6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Książę musiał wyjechać cztery dni później.

Liam odprowadził go do prywatnego odrzutowca.

— Powinienem wrócić wkrótce — Odezwał się Zayn — Moja wizyta w pałacu nie zajmie więcej niż dziesięć dni, choć rozwiązanie armii nie jest czymś, co kiedykolwiek robiliśmy, więc trudno jest mi powiedzieć — Dodał — Chyba, że mój ojciec wymyśli inny powód, dla którego będę musiał zostać przez pewien czas w Pelugii.

Liam zacisnął usta w wąską linię.

— Musisz tutaj wrócić zanim pojawi się Lord, aby zobaczyć, w jaki sposób pokój utrzymuje się pomiędzy naszymi państwami. Podejrzewam, że nie uprzedzi nas wcześniej o swojej wizycie.

— Został jeszcze miesiąc, który obiecali nam na uporządkowanie wszystkich spraw — Stwierdził książę, wzruszając swoimi ramionami — Jestem pewien, że wrócę do tego czasu. Może ty mógłbyś przyjechać do mnie do Pelugii?

Liam natychmiast potrząsnął głową.

— Nie mogę zostawić swojej pracy w senacie. Twoje obowiązki są dużo bardziej elastyczne niż moje.

Malik zacisnął szczękę, a jego zapach wypełniony irytacją wystrzelił w górę, co sprawiło, iż Liam poczuł, jak jego własne feromony wybiły się w odpowiedzi. Spojrzeli w swoje oczy w taki sposób, jakby rzucali sobie wyzwanie, choć Zayn jako pierwszy odwrócił wzrok, z czego Liam wydawał się być naprawdę zadowolony.

— W porządku — Burknął Malik, a ton jego głosu był bardziej ostry i szorstki niż zwykle, a to sprawiło, iż Liam się zirytował; nie podobało mu się to.

Liam uwielbiał, gdy Zayn śmiał się lub uśmiechał, ale nienawidził tego, kiedy był w złym nastroju, ponieważ jego zapach stawał się wyraźniejszy. Książę odwrócił się w stronę odrzutowca, chcąc odejść, kiedy Liam złapał go za ramię.

— Zayn.

Malik odwrócił się w jego stronę, spoglądając w jego oczy, gdy Liam uchylił swoje usta, aby kontynuować, ale natychmiast je zamknął, nie wiedząc, co powinien był powiedzieć. Nie wiedział, o co mu tak naprawdę chodziło; nie zamierzał przepraszać za to, że powiedział prawdę. Harmonogram pracy jego męża był o wiele bardziej elastyczny niż jego własny. Był generałem armii, która aktualnie była w czasie spoczynku z powodu zaistniałego pokoju pomiędzy ich krajami. Liam był aktywnym senatorem i przywódcą Liberalnej Partii Senatu Kadarian.

Cokolwiek książę ujrzał na rysach jego twarzy, było wystarczające, aby nieco ostudzić atmosferę.

— Ja też nie chcę rozstawać się na złych warunkach — Odezwał się książę, a na jego usta pojawił się niepewny uśmiech — Przecież staliśmy się naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Prawda?

Przyjaciele. To słowo nie wydawało się być właściwe. Oczywiście Liam naprawdę go lubił; był miły, ciepły, cierpliwy oraz opiekuńczy. Naprawdę łatwo się z nim rozmawiało, łatwo było go polubił, łatwo było mu zaufać. Liam nie spodziewał się, iż tak szybko wpadną w tak dobrą relację, choć czasem wciąż się nim irytował; czasem trudno było mu się zrelaksować.

— Tak — Odpowiedział w końcu Liam — Oczywiście, że jesteśmy przyjaciółmi.

Malik uśmiechnął się złośliwie, co uczyniło jego zapach o wiele bardziej znośnym.

— Do zobaczenia — Mruknął książę, zaciskając swoje palce na jego nadgarstku, aby przyciągnąć go do uścisku — Nie oddalaj się ode mnie przez ten czas. Zadzwoń czasem.

Kiedy zrobił krok do tyłu, wycofując się, Liam chwycił jego ramię, utrzymując go w miejscu; schował swoją twarz w jego szyję, przyciskając swój nos do jego skóry i delikatnie pocierając w tamtym miejscu.

Malik roześmiał się głośno.

— Oh, daj spokój — Mruknął, ale go nie odepchnął, pozwalając na to, aby Liam oznaczył go swoim zapachem.

W momencie, kiedy Liam w końcu się uspokoił, wycofał się ostrożnie i powoli.

— Do zobaczenia. Udanego lotu — Odezwał się nieco sztywno.

Książę jedynie skinął głową z uśmiechem na swoich ustach i odszedł, znikając na pokładzie odrzutowca. Liam przyglądał się temu, jak wystartował i zniknął gdzieś w oddali, kierując się w stronę Pelugii. Westchnął, czując, jak jego ciało zaczęło się rozluźniać po raz pierwszy od miesiąca. Choć naprawdę uwielbiał księcia, cieszył się, że w końcu znalazł się tak daleko od niego.

Nienawidził wpływu, jaki Zayn na niego wywierał; stawał się prymitywnym zwierzęciem, który był terytorialny wokół drugiej Alfy. Wszystko w jego głowie wydawało się być wyraźniejsze z dala od irytującego zapachu i orzechowych oczu męża. Czuł się spokojniejszy. Czuł się bardziej sobą. Nie czuł już potrzeby wcierania swojego zapachu w Alfę i pompowania feromonów po całym domu.

Miał nadzieję, że odległość uspokoi jego instynkty, a kiedy Zayn wróci, mogliby zostać prawdziwymi przyjaciółmi bez konieczności obnażania swojego gardła przez księcia co godzinę.

Mógł mieć tylko nadzieję.

•••

Liam miał wrażenie, iż o wiele łatwiej było mu zaprzyjaźnić się ze swoim mężem, gdy nie czuł jego irytującego zapachu. Dzwonili do siebie każdego wieczoru poprzez wideo i rozmawiali ze sobą przez długie godziny, zanim Zayn musiał położyć się spać; ich strefy czasowe różniły się trzema godzinami.

Książę głównie żartował lub narzekał na swojego ojca, ale jego poczucie humoru wydawało się ulatywać coraz bardziej każdego dnia. Choć jego skargi nie wydawały się być poważne, Liam potrafił czytać pomiędzy wierszami i dostrzec to, iż król Yaser rzeczywiście dział na nerwy swojego syna.

— Chce, abyś został w Pelugii, prawda? — Odezwał się Liam, unosząc swój wzrok znad dokumentów, aby spojrzeć na ekran swojego laptopa; ostatnio zaczął pracować podczas ich wideorozmów, doskonale wiedząc, iż Malik potrzebował się wygadać, aby dać wszystkiemu upust, ale nie potrzebował współczucia.

— Tak — Odparł — Jest naprawdę nierozsądny. Powiedziałem mu, że muszę być z powrotem w Citrze, zanim pojawi się tam Lord, ale najwyraźniej go to nie obchodzi. Gdybym go nie znał, pomyślałbym, że chce wznowić wojnę.

— Czy na pewno tak nie jest?

— Nie — Odpowiedział po krótkiej chwili, krzywiąc się odrobinę, zanim kontynuował — Nie tylko tobie wydaje się, iż niektórzy ludzie chcieliby, aby wojna wciąż trwała. Ja również dostrzegam, iż jest kilka takich osób — Dodał i westchnął ciężko; wydawał się być odrobinę zmęczony — Myślę, że chodzi o to, że po tak wielu latach wojny, cała nasz gospodarka została na niej zbudowana. Teraz większość armii się rozpadła, ludzie wrócili do domów, bezrobotni i biedni. Stworzenie wystarczającej liczby miejsc pracy dla weteranów jest naszym największym problemem. Przekształcenie całej gospodarki jest problemem, a ludzie boją się, że pokój nie będzie trwał zbyt długo i wszystko legnie w gruzach, gdy zaczną starać się żyć w inny sposób.

Liam skinął głową.

— Kadar boryka się z podobnymi problemami — Zapewnił — Wszystko w porządku? Wydajesz się być odrobinę odległy.

Malik roześmiał się szorstko.

— Miałem nadzieję, że nie zauważysz. Właśnie zbliża się moja ruja. Myślę, że oboje mamy szczęście, że nie ma mnie teraz z tobą w Kadarze.

Liam zmarszczył swoje brwi, unosząc się z miejsca, po czym zrobił kilka kroków w stronę okna, wpatrując się w księżyce.

— Żaden z księżyców nie jest w pełni. Niemożliwym jest, aby zbliżała się twoja ruja.

— To nigdy nie wydarzyło się po żadnym cyklu księżycowym — Wyjaśnił — Wiem, że to trochę dziwne, ale nasz lekarz mówi, że jestem kimś w rodzaju genetycznego mutanta.

Liam nigdy wcześniej nie słyszał o czymś takim. Wszystkie Alfy i Omegi miały swoje cykle godowe po pełni jednego z czterech księżyców; w zależności od tego, jakiego rodzaju Alfami czy Omegami byli. Jego własna ruja była ściśle związana z drugim, co do wielkości księżycem Eili. Podobnie jak większość Alf, które były związane z tym księżycem, był stosunkowo racjonalny i zrównoważony w swojej rui; właściwie, to był uważany za najbardziej cywilizowany rodzaj Alfy, gdyż większość jego zwierzęcych cech pochłonęła ewolucja.

Jeśli chodziło o jego młodszego brata, to Louis był silnie związany z księżycem o nazwie Xeus, więc był drażliwy i niezwykle agresywny, jak większość Alf tego rodzaju; był bardziej prymitywny i mógł przybierać swoją zwierzęcą formę w fazie pełni księżyca, co było niebezpieczne.

Jeśli chodziło o Omegi, były one związane z dwoma pozostałymi księżycami, tymi mniejszymi; Dainiri i Vos, choć zdarzały się wyjątki. Liam nigdy wcześniej nie słyszał jednak, aby cykl godowy kogokolwiek był niezależny od księżyców. Jeden z nich wpływał nawet na niektóre Bety, ale nigdy nie słyszał o kimś takim, jak Zayn.

— Jeśli masz jakieś genetyczne nieprawidłowości, to mogłoby wyjaśniać moją reakcję na twój zapach — Mruknął w zamyśleniu Liam.

Książę prychnął.

— Jestem pewien, że to tylko ty, ponieważ żadna inna Alfa nigdy nie zareagowała na mnie w ten sposób. Spędzam naprawdę dużo czasu z innymi Alfami bez ich konieczności wcierania we mnie swojego zapachu.

Liam odwrócił swój wzrok, zaciskając palce na krawędzi biurka, gdy rumieńce wpłynęły na jego policzki.

— Przepraszam — Mruknął z uśmiechem Malik — Wiem, że nienawidzisz, gdy przypominam ci o twojej mniej cywilizowanej stronie. Ktoś powiedział mi kiedyś, że jestem podły i denerwujący, kiedy wpadam w ruję i naprawdę się frustruję.

Payne rozejrzał się po swoim biurze, aż w końcu przeniósł wzrok na ekran, aby spojrzeć w stronę księcia i zadań mu nurtujące go pytanie.

— Jak zamierzasz spędzić swoją ruję?

Książę uniósł swoje brwi, posyłając w jego stronę puste spojrzenie.

— Jak myślisz, jak to zrobię? — Mruknął — Prawą ręką. Nie mógłbym dostać żadnej Omegi, gdy podobno jestem w szczęśliwym małżeństwie.

Liam odwrócił swój wzrok, czując się irracjonalnie winny; to nie tak, iż było to jego winą, choć po części rzeczywiście było. Gdyby tak naprawdę był Betą, mógłby mu pomóc. Nie byłoby to tak satysfakcjonujące jak z Omegą, ale wciąż byłoby znacznie lepsze od prawej ręki.

Ale ponieważ był Alfą, nie było sposobu, aby mógł mu pomóc, nawet jeśli byłby chętny. Alfy w rui bardzo źle reagowały na inne Alfy, postrzegając je jako zagrożenie; to był przepis na katastrofę.

— Przepraszam — Warknął Liam, starając się rozluźnić, gdy spojrzał w stronę wybrzuszenia pomiędzy nogami swojego męża.

Malik westchnął.

— To nie twoja wina — Mruknął, rzucając się na łóżko i jęcząc cicho, gdy ułożył się na miękkich poduszkach — To nie pierwsza ruja, którą spędzę sam.

— Co? — Zapytał nieco zmieszany — Dlaczego?

Książę przewrócił się na brzuch. Liam nie mógł zbyt dobrze dostrzec jego twarzy pod tym kątem, ponieważ kamera jego męża stała na biurku.

— Moja ruja jest trochę dziwna — Wyszeptał — Jestem na przemian agresywny i bardzo... potrzebujący. Ciężko jest mi to opisać. Ale mój przyjaciel opisał swoją ruję w zupełnie inny sposób niż ja jej doświadczam. Wszystkie Alfy opisują ją w podobny sposób. Ja nie. Za każdym razem, kiedy byłem z Omegą, czułem się niewystarczająco usatysfakcjonowany, więc chyba jestem przyzwyczajony do frustracji — Roześmiał się bez humoru — Jestem dziwakiem.

Liam spojrzał w jego stronę; nie spodobało mu się to, na jak pokonanego zabrzmiał jego mąż.

Nie mógł powiedzieć, iż go rozumiał, ponieważ jego własna ruja była taka sama, jak innych Alf; nie zmieniał się w dzikie i bezmyślne zwierze, które myślało tylko o swoim węźle, tak jak Alfy Xeus, ale był po prostu napalony i bardzo terytorialny.

— Może to dlatego, że twoja ruja nie jest powiązana z żadnych z księżyców.

— Może tak — Mruknął książę, przymykając swoje powieki, gdy ułożył się na miękkim materacu — Może nie.

— Zasypiasz? Chcesz, abym się rozłączył?

— Nie — Odpowiedział Malik, wciąż nie otwierając swoich oczu — Spróbuję się trochę zdrzemnąć, dopóki jeszcze mogę, a ty wracaj do pracy, ale się nie rozłączaj. Lubię słyszeć, jak coś zapisujesz. To bardzo wygodne i relaksujące.

— Jesteś taki dziwny — Mruknął z uśmiechem Liam.

Ksiażę również się uśmiechnął.

— Rzeczywiście. Może jestem.

Liam zajął swoje miejsce za biurkiem, po czym sięgnął w stronę dokumentów i zabrał się za kontynuowanie swojej pracy; skupił się na najnowszym projekcie, który jego partia chciała przeforsować. Minęła godzina, kiedy w końcu udało mu się skończyć.

Był zaskoczony, gdy uniósł swój wzrok i zorientował się, iż rzeczywiście zapomniał zakończyć ich rozmowę wideo.

Uniósł się ze swojego miejsca i powoli zbliżył się do ekranu; wyglądało na to, że Zayn przewrócił się we śnie i spał twarzą do kamery. Jakość obrazu była tak dobra, iż Liam mógł dostrzec każdy najmniejszy szczegół na jego twarzy.

Przyglądał mu się przez kilka dłuższych minut, aż w końcu zdał sobie sprawę z tego, iż musiało być to odrobinę przerażające. Sięgnął w stronę przycisku i zakończył ich rozmowę.

Wpatrywał się w pustą ścianę, a znajome uczucie dyskomfortu i niezadowolenia osiadło na dnie jego żołądka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro