Cyrograf z diabłem

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

9 stycznia (sobota) 

POV Kelly  

Dzisiaj zwykła rozmowa przerodziła się w dzień sądu ostatecznego. Zanim podpisałam cyrograf z diabłem... zrozumiałam, że już od dawna nie jestem aniołem.

Kiedy Louis wyjechał, byłam pewna, że to najlepszy czas na przejęcie władzy w gangu. Nikt nie mógł mnie powstrzymać. Nando doniósł mi o zebraniu szefów gangu. To dziwne, że zaczął pracować dla mnie. Miałam wrażenie, że szuka u mnie szansy na wielką miłość. Był zagubionym nastolatkiem, który traktował cały gang jak zabawę. Nando potrafił ryzykować. Pocałował mnie podstępem. Obawiałam się, że na tym pocałunku nie skończy. Jest na tyle zdeterminowany, że będzie próbował dostać więcej. Jednak ja kocham Louisa.

Chwyciłam do ręki czarnego glocka. Znalazłam go w pokoju Louisa. Postanowiłam, że zwrócę go jak najszybciej będę mogła. Teraz miałam sprawę do załatwienia. Czas przejąć władzę i strącić króla z tronu. Założyłam na siebie czarną długą sukienkę. Ten kolor dodawał mi sił. Rozpuściłam włosy i przejechałam maskarą rzęsy. Schowałam do biustonosza zapalniczkę, którą dał mi Louis. Myślałam przez chwilę, co teraz robi? Czy uda mu się dogadać z bratem?

Podeszłam pod drzwi pokoju Marshalla. Przystanęłam i zamyśliłam się. Czy to był przypadek, że zwołał zebranie po wyjeździe Louisa. Wykluczył go? Coś ukrywa? Otrząsnęłam się z myśli. Wiedziałam, że teraz wszystko postawię na jedną kartę. W głowie brzęczały mi słowa mojego ukochanego "Nie pakuj się w kłopoty". Problem w tym, że to JA jestem jednym wielkim chodzącym kłopotem. Dziwię się, że tak długo udało mi się przeżyć w gangu.

Szybkim ruchem pociągnęłam za klamkę. Pierwsze ujrzałam twarz Tuckera. W tamtej chwili przeszło mi przez myśl, że to jednak nie był dobry pomysł. Nienawidziłam tej okropnej mordy Meksykanina. Później zerknęłam na Douga. Był zaskoczony, ale dodał mi otuchy wzrokiem. Marshall siedział, paląc papierosa. Wyglądał na bardzo spokojnego. Jakby nabrał dystansu do wszystkiego.

- Widzę, że nie poczekaliście na mnie - rzuciłam, przekraczając próg.

Ten próg, na którym ostatnio prawie umarłam, po pobiciu przez szefa gangu. Wyrzuciłam od razu te wspomnienia z głowy.

- Omawiamy interesy - odezwał się Meksykanin. - Wypierdalaj stąd - żachnął się.

- Interesy - mruknęłam, robiąc kilka kroków w stronę zebranych. - To wspaniale się składa. Czyż to nie ja tu od tego jestem? - zapytałam z lekkim uśmieszkiem na twarzy.

Tucker przeniósł wzrok na Marshalla, tak jakby chciał go zmusić do podjęcia jakiś działań.

- Ma rację - odezwał się niepodziewanie Doug. Od razu został skarcony wzrokiem przez Meksykanina.

- Jestem Black Lady, Queen, Black Dhalia - zaznaczyłam wzniośle. Czułam się niesamowicie w tej roli. - Każdy wasz interes jest moim interesem!

Dopiero mój podniesiony ton sprowokował Marshalla do podjęcia działań. Wstał i szybkim ruchem ręki wyciągnął pistolet. Poczułam, że tak może wyglądać mój koniec. Skończę tak jak Henry, z dziurą między oczami. Nie sądziłam, że jeden ruch szefa gangu wywoła efekt domina. Doug krzyknął coś w jego stronę. Po chwili staliśmy w czwórkę. Marshall mierzył do mnie, ja do niego. Doug do Marshalla, a Tucker do mnie. Zastanawiałam się, kto pierwszy pociągnie za spust. Całe domino runie.

- Powinienem cię zabić, jak była ku temu okazja - zaczął swój wywód. - Nie jesteś nam do niczego potrzebna - zjechał mnie wzrokiem. - Louis od początku chciał cię tylko do pieprzenia - ton jego głosy był ostry jak brzytwa. - Wmówił nam, że masz potencjał by być kimś więcej niż dziwką, a my w to uwierzyliśmy - roześmiał się, jak prawdziwy szatan.

Opuścił broń i usiadł na miejsce. Stałam jak słup soli, celując w pustą przestrzeń przede mną. Doug poszedł w ślady Marshall, Tucker wahał się przez kilka sekund, jednak ostatecznie opuścił gnata.

- Nie spodziewałem się, że jesteś aż tak głupia - nadal charkotał.

W momencie schowałam pożyczonego glocka.

- Mam inną propozycję - zwrócił się do zebranych - chcesz się wykazać, co? - wbił wzrok we mnie. - No dobrze - zrobił przerwę. - Pojedziesz do Demons i złożysz im ofertę.

Tucker chciał protestować, ale Marshall uciszył go ruchem ręki.

- Gdzie jest haczyk? - zapytałam słabym głosem.

- Jeśli ci się uda i Demons przyjmą nasz towar - rzekł rozbawionym tonem - oddam ci władzę nad gangiem - dopowiedział już poważnym głosem.

Zamarłam tak samo jak Doug i Tucker.

- A jeśli nie? - bałam się dopytać. Chyba wolałam nie wiedzieć.

- Zerżnę cię, a później zabiję na oczach całego gangu - wypowiedział z wyższością, jakby już się do tego szykował.

- Kelly... - mruknął Doug, kręcąc przecząco głową.

Tucker wyjątkowo milczał.

- Ile mam czasu na załatwienie sprawy? - zapytałam drżącym głosem.

- Dwa tygodnie, to sporo czasu - wyszczerzył zęby w uśmiechu.

- Umowa stoi - wyciągnęłam rękę w stronę Marshall.

- Kelly, zwariowałaś! - przerwał mi Doug.

Szef gangu ponownie wstał.

- Może i masz ten potencjał by być kimś więcej - mruknął mężczyzna, podając mi rękę. - Przygotuj się na ostrą jazdę i nie zapomnij pożegnać się z Louisem - szepnął z wyrafinowaną miną.

Dopiero wtedy dotarło do mnie, że podpisałam na siebie wyrok.

Wyszłam z pokoju. Wiedziałam, że rozpętałam wojnę. To będzie walka z czasem. Idąc schodami, próbowałam przypomnieć sobie wszystko na temat Demons. Wiedziałam tylko tyle, że biorą towar od Red Killers. Musiałam zdobyć więcej informacji. Tylko od kogo? Poprosić Dimitriego? Może dowie się czegoś. Otworzyłam czarne drzwi i rzuciłam glocka na łóżko. Co dalej robić? Szarpnęłam za szufladę i nerwowo poszukiwałam swoich notatek. Przypomniał mi się wykład Louisa. Opowiadał mi jak to tutaj wszystko działa. Kto od kogo bierze towar. Kto z kim ma umowy. Za jakie pieniądze itd. Przerzucałam ubrania, kiedy drzwi otworzyły się z hukiem. Do pokoju wparował Doug.

- Czyś ty zwariowała?! - krzyknął z przejęciem. - Co chcesz udowodnić? Że nie jesteś od nas gorsza? - podszedł do mnie i złapał mnie za podbródek. - Ćpałaś?! - spojrzał mi w oczy.

Szarpnęłam się, strzepując jego rękę.

- Nic nie ćpałam - zaprzeczyłam. - Przejmę w końcu władzę, rozumiesz?

Doug spojrzał na mnie z politowaniem.

- Wiesz co właśnie zrobiłaś? - zapytał spokojnym tonem. - On cię zabije.

- Kto? - zapytał przerażony Fernando, stojąc w progu.

- Wypierdalaj - rzucił Doug.

- Ktoś ci grozi? - zapytał z przejęciem chłopak, podchodząc do mnie.

- Nando, wyjdź - poprosiłam.

- Kelly, pomogę ci - zaoferował.

- Nie słyszałeś, wypierdalaj - Doug złapał go za koszulkę.

- Puść go! - rozkazałam.

Czarnoskóry mężczyzna postąpił posłusznie.

- Dzwonię do Louisa - oświadczył, wyjmując z kieszeni telefon.

- Nie! - wyrwałam mu telefon. - On nie może nic wiedzieć.

- Kelly, nie wkurwiaj mnie - syknął. - Wpakowałaś się w bagno i tylko Louis może wysłać kilku swoich ninja, żeby ratować ci tyłek - przerwał - naprawdę i w przenośni.

- Ej, mogę załatwić kilku ludzi z kartelu - rzucił Nando.

Doug odwrócił się w stronę nastolatka.

- Z kartelu? - zdziwił się.

- Gang Calavera jest duży, wujek na pewno pozwoli zabrać kilku ludzi - wyjaśnił.

- Twój wujek jest bossem Calavera? - Doug zdębiał.

- Rodziny się nie wybiera - westchnął.

- Kelly, ty masz więcej szczęścia niż rozumu - skwitował mężczyzna. - Fernando, tak? - zwrócił się do chłopaka.

- Tak - potwierdził.

- Będą z ciebie ludzie - poklepał go po ramieniu.

Uspokoiłam Douga. Obiecał, że na razie nie powiadomi Louisa. Poprosiłam Catalinę o ciepłą herbatę, po czym zamknęłam się w pokoju. Usiadłam na dywanie i stworzyłam plan idealny. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że w przeciągu dwóch tygodni poznam największych bossów, włącznie z meksykańskim kartelem. Nowe znajomości miały mi zapewnić lepsze życie. Wszystko poszło by idealnie, gdyby...

10 stycznia (niedziela) 

POV Alan

Zorganizowaliśmy kolejne spotkanie w moim mieszkaniu. Wpatrywałem się w porozrzucane kartki na stole. To co powiedział Larry wstrząsnęło nami do reszty. Jak to Ashley miałaby być bossem w półświatku? Przecież była taką delikatną kobietą. Porządną i empatyczną. Czy mogłaby poderżnąć gardło? Miała takie drobne ręce, niczym nie skalane.

- Alan - powiedziała Jessie, podstawiając mi kubek z herbatą.

- Dzięki - rzuciłem, nie odrywając wzroku od dokumentów.

- Dobrze, że na początku nie nagłośniliśmy sprawy w mediach - rzekła w zamyśleniu. - Pomyśl tylko, co mogliby jej zrobić gdyby dowiedzieli się, że jest policjantką.

- Masz rację - odpowiedziałem z przerażeniem w oczach. - Jessie, to wszystko - zawiesiłem głos - to jakiś niekończący się koszmar.

- Może ona nie chce, żebyśmy ją znaleźli - postawiła nową hipotezę.

- Larry twierdzi inaczej - skwitowałem.

- Larry - mruknęła - on jest w niej zakochany, nie odpuści - westchnęła.

- Boję się, że w końcu ją znajdziemy... martwą - dodałem.

- Nie mów tak! - skarciła. - Nigdy tak nie mów, rozumiesz? - w jej oczach pojawiły się łzy. - Ashley jest sprytna na pewno lada dzień dostaniemy od niej wiadomość, że żyje i ma się dobrze - z każdym słowem jej oczy robiły się bardziej szkliste.

- Jessie - posadziłem ją na swoich kolanach i przytuliłem jak dziecko. - Wiem jedno, że jak ją znajdziemy, to będzie zupełnie inna Ashley.

Jessie oparła głowę na moim ramieniu. Po chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Moja dziewczyna otworzyła, a ja wróciłem do przeglądania dowodów.

- Yo! - rzucił Josh, witając się ze mną. - Co tam, stary? - zagaił.

- W porządku - odparłem z przymusu.

- Gdzie są wszyscy? - zapytał zdziwiony.

- Jeszcze nie przyszli.

- Josh! - krzyknęła z kuchni Jessie - napijesz się czegoś?

- Poproszę kawę - rzucił podniesionym tonem. - Widzę, że rozłożyłeś już dokumenty - zwrócił się do mnie.

- Powoli tracę nadzieję, że cokolwiek wskóramy - oparłem głowę o rękę. - Może FBI się uda.

- Dasz wygrać Megan? - zdziwił się mój młodszy kolega.

- Josh, tu nie chodzi o to kto wygra - przerwałem widząc, że Jessie niesie kawę. - Chodzi tylko i wyłącznie o Ashley, żeby wróciła cała i zdrowa.

- Zdrowa? - zapytał niespodziewanie Larry, pojawiając się w progu. - Sorry, było otwarte - usprawiedliwił się.

- Wejdź - zachęciła go Jessie. - Chcesz coś do picia?

- Nie, dzięki - rzucił, po czym podszedł bliżej nas. - Jeśli wybrali ją na Queen, to na pewno poddali ją próbie.

- Jakiej próbie? - zapytała zaniepokojona Jessie.

- Sprawdzili czy będzie się nadawała, to może być cokolwiek - zawiesił się - tortury, porwanie, przesłuchanie...

- Tortury? - zaskomliła Jessie.

- Vladimir - powiedział tajemniczo.

- Nasz ostatni świeżak - zauważył Josh. - To Ashley go zabiła.

- Młody ma rację - potwierdził Larry. - Ta sama technika cięcia. Może to właśnie on ją sprawdzał.

- No to Ashley wygrała, zajechała typa i tyle - skwitował.

- Trzeba pojeździć po szpitalach - rzucił Larry.

Chyba przejął rolę lidera.

- Jeśli cokolwiek jej się stało, to nie sądzę, żeby zabrali ją do szpitala - wypowiedział Josh z nutką sceptycyzmu. - W gangach zawsze jest jakiś pseudo lekarz.

- Dużo przeszła, w którymś momencie musieli ją zabrać na jakieś badania.

- Dobra - przemówiła Jessie. - Sprawdzę z Joshem szpitale - wskazała na młodego. - Alan, ty spróbuj dowiedzieć się coś od FBI.

- Jessie - skarciłem ją. - To nie jest dobry pomysł.

- Wszyscy wiemy, że jako jedyny możesz dowiedzieć się na jakim etapie jest Megan i jej ferajna.

- Stary, dasz radę - pokrzepił Josh.

- Ja spróbuję się czegoś dowiedzieć na własną rękę - odparł Larry.

Spojrzeliśmy po sobie.

- Jak ktoś coś się dowie od razu powiadamia ekipę, jasne? - wróciłem do swojej roli. - Nareszcie mamy plan.

POV Dimitrji

Gmeralem pod maską Nissana GT-R Nismo. Marzylem o tym, żeby mieć go w swoim warsztacie. Silnik zawyl, kiedy nadepnąłem na gaz. Nie mogłem się nasluchać tego dźwięku. Auto wygralem w wyścigu ulicznym od Tedda. Od razu po odebraniu, pojechalem na małą przejażdżkę. Wiedzialem, że to będzie perelka w mojej kolekcji. Zaparkowalem go ostrożnie w warsztacie i przykrylem szarą plandeką. Zarysowanie tego auta, to czysta zbrodnia. Moja komórka zabrzęczala, gdy wchodzilem do prowizorycznego biura w warsztacie. Na ekranie wyświetlilo mi się "Queen".

- Halo - powiedzialem, naciskając zieloną słuchawkę.

- Dimitrij, potrzebuję twojej pomocy - powiedziala szybko.

- Coś się stalo? - zapytalem przerażony.

- Wpakowałam się w kłopoty - odparla.

- Jakie? - dopytywalem.

- Mam dwa tygodnie, żeby przekonać Demons do kupienia naszego towaru.

- To ci się nie uda - rzeklem z rozbawieniem. - Biorą metę od Red Killers, nie handlują koką - dodalem.

Uslyszalem jakiś szmer, ale go zignorowalem. Warsztat byl już o tej porze zamknięty.

- Kurwa - zaklęla po cichu. - On mnie zabije.

- Kto? - zmarszczylem czolo, nie uzyskalem od razu odpowiedzi. - Kelly, kto cię zabije?

- Marshall - wydusila.

Wtedy niespodziewanie zobaczylem w progu sylwetkę mlodego mężczyzny. Zapamiętalem go od ostatniego spotkania.

- Rozmawiasz z nią - zauważyl.

Zamilklem.

- Proszę powiedz jej, żeby wróciła do domu - powiedzial bardzo spokojnie.

Zrobilo mi się go żal. Wyglądal na przejętego. Postanowilem mu pomóc.

- Kelly, jest u mnie twój brat - przekazalem.

Słyszalem jak wzdycha.

- Dimitrij, przeszukaj go - rozkazala - będę za kilka minut.

----------------------------------------------------

Hej!

Oj, ale się podziało! Kelly zawarła umowę z Marshallem.

1) Kto wygra?

2) Larry spotka się z Ashley?

3) Co się dalej wydarzy? Czy Kelly przejmie władzę nad gangiem?

Nie zapomnijcie o gwiazdce i komentarzu :*



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro