Porwanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

POV Kelly

Długo myślałam nad tym, jak pozbyć się trupa z pokoju. Musiałam działać szybko, bo wiedziałam, że z każdą minutą mnożą się zarazki, przez które mój syn może zachorować. Nie chciałam ukryć zwłok, wręcz przeciwnie. Gonzalo zapomniał, że jestem Black Lady. Ten wieczór obudził we mnie zapał do walki twarzą w twarz z szefem kartelu. Przeciągnęłam martwego mężczyznę po podłodze i zrzuciłam ze schodów. Wzięłam tylko jego portfel. Doliczyłam się siedemdziesięciu dolarów. Zbyt mało, ale zawsze coś do przodu. Pół nocy szorowałam podłogę z krwi. Na szczęście Lucas uciął sobie drzemkę. Pozbyłam się trupa, krwi i emocji, które jeszcze nie opadły. Dziwiło mnie to, że Nando nie wrócił na noc. Zawsze kiedy więcej wypił, był napalony. Cieszyłam się, że nie przyszedł. Mogłam spokojnie zasnąć. Tej nocy śniłam o Louisie. Siedzieliśmy w drogiej restauracji tak, jakbyśmy byli w trakcie romantycznej randki. Jakaś część mnie tęskniła za nim. Jak to możliwe, żeby kochać kogoś a jednocześnie nienawidzić? Nie znalazłam odpowiedzi na to pytanie. Mocne szarpnięcie dosłownie wyrwało mnie ze snu. Całkowita świadomość wróciła do mnie dopiero, kiedy leżałam już na podłodze. Ciężki but odebrał mi szansę na oddech. 

- Te contraté por compasión y así me lo pagas [Dałem ci pracę i tak mi się odwdzięczasz?] - zapytał wkurwiony Caraballo, pochylając się nade mną. Wreszcie złapałam oddech. W pokoju był szef kartelu i jeden z jego dryblasów, który zrzucił mnie z łóżka. - Creí que eras más inteligente que eso, pero creí mal. [Myślałem, że jesteś mądrzejsza, ale widocznie się myliłem] - powiedział niezadowolony. Dopiero teraz usłyszałam płacz Lucasa. Pewnie się wystraszył. - ¡Haz eso de nuevo, y te mataré! [Zrób tak jeszcze raz, a cię zabiję!] - krzyknął. Nie bałam się go, ale wiedziałam, że jest w tej chwili śmiertelnie poważny. - ¿Me entiendes? [Rozumiesz mnie?] - dopytał rozsierdzony. - ¿Sí o no? [Tak czy nie?

- Sí  [Tak]- kiwnęłam głową. 

- Es un castigo [To za karę] - obwieścił, zanurzając rękę w kołysce.

Przysięgam, że w tamtej sekundzie moje serce z przerażenia przestało bić.

- Dejarlo! [Zostaw go] - wrzasnęłam, zrywając się z podłogi. Barczysty Meksykanin od razu wykręcił mi rękę i przygwoździł do podłoża. Nie zważałam na ból, dla mnie liczył się tylko syn. Zobaczyłam jak Gonzalo podnosi Lucasa za ubranko. Dziecko ledwo co płakało, bo śpioszki wbiły się w jego delikatną szyję. - ¡No, por favor, lo están asfixiando! [Nie proszę, on się dusi!] - do moich oczu napłynęły łzy. Lucas był bezbronny, a ja nie chciałam, żeby cierpiał za moje grzechy. 

- Él irá con su tío Gonzalo [Pójdzie z wujkiem Gonzalo] - oznajmił, biorąc go niezdarnie na ręce. Chłopczyk znowu się rozpłakał. - Mamá se quedará y repensará su comportamiento [Mama zostanie i przemyśli swoje zachowanie] - powiedział do niemowlaka, po czym wyszedł z pokoju. 

- Lucas! - zawyłam. 

Meksykanin puścił mnie i błyskawicznie znalazł się za progiem. Momentalnie rzuciłam się w stronę drzwi, które były już zamknięte. Waliłam pięścią, szarpałam za klamkę, aż w końcu ze łzami w oczach zsunęłam się na podłogę. Nie byłam dobrą policjantką ani przywódczynią gangu. Jak się dzisiaj okazało, nie byłam też dobrą matką. 

Moją jedyną nadzieją był Nando, ale nie wiedziałam, gdzie aktualnie przebywa. Może załatwiał tą sprawę ze ślubem, albo odsypiał imprezę. Jako jedyny mógł teraz załagodzić sytuację z Gonzalem i przekonać go, żeby oddał mi syna. Płakałam z bezsilności. Kilka razy próbowałam rozwalić drzwi, ale moje próby nic nie przyniosły. Wiedziałam, że Lucas jest głodny i będzie płakał tak długo, jak go nie nakarmię. Bałam się, że Caraballo zrobi mu krzywdę. W chwili, kiedy wychodziłam przez okno, czułam w środku siebie ryczącą lwicę, która jest w stanie zrobić wszystko dla swojego dziecka. Na podjeździe stał tylko samochód Gonzalo. Weszłam przez tylne wejście i zakradłam się do kuchni, która była pusta. Wzięłam dogodny nóż i ruszyłam przed siebie. Za wszelką cenę musiałam odzyskać syna. Byłam gotowa poderżnąć gardło szefa kartelu. Usłyszałam kroki, więc szybko stanęłam przy ścianie i czekałam, aż napastnik wyjdzie. Zaatakowałam pośpiesznie, ale silny uścisk wytrącił nóż z mojej ręki. 

- Kelly?! Co ty wyprawiasz? - zapytał przejęty Nando, patrząc na mnie z troską.

Jego twarz była zmęczona, jakby nie mógł zasnąć w nocy. 

- Wyrżnę wszystkich, jeśli Gonzalo nie odda mi syna - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. 

- Zabrał Lucasa? - zrobił wielkie oczy. Troskę zastąpił gniew. Przynajmniej w takich chwilach mogłam liczyć na młodego Meksykanina. - Chodź - pociągnął mnie za rękę w stronę schodów. 

- Nando - zatrzymałam go. - Wejdziesz tam i po prostu powiesz, żeby oddał Lucasa? - zapytałam zmartwiona. - Wiesz jaki jest twój wujek - westchnęłam. 

- Zobacz co mam - wskazał dyskretnie na ukrytą broń za paskiem. - To Sig -Sauer P226 dostałem od wujka - oznajmił z lekkim uśmiechem. - Jeżeli nie przekonam go słownie, to mam jeszcze to. - Zacisnęłam usta. Ciężko było mi uwierzyć, że Nando jest gotowy zabić wujka ze względu na mnie. Może jego uczucia, które do tej pory ignorowałam były prawdziwe. - No te preocupes, cariño [Nie martw się, kochanie] - cmoknął mój policzek i ruszył na pierwsze piętro.

Poszłam za nim, starając się nie myśleć o konsekwencjach jakie może przynieść ta rozmowa.
Przed drzwiami stał Meksykanin, który rano brutalnie wyciągnął mnie z łóżka. Fernando rzucił mu spojrzenie, przez co mężczyzna udostępnił mu przejście. Mnie zatrzymał, łapiąc za ramię i odpychając do tyłu.

- Deja tus manos sucias para ti misma! [Trzymaj swoje brudne łapy przy sobie!] - warknął Nando, patrząc na niego groźnym wzrokiem. - Esta es mi prometida [To moja narzeczona] - obwieścił. 

Przez twarz Meksykanina przemknęło zaskoczenie. Odsunął się z rezygnacją. Fernando złapał mnie za rękę i wprowadził do pokoju Gonzalo. Rozmawiał ze swoim podwładnym. Błyskawicznie zlokalizowałam Lucasa, który leżał na fotelu i obracał w rączkach jakiś przedmiot. Nie czekałam na pozwolenie. Podbiegłam do dziecka i wzięłam je na ręce, mocno tuląc do siebie. Poczułam jak spada mi kamień z serca. Dziecko było całe i zdrowe. 

- Fernando, ¿qué significa eso? [Fernando, co to ma znaczyć?] - odezwał się ciężkim głosem szef kartelu. 

- ¿Estás loco? [Zwariowałeś?] - zapytał z wyrzutem bratanek. - ¿Por qué harías eso? [Po co to zrobiłeś?] - kontynuował odważnie, stawiając się wujkowi. 

- Mató a nuestro [Zabiła naszego] - wyjawił. - Debe pagar [Musi ponieść karę]

- Kelly? - obrócił się do mnie. - To prawda? - zapytał po angielsku. 

- Poprosiłam Gonzalo o pracę. W trakcie imprezy przyszedł do mnie mężczyzna z polecenia twojego wujka - nakreśliłam sytuację. - Chciał, żebym mu obciągnęła - przerwałam - broniłam siebie i dziecko, co miałam zrobić? - zapytałam płaczliwym głosem.

Wiedziałam jak grać na uczuciach Nando. Był gotowy zrobić dla mnie wszystko, musiałam to mądrze wykorzystać. 

- Si mi padre estuviera vivo, todo hubiera sido diferente [Gdyby mój ojciec żył, wszystko wyglądało by inaczej] - powiedział z nutą melancholii.

- Cierto, pero él está muerto [Racja, ale on nie żyje] - Caraballo uciął jego sentymentalną przemowę. - Kelly no es parte de la familia [Kelly nie jest częścią rodziny] - wstał z krzesła. - No es parte de la cartel [Nie należy do kartelu] - kontynuował. - Ella no es nadie [Ona jest nikim] - podszedł do niego. - Necesito que entiendas [Musisz to zrozumieć] - spojrzał mu w oczy. - Puedo hacer con él lo que quiera [Mogę zrobić z nią, co chcę]

- No puedes [Nie możesz] - zbuntował się. - Desde ahora esta es mi prometida [Od teraz to moja narzeczona] - powiedział dumnie. - Compré una casa me y la llevo de aqu [Kupiłem dom i zabieram ją stąd] - wyznał swe zamiary, obejmując mnie ramieniem.

- No puedo dejarte hacerlo [Nie pozwolę ci na to] - warknął niezadowolony szef kartelu. 

- No te estoy pidiendo permiso [Nie pytam cię o zgodę] - odburknął. 

- Coqueteas con la catástrofe [Sprowadzisz na siebie nieszczęście] - ostrzegł wujek. 

- Vamos, cariño [Idziemy, kochanie] - rzekł w moją stronę. 

Caraballo stał jak sparaliżowany. Byłam pod wrażeniem zachowania Nando. Nie sądziłam, że uda mu się cokolwiek zdziałać. Pomimo tego, że nie darzyłam go takimi uczuciami jak on mnie, to byłam mu wdzięczna za to co zrobił. Jego odwaga zakrawała o lekkomyślność. Postawił się wujkowi, który jest szefem kartelu. 

Wróciliśmy do pokoju. Fernando otworzył zamek i przepuścił mnie przodem. Ułożyłam Lucasa w kołysce. Dopiero teraz zobaczyłam co trzymał w rączkach. Złoty wisior z czaszką. Znak rozpoznawczy Gonzalo. Odłożyłam przedmiot na bok. 

- Naprawdę kupiłeś dom? - zapytałam, zerkając na młodego Meksykanina. 

- Jestem w trakcie załatwiania formalności - wyznał szczerze. - Mam nadzieję, że ci się spodoba - obdarzył mnie uśmiechem. 

Nie chciałabym wyjść za Nando. Jednak byłam gotowa to zrobić ze względu na Lucasa. Miałby lepsze warunki... i ojca.
-------------------------------------------------
Witajcie Kochani!

Nando postawił się wujkowi... będą jeszcze większe kłopoty?

Za niedługo spotkamy jednego z potężniejszych bossów narkotykowych. Jeden z "przyjaciół" Black Lady. Macie pomysł, kto to może być? I co może się wydarzyć? Najciekawsza teoria wygrywa dedykację następnego rozdziału. 

Do 2 tysięcy followersów brakuje mi tylko 35 osób, więc zachęcam do obserwowania mnie na Wattpadzie❣

Dedykację wygrywa: Bercik_ za najwięcej poprawnych odpowiedzi w Instagramowym quizie😘

Dziękuję wszystkim, którzy zaangażowali się w ten quiz... na wasze życzenie będę robiła je częściej.

Dziękuję za gwiazdkowanie i komentowanie: BloodyHeartxCastlemom26Kat686jebwdupalaamelcia2107AniaKulesza1😘

Źródło gifa: https://www.tumblr.com/search/tom%20pelphrey%20imagine 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro