Potwór

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

29 listopada (niedziela)

POV Ashley

Byłam na niego zła. Pokłóciliśmy się. Robił mi łaskę, że ze mną w ogóle rozmawiał, a ja chciałam tylko, żeby mi pomógł. On wiedział, że miałam rację, ale nie chciał mi tego przyznać. Duma mu na to nie pozwalała. Przyniósł mi śniadanie, którego nie zjadłam. Tak, może szybciej umrę. Przynajmniej nie będę musiała na niego patrzeć. Nie było go cały dzień. I bardzo dobrze, obmyśliłam dzięki temu plan. Ucieknę dzisiaj w nocy. Po południu przyszła do mnie pewna kobieta, jak się okazało Meksykanka. Bardzo się zdziwiła, kiedy odezwałam się do niej po hiszpańsku. W liceum zdobyłam stypendium i wyjechałam na wymianę międzynarodową, trafiłam do Hiszpanii. Miło wspominam ten czas, tam nauczyłam się perfekcyjne języka. Dzisiaj bardzo mi się przydał. Opowiedziałam Catalinie jak się tu znalazłam, oczywiście nie prawdziwą wersję historii. Załamała się, gdy usłyszała, że Henry nie żyje. Postanowiła mi pomóc i udzieliła cennych informacji. Dzięki niej zaplanowałam ucieczkę. Czekałam z niecierpliwością na noc. Późnym wieczorem wrócił Louis. Ignorowałam go, zresztą on mnie też. Nawet się do siebie nie odezwaliśmy. Tak było lepiej. Zabrałam swoją poduszkę i położyłam się na podłodze z drugiej strony łóżka. Zdziwił się, kiedy to zrobiłam. 

- Nie śpisz ze mną? - Zapytał zdezorientowany, rozczarowałam go.

- Podłoga jest wygodniejsza - ułożyłam się. Chwilę milczał, nie wiem ile kobiet miał przede mną, ale zdecydowanie byłam pierwszą, która tak zrobiła.

- Zobaczysz, jeszcze sama wejdziesz mi do łóżka.

- Nie schlebiaj sobie - znowu ostatnie słowo należało do mnie. Musiałam poczekać aż zaśnie. Było mi strasznie niewygodnie na tej podłodze, ale miałam lepszy dostęp do drzwi. Czekanie dłużyło mi się w nieskończoność. W międzyczasie rozmyślałam o Jessie i Larrym. Ciekawe co teraz robią? Może zaczęli mnie szukać. Oby tak było. Minęło sporo czasu. Wiedziałam, że Louis już zasnął. Musiałam dostać się na korytarz. Delikatnie zsunęłam się z poduszki. Samo "podejście" do drzwi nie było trudne, po prostu się tam doczołgałam. Gorzej było z klamką musiałam ją otworzyć. Powoli wstałam, wstrzymałam oddech, kiedy próbowałam nacisnąć na klamkę. Wtedy poczułam, jak Louis chwyta mnie za włosy. Nie był delikatny, wręcz przeciwnie. Zrozumiałam w tamtej chwili, że już nie mam sześciu dni życia, ale kilka minut. On wpadł w szał. Już nie stałam przy klamce, jednym ruchem pociągnął mnie za włosy, wylądowałam boleśnie na podłodze kilka metrów od drzwi. Słyszałam szczęk swoich pękających kości, to były żebra. W pierwszej chwili nie złapałam oddechu, zdążyłam to zrobić, dopiero zanim się znów pojawił. Chwycił mnie za szyję. Zacisnęłam rękę na jego nadgarstku. Nie mogłam nawet krzyknąć. Widziałam w jego oczach furie. Przyparł mnie do ściany. Tego najbardziej się bałam. Nie miałam już gdzie uciec. Miażdżył mnie swoim ciałem. Czułam ogromny ból. Przypomniała mi się piwnica i ten okrutny mężczyzna.

- Ty suko!!! - Warknął kilka milimetrów od mojej twarzy. - Ostrzegałem cię!

- Nie bądź jak Steve - powiedziałam na płytkim oddechu. Zbiłam go z tropu.

- Kurwa - krzyknął, puścił mnie na kilka sekund i podszedł do szafki. Upadłam na kolana i złapałam oddech. Szedł w moją stronę, bałam się, że to już koniec. Wtedy wstałam i przywaliłam mu pięścią w twarz, chyba zrobiłam to mocno. Siła uderzenia odchyliła jego głowę na bok. Zobaczyłam, że na jego policzku pojawia się krew. Teraz już wiem co go tak zabolało, miałam na palcu pierścionek. Nawet nie wiem, jak udało mi się trafić. W pokoju panowała ciemność. Przez okno wpadało światło księżyca. Spojrzał na mnie takim wzrokiem, jakby miał mnie zaraz zamordować. Chyba to nawet w tamtej chwili planował. Wtedy najbardziej się go bałam. W ułamku sekundy znów mną rzucił, tym razem nie spadłam na podłogę, a na szklany stolik. Upadłam na niego plecami, czułam jak pode mną kruszy się szkło. Tego bólu nie da się opisać. On jeszcze nie skończył. Jęknęłam, bo nie potrafiłam krzyczeć. Zacisnął swoją rękę na koszuli, którą miałam na sobie i mnie podniósł. Usłyszałam brzęk i poczułam zimno metalu. Zapiął na moim nadgarstku kajdanki, przeciągnął przez pół pokoju i wyrzucił na balkon. Przypiął mnie do balustrady i tak zostawił. Osunęłam się na zimne kafelki. Biała koszula, którą miałam na sobie zaczęła zabarwiać się na czerwono. Czułam kłucie w ramieniu i na plecach. Kilka szkieł zostało w moim ciele. Na dodatek nie mogłam oddychać, każdy wdech sprawiał mi ból. Płakałam. Było mi zimno. Na zewnątrz było kilka stopni powyżej zera. Żałowałam wszystkiego. Mogłam tu nie przychodzić, nigdy nie poznać Henrego, wybrać sobie lepszy zawód. Trzeba było zostać bibliotekarką albo księgową. Spojrzałam na swój nadgarstek, z którego zaczęła lecieć ciepła krew. Kajdanki były zaciśnięte tak mocno, że aż przecięły mi skórę. Zaczęłam się trząść z zimna. Kręciło mi się w głowie, a później już wszystko było czarne jak niebo, które wisiało nade mną.

POV Louis

Wkurwiła mnie, dawno się tak nie wściekłem. Zamknąłem ją na balkonie i zbiegłem do siłowni. Miałem swój worek treningowy. Waliłem w niego bez opamiętania dotąd, aż cały gniew ze mnie zszedł. Poczułem ulgę. Usiadłem, chyba dopiero wtedy włączyło mi się myślenie. Boże, co ja zrobiłem?! Poczułem ogromne wyrzuty sumienia. Wróciłem do pokoju i pospiesznie otworzyłem balkon. Tego widoku nie zapomnę do końca życia. Wszędzie była krew, ona cała była we krwi. Nawet nie wiedziałem, że w tak drobnej dziewczynie jest tyle czerwonego płynu. Leżała na brzuchu, nie ruszała się. Chyba jej nie zabiłem, wystraszyłem się na samą myśl, że mogłem to zrobić. Odpiąłem jej kajdanki, jej ręka opadła bezwładnie. Odgarnąłem jej włosy z twarzy, była taka blada. Miała sine usta. Nie wiedziałem jak ją podnieść, żeby jej jeszcze bardziej nie skrzywdzić. Co ja narobiłem? Byłem na siebie wściekły. Przeniosłem ją na łóżko i położyłem plecami do góry. Teraz przy zaświeconym świetle widziałem, jak bardzo ją skrzywdziłem. Zaczęła odzyskiwać przytomność. Chwyciłem nóż i rozciąłem koszule.

- Nie dotykaj mnie - rzekła cicho.

- Wyjmę szkła - wziąłem do ręki pincetę i spirytus.

- Jesteś potworem - mówiła przez łzy, miała rację. Trzeba być potworem, żeby zrobić coś takiego. Zabolało mnie to wewnętrznie. Wtedy obiecałem sobie, że zrobię wszystko, żeby nigdy więcej nie zobaczyła we mnie potwora. Wyciągnąłem małą skrzynkę z igłami. Podałem jej morfinę, żeby nie czuła bólu.

- Nie dotykaj mnie - powtarzała.

- Muszę wyjąć szkła - rozpiąłem jej czarny koronkowy biustonosz i zacząłem powoli wyciągać kawałki, zrozumiałem jak to boli dopiero, kiedy usłyszałem jej wrzask. Jeszcze nigdy nie słyszałem takiego krzyku. Płakała. Nie mogłem jej uspokoić.

- Zabij mnie, błagam - prosiła, to straszne kiedy ktoś prosi cię o śmierć. Zwykle każdy prosi, żeby tego nie robić, a ona błagała o koniec. - Zastrzel, poćwiartuj, powieś, cokolwiek...

- Nie ruszaj się - wyjąłem inną strzykawkę. - Zaraz będzie lepiej - dałem jej leki usypiające.

Zasnęła po trzech minutach męczarni. Całą noc wyciągałem odłamki szkła. Każdy liczyłem, było ich dwadzieścia jeden. Odkaziłem rany. Zmyłem krew i przebrałem ją w czystą koszulę, po czym ułożyłem na łóżku. Nie potrafiłem już zasnąć. Patrzyłem na nią. Miałem jej wystraszoną twarz przed oczami. Przetarłem swój policzek. Uderzyła mnie bardzo mocno, skąd miała na to tyle siły i odwagi? Zamiast się poddać, ona walczyła do końca. Wszedłem pod prysznic i puściłem zimną wodę, która zmyła krew z moich rąk. 

Zrozumiałem, że mam jej krew na rękach. Krew kobiety, która uratowała mi życie. Szumiło mi w głowie. Słyszałem jej słowa. „Nie bądź jak Steve". Dlaczego tak powiedziała? Dlaczego nie „Puść mnie", „Ty psychopato" , „To boli". Powiedziała tylko „Nie bądź jak Steve". Analizowałem po kolei wszystko, co się wydarzyło. Podniosłem ją wtedy z ziemi i przyparłem do ściany. Nie byłem jeszcze tak blisko niej. Stykaliśmy się ciałami. Czułem jej ciepło, słaby oddech, zapach jej włosów. Wróciłem do wczorajszego wieczoru. Widziałem na kamerze jak wchodzi, nie rozpoznałem jej, zrobiłem to wtedy, gdy zszedłem na dół sprawdzić co się dzieję. Była przerażona, kiedy spojrzałem w jej oczy zobaczyłem w nich nadzieję. Widziała we mnie swojego wybawcę może i bohatera. Tucker powiedział, że poderżnęła Stevowi gardło. Miała krew na dekolcie. Musiał stać blisko niej, gdy to zrobiła, zbyt blisko. Wtedy do mnie dotarło. Kurwa mać !!! Jak ja mogłem to przeoczyć. Miał ją zabić, ale postanowił się z nią jeszcze zabawić. Zgwałcił ją. To wbrew jakimkolwiek zasadą. Tak, w gangu obowiązują zasady. Steve złamał jedną z nich. Wyszedłem spod prysznica, szybko wytarłem się i ubrałem. Zbiegłem na dół i wparowałem do pokoju Marshalla. Leżał z jakąś laską.

- Ja pierdole, nie nauczyli cię pukać !! - Krzyknął, po czym odgonił prostytutkę. Poczekałem, aż wyjdzie z pokoju.

- Kto pozbył się ciała? - Zapytałem nerwowo.

- Czyjego? - Zarzucił na siebie szlafrok i wstał z łóżka.

- Steva - powiedziałem dosadnie.

- Kurwa myślałem, że tej Kelly - westchnął - nie wiem co jej zrobiłeś, czy ją zarżnąłeś czy co, ale strasznie wrzeszczała.

- Mamy poważny problem - Marshall zapalił papierosa.

- Zakneblują ją na drugi raz to będzie ciszej - poradził.

- Ten skurwysyn ją zgwałcił!! - Krzyknąłem, Marshall zdębiał. - Dlatego go zabiła - dodałem po chwili.

- Nie!!! - Zgasił nerwowo papierosa. - Kurwa, to nie może być prawda, policja ma już jego ciało - załamał ręce.

- To mamy teraz przejebane - chwyciłem się za głowę. - Znajdą jej DNA.

- Może uznają, że i tak nie odnajdą dziewczyny, bo pewnie zabawiał się z prostytutką i dadzą spokój - machnął ręką.

- Kurwa jesteś naiwny jak dziecko, to będzie główna podejrzana, bo prawdopodobnie ona widziała go ostatnia żywego. Mając jej DNA, prędzej czy później dojdą po nitce do kłębka - wytłumaczyłem.

- Podzwonię gdzie trzeba, uratowałeś nam wszystkim dupę - pokiwał z dumą.

- Załatw to jak najszybciej - wyszedłem z jego pokoju i ruszyłem schodami do góry. Poczucie winy we mnie wzrastało. Przez te dwa dni Ashley przeszła horror. Postanowiłem, że nie pozwolę jej zabić. Zrobię wszystko, żeby przeżyła, stanę się jej aniołem stróżem. Nie chcę, żeby wiedziała we mnie potwora. 

---------------------------------------------

Hej !

Nie zapomnij zostawić gwiazdki i komentarza ;) 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro