Rozdział 14.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Powoli otwieram oczy czując na sobie ciężar utrudniający mi oddychanie. Unoszę głowę i patrzę w dół. Śpiąca na mnie brunetka smacznie pochrapuje z nogami na moim brzuchu. Głowa natomiast zwisa jej z łóżka przez co nie mogę jej zobaczyć. Laptop został wyłączony zapewne przez jednego z chłopaków, który wszedł do mojego pokoju.

Ostrożne wychodzę spod brunetki idąc do łazienki. Wchodzę pod prysznic odkręcając wodę. Na dłoń wylewam owocowy żel pod prysznic wcierając w skórę całego ciała. Myję włosy i owijając się szczelnie ręcznikiem wychodzę z kabiny. Smaruje się balsamem do ciała i po cichu przechodzę do garderoby.

Mokry opatrunek zmieniam na świeży i ubieram na niego czarne legginsy. Zarzucam na siebie bluzę, by nie paradować w samej bieliźnie i robiąc niechlujnego koka wychodzę z garderoby.

Nie zwracam uwagi, że związane mokre włosy nie wyschną, gdyż na dziś nie mam żadnych planów. Chcę odpocząć i przygotować się na powrót do szkoły jak również spotkanie z dawną psiapsi Ruby. To chyba niemożliwe bym była zazdrosna o osobę, której nawet nie znam. Niestety mam wrażenie, iż Hannah próbuje ponownie stworzyć cudowny duet z Ruby odsuwając mnie całkowicie. To bycie miłym i jej zachowanie jest odrobinę podejrzane.

Robię szybkie zdjęcie śpiącej dziewczyny, która zdarzyła już zmienić swoją pozycję. Jej twarz jest wciśnięta w poduszka, a pośladki wypięte do góry.

Cicho zamykam za sobą drzwi schodząc do kuchni. Z szafki wyciągam płatki oraz miskę, a z lodówki mleko. Wlewam nabiał, a następnie dosypuje odpowiednią ilość płatków. Nigdy nie rozumiałam kłótni o to, które daje się pierwsze. Od zawsze uważam, że to nie ma znaczenia, bo za każdym razem smakują tak samo. Więc jaki sens ma takie kłócenie się?

Do kuchni wchodzi Niall z chłopakami, którzy siadają obok mnie. Blondyn podchodzi do szafki na chrupki i słodycze otwierając ją. Chwyta pudełko czekoladowych płatków jednak jego ręka zastyga w powietrzu. Marszczy brwi, gdy głośno przełykam porcję płatków z mlekiem.

— Kto śmiał zjeść moje słodycze!? — piszczy jak mała dziewczynka.

Pudełko upada na podłogę, gdy z mordem w oczach odwraca się w naszą stronę. Spuszczam wzrok jedząc i zerkając na chłopaków. Wzrok Zayna skierowany jest prosto na mnie. Na jego twarzy rozciąga się chytry wredny uśmieszek.

Błagam milcz, kretynie.

— Pytam się o coś! — krzyczy. Obracam głowę w prawo patrząc wszędzie byle nie na niego. Uśmiecham się lekko pod nosem mając nadzieję, że tego nie zobaczy. — Ty — wskazuje na mnie palcem.

— Ja? — patrzę na niego udając, że nie wiem o co chodzi.

— Tak ty — kiwa głowa. Powoli podchodzi do mnie na co równie wolno wstaję. Wycofuje się robiąc małe kroczki, ale Niall widząc to przyspiesza. Robię dokładnie to samo, by po chwili uciekać przed nim. Chłopak krzyczy i piszczy goniąc mnie, a ja śmieję się głośno zwinnie poruszając się między meblami. — Zapłacisz mi za zjedzenie moich słodkich maluszków potworze!

— Ja potworem? —pytam w biegu.

Z łatwością przeskakuję kanapę lądując na zdrowej nodze i biegnę dalej. Odbijam się od czyjejś klatki piersiowej ledwo utrzymując równowagę. Słysząc za sobą blondyna, chowam się za plecami Zayna łapiąc się jego bicepsów.

Niall usilnie stara się złapać mnie zza pleców wyższego od siebie chłopaka, lecz sprawnie nim manewruje. Posługuje się nim niczym tarczą, kręcą się praktycznie w kółko. Co chwila słyszę nad sobą ciche parsknięcie zapewne z naszego dziecinnego zachowania.

Horan łapie mnie i przerzuca sobie przez ramię kierując się w przeciwną stronę. Mogłam jednak zostać ukryta za Zaynem. Bije go po plecach i próbuje wydostać spod jego uścisku. Niestety chłopak okazuje się być za silny. Gdy ten się zatrzymuje unoszę głowę. Opierając się o framugę drzwi tarasowych stoi Zayn, wpatrujący się w nas z cynicznym uśmieszkiem.

Kilka chwil później ręce blondyna znikają, a ja ląduję w zimnej wodzie basenu. Odbijam się od dna wypływając na powierzchnię. Kaszle podpływając do brzegu basenu.

— Może byś mi tak pomógł co? — pociągam nosem. Mam nadzieję, że się nie przeziębię.

Blondyn podchodzi do brzegu wyciągając do mnie rękę. Chwytam za jego rękę ciągnąc do siebie przez co ten wpada do środka. Z gracją wychodzę z wody kierując się do drzwi.

— Czego się kurwa drzecie! — unosi się brunetka stojąca w drzwiach.

— To przez Niall'a — wskazuje na chłopaka wychodzącego z wody.

Ruby kręcąc biodrami podchodzi do niego, a następnie popycha z powrotem do basenu. Nie przewidziała jednak, że ten złapie ja za rękę ciągnąc za sobą. Śmieje się cicho pod nosem mijając uśmiechającego się Zayna.

W pokoju przebieram się w suche ubrania. Wyciągam również coś dla Ruby, która niestety nie przygotowała się na nocowanie. Dziewczyna wchodzi cała mokrą do pokoju, gdy ja wychodzę z garderoby. Rzucam jej suche rzeczy na co ta uśmiecha się wdzięcznie i rusza z nimi do łazienki. Siadam na łóżku łapiąc za telefon leżący na szafce.

Od: Drake

Daj spokój

Przecież wiesz, że zawsze będziemy ratować ci dupę

Od: Jason

Cam coś od ciebie chcę

Od: Cameleon

Cieszę się, że się goi i nie masz za co dziękować, zawsze cię będziemy ratować

Cass mam niespodziankę

Cass odpisz proszę

Do: Cameleon

Wiesz, że nie lubię niespodzianek Cam, więc lepiej gadaj

Zupełnie jakby siedział nad telefonem i czekał, aż odpiszę. Może to właśnie robił?

Od: Cameleon

W poniedziałek się wszystkiego dowiesz

Do: Cameleon

DOBRA, ale macie na mnie czekać przed szkołą

Od: Cameleon

Okej

Odkładam telefon w tym samym momencie, gdy do pokoju wchodzi Ruby. Moje ubrania pasują na nią idealnie. Co się dziwić, skoro mamy ten sam rozmiar.

Myślę, że powinnyśmy się, kiedyś udać na jakąś wspólną imprezę. Może w przyszłym miesiącu, kiedy moja noga będzie już zupełnie zdrowa.

— No. Całkiem — uśmiecham się. Brunetka odwzajemnia uśmiech siadając obok mnie na łóżku.

— To co robimy? — pyta. Obracam głowę w stronę okna. Mogłybyśmy robić dzisiaj naprawdę dużo fajnych rzeczy. Aczkolwiek tego dnia jest wyjątkowo upalna pogoda jak na październik. Można by udać się na basen i trochę poopalać przed powrotem.

— Wiem, że dopiero co się przegrałyśmy, ale jest świetna pogoda — spogląda przez okno. — Pożyczę ci strój i pójdziemy na basen.

— Będziesz kusić Zayna swoim ciałem? Mrau — drapie powietrze. Pukam ją w czoło i śmiejąc się prowadzę do garderoby.

Pokazuje szufladę, w której mam wszystkie stroje kąpielowe, a ta od razu do niej podbiega. Ucisza mnie mówiąc, że ona wybiera nam stroje i nurkuje w moich rzeczach.

Rzuca mi czarny strój kąpielowy, który doskonale znam. Trzy czarne grube paski przecinają się aż do pępka zakrywając mocniej jedynie strategiczne miejsce. Górna części jest również podobna. Na piersiach tworzą duży x zasłaniający sutki, a łączący się z cienkimi szelkami. Strój był zdecydowanie wyzywający i kuszący, dlatego też często wykorzystywany.

Na szczęście nie wybrała mi jednego z moich białych stroi kąpielowych. Zwyczajnie w świecie ich nie lubię choć sama nie wiem, dlaczego.

Ubieram na siebie wybrany strój i wychodzę do pokoju. Obracam się dookoła własnej osi pokazując w całej okazałości.

— i jak? — pytam ciekawa jej opinii. Miałam sporo blizn i kilka strupków pozostałych po moim porwaniu. Przyzwyczaiłam i pogodziłam się, że na zawsze moje ciało zostanie już okaleczone i pełne blizn. Nie przeszkadzały mi. Mogłam jedynie je akceptować i żyć nadzieją, że kiedyś ktoś je pokocha.

— Ale laska — gryzie paznokcia. — Zaynowi aż stanie jak cię zobaczy.

Rebbece ubzdurało się, iż mnie i Zayna coś łączy. Choć próbowałam wybić jej to z głowy, ta wciąż uważa, że kiedy będziemy razem. Staram się to olewać, bo wiem, że są to głupie brednie.

— Nie obchodzi mnie jego zdanie — wzruszam ramionami. — Może zamiast basenu pojedziemy na plażę? — pytam na co ta kiwa głową.

— Wmawiaj sobie dalej — odpowiada śpiewająco. Kręcę głową i dopiero teraz przyglądam się strojowi, który wybrała dla siebie.

Dolna część jest czarna prawie do połowy. Druga część natomiast wykańcza strój białymi paskami co wygląda dość seksownie. Góra jest również czarna z tak samo białymi paskami krzyżującymi się na biuście i łączącymi z szelkami.

Strój jej pasował.

Podaje jej ręcznik i ubrania, w których pojedziemy. Ubrane schodzimy na dół, gdzie w salonie zastajemy chłopaków siedzących na kanapach.

— Jedziecie z nami na plażę? — pytam przerywając im oglądanie filmu. Obracają się w naszą stronę.

— Hm — patrzy na resztę. — Jasne.

Po około dziesięciu minutach stają przed drzwiami wyjściowymi. Zamykam drzwi na klucz po czym wsiadam do samochodu Ruby. W środku siedzi już Louis i Ruby rozmawiając z sobą.

Kilka minut później docieramy na miejsce. Zabieramy nasze rzeczy wchodząc na plaże. Wybieramy najbardziej odpowiednie dla nas miejsce i wraz z Ru rozkładamy koc. Siadam na nim wpatrując się w fale obmywające brzeg połyskującego piasku.

Staram wsłuchać się w szum wody co niestety jest dość trudne z względu na otaczających nas ludzi. Od zawsze uważałam takie wsłuchiwanie się i obserwowanie morza bądź oceanu za odprężające. Wydawało się być takie spokojne, a jednak bardzo zdradliwe.

— Nie idziesz? — pyta Niall. Kręcę głową uśmiechając się lekko. Wolałam pozostać na piasku i zanurzyć w nim stopy. Nie musiałam się rozbierać i świecić każdym strupkiem czy raną na oczach tych ludzi.

— Też bym nie chciał pokazywać swojej tuszy — drwi Harold. Długonoga brunetka kopie we mnie piaskiem. Patrzę na niego złowrogo strzepując piasek z swoich ubrań.

— Dobra chodźcie. Nie ma tu nic ciekawego do oglądania — dodaje Zayn. Ruby ściąga z siebie ubrania ruszając w stronę biegnących chłopaków. Wybiegają falom naprzeciw, a te ich wywracają. Bawią się w wodzie chlapiąc się nawzajem i wydurniając.

Miałam kompleksy. Jak większość kobiet nie akceptowałam w sobie czegoś. Nigdy nie miałam tali osy choć bardzo chciałam. Mocno schudłam, ale wciąż nie miałam idealnej fitnessowej sylwetki.

Często zazdrościłam dziewczynom na siłowni. Z czasem jednak pogodziłam się z tym, że nie będę mieć ogromnego tyłka, cudownie szczupłych nóg, a nawet upragnionej tali. Byłam umięśniona i wyglądałam dobrze. Podobałam się facetom, a przede wszystkim podobałam się sobie. To mi wystarczało.

Uśmiecham się lekko widząc ogromny uśmiech na ustach brunetki. Chciałabym mieć takie życie jak ona. Normalne, ciche i beztroskie. Nie martwić się i oglądać za siebie. Uciekać choć tak naprawdę nie powinnam, skoro jestem tym kim jestem. Przecież to część mojego życia. W każdej sekundzie mogłam dostać kulkę prosto w czoło.

Miała kochających dziadków, a kiedyś i brata. Ja nie miałam nawet tego. Przez krótki okres ja i Liam byliśmy rodzeństwem. Takim prawdziwym. Potem znudziło mu się bawienie i niańczenie młodszej siostry. Matce nigdy nie podobało się to i upokarzała mnie na każdym kroku. Zabraniała nam zabawy. Miałam wtedy może pięć lat. Potem zaczęło się bicie.

— Co taka ślicznotka jak ty robi tu sama? — obok mnie siada jakiś człowiek. Jest dużo starszy, grubszy i naprawdę bardzo brzydki. Śmierdzi od niego wódką. Pokazuję w stronę wody, w której bawi się reszta mojego towarzystwa. — A czemu nie jesteś z nimi, śliczna?

— Bo siedzę. Nie widać? — warczę w jego stronę. Odsuwam się od niego i wstaję. Mężczyzna robi to samo.

— Słodka i pyskata — stwierdza. — Lubię takie — dodaję podchodząc do mnie.

— A ja nie zainteresowana — obracam się chcąc odejść, ale ten łapie mnie za nadgarstek. Zaczyna mnie ciągnąć. Zaczynam się szarpać wiedząc, że nie mogę nic mu zrobić. — Puść mnie zboku! — krzyczę.

Jak na złość nikt mnie nie słyszy i nie zwraca uwagi. Zupełnie jakby codziennością były próby gwałtu w biały dzień. Facet przyciąga mnie do siebie przez co odbijam się od jego brzucha i mówi obrzydliwe rzeczy.

— Puść ją! — drze się. Doskonale znam ten głos. Jest tak mocny i głośny, że zapewne każdy zwraca na nas uwagę.

Wykorzystuje nieuwagę grubcia i kopię go w klejnoty. Łapię się za kroczę upadając przede mną na kolana. Dla uświadomienia mu, że to co robi jest niestosowne uderzam go z pięści w twarz. Facet pada nią na piach jęcząc cicho. Prycham pod nosem przenosząc wzrok na szatyna.

Uśmiecham się delikatnie, gdy ten otwiera szeroko ramiona. Bez namysłu zrywam się biegiem w jego stronę. Olewam lekki ból w nodze biegnąc dalej. Wskakuje na niego oplatając nogami w biodrach i wtulając się w jego szyję. Czuje jak nami obraca śmiejąc się mi do ucha.

— Co ty tu robisz Cam? — pytam zeskakując z niego.

— Jak ty wyglądasz? — olewa moje pytanie.

— Normalnie — zerkam w dół na swój strój.

— Już mi to zdejmuj — chwyta za końcówkę mojej bluzki.

Podnoszę ręce do góry pozwalając mu zdjąć moją bluzkę. Podchodzimy do koca, na który rzuca moje ubranie. Odpina guzik w moich spodenkach i odsuwa zamek ciągnąc jeansowy materiał w dół. Kątem oka zauważam chłopaków i brunetkę uważnie się nam przyglądającym.

Wychodzę z spodenek rzucając nimi na koc. Szatyn lustruje mój strój, a następnie wybucha głośnym śmiechem. Strój kąpielowy, którym mam na sobie najczęściej ubierałam na akcjach, w których potrzebne były sztuki uwodzenia. Robiłam za głupią napaloną na kasę kretynkę przysłuchując się ich rozmowom. Na szczęście to nie ja go wybierałam, a Ruby.

— Nie śmiej się — uderzam go w ramię. Cameron próbuje zachować poważny wyraz twarzy co kompletnie się mu nie udaje. — Wow. Kiedy ty taki bebech wyrobiłeś? — drażnię się dźgając go palcami po żebrach. Oczywiście doskonale wiedziałam, iż chłopak całe dnie potrafi przesiedzieć na siłowni.

— Za dużo się śmiałem — posyła mi swój promienny uśmiech. Moje stopy odrywają się od ciepłego piasku, a włosy zwisają w dół wpadając do buzi.

— Gdzie mnie niesiesz? — podpieram się jego plecy układając roztrzepane włosy.

— Do wody i kolegi — klepie mnie w tyłek. Oddaje mu śmiejąc się cicho.

— Jakiego kolegi?

— Jason. Znasz może? — stawia mnie na mokrym piasku. Fale obmywają moje stopy powodując dreszcze. Trochę chłodna.

— Nie znam — łapię jego rękę ciągnąc do wody. Popycham stojącego do mnie tyłem Jasona i chlapie w szatyna. Przez moje zachowanie zaczynam bitwę wodną.

***

— Dość! — krzyczę. Mimo wszystko chłopaki nieusatysfakcjonowani moim krzykiem wciąż we mnie chlapią. — Dobra wygraliście! — krzyczę znowu. Jak zwykle zostałam pokonana przez nich. Roześmiani powoli wychodzimy z wody kierując się do reszty.

— Cass — klepie mnie po ramieniu. Spoglądam pytająco na Jasona. — My już musimy iść.

— No dobra. To do jutra tak? — pochodzę do nich. Kiedy kiwają głową składam na ich policzku pocałunek. Macham im na pożegnanie ruszając w stronę Ruby. Łapię za swoje ubrania zakładając je powoli.

— Kto to i co ty masz na sobie? — pyta wstając. Unoszę brwi patrząc na poddenerwowanego Liama.

— Nie interesuj się i strój kąpielowy — uśmiecham się sztucznie. Wiem, że jest trochę wyzywający, ale bez przesady. Zerkam na Harrego i Zayna, którzy nawet nie starają się ukryć, jak pożerają mnie wzrokiem.

— Ty — zacina się. — Ty masz tatuaż.

— I to nie jeden — klepie go po policzku. Wzrok Zayna zmienia się odrobinę przez co zupełnie go nie rozumiem. Stał się ponownie zimny i odpychający. A może wcale mi to nie przeszkadza? W końcu każdy ma swoje humorki. Albo zwyczajnie w świecie mi się to podoba. — Ruby wybierała — wskazuje na dziewczynę siadając obok nich. 


Okej dawno mnie tu nie było! 

No ale niestety wciąż nie będzie. Mam za dużo na głowie i brak weny. Praktycznie nie mam czasu i dodatkowo nie umiem wszystkiego dobrze pogodzić. To mnie również boli.

Do usłyszenia miśki..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro