna w szoku oparła się na siedzeniu spoglądając na Jihyuna z lekką niechęcią. 

-Co to miało być, Jimin?

-Prowadzę, nie dość że jesteście wszyscy pijani to jeszcze przeszkadzacie mi w dojechaniu bezpiecznie. Nie na to się pisałem! Miałeś nie pić ,a oni mieli pojechać z kimś innym! Jihyun ja nie mam prawa jazdy-mówił dość szybko i niekontrolowanie, ręce na kierownicy zaczynały mu się trząść. 

-Dawaj tą kierownicę ,ja w takim razie poprowadzę. Masz jakiś kurwa znów problem!

Jihyun szarpnął kierownicą znajdującą się w rękach młodszego brata. Jimin był w wielkim szoku, nigdy tak bardzo się nie bał, jak wtedy. Nie puścił rąk, dalej je trzymał na kierownicy, co spowodowało większą złość starszego. W pewnym momencie Jihyun zaczął szarpać nią w swoją stronę i takim sposobem auto zaczęło zbaczać z drogi.  Jechało ku drzewu, czego Jimin nie zauważył, skupiał swoją uwagę nie na jezdni ,a na bracie. Przed utratą przytomności słyszał jeszcze za sobą śmiech przyjaciół brata ,które po sekundzie zmieniły się na urywane krzyki.


Jimin otworzył oczy po tygodniu bycia w szpitalu. Babcia ,która siedziała obok szpitalnego łóżka od razu chwyciła go za dłoń, a łzy leciały po jej policzkach. Zdezorientowany wnuczek nie wiedział co się dzieje. Wtedy przeszedł go ogromny ból głowy a w  nim również urywki jazdy autem. Spanikowany podniósł się do pozycji siedzącej. Zdziwił się jak zobaczył na lewej ręce gips.

-C-co z Jihyunem? Ja nie chciałem, on zaczął szarpać moją kierownica i-wyjękiwał poprzez łzy ,które zaczęły się pojawiać. Babcia mocniej ścisnęła rękę wnuczka następnie całując go w  czubek głowy.

-Cieszę się ,że oboje żyjecie Miniee- wzięła chusteczkę ze stolika przecierając sobie policzki- Posłuchaj, zaraz przyjdzie doktor. Musi cię zbadać, na szczęście w twoim przypadku jest lepiej. Masz złamaną rękę ,która po rehabilitacji jak mówił lekarz będzie jak nowa.

-A co z Jihyunem?

-Jihyun..

Babcia nie zdążyła dokończyć bo do pokoju wparował wściekły ojciec wraz z rozpaczną matką. Żona próbowała zaciągnąć męża z powrotem na korytarz, ale był zbyt silny. Chwycił z impetem młodszego syna za zdrowe ramie.

-Co ty sobie myślałeś!-wrzasnął tuż przed jego twarzą-Jakim prawem prowadziłeś samochód bez prawa jazdy i to po alkoholu! Przez twoją głupią decyzję twój bart nie będzie mógł więcej chodzić! Nie wierzę ,że stałeś się taki nieodpowiedzialny. Nie dość masz dostatku? Mało ci ,że musiałeś zaimponować znajomym?

Przerażony Jimin zaczął głośno płakać próbując wyrywać się z uścisku ojca. Nie wiedział nawet co do niego mówił. Słowa biły się echem w  jego głowie. Jihyun będzie jeździć na wózku, a on ma tylko złamana rękę. Jihyun uwielbiany syn ojca nie będzie mógł w pełni sprawnie odziedziczyć firmy. Tata nie martwił się nawet przez chwilę o niego, czy przeżyje. Jedyna jego myśl to był Jihyun. 

-Puszczaj mnie!-wrzasnął tak głośno ,że sam wraz z rodziną się zdziwił na tak donośny ton jego głosu. Ze wsiąkłością w oczach spojrzał na ojca ,który to ze zdziwieniem puścił jego ramię oddalając się od młodszego syna- Jedyne o co się martwisz to Jihyun tylko tym się przejmujesz! Nawet się nie ucieszyłeś ,że otworzyłem oczy. Nie chciałem jechać tym cholernym autem! 

-Lekarz mówił ,że obudzisz się do dwóch tygodni- oznajmił obojętnie-Nie chciałeś jechać tym autem? To czemu w takim razie do niego wsiadłeś i prowadziłeś? Powiem ci czemu, chciałeś zaimponować swoim znajomym, ale po tym co teraz słyszę to chyba miałeś inny motyw. 

-Co?-nie wierzył ,że przez same swoje myśli mogły przebiec takie wyobrażenia, a tym bardziej nie mógł uwierzyć ,że własny ojciec chce mu je uwodnić- Nie chciałem go zabić!  Nie jestem mordercą. Kocham Jihyuna.

-Wygląda to całkowicie odwrotnie.

-Kochanie przestań.-chwyciła go za barki małżonka-Jimin popełnił błąd, ale nie chciał odbierać życia swojemu bratu.

-Popełnił błąd? To nazywasz zwykłym błędem? Postawił swój status wśród znajomych wyżej od bezpieczeństwa. 

-Czekaj, o czym ty mówisz?-zapłakany Jimin już kilka razy zignorował niektóre stwierdzenia. Ojciec wspominał o tym ,że to byli jego znajomi ,nie starszego barta-Jacy moi znajomi? Nie znałem ich nawet to przyjaciele Jihyuna.

-Nie kłam mi tu teraz. Jihyun wszystko mi opowiedział. 

-Co niby? Tato ja nie wiem o czym ty mówisz!

-Nawet teraz próbujesz zgrywać niewiniątko? Po tym co spowodowałeś? Przestań kłamać Jimin, zawiodłem się na tobie  a szczególności nie chce nawet cię widzieć- po tych słowach wyszedł, nie chciał nawet wysłuchać wersji swojego młodszego syna. Matka tylko z rozpaczy pokiwała głową na boki wychodząc z sali. Jedyna osoba ,która została z nim w tej agonii była babcia.

Cały dzień opiekowała się tylko nim i w cierpliwości wysłuchała całej prawdy o wypadku. Wierzyła mu jako jedyna trzymała jego stronę aż do wyjścia ze szpitala. Nikt nie odwiedzał Jimina oprócz niej. Nawet Jihyun nie raczył zawitać do jego pokoju, a Jimin nie zamierzał z nim rozmawiać. 

Na rozprawie sądowej ,okazało się że Jihyun za wszystko obwinił Jimina. Mimo, że młodszy bronił się tylko jak mógł przed rodzicami to i tak nie uzyskał od nich wiary.  Po rozprawie ,w  którym najważniejsze było pokrycie szkód ubezpieczenia dla przyjaciół Jihyuna. Przyjaciele jego brata również obrali tą samą wersję co Jihyun dlatego w oczach rodziców Jimin stał się kłamliwym synem. Nie mieli nawet zamiaru pokrywać kosztów szkód jakie wyrządził. W końcu skazał swojego starszego brata na bycie kaleką. 

Nie musiał się jedynak martwić, babcia zapłaciła za wszystko i wciąż przy nim była. Po całej sytuacji nie odzywała się prawie w ogóle do trzeciego syna. Mimo ,że wszyscy dalej zamieszkiwali teren razem. Ani babcia ani ojciec nie chcieli się wyprowadzić. A matka po całej aferze nie odzywała się tylko do Jimina. Jego brat tak zmanipulował rodzicami ,że młodszy nie mógł w to uwierzyć. 

Jimin nie chodził już na lekcje śpiewu, ani tańca. Nic nie sprawiało mu już radości. Mimo ,że babcia wciąż zapewniała mu swój czas. Zachęcała go by tylko dla niej używał swojego głosu do wydobycia pięknych dźwięków. Jimin z miłością spełniał prośby babci. Nic mu nie pozostało poza zawodem matki i wzgardą ojca. Jihyun dalej milczał a gdy boje napotykali się w jakimś pomieszczeniu, nikt się nie odzywał. 


W dniu osiemnastych urodzin, Jimin zadecydował ,że już dłużej tak nie może. Siedział z tortem w jadalni ,a koło niego babcia. Nikt inny nie zjawił się by choć złożyć mu życzenia. Nie oczekiwał nawet prezentów po prostu chciał mieć ich obok i znów poczuć ,że ma rodzinę. 

-Ja dłużej już tak nie mogę, babciu przepraszam, za to co teraz zrobię.

-Rób co uważasz wnusiu. Masz moje wsparcie, nie ważne jak wielka jest twoja decyzja-westchnęła- Wiesz sama próbowałam im wbić to do głowy by chociaż cię wysłuchali ale od razu kazali mi się w to nie wtrącać. Szanuje ich i nie chce wchodzić z butami w wasze życie dogłębnie, ale muszę teraz dla ciebie przekroczyć tą granicę i może później też będę to robić. Chciałam tego uniknąć ze względu na przeszłość naszej rodziny, ale to co się tu dzieje to istna paranoja.

-Wiem i dziękuję ci za to ,że przy mnie jesteś. Cieszę się również ,że Jihyun też ma u ciebie wsparcie mimo tego co zrobił i robi-załapał za pomarszczoną dłoń staruszki i pogładził ją z czułością-Mimo ,że masz te osiemdziesiąt lat dalej jesteś taka piękna i wyglądasz na pięćdziesiąt-babcia zaśmiała się zasłaniając usta.

-A już się tak nie podlizuj. Rób to co uważasz, będę tuż za tobą.

Jimin kiwnął głową, wstając od stołu. Dobrze wiedział gdzie rodzice wraz z bratem przebywają. Młodszy z rodzeństwa szedł dumnie w stronę gabinetu ojca. Wziął głęboki wdech następnie wchodząc bez pukania do pomieszczenia. 

Osoby znajdujące się w środku spojrzały na niego z obojętnością jedynie starszy brat lekko się zdziwił. Siedział blisko ojca na wózku, przeglądali razem jakieś papiery. Matka natomiast czytała książkę, nie wyglądała za dobrze. Jimin dalej sądził ,że chciała z nim porozmawiać ,ale nie wiedziała jak do tego podjeść. Odwlekała to, nie chciała rozpoczynać tej rozmowy. Po sekundzie domownicy wrócili do swoich zadań ignorując go całkowicie. Jimin zacisnął rękę na klamce.

-Wyprowadzam się-momentalnie wszyscy znów podnieśli na niego wzrok-Nie wiem czy was to obchodzi czy nie. Mam kurwa dość.

-Słownictwo!-wrzasnął od razu ojciec, rzucając dokumentami o stolik. Jimin jednak zignorował go tak, jak oni robili to przez miesiące.

-Nie będziesz mi mówił co mam mówić a czego nie. Na dobrą sprawę możesz się zamknąć tak samo jak robiłeś to przez te miesiące po wypadku. Nie szanujesz mnie więc za co ja mam szanować ciebie-prychnął z pogardą- Nikt z was nawet nie raczył zjawić się w jadalni by zaśpiewać mi sto lat. A no tak, nie wspomniałem, dzisiaj skończyłem osiemnaście lat.

-Nie dostaniesz od nas nic. Za to co zrobiłeś-tym razem ojciec warknął pogardliwe wciąż obdarowując Jimina uwagą, którą tak młodszy syn pragnął.  Szkoda ,że dopiero w takiej sytuacji.

-Ty naprawdę myślisz ,że coś od was chce? Wy wszyscy poza babcią tak sądzicie-sprostował słowa spoglądając to na matkę to na brata- Jedynie co oczekiwałem to zwykłe życzenia i spędzenie razem czasu. Nie czuje już w ogóle ,że jestem w tej rodzinie. Ignorujecie mnie za cały ten wypadek ,który nie był tylko moją winą! Tak to ja siedziałem za kierownicą, tak to ja wjechałem w to drzewo. Nie zapytaliście mnie nigdy jak wyglądała moja perspektywa i czy tak naprawdę byli to moi znajomi! No dalej Jihyun powiedz im kto powiedział ,że mam nas wszystkich zawieść!-spojrzał na starszego brata z wściekłością i pogardą. Łzy leciały mu po policzkach, nie czuł już tej miłości ,która tak emanowała w tej rodzinie-Powiedz im do cholery! 

Nikt się nie odzywał, a Jihyun tylko odwrócił wzrok od brata starając się nie rozpłakać. Ich matka już roniła łzy, wstała z fotela podchodząc do starszego syna. Położyła rękę na jego plecach i zaczęła gładzić.

-Jimin, przestań już.

To całkowicie dotknęło młodszego. Nikt mu nie wierzył, nikt nawet nie chciał. Jihyun miał wsparcie ich obojga. A Jimin? Tylko babci. Nawet prawnie cała odpowiedzialność spadła na niego, nie na innych. Młodszy syn nie mógł uwierzyć w to jaki paradoks utworzył się z całej tej sytuacji. Z pogardą w oczach spojrzał na całą trójkę, wycierając rękawem policzki. 

-Wyprowadzam się. Więcej już mnie nie zobaczycie. Nie po czymś takim. Zgadując po was nie zrobi to wam żadnej różnicy. Jihyun pozbędzie się osoby ,która mu zagraża by wszystko się wydało, matka nie będzie musiała wspominać o mnie przy swoich koleżankach a ojciec-tu zrobił pauzę i spojrzał na mężczyznę- A ty, nie będziesz miał się kogo wstydzić chociaż nie wiem czy ci to zrobi różnicę, w końcu od zawsze byłem dla ciebie niewidzialny. 

-Nie poradzisz sobie bez nas. Zostań tu i nie rób problemu, nie chce słyszeć od znajomych prawników ,że widzieli mojego syna żebrającego na ulicy.

-Ja mu wszystko zapewnię-odezwała się z powagą Pani Park wchodząc do pomieszczenia. Cały ten czas znajdowała się tuż za wnukiem- Koniec tego, mam dość patrzenia na to jak go traktujecie. Miałam się nie wtrącać ,ale to już za dużo. Sama kupie mu apartament i zapewnię studia. Będzie żył lepiej niż tu.

-Mamo on cię owinął wokół palca. Jest rozpiesz-

-Przestań pieprzyć-jej ton był lodowaty. Pan Park stał wyprostowany z przejęciem spoglądając na matkę- Traktujesz go tak jakby był jakimś kamerdynerem czy pracownikiem ,który nie wywiązuje się ze swojej pracy. Do cholery to też twój syn. Popełnił błąd ,którego nie dałeś mu wyjaśnić. Od razu założyłeś jak było. Chciał to teraz naprostować ,ale widzę że dalej żyjecie w innej bańce. Dość tego.

-Matko nie chciałem cię zdenerwować-Jimin pierwszy raz widział jak ojciec zachowuje się inaczej niż dotychczas. Był uległy i bez kłótni się podporządkował.

-Nie tak miało to wyglądać. Z resztą porozmawiamy sobie o tym kiedy indziej. Jiminie słońce moje dam ci adres i dokumenty do apartamentów, które posiadam blisko oceanu. Jeszcze wszystko uzgodnimy w związku ze studiami i tak dalej. Nie musisz już cierpieć i przepraszam że więcej nie mogę zrobić. Krocz swoją ścieżką.


Od tamtych urodzin Jimin mieszka sam w wielkim apartamencie. Ukończył szkołę z pozytywnymi wynikami następnie poszedł na wymarzone studia, gdzie poznał Namjoona. Wtedy również jego popęd do alkoholu się zataczał, mimo traumatycznych przeżyć z nim związanych. Zaczął cieszyć się z imprez i prostego życia. Jednak w głębi wciąż czuł się samotny. Rodzice ani brat nie skontaktowali się z nim do dzisiaj. A on sam nie zamierzał tego robić. 

Po studiach, które ukończył na bardzo pozytywnych wynikach, wciąż zamieszkiwał apartament. Mówił babci dużo razy ,że znajdzie prace i sam postara znaleźć sobie mieszkanie. Ta jednak go zbyła mówiąc "Po tym co przeszedłeś chcesz pracować i żyć na siebie? Wiem Jiminie że nie chcesz być pasożytem i to mi wystarczy". Jednak babcia nie wiedziała tego ,że Jimin codziennie upija się  w barach i chodzi do klubów. Nie znała dna do którego sam wszedł. Do dna ,z którego nie potrafił znaleźć wyjścia.

Gdy wypijał kolejną szklankę whisky czuł przypływ adrenaliny. Chciał przede wszystkim zapomnieć i bawić się w najlepsze. Tańczył na przeróżnych parkietach i śpiewał najczęściej w barze Namjoona. Przyszedł też ten czas gdzie zwierzył się babci przez telefon, że nie gustuje tylko w dziewczynach. Był wtedy pijany ,a na drugi dzień babcia go wyśmiała z jego głupkowatych tekstów. Nie przekreśliła go wiedząc o czymś co trudno było mu powiedzieć. Wspomniała wtedy tylko o tym by był ostrożny i się przy okazji nie zranił.

Niestety ból spowodowany miłością wystąpił szybciej niż sądził. Chociaż czy sam Jimin mógł nazwać to miłością? W końcu w relacji z Kwon Jiyongiem (zwanym pod pseudonimem scenicznym G-Dragon), wykorzystywali siebie nawzajem. Był to pierwszy otwarty związek Parka i jeden z kolejnych najgorszych błędów. Przez chłopaka, Jimin popadł w paranoję, nie wiedział jak ma się zachowywać gdy ten całował się tuż przed nim z inną laską bądź facetem. Czuł się zazdrosny dlatego robił to samo co jego partner. Z G-Dragonem byli przez chwilę w jednym zespole ,ale Jimin zdał sobie sprawę ,że u boku chłopaka nie pożyje długo. Nie będzie szczęśliwy i że tak nie powinien wyglądać zdrowy związek. Mimo ,że wcześniej zgadzał się na taki układ. Opuścił G-Dragona dając mu szczere wytłumaczenie, ale nie skreślił jego twórczości i od czasu do czasu występuje z nim i jego zespołem na scenie. 

G-Dragon pogorszył stan Jimina do tego stopnia ,że Park popadł w większe osamotnienie. Miał też Namjoona jednak nie chciał dodawać mu problemów. W końcu to sam Jimin pił ile wlezie mimo przestróg przyjaciela. Od początku swojej przeprowadzki pisał coś w zeszytach i ćwiczył swoje talenty. Tym samym śpiewał w barze piosenki ,które chciał przekazać by go uratowano. 


-Tak skończyłem. Wliczając do tego przemyślenia o tym by odejść-Jungkook ścisnął niespodziewanie dłoń Jimina- Nie, nie musisz się martwić. Już prawie ich nie mam od kiedy..

-Zrozumiałem piosenkę.

-Tak-przeciągnął samogłoskę, drapijąc się speszony po głowie-Dalej nie mogę uwierzyć w to ,że żadne z nich się do mnie nie odezwało. Jestem ich rodziną chociaż teraz myślę ,że tak naprawdę do niej nie należałem. Nie mogę tak jednak mówić bo babka mnie trzaśnie-zaśmiał się Jimin wspominając w głowie kilka takich sytuacji.

-I bardzo dobrze-splótł razem ich dłonie-Wychodzi na to ,że oboje nie mamy kontaktu z rodziną, chociaż ty masz jakieś plusy. Cudowną babcie.

-To akurat prawda, ale boli mnie to co jej robię. Nie mówię o tym wszystkim. Nie chce by znała mnie takiego.

-Czasami warto pokazać się od złej strony, same dobre rzeczy nigdy nie będą kogoś satysfakcjonować w relacji. Nawet w tych rodzinnych. Cieszę się ,że oboje postanowiliśmy sobie coś opowiedzieć-uśmiechnął się opiekuńczo spoglądając w oczy Jimina.

-Też się cieszę-oczy Parka nie potrafiły oderwać się od Jungkooka, brązowe tęczówki wręcz go przyciągały a złączone dłonie zapewniały mu opiekę. Nieznacznie przybliżył się do Jungkooka, widząc ,że ten wciąż go obserwuje. Nie oddalił się, chciał pocałunku tak samo jak on. Ich usta prawie zetknęły się razem gdyby nie donośny głos, jednego chłopaka z zespołu basisty.

-Jungkook, próba, teraz!

-Przysięgam kiedyś go zabije-mruknął Jungkook puszczając dłoń Jimina, szedł w stronę wyjścia z tarasu. Oboje poczuli nagle przypływ emocji przez to, co mogło się wydarzyć. Jungkook stanął przed drzwiami wejściowymi. Odwrócił się w stronę niższego- Kiedyś cię pocałuje bądź na to gotowy- po tych odważnych słowach wyszedł z zaczerwienionymi uszami.

A Jimin? Stał zdziwiony, obrotem spraw jakie padły od strony tego, którego nie chciał stracić. Kucnął na samym środku pomieszczenia zasłaniając zaróżowioną twarz.

Szkoda tylko ,że oboje nie wiedzieli co stanie się później. Mogliby zapobiec tragedii.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro