Rodzina

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

POV Doug

Po wspólnej naradzie, wiedziałem, że szykujemy się na prawdziwą wojnę. Arianna przekonywała Jamesa do zaangażowania się w plan. Kłócili się przez prawie godzinę, ale finalnie brunet ustąpił. Louis wziął go jeszcze na rozmowę. Wiedziałem, że po tej rozmowie na pewno nam pomoże. Nie mogłem już dłużej udawać przed Sophie. Tu chodziło o naszą przyszłość. Widziałem, jak martwi się całą tą sytuacją. Kiedy wszyscy położyli się spać, usiedliśmy w jadalni. Wyznałem jej wszystko, jak na spowiedzi. Bałem się jej reakcji, bo przecież obiecałem, że nie zajmę się więcej gangsterką. Miałem znaleźć pracę, która zapewni nam fundusze na opłaty i wydatki, a wplątałem się w poważne gangsterskie porachunki. Sophie najpierw na mnie nakrzyczała, a później wtuliła się w moje ramiona. O dziwo mnie zrozumiała. Przez te kilka dni wszyscy czuliśmy się jak jedna wielka rodzina, dla której przyszedł ciężki czas. Musieliśmy się nawzajem wspierać. Wspólnie ustaliliśmy, że lepiej będzie, jeżeli na ten czas zamieszka z Lexie u swoich rodziców. Oczywiście pod przykrywką wielkiej kłótni, której skutkiem miała być separacja. Serce mi się kroiło, kiedy żegnałem się z ukochaną i córką. Miałem świadomość tego, że to może być nasze ostatnie pożegnanie. Jednak nie dałem tego po sobie poznać. One nie mogły zobaczyć, że się czegoś boję. A bałem się tylko jednego, że je stracę. 

Dom stał się pusty po wyjeździe Sophie i Lexie. Brakowało mi tego wesołego biegania córki. Zawsze było jej wszędzie pełno. Zamknąłem drzwi od jej pokoju. Była bezpieczna i to w tej chwili jest najważniejsze. Spojrzałem na nasze zdjęcie oprawione w białą ramkę. Zrobiliśmy je kilka miesięcy temu w naszym małym ogródku. Lexie wyszczerzyła białe ząbki w szerokim uśmiechu. Obejmowałem czule Sophie. Miała taki opiekuńczy wzrok. 

- Doug - zawołał niespodziewanie przyjaciel, wyrywając mnie z chwili zadumy. Podszedł, przypatrując się zdjęciu. - Przetrwać tylko to się liczy - poklepał mnie pokrzepiająco po ramieniu.

 - Mamy o co walczyć - dodał. 

- Dopiero co je odzyskałem, nie chcę je znowu stracić - wyznałem otwarcie. 

- Doug, powoli wychodzimy z piekła - odparł. 

- Zbyt powoli - rzuciłem z irytacją. 

- Skontaktowałem się z Jerrym - oznajmił nagle. 

- Jerrym? - zmarszczyłem czoło. 

- Wisi mi przysługę, połatałem go kiedyś - przypomniał. 

- A taaak - potwierdziłem. - Ashley ci miała pomóc, ale wysłałeś ją do Martina. 

- Miałeś ją pilnować, a zostawiłeś ją z tym psycholem w łazience - syknął.

- Stary, przecież wróciłem po nią - oburzyłem się. 

Wzrok Louisa zmroził mi kości. Pamiętałem bardzo dobrze zakrwawioną Kelly, leżącą na kafelkach. 

- Co z tym Jerrym? - zapytałem, próbując zmienić temat. 

- Wprowadzi Ariannę do willi - poinformował.

- Nie sądzę, żeby ten plan spodobał się Jamesowi - mruknąłem.

- Nikt jej nie zna, więc, będzie udawała dziewczynę gangstera, podłoży bombę i wyjdzie - przedstawił.

- Stary, ja nic nie mam do tego planu, ale spróbuj się dogadać z Jamesem. Jest cholernie o nią zazdrosny i nie będzie chciał narażać ją na takie ryzyko. 

- Załatwię to. 

------------------------------------------------
Witajcie Kochani!

Jest o co walczyć. Myślicie, że ta jedna wielka (nie do końca normalna) rodzinka wygra tą wojnę?

Nie zapomnijcie o gwiazdce i komentarzu⭐ 

Źródło fotografii: https://pl.pinterest.com/pin/775111785851470526/


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro