Kuba Rozpruwacz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

11 grudnia (piątek)

POV Jessie 

Brzęczenie budzika wyrwało mnie ze snu. Tej nocy śniłam o przyjaciółce. Brakowało mi jej. Wstałam powoli i włączyłam ekspres do kawy. Wpatrywałam się jak energiczny napój wypełnia mój ulubiony czerwony kubek. Dostałam go od Ashley po choinkę w zeszłym roku. Dodałam dwie łyżeczki cukru, po czym wzięłam duży łyk. Dopiero wtedy dotarło do mnie, jak zakończył się wczorajszy dzień. Alan podwiózł mnie, a na końcu prawie pocałował. Z jednej strony chciałam, żeby nasze usta się złączyły, ale z drugiej czułam się jakbym odbijała chłopaka Ashley. Pomimo tego, że ona prawdopodobnie nie żyła. Nie mogła tego zrobić, bo wiedziałam, że to ona zawsze podkochiwała się w Alanie. Otrząsnęłam się z myśli, po czym ubrałam się i wyszłam do pracy. Wczoraj dużo zrobiliśmy, więc liczyłam na to, że dzisiaj będzie luźniejszy dzień. Nic z tego. Weszłam do swojego biura. Matthiew podszedł do mnie z poważną miną. Nigdy go takiego nie widziałam. Trzymał w ręku skrzynkę z narzędziami, tak jakby się gdzieś wybierał.

- Matt? - zapytałam lekko przerażona jego zachowaniem.

- Zostań w biurze - rozkazał. Zaskoczył mnie, bo to ja zazwyczaj wydawałam polecenia.

- Ale dlaczego? - zapytałam pospiesznie, widząc, że jedną nogą jest już za drzwiami.

- Jest kolejne ciało do zbadania - oświadczył.

- Matt! - krzyknęłam, wybiegając za nim. - Zaczekaj, jadę z tobą.

- Nie, Jessie - spojrzał na mnie melancholijnym wzrokiem. - Może źle się wyraziłem - zamyślił się na chwilę. - To nie jest ciało, bardziej kawałki, kawałeczki...

- To nic nie zmienia - przerwałam mu. - Jestem koronerem tak samo jak ty - oburzyłam się.

- Chcę ci oszczędzić tego widoku, jesteś za młoda - powiedział, po czym wsiadł do auta i odjechał.

Byłam na niego zła. Dlaczego nie pozwala mi pracować? Po chwili uspokoiłam się i wróciłam do biura. Przecież i tak przewiozą  te zwłoki, więc zaczekam cierpliwie.

POV Alan

Siedziałem w radiowozie, który prowadził Josh. Rano dostaliśmy zgłoszenie, że znaleziono zwłoki. Przy czy słowo zwłoki, to eufemizm. Przez chwilę zastanawiałem się, dlaczego my dostajemy te zgłoszenia zwykle rano. W końcu wymyśliłem teorię, że większość ludzi idzie wtedy do pracy, albo na spacer z psem, albo bez psa i stąd te zgłoszenia. Sprawa musiała być naprawdę poważna, skoro nawet szef pofatygował się na miejsce. "Zwłoki" znaleziono w kontenerze. Jak przyjechaliśmy na miejsce, było tam dość tłoczno. Nie chodzi o gapiów, których swoją drogą też nie brakowało, ale o policjantów. Chyba cały wydział ruszył dupę z krzeseł i przyjechał. Wyciągnąłem odznakę i wysiadłem z auta. Josh poleciał za mną. Z każdy krokiem byłem ciekawszy.

- Cześć - przywitałem się ze wszystkimi. - Co tym...  - zawiesiłem głos, spoglądając na trupa, a bardziej na to, co z niego pozostało. - Kurwa mać! - krzyknąłem, odwracając na chwilę wzrok.

- Takiego czegoś jeszcze nie było - odezwał się szef. - Jeśli nie wyjaśnimy tego, sprawę przejmie FBI.

- Ja pierdole - powiedział Josh, przyglądając się z zafascynowaniem znalezisku. - Kurwa, ale się musiał komuś narazić - rzekł po chwili.

- Zrobiłem już dokumentację fotograficzną - poinformował Larry, chowając aparat do torby. W jego wyrazie twarzy, nie widziałem nawet obrzydzenia. Co mnie dość zaciekawiło, bo miałem Larrego za dość wrażliwego faceta.

- Takie ludzkie sushi, co nie? - rzucił z rozbawieniem Josh.

- Młody, nie pora na żarty - zganiłem go. Spojrzałem jeszcze raz na zwłoki. Na pierwszy rzut oka, można było ustalić tylko tyle, że był to facet. Wyglądał jakby go coś rozszarpało. Ciało było pokrojone na kawałki. Tej zbrodni musiał dokonać ktoś wyjątkowo brutalny i okrutny.

- Alan - usłyszałem swoje imię. Oderwałem wzrok od nieboszczyka. - Ktoś to zrobił z ogromną precyzją. - Przemówił Matt.

- Tak - przyznałem w zadumie. Zaraz, zaraz Matt nie pracował w terenie. - Gdzie jest Jessie? - spytałem szybko. Cały czas myślałem o tym naszym nieudanym pocałunku. Coś ją zatrzymało przed całowaniem się ze mną. Nie mogłem zrozumieć, o co jej chodziło?

- Kazałem jej zostać w biurze - powiedział zachrypniętym głosem, po czym odchrząknął. - Pracuje w tym zawodzie ponad dwadzieścia lat i nigdy nie widziałem czegoś takiego.

- Możesz coś już powiedzieć? Cokolwiek? - dopytywałem z nadzieją, że stary koroner rzuci trochę światła na te sprawy.

- Mężczyzna, około trzydziestu lat, ktoś go torturował - wskazał. - Powieszony za żebro, przebite jelita metalowym hakiem, ma wycięte sporo skóry, bardzo precyzyjnie, wydłubane oczy - zawiesił głos. - Nie znaleźliśmy oczu. Możliwe, że sprawca zachował je jako trofeum.

- To jakiś psychopata - powiedziałem z odrazą.

- Nie - zaprzeczył Matt. - To ktoś, kto dobrze zna się na swojej robocie i wie jak zadać dużo bólu - koroner powiedział to takim głosem, że aż po moich plecach rozszedł się dreszcz.

- Coś mi się wydaję, że ktoś chciał od niego wyciągnąć informację - krzyknął Josh w moją stronę. Spojrzałem na niego. Nie mogłem uwierzyć, że za każdym razem jak pojawia się na miejscu zbrodni, tak wszystko go cieszy i bawi. Nie wiem jak on przeszedł testy psychologiczne.

- Wiemy, że go torturowali - podszedłem do kolegi.

- Torturowali? - zdziwił się. - Sądzisz, że to nie był tylko jeden sprawca? - zadał mi pytanie, na które nie potrafiłem odpowiedzieć.

- Sam już nie wiem - wzruszyłem ramionami.

- Chyba mamy powrót Kuby Rozpruwacza* - powiedział z ekscytacją.

- Tak, to chyba jedyne wyjaśnienie w tej sytuacji - zadrwiłem. - Duch seryjnego mordercy z Whitechapel zabija w środku Los Angeles. Brawo, Josh - klasnąłem w dłonie.

- Ej, stary wyluzuj - powiedział tym swoim luzackim głosem. - Koleś jest dobry z anatomii, tak jak Rozpruwacz - wskazał. - Matt powiedział, że denat ma uszkodzony jakiś tam kręg, przez co sparaliżowało gościa i nie mógł uciec - zawiesił głos - to... to jest geniusz zbrodni!

- Koleś? - zdziwiłem się. - Skąd wiesz, że to koleś?

- No nie sądzę, żeby go jakaś babka tak urządziła - westchnął. - Chyba, że pukną jej siostrę, to mogłaby się tak zemścić.

- Zemsta może być przyczyną - stwierdziłem.

- Nie chodziło o pieniądze, więc o co musiało chodzić? - zapytał Josh. W pierwszej chwili myślałem, że mnie pyta. Tak naprawdę, to on prowadził rozmowę sam ze sobą.

- O wszystko mogło chodzić...

- Alan, jaki ty jesteś... mądry, tak mądry, ale nie dostrzegasz oczywistych rzeczy.

- Jakich rzeczy? - zapytałem nerwowo. Zaczynał mnie irytować.

- A co byś zrobił jakbym ci powiedział, że przeleciałem Megan? - no teraz to już totalnie przesadził.

- Że co, kurwa?! - złapałem go za kurtkę.

- Zabiłbyś mnie, prawda? - szepnął. Wtedy zrozumiałem o co mu chodzi. Puściłem go momentalnie.

- Wybacz, młody - rzuciłem. Zrobiło mi się głupio. Josh odwalał za mnie robotę, a ja myślałem o Jessie.

- Powiedzmy, że to było konieczne do eksperymentu - usprawiedliwił mnie. - Jakiś koleś zabił tego kolesia i jestem w osiemdziesięciu procentach pewien, że chodziło o kobietę - postawił hipotezę.

- Dlaczego zabrał mu oczy? - zapytałem. Josh był dzisiaj w formie. Tak naprawdę, dzięki niemu wpadłem na wiele rzeczy.

- Może po to, żeby więcej już nie spojrzał na jego dziewczynę - powiedział obojętnym tonem.

- Josh, stawiam ci dzisiaj piwo - poklepałem go po ramieniu.

- Kim jesteś i co zrobiłeś z Alanem? - przeraził się w teatralny sposób.

- Zasłużyłeś - odparłem z uznaniem.

-------------------------------------------

* Kuba Rozpruwacz - (ang. Jack the Ripper) – pseudonim nadany seryjnemu mordercy, działającemu w okolicach Whitechapel w Londynie w 1888 roku. [https://pl.wikipedia.org/wiki/Kuba_Rozpruwacz]

Hej! 

No proszę, proszę. Policja znalazła ciało Martina, którego zmasakrował Louis. Myślicie, że uda im się złapać tego mordercę?

Rozdziały będą dodawane w środę i niedzielę ;)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro