Wyznanie gangstera

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

2 grudnia (środa)

POV Louis

Minęło trochę czasu zanim Kelly ochłonęła po napisaniu fałszywego listu pożegnalnego. Zdziwiłem się, kiedy mi powiedziała, że już raz próbowała się zabić. Zrobiło mi się jej naprawdę żal. Nie miała w życiu łatwo i na dodatek musiała trafić do nas. Współczułem jej i zarazem lepiej ją rozumiałem. Walczyła o siebie, nie poddawała się. Chciałem jej w tym wszystkim pomóc. Wiedziałem, że mi nie ufa. Zacząłem się zastanawiać. Nie byłem teraz pewny, czy przespała się ze mną, bo tego chciała, czy to był kolejny element, żeby przetrwać. Nie miałem siły ogarniać o co jej chodziło, więc postanowiłem, że po prostu ją o to zapytam.

- Kelly, możesz mi odpowiedzieć szczerze na jedno pytanie - powiedziałem, podchodząc do niej, układała rzeczy, które jej kupiłem.

- Czego chcesz? - zapytała ze zrezygnowaniem.

- Dlaczego się ze mną przespałaś? - zapytałem prosto z mostu.

- A jak myślisz? - spojrzała mi w oczy. - Wyświadczyłam ci przysługę.

- Myślałem, że zrobiłaś to, bo chciałaś i że ci się podobało - powiedziałem zdezorientowany. 

- Zrobiłam to, żebyś nie wyglądał w oczach tych gangsterów na frajera. Zaliczyłeś mnie powinieneś się cieszyć, przecież tego chciałeś od początku - krzyknęła.

Zrobiło mi się przykro. Okay, przyznaję, że miała w pewnym stopniu rację, ale teraz po tym wszystkim.

- Kelly, przestań tak mówić - złapałem ją za ramiona. Wtedy do mnie dotarło, dlaczego nie chciała zgodzić się na to całe samobójstwo. - Myślisz, że jak się z tobą przespałem, to jesteś już dla mnie bezużyteczna i że chcę się ciebie pozbyć?

- Tak właśnie myślę - potwierdziła moje obawy.

- Masz mnie za jakiegoś idiotę? - powiedziałem urażony.

- Jesteś gangsterem, to w zupełności wystarczy - syknęła.

- Kurwa mać! - zakląłem, nie mogłem uwierzyć w to co słyszę. - Kelly, aż za takiego złego faceta mnie masz?

- Biorąc pod uwagę, że próbowałeś mnie zabić jakieś już dwa razy, to tak! - wrzasnęła.

- Czy ty tego nie rozumiesz?! - krzyknąłem bezradnie. Miałem dość udawania, że jest dla mnie obojętna.

- Czego?

- Że cię kurwa kocham, od samego początku - przerwałem - byłem złym facetem, do czasu aż cię poznałem. Potrafię zabić z zimną krwią, ale nie ciebie. Potrafię brać to czego chcę, ale nie umiem zdobyć twojego serca. Blokujesz mnie przed wszystkim - zabrzmiało to jak oskarżenie.

Zapadła cisza. Nienawidzę tej ciszy.

- Louis - podeszła do mnie - jaką ja mam gwarancje, że przeżyje ten wypadek? Nie wierze ci, tacy ludzie jak ty się nie zmieniają, jeszcze nie raz mnie skrzywdzisz i wiem o tym.

- Udowodnię ci to - powiedziałem stanowczym głosem - zmienię się i pokażę ci, że potrafię kochać nie tylko przez jedną noc.

POV Ashley

Byłam zaskoczona, kiedy usłyszałam, że mnie kocha. Szybko do mnie dotarło, że przecież jest gangsterem i potrafi świetnie kłamać. Nie wierzyłam w jego słowa. Wyszedł z pokoju po naszej kłótni. Byłam załamana. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Usiadłam przy biurku. Po co miałby mnie kochać? Byłam dla niego ciężarem. Kiedy Marshall miał mnie zabić, Louis pomógł mi tylko dlatego, że uratowałam mu wcześniej życie. Wymyślił cały ten durny plan z Królową po to, żeby moim kosztem zarobić jeszcze więcej pieniędzy. On nie chciał mojego szczęścia cały czas chodziło tylko o niego. Nie stanął w mojej obronie, bolało go, że Tucker mu przygadał. Teraz po tym wszystkim mówi, że mnie kocha. Jak ja mam mu w to uwierzyć?

Bawiłam się myszką od komputera. Na ekranie wyświetlił się ten sam komunikat jak ostatnio. Podaj hasło. Nie wiem, co mnie tknęło, żeby spróbować je złamać. Wystukiwałam wszystkie słowa, które przychodziły mi do głowy. Nie było limitu. Wpisałam swoje imię z ciekawości, prawie spadłam z krzesła kiedy zobaczyłam, że pasuje. Jego komputer wyglądał jak z przyszłości, pełno jakiś cyferek coś jak mini giełda. Zamknęłam to szybko. Bałam się, że Louis wejdzie do pokoju. Nie miałam co robić. Nudziło mi się. Louis wrócił dopiero wieczorem, nie odzywał się do mnie. Zrobił sobie drinka i usiadł na fotelu.

- Miałaś rację - wydukał powoli - jestem złym facetem - przyznał z ponurą twarzą.

- Przepraszam - powiedziałam cicho. Odwrócił głowę w moją stronę i spojrzał na mnie chłodnym wzrokiem.

- Za co?

- Powinniśmy współpracować, a nie kłócić się - przerwałam. - Chcesz, żebym ci coś szczerze powiedziała?

- Mhm - mruknął, usiadłam na jego kolanach.

- Ostatnim facetem, który powiedział mi, że mnie kocha był mój ojciec, to było dziesięć lat temu - uśmiechnęłam się na to wspomnienie. 

- Serio? - zdziwił się.

- Jeżeli mnie kochasz, to nie pozwolisz mi się utopić w tym aucie, więc chyba mogę ci zaufać - wtuliłam się w jego ramiona. Objął mnie w tali. Siedzieliśmy tak przez dłuższą chwilę.

- Kelly, chcesz nauczyć się strzelać z prawdziwej broni? - zapytał z błyskiem w oku. - Mamy strzelnicę na dole.

- Nie narobimy hałasu? - zapytałam zmartwiona.

- I tak będzie ciszej niż byśmy się pieprzyli, więc...

Przynajmniej był szczery.

- Okay - powiedziałam zadowolona.

Kolejna rzecz, której Louis o mnie nie wie, umiem strzelać. Mamy w policji szkolenia. Nie jestem najlepsza w strzelaniu, ale potrafię trafić w tarczę. Przypomniała mi się Megan, ona zawsze trafia w dziesiątkę. Zeszliśmy na dół. Na sali było kilku facetów, którzy przerażali mnie samym wyglądem. Louis powiedział jedno słowo, a oni wyszli tak jakby się paliło. Zostaliśmy sami. Blondyn wyciągnął broń i pokazał mi jak się wkłada magazynek i odbezpiecza. Udawałam, że nie potrafię tego zrobić. Poćwiczyłam chwilę, aż w końcu on powiedział, żebym strzeliła w tarczę. Wycelowałam, ale bałam się strzelić. Nie wiem dlaczego. Louis podszedł z tyłu i przejechał ręką po moim ramieniu, aż położył ją na mojej. Czułam jego ciepły oddech na szyi.

- Kotku - szepnął mi do ucha. - Nie bój się - jego głos był tak zmysłowy, że aż przechodziły mnie ciarki. Drugą rękę położył na moim brzuchu pod biustem. Miałam palec na spuście. - Strzel - mruknął.

- Nie potrafię - wyszeptałam.

Chrząknął i położył swój palec na moim.

- Teraz strzel - nakazał stanowczym głosem. Dziwne uczucie, ale to, że stał tak blisko i trzymał palec na spuście razem ze mną dodało mi odwagi. Pociągnęłam. Strzał mnie nie ogłuszył, bo pistolet był z tłumikiem. Uśmiechnęłam się kiedy zobaczyłam, że trafiłam w dziesiątkę, chociaż wiedziałam, że to zasługa Louisa.

- Teraz spróbuj sama - zachęcił mnie, przeładowałam broń i wycelowałam. On przejechał swoim palcem wzdłuż mojego kręgosłupa. Automatycznie wygięłam plecy. -  Wyprostuj się - nakazał - Ręka wyżej - poprawił mnie.

Strzeliłam, zrobiłam duże oczy widząc, że trafiłam w sam środek.

- Udało się - pisnęłam z radości.

Louis podszedł do mnie i zabrał mi broń.

- Na dziś wystarczy - wyciągnął paczkę papierosów. - Kupiłem nowy samochód, chcesz zobaczyć?

Zaskoczył mnie trochę.

- Mhm - kiwnęłam głową, chwycił mnie za rękę. Weszliśmy chyba do garażu. Zaczynałam się naprawdę gubić. Willa nie wydawała się taka duża z zewnątrz, więc to wszystko co teraz widziałam musiało znajdować się pod ziemią. Zobaczyłam czarne bmw, światła zamigotały przez chwilę.

- Chyba masz słabość do bmw? - zapytałam z uśmiechem na ustach. Usiadłam na miejscu pasażera, a on za kierownicą.

- Nie zabiorę cię dziś na przejażdżkę, bo już wypiłem - powiedział z rozczarowaniem. Pokazał mi wszystkie gadżety w aucie. Takie bryki robią wrażenie. - Kelly, obiecuję, że nic ci się nie stanie, przeżyjesz ten wypadek.

- Obyś miał rację - uśmiechnęłam się. Zapadła cisza, ta z rodzaju niezręcznych. Położyłam rękę na jego ręce i delikatnie pogładziłam. Przysunął się i pocałował mnie namiętnie.

Poczułam smak alkoholu na jego ustach. Złapał mnie za udo. Nie czekając dłużej, usiadłam na nim. Uśmiechnął się seksownie. Przejechał palcami po moim ramieniu, zsuwając z niego ramiączko od sukienki wraz z biustonoszem. Nie wiem jak on to robił, że zawsze to ja pierwsza byłam rozebrana. Spędziliśmy w bmw około godziny. Cholernie wygodne było to auto. Później wróciliśmy do pokoju. Postanowiłam, że przed snem jeszcze wezmę szybki prysznic, mój plan by wypalił gdyby nie to, że Louis stwierdził, że też chce wziąć prysznic. Wszedł do kabiny razem ze mną. Spodobało się mu bawienie się moimi włosami całymi w pianie. Śmiałam się z niego, kiedy próbował umyć moje włosy. Robił to tak nieporadnie, że zaczęłam się zastanawiać jak on myje swoje. Dlatego mu pomogłam. Złączył nasze usta. Rozpalał wszystkie moje zmysły tymi pocałunkami. Jego ręka krążyła po moim ciele, czułam się tak szczęśliwa. Chciałam więcej, ale on pocałował mnie i pierwszy wyszedł. Owinął szary ręcznik wokół swoich bioder. Ja chwilę jeszcze zostałam. W końcu wyszłam. Ku mojemu zdziwieniu Louis podszedł do mnie i owinął mnie całą ręcznikiem. Było mi wtedy tak ciepło. Blondyn obserwował wszystkie moje ruchy. Wysuszyłam włosy. Szukałam wzrokiem po łazience, czegoś co mogłoby mi posłużyć za piżamę.

- Louis - zwróciłam się do niego. - Nie masz jakiejś koszuli, w której mogłabym spać?

- Catalina zabrała wszystkie do prania - rzekł, uśmiechając się pod nosem, po czym ściągnął ze mnie ręcznik. -  Śpij tak - mrugnął.

- No proszę cię - powiedziałam zagubiona. - Zimno mi.

- Ja też mogę spać bez ubrań - chwycił mnie za biodra i przyciągnął do siebie. - Nie bój się kotku, rozpalę cię - powiedział zmysłowym głosem.

Zgodziłam się, bo nie miałam zbytnio wyjścia. Ułożyłam się wygodnie na łóżku. Louis jak zwykle przysunął się do mnie, położył rękę na mojej talii. Nie było mi zimno, bo on był tak cholernie ciepły, że jeszcze bardziej się w niego wtuliłam. Leżał na plecach, a ja przytuliłam się do jego klatki piersiowej. Był taki umięśniony, że nie mogłam się skupić. - Słodkich snów, kotku - pocałował mnie w czoło. Chcę już do końca życia tak zasypiać, żeby za każdym razem, kiedy zamknę oczy, on całował moje usta chcę, żeby był mój... na zawsze.

----------------------------------------------------------------------- 

Hej!

Dzisiejszy rozdział jest tak słodki, że chyba mam już cukrzycę. Nic co piękne nie trwa wiecznie, więc w kolejnym rozdziale dużo się podzieje. Kelly się wkurzy i to na całego.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro