Morderca

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

POV James

Zjechałem z drogi numer 88 na 290. Byłem zmęczony i choć coraz bardziej zbliżałem się do celu, wspomnieniami wracałem do momentów, kiedy wszystko było inne. Teraz nie czułem nic poza wyrzutami sumienia, które niemal wgniatały mnie w fotel. W Des Moines zmieniłem samochód na starego forda, który lata świetności miał już dawno za sobą. Cała trasa przypominała mi o Ariannie. Dosłownie słyszałem jej aksamitny głos i widziałem ten piękny uśmiech. Niczego nie chciałem bardziej, niż móc spędzić z nią chociaż jeszcze jeden wieczór.

Stop.

Zjechałem na pobocze, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza i zatrzymać te myśli. Bałem się konsekwencji, ale wiedziałem, że podjąłem słuszną decyzję. Oni zasługiwali na poznanie prawdy, a ja musiałem zrzucić z siebie to cierpienie. Lepsza jest garść wytchnienia niż dwie garści trudu i pogoń za wiatrem. Myślałem, że po odejściu Felicity oswoję się z nieznośnym poczuciem samotności, a potem... pojawiła się Ari i wszystko zmieniła. Teraz czułem ból... podwójnie. Wiedziałem, że kobiety, które kochałem umarły przeze mnie.

Zaparkowałem przy krawężniku i wbiłem wzrok w kierownicę. Ryzykowałem wszystkim, pojawiając się ponownie w Chicago, ale byłem im coś winny. Wziąłem do ręki małą karteczkę i starannie zapisałem adres, po czym złapałem czapkę z daszkiem i rozejrzałem się po okolicy. Był wieczór, a jedyną perspektywą na złapanie chwili oddechu miał być lot samolotem. Byłem wdzięczny Louisowi za załatwienie fałszywych dokumentów, dzięki temu miałem jeszcze szansę, żeby zrobić ze swojego życia jakiś pożytek. Jednak nie liczyłem na odkupienie, bo moich win nic nie jest w stanie zmazać.

Wysiadłem z samochodu, powoli kierując się do drzwi beżowego budynku. Czułem jak moje serce obija się o klatkę piersiową, w uszach był już tylko ten znajomy szum. Zapukałem. Nie zaplanowałem tego, jak im to powiem. Do tej pory skupiony byłem na tym, żeby dojechać do Chicago i nie wpaść w ręce policji. W więzieniu nie miałbym możliwości zadośćuczynienia. Nikt nie otwierał, a każda sekunda dłużyła się w nieskończoność. Nie było sensu już dłużej czekać, może lepiej, że tak się stało. Może taka jest wola Boża. Zszedłem po schodach, ale momentalnie przystanąłem, wyciągając z kieszeni karteczkę. Powinienem ją zostawić. Podszedłem z powrotem do drzwi i niespodziewanie w progu zobaczyłem elegancką kobietę w średnim wieku. Zastygnąłem w miejscu, niezdolny do czegokolwiek.

- To pan pukał do drzwi? - podpytała lekko zaniepokojonym tonem.

Nie potrafiłem wydobyć z siebie głosu. Wyciągnąłem rękę i podałem jej karteczkę z adresem. Zaciekawiona wyciągnęła po nią swoją wypielęgnowaną dłoń, zmarszczyła brwi odczytując treść i powróciła swoim wzrokiem do mnie. Zdjąłem czapkę z daszkiem i chrząknąłem.

- Jestem James Dale - przedstawiłem się, a w oczach kobiety błyskawicznie zobaczyłem strach.

Stłumiła krzyk, zasłaniając usta dłonią. To zapewne zaalarmowało jej męża, bo pojawił się momentalnie.

- Był pan umówiony? - podpytał, otwierając szerzej drzwi.

Zapewne wziął mnie za klienta kancelarii.

- Jestem James Dale - powtórzyłem. - Proszę dać mi minutę na wyjaśnienia – poprosiłem spokojnie, czym zaskoczyłem nawet samego siebie.

Mężczyzna odsunął od drzwi kobietę, tak jakby chciał ją przede mną zasłonić.

- Dzwonię na policję - zaskomliła jego żona.

Moja krew zawrzała, wiedziałem, że jeśli to zrobi nie zdążę uciec. Będę skończony już doszczętnie. I choć zdawałem sobie z tego sprawę, nie żałowałem. Nie żałowałem nawet przez sekundę.

- Błagam, proszę mnie wysłuchać – wbiłem wzrok w mężczyznę, podejmując ostateczną próbę.

Widziałem, że był skłonny to zrobić. Złapał żonę za rękę, odwracając ją w swoją stronę.

- Kochałem Ariannę cały sercem – wyznałem drżącym głosem. - Skoczyłbym za nią w ogień, z resztą raz skoczyłem, kiedy palił się dom cioci Lucy. Wyjechaliśmy z Arianną, żeby zacząć nowe życie z dala od tego koszmaru...

- Porwałeś ją! – krzyknęła oskarżycielskim tonem kobieta i momentalnie wyrwała się w moją stronę, jednak została skutecznie zatrzymana przez swojego męża.

- Gdzie ona jest? - zapytał ostro mężczyzna, zaciskając już i tak mocno zarysowaną szczękę.

- Opiekowałem się nią, oświadczyłem się – kontynuowałam swoje wyznanie z ledwo dostrzegalnym uśmiechem - przyjęła oświadczyny, chcieliśmy kupić dom i zamieszkać razem...

- Gdzie ona jest? - powtórzył pytanie. - Minuta już minęła, Dale gdzie ona jest?! - ciemnowłosy był już na skraju wybuchu.

Przeniosłem wzrok na małą karteczkę, którą nadal trzymała matka Arianny. Prawdopodobnie zapomniała o niej, a teraz obróciła ją ostrożnie w swoich dłoniach.

- Tam ją pochowałem - odparłem po chwili, nieudolnie powstrzymując łzy.

- Ty morderco! - wrzasnęła kobieta, osuwając się w ramionach męża.

Już wtedy byłem pewien, że te słowa pozostaną ze mną do końca życia, że będę je słyszał za każdym razem, zanim zamknę oczy. Rozpadałem się, bo wiedziałem, że ma rację.

- Jedyne co mogłem dla niej zrobić... to zdążyłem ją nawrócić i godnie pochować - dokończyłem z zaciśniętym gardłem.

Obróciłem się i szybkim krokiem ruszyłem w stronę samochodu. Musiałem zniknąć jak najszybciej. Przed oczami znów miałem jej uśmiech, czułem jak zalewa mnie rozdzierająca serce fala smutku, która zderzyła się z podmuchem nienawiści. Nienawiści do samego siebie, bo to nie ja zasługiwałem, żeby być teraz żywy.

- Dale! - krzyknął pusto mężczyzna. - Jak zginęła? Czy ona... czy cierpiała?- zapytał głosem wypranym z emocji.

- Odeszła otoczona przyjaciółmi, nie była sama - zapewniłem. - Przepraszam... przepraszam za wszystko! - i mówiąc to, naprawdę miałem to na myśli, chociaż sam nie byłem pewny kogo przepraszam. Małżeństwo stojące przede mną za to, że pozbawiłem ich córki? Świat za to, że przeze mnie stracił tak niewyobrażalnie dobrą w każdym calu osobę? Czy Boga, za to kim się stałem?

Morderca.

Posłałem im ostatnie, pełne bólu spojrzenie, wsiadłem w samochód i odjechałem. Miałem mało czasu. Nie mogłem spóźnić się na samolot do Rzymu. 

----------------------------------------------------------

Witajcie Kochani!

Strasznie smutny ten rozdział. 

1) Czy James dobrze zrobił, mówiąc prawdę rodzicom Arianny?

2) James leci do Rzymu? Co będzie tam robił?

Nie zapomnijcie o gwiazdce i komentarzu

Źródło fotografii:https://pl.pinterest.com/pin/636907572285026806/ 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro