Współudział

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

POV Michael Thorndale 

Nocami zastanawiałem się, jaka naprawdę była Arianna? Myślałem, że mnie krew zaleje na komisariacie. Ten policjant wygadywał niestworzone rzeczy o naszej córce. Nie wierzyłem w to, że może być striptizerką i mieć jakieś kontakty z półświatkiem. Wychowywaliśmy ją na porządną i poukładaną dziewczynę. Może decyzja o wysłaniu jej do mojej siostry nie była dobrym pomysłem. Z samego rana zabrałem się za plakaty. Wybrałem z Emmą zdjęcie, na którym Arianna uśmiechała się wesoło. Spędziłem w drukarni kilka godzin, aż w końcu miałem w ręku ogromny rulon, który ostrożnie wpakowałem do samochodu. Popołudniu rozwiesiliśmy wiadomość o zaginięciu Arianny w każdym możliwym miejscu. Na początku wybieraliśmy słupy i drzewa, później naklejaliśmy jej wizerunek na drzwiach sklepów, a nawet wrzucaliśmy do skrzynek przed domami sąsiadów. To odrobinę mnie uspokoiło. Wszyscy jej szukali, więc ktoś w końcu musiał ją odnaleźć. Jeśli porwał ją ten cały James, to powinien w krótkim czasie podać swoje żądania. Na wszelki wypadek wypłaciłem już sporą kwotę z konta oszczędnościowego. Czekaliśmy i czekaliśmy w nadziei, że telefon w końcu zadzwoni... i zadzwonił. Znowu pojechaliśmy na komisariat. Kupiłem dwie mocne kawy z automatu i usiadłem obok żony. Milczała. Tak jak ona obawiałem się najgorszego. Upiłem łyk i w ciszy obserwowałem ruch w pomieszczeniu. Stanowiska policjantów zajmowały stosy dokumentów i pustych papierowych kubeczków z automatu. Jeden z funkcjonariuszy nieprzerwanie rozmawiał przez telefon. Próbowałem podsłuchać rozmowę, ale na korytarzu panował zbyt duży szum. Dwie policjantki układały papiery w metalowych szafkach zamykanych na kluczyk. Bzyczenie zamka otworzyło kraty, odgradzające przejście do aresztu. Na horyzoncie pojawił się porucznik Mason Brawer. Wyglądał na zadowolonego i od razu do nas podszedł. 

- Cieszę się, że państwo już są - obdarzył nas wymuszonym uśmiechem. 

- Czekaliśmy pół godziny - odparła Emma z lekką irytacją. 

- Przepraszam - rzucił - przesłuchanie się przeciągnęło - wyjaśnił powód. - Taka praca - wzruszył ramionami. 

Wprowadził nas do swojego biura i zostawił na chwilę, żeby przywołać jedną z policjantek. Poprosił ją o latte z sojowym mlekiem i dwiema łyżeczkami cukru trzcinowego. Wysoka brunetka zasalutowała i zniknęła. 

- Ahhh - westchnął niepocieszony. - Sprawa państwa córki robi się coraz bardziej skomplikowana - usiadł za biurkiem, zerkając na nas. - Muszę państwu pokazać nagrania ze stacji w Lexington w Nebrasce - oświadczył, wklepując dane do komputera. Przysunął ekran w naszą stronę i odtworzył wideo.

Ze skupieniem obserwowałem kard. Drogi, ciemny samochód zatrzymuje się na stacji benzynowej przy stanowisku numer trzy. Następnie wysiada z niego mężczyzna w czapce z daszkiem. Tankuje i idzie zapłacić. W międzyczasie podjeżdża radiowóz. Jeden z funkcjonariuszy otwiera bak i wlewa benzynę. Niespodziewanie z samochodu obok wysiada drobna dziewczyna. 

- Boże drogi, to Arianna - przerwała poruszona Emma, zaciskając nerwowo usta. - Co ona robi w Nebrasce?

- Proszę patrzeć dalej - zachęcił policjant. 

Dwie lekko rozmyte postaci kręcą się po sklepie, po czym mijają w drzwiach policjantów. Dodge Charger błyskawicznie wyjeżdża ze stacji. 

Porucznik zatrzymał nagranie i odsunął ekran. 

- Jak widać państwa córka wcale nie została porwana - powiedział z tryumfem. - Współpracuje z Dalem, tak jak zakładałem od początku, uciekają na zachód. 

- To niemożliwe! - sprzeciwiła się żona. 

- Czy pani córka była związana na nagraniu? - zapytał opanowanym tonem.

- Nie - zaprzeczyła stanowczo.

- A czy pani córka próbowała uciec z samochodu? - dopytał.

- Może jest zastraszona, nie pomyślał pan o tym? - odparła zdenerwowana.

- Proszę popatrzeć jeszcze raz - wskazał palcem na ekran. - Ona pomaga mu wziąć zakupy - zauważył - ponadto jestem prawie pewien, że poszła go ostrzec przed policją. 

Spuściłem wzrok, próbując to sobie wszystko poukładać w głowie. W międzyczasie do biura weszła policjantka, przynosząc porucznikowi kawę. Mężczyzna kiwną głową w podziękowaniu i brunetka zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. 

- To jakieś bzdury - fuknęła Emma. 

- Pani Thorndale rozumiem pani frustrację, ale proszę pogodzić się z tym, że tu nie chodzi o porwanie - wyjaśnił dosadnym głosem.

- To o co? - zapytałem rozsierdzony.

- Aktualnie o zabójstwo kolejnych policjantów.

Podniosłem głowę. 

- Tak, tak dobrze państwo myślicie, tych - wskazał znów na ekran - tych policjantów. Niecałe cztery kilometrów od stacji znaleziono spalony radiowóz wraz z ciałami funkcjonariuszy. 

- Może to wypadek - rzuciłem, jednak sam nie wierzyłem w taki zbieg okoliczności.

- Obaj zostali zastrzeleni z odległości dwóch metrów ze służbowej broni - wytłumaczył porucznik. - Mówiłem państwu jak Dale nienawidzi policji - przypomniał.

- Nie rozumiem na jakiej podstawie może pan oskarżać Ariannę o współudział w zabójstwie policjantów? - zapytała Emma. - Ona nigdy nie miała styczności z bronią, nigdy - powiedziała ze łzami w oczach.

Objąłem ją ramieniem.

- Lepiej byłoby dla państwa córki, żeby nie została odnaleziona - rzekł szczerze. - Jeśli ją znajdziemy - westchnął - za całą akcję w Pink Pleasure i współudział w zabójstwie kolejnych policjantów może grozić jej dożywocie.
------------------------------------
Witajcie Kochani!

Współczuję rodzicom Arianny, a wy? 

Dedykację wygrywa: nikt, ponieważ żadna teoria nie była ciekawa. 

W następnym rozdziale trafimy do interesującego miejsca, w którym kiedyś rozegrały się ważne negocjacje. 

Nie zapomnijcie o gwiazdce i komentarzu! 

Źródło fotografii: http://sairaankaunis.fi/olallani-istuu-peikko/2016/04/pelastakaa-mut-jos-ma-vangiksi-jaan/


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro