19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Malik kompletnie znieruchomiał, wpatrując się w swojego męża, gdy Liam ułożył dłonie na jego policzkach.

— Nie chciałem cię przestraszyć — Odezwał się Payne — Nie chciałem naciskać i zmuszać do czegoś, co Alfy uważają za odpychające, ponieważ to byłoby naprawdę niesprawiedliwe. Właśnie dlatego nie zabrałem cię do swojego łóżka i nie ma to nic wspólnego z tym, że nie jesteś Omegą albo z tym, że jesteś niewystarczający. Obiecuję, że jesteś bardziej niż wystarczający, Zayn. Jeśli chodzi o to, co myślę, to dla mnie jesteś cholernie doskonały — Wyznał, zaciskając na chwilę swoją szczękę, gdy spojrzał w jego oczy — Ale za każdym razem, gdy cię dotykam, to chcę rzeczy, które obraziłyby inną Alfę — Wychrypiał — Chciałbym cię pieprzyć, wsadzić w ciebie swojego kutasa i rozciągnąć cię węzłem, a później wypełnić cię swoją spermą, aż zaczęłaby spływać po twoich udach.

Piękne, miodowe oczy księcia rozszerzyły się, jego policzki przybrały wyrazisty odcień różu, a jego jabłko Adama poruszyło się, gdy przełknął głośno ślinę. Jego zapach wystrzelił w powietrze, ale Liam stwierdził, iż nie wyglądał w taki sposób, jakby chciał go uderzyć albo był obrzydzony.

Pachniał podnieceniem.

Liam poczuł, jak jego serce zaczęło tłuc w klatce piersiowej, ale wziął głęboki oddech, aby odrobinę się uspokoić.

— Zamierzasz mnie opuścić? — Odezwał się, a jego własny głos wydawał się dochodzić z daleka, gdy przesunął kciukiem po policzku księcia, gładząc go delikatnie.

Malik oblizał swoje usta, zaciskając palce na krawacie swojego męża jeszcze silniej, po czym zrobił kilka kroków do tyłu, ciągnąc go za sobą w stronę łóżka, aż w końcu pchnął go na nie. Liam uderzył plecami o miękki materac, spoglądając w stronę księcia, którego spodnie w kroku były wyraźnie uwypuklone. Payne tak naprawdę nie wiedział, dlaczego siła jego męża była tak pociągająca, ale naprawdę była; dreszcze przesunęły się po jego ciele, gdy krew spłynęła do jego kutasa i mógł niemal wyczuć jego pulsowanie, gdy spoglądał w stronę swojego męża, który zaczął się dla niego rozbierać.

Nie minęło zbyt wiele czasu, aż Zayn zrzucił z siebie wszystkie ubrania, zostając zupełnie nagi. Liam przełknął głośno ślinę, ponieważ jego mąż był naprawdę wspaniały; wszystkie te mięśnie, piękny oliwkowy odcień skóry, a także sposób, w jaki emanował siłą.

Malik z pełną gracją wszedł na łóżko, upasowując się pomiędzy nogami swojego męża, po czym chwycił jego koszulę, chcąc ją ściągnąć, ale nie był zbyt ostrożny, ponieważ kilka guzików opadło na podłogę. Jego wzrok był kompletnie szklisty, gdy pochylił się w stronę męża, składając krótki pocałunek na płatku jego ucha.

— Chcesz mnie pieprzyć? — Wyszeptał, drażniąc jego skórę swoim gorącym oddechem, gdy ułożył jedną ze swoich dłoni na jego policzku — Więc dlaczego najpierw nie udowodnisz, że jesteś tego godzien?

Jego wizja nieco się zamazała, gdy Liam warknął z głębi swojego gardła, chwytając jego ramiona, aby zmienić ich pozycję. Malik nie zamierzał jednak poddać się tak łatwo, więc walczyli i szarpali się przez chwilę, a Payne musiał użyć całej swojej siły, aby w końcu przewrócić swojego męża na materac, mając go pod swoim ciałem. Podekscytowani spoglądali w swoje oczy, oddychając z trudem, a ich policzki były zarumienione. Liam nigdy wcześniej nie był tak bardzo twardy, jak w tamtym momencie, ponieważ jego ciało dosłownie pragnęło. Mógł niemal poczuć pulsującą krew w swoim kutasie.

Malik pochylił się w jego stronę, łącząc ich usta w pocałunku, co sprawiło, iż Liam wypuścił spomiędzy swoim ust jęk, nie przejmując się tym, że ich zęby zderzyły się ze sobą, ponieważ oboje byli tak podekscytowani, że pocałunek wydawał się być niewystarczająco silny i niewystarczająco głęboki. Książę wsunął palce jednej ze swoich dłoni we włosy męża, oddając pocałunek z tą samą chciwością. Nie całował się w taki sposób, w jaki robiły to Omegi; nie było w tym nic nieśmiałego ani uległego. Liam bardzo szybko zorientował się, iż usta księcia były tak samo spragnione, agresywne i chciwe, jak jego, a to sprawiło, że jego ostry zapach wybił się w powietrze.

Książę jęknął, odsuwając się odrobinę, aby obnażyć swoje gardło, co Liam bardzo szybko wykorzystał, przyciskając swoje usta w miejsce jego gruczołu zapachowego i ssąc skórę w tamtym miejscu.

Mój. Mój. Mój.

Minęło odrobinę czasu, aż udało mu się pozostawić po sobie czerwony ślad, a wtedy wrócił do ust swojego męża, natarczywie rozchylając je swoim językiem i czując się niemal zakłopotany własnym entuzjazmem. Nigdy wcześniej nie czuł tak bardzo poza kontrolą. Nigdy wcześniej nie sądził, że mógłby chcieć czyjegoś ciała na tyle, aby poczuć potrzebę, a nie tylko pragnienie. Dźwięki, które wydawał książę, trafiały prosto do jego kutasa, sprawiając, że drżał z pożądania. Chciał go posiadać.

— Chcę cię mieć — Warknął, spoglądając na Alfę, która leżała pod nim; tak cholernie piękna — Chcę cię pieprzyć.

Źrenice księcia były tak rozszerzone, że jego oczy wydawały się być niemal w całości ciemne, gdy Liam ułożył jedną ze swoich dłoni na jego policzku.

— Więc zrób to — Wyszeptał, spoglądając w jego oczy, gdy rozsunął swoje kolana, rozchylając zapraszająco nogi — No dalej.

Wszystko wydawało się być nieco rozmyte, gdy Malik usłyszał w odpowiedzi głośne warknięcie, niemal ryk, podczas gdy Liam nie pamiętał zbyt wiele z tego, co się potem stało. Odrobinę niejasno pamiętał sposób, w jaki Zayn pomógł mu pozbyć się reszty ubrań, a także to, jak chwycił jakiś żel i przygotował pośpiesznie swojego męża. Pamiętał, że oczy księcia stały się szkliste z przyjemności, gdy wcisnął w niego swoje palce. Pamiętał również, że jego zapach wybił się w powietrze niczym szalony i musiał oznaczyć go swoim własnym. Jego koncentracja wydawała się jednak wrócić, gdy w końcu wepchnął swojego kutasa w dziurkę swojego męża, warcząc tak głośno i przeciągle, iż jego ciało zadrżało. Wreszcie. Po długich miesiącach napięcia i frustracji w końcu go miał; pod sobą, rozciągniętego na swoim twardym kutasie.

— W porządku? — Wyrzucił, używając swojej silnej woli, aby pozostać w miejscu i nie poruszyć się ani o centymetr; jego mąż był tak wspaniały wokół niego, tak bardzo doskonały, że Liam chciał go po prostu pieprzyć, ale nie chciał go zranić.

Malik spojrzał w jego oczy, rozchylając swoje nogi nieco szerzej, aby pomieścić pomiędzy nimi biodra swojego męża.

— No dalej — Warknął, jego usta były spuchnięte do pocałunków, a twarz zupełnie zarumieniona — Pieprz mnie.

Tak właśnie zrobił.

Nie było w tym żadnej delikatności; po prostu go pieprzył, a jego ciało było rozgrzane od prymitywnego pragnienia rozlania swojego nasienia wewnątrz Alfy i oznaczenia jej od wewnątrz. Na szczęście Zayn nie miał nic przeciwko temu, jęcząc pod nim i poruszając się odrobinę, aby jeszcze lepiej przyjąć jego kutasa. Liam czuł się tak cholernie dobrze, mogąc pieprzyć go tak mocno; nie musiał martwić się swoją siłą, nie musiał przejmować się swoim ciężarem, a mógł po prostu zgubić się w tym uczuciu i brać, brać, brać. Oboje robili zbyt wiele hałasu, a biorąc pod uwagę fakt, iż w domu znajdowała się Alfa Xeus ze wzmożonymi zmysłami, prawdopodobnie nie powinni byli, ale Liam się tym nie przejmował. Wręcz przeciwnie, jego umysł wypełniły prymitywne myśli. Niech słyszą. Jest moim mężem. Moim. Niech słyszą, jak dobrze bierze mojego kutasa. Jest moją bratnią duszą.

Przez kilkadziesiąt długich minut to był właśnie w ten sposób; Liam pieprzył go ostro, twardo i nieustępliwie, warcząc przy tym z wysiłku, podczas gdy Zayn jęczał bezczelnie, gdy jego własny kutas był uwięziony pomiędzy ich ciałami.

— Mój — Warknął Liam, chowając twarz w gardle swojego męża, gdy zacisnął dłonie na jego miękkim tyłku; pchnął swoje biodra do przodu, wsuwając swojego kutasa w jego dziurkę tak głęboko, jak tylko mógł — Powiedz, że tak jest. Powiedz, że jesteś mój.

Zayn przesunął paznokciami wzdłuż jego pleców, raniąc jego skórę, gdy wziął głęboki oddech.

— Nie — Warknął — To ty jesteś mój.

Liam zawarczał głośno, chwilę później zatapiając swoje zęby w jego skórze, ponieważ musiał go oznaczyć, posiąść, uczynić go swoim. Owinął jedną ze swoich dłoni wokół twardego kutasa księcia i zaczął poruszać nadgarstkiem w górę i w dół, pieszcząc go w tym samym tempie, w którym go pieprzył. Nie minęło zbyt wiele czasu, aż Zayn zaczął szlochać z przyjemność, a potem doszedł w jego pięść z głośnym krzykiem, jego nasienie rozlało się pomiędzy ich ciałami, gdy poczuł, jak węzeł jego męża zaczął w nim puchnąć.

Liam odsunął się odrobinę, niemal natychmiast pewien tego, że była to najgorętsza rzecz, jaką kiedykolwiek wiedział. Przesunął swoje dłonie na jego biodra, zaciskając tam swoje palce, gdy nieco przyśpieszył swoje ruchy, ciężko goniąc za własnym orgazmem; wsuwał i wysuwał swojego kutasa w jego zaczerwienioną i opuchniętą dziurkę, rżnąc go tak dobrze, jak nikogo wcześniej. Kiedy w końcu doszedł, jego ciało płonęło, a przyjemność wypełniła całe jego ciało; jego wizja stała się biała, jego ciało gwałtownie zadrżało, gdy wygiął swoje plecy do tyłu, rozlewając swoje nasienie głęboko w swoim mężu. Nie chciał jednak przestać, wciąż chciał go pieprzyć, ale przywołał rozsądek i silną wolę, opadając na jego ciało i dysząc tak, jakby przebiegł długie kilometry. Pchnął swoje biodra do przodu jeszcze raz, odrobinę dalej, ponieważ jego mózg wciąż był najwyraźniej przekonany, że mógłby się jeszcze zagłębić, że mógłby umieścić w księciu jakąś cząstkę siebie już na zawsze.

Zajęło mu naprawdę dużo czasu, aby mógł odzyskać coś, co przypominało racjonalne myślenie, a kiedy to zrobił, zorientował się, że zdołał przewrócić się już na plecy, a Zayn objął go ramieniem, zarzucając jedną ze swoich nóg na jego biodra i przycisnął swoją twarz do jego ramienia. Malik pieścił jego skórę, rysując opuszkami swoich palców leniwe wzory na jego umięśnionej klatce piersiowej.

— Myślę, że odpłynąłeś na chwilę — Mruknął Zayn, a jego głos zabrzmiał tak, jakby był naprawdę zadowolony — Najwyraźniej jestem aż tak dobry.

Liam roześmiał się, słysząc te słowa, po czym zwrócił w jego stronę swoją twarz, składając miękki pocałunek na jego ustach.

— Jesteś — Odpowiedział, przeczesując palcami jego czarne włosy, które okazały się być nieco wilgotne.

Książę uśmiechnął się delikatnie, a Liam mógł nazwać ten uśmiech jednym z najsłodszych i najbardziej błogich, jakie kiedykolwiek widział; wyglądał tak miękko i przyjemnie, że Liam poczuł jakieś poruszenie w swojej klatce piersiowej. Pogładził swoim kciukiem jego zarumieniony policzek, czując się tak zakochanym, że nie wiedział, jak sobie z tym poradzić.

Potem pocałował go ponownie. I znowu. Jakby to nie wystarczyło. I wciąż był spragniony i potrzebujący, choć chwilę wcześniej przeżył najlepszy orgazm w całym swoim życiu. Nie miał jednak dość swojego męża. Ale ten głód nie był po prostu pożądaniem. To smakowało inaczej. Nie wiedział, jak długo się całowali, jak długo ich usta były do siebie przyklejone; to mogły być godziny.

Po tym pocałunku ich dzikie emocje odrobinę się uspokoiły i Liam był pewien, iż mógł rozpocząć już rozmowę.

— Nigdzie nie wyjedziesz — Odezwał się, a to sprawiło, że Zayn spojrzał w jego oczy, wciąż pochlebnie oszołomiony — Nie wyjedziesz do Pelugii, prawda?

Książę spoglądał w jego stronę przez długi czas, aż w końcu zaprzeczył ruchem swojej głowy, co sprawiło, że Liam odetchnął z ulgą. To pytanie było ważne. Reszta mogła jeszcze przez chwilę poczekać.

— Zostaniesz tutaj na noc? — Zapytał Zayn.

Liam parsknął i złożył pocałunek na jego czole.

— Tak, generale.

Malik uśmiechnął się szeroko, poruszając swoimi brwiami.

— Nie miałbym nic przeciwko, gdybyś mnie tak nazywał.

— Zobaczymy — Odpowiedział z uśmiechem — Chodźmy spać. Jutro czeka nas długi dzień.

— Dlaczego?

— Przedstawiciel Rady Galaktycznej pojawi się za dwa dni, więc spędzę wiele czasu w swoim biurze do tego przyjazdu — Westchnął — Wybory Lorda Kanclerza nie idą zbyt dobrze. Żaden z kandydatów nie uzyskał wystarczającej ilości głosów w obu krajach. Miałem nadzieję, że będziemy mięli więcej czasu, ale...

— Więc Lord Kanclerz nie zostanie wybrany do czasu przyjazdu Przedstawiciela Rady Galaktycznej?

— Na to wygląda — Odpowiedział — Miejmy nadzieję, że Lord Ksar będzie bardziej wyrozumiały, niż wygląda.

Zayn westchnął ciężko.

— Naprawdę nie podoba mi się to, że nosisz ciężar, który nie jest nawet twój. Czy Taube jest naprawdę aż tak niekompetentny?

Liam schował swój nos w jego miękkich włosach, wdychając jego zapach.

— To nie jest niekompetencja, ale zaczynam myśleć, że Taube wcale nie jest tak bardzo zaangażowany w całą tą sprawę i może nie chce pokoju pomiędzy naszymi państwami. On chce po prostu dobrze wyglądać i wygrać następne wybory. Wszystko inne jest jedynie środkiem, aby osiągnąć ten cel.

— Mam nadzieję, że nie — Mruknął, składając krótki pocałunek na jego szyi — Ale teraz chodźmy spać. Nie chcę, abyś jutro był zmęczony, jeśli masz zamiar pracować tak długo.

Liam poczuł, jak jego klatka piersiowa wypełniła się miłością, ponieważ nigdy wcześniej nie miał czegoś takiego; nie miał kogoś, kto dbałby o jego samopoczucie, kogoś, z kim mógłby dzielić się swoimi problemami i przemyśleniami.

Kogoś tylko swojego.

Liam objął swojego męża ramieniem i pozwolił na to, aby jego powieki opadły; już dawno nie miał ochoty na tak błogi sen.

— Dobranoc, kochanie — Mruknął, a czuły pseudonim tak po prostu wymknął się spomiędzy jego ust.

Oddech księcia odrobinę przyśpieszył i zacieśnił nieco swój uścisk na krótką chwilę, zanim się zrelaksował.

— Dobranoc — Odpowiedział, przesuwając się jeszcze bliżej niego, a Liam uśmiechnął się delikatnie, gdy zasnął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro