Przyjaciółki rywalki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Oryginalna wersja: 24.07.2020
Wersja po korekcie: 21.08.2021

Udało mi się dzisiaj ukraść trochę pieniędzy. Szkoda tylko, że nie wiedziałam, ile dokładnie, ale może starczy, żebym chociaż dzisiaj nie musiała niczego wygrzebywać ze śmietników. Chociaż i tak pewnie inni już wszystko wybrali.

— Ej! — usłyszałam za sobą, ale nie zwróciłam na to uwagi. — Białowłosa!

Zatrzymałam się. Odwróciłam się, dzięki czemu zauważyłam za sobą dwójkę osób – chłopaka z granatowymi włosami i szarymi oczami oraz dziewczynkę w moim wieku, z takim samym kolorem czupryny jak jej towarzysz, ale z tęczówkami w trzech odcieniach. Od zewnętrznej strony granatowy, który przechodził w jasny błękit, aż do jasnego, prawie wybielonego, żółtego. Cała jej lewa część twarzy była pokryta wielką blizną ciągnącą się jeszcze przez dekolt, jej ramię, aż do koniuszków palców. Uśmiechnęła się w moim kierunku, a ja cofnęłam się kilka kroków, przyciskając do siebie z całej siły "zarobione" pieniądze.

— Jestem Aaron, a to Reona. — przedstawił się chłopak. — Mamy pytanie. Chcesz zarobić?

Z zaskoczenia aż otworzyłam szerzej oczy. Rozejrzałam się dookoła, po czym schowałam pieniądze do kieszeni i podeszłam do nich bliżej, aby poznać szczegóły.

Tak poznałam Reonę. Po tym zaczęła się moja przygoda z nielegalnymi walkami. Wciągnęli mnie to. Zaprzyjaźniłam się z nimi do takiego stopnia, że co jakiś czas nawet zostawałam u nich na kilka dni. Szczególnie z Reoną miałam dobre relacje. Robiłyśmy wiele rzeczy razem, byłyśmy prawie jak siostry, jednak i nasze drogi się w końcu rozeszły.

Zmarszczyłam brwi, kiedy nie raczyła podać mi odpowiedzi. Powoli zaczęłam się denerwować, przez co miałam gorszą kontrolę nad własną mocą. Musiałam się uspokoić, dlatego złapałam głębszy wdech.

— Znasz ją? — zapytał Ash.

— Niestety, ale miałam "przyjemność" ją poznać i to bardzo dobrze — odpowiedziałam.

— Oj! Blank, no błagam. W taki sposób mówisz o starej przyjaciółce? To nie było za miłe. — Odwróciła się w naszym kierunku i złośliwie uśmiechnęła.

Pozostali, widząc jej bliznę, szerszej otworzyli oczy. Była dość nietypowa, więc nie dziwiłam im się.

— Przyjaciółce? — Zaśmiałam się. — O ile dobrze pamiętam, to częściej używałaś na mnie określenia „rywalka". — Skrzyżowałam ręce na piersi.

— Oj, no weź. Ja się z tobą tylko droczyłam. — Rozłożyła ręce, na których miała kilka metalowych bransoletek i pierścionków.

— Ta, droczyłaś. Tamten zabandażowany kastet na dłoni, to też był rodzaj droczenia? Bo coś mi się nie wydaje...

Chyba wszystkich zaskoczyłam.

— Zapomniałaś jaka jest główna zasada podczas nielegalnych walk?

Zauważyłam, jak pozostali na siebie spojrzeli.

— Wszystkie chwyty dozwolone, ale zakaz używania zdolności mutanta. — Wywróciła oczami. — O ile dobrze kojarzę, ty złamałaś tę zasadę. I to nie jeden raz...

Wzrok każdego padł na mnie, przez co zwróciłam wzrok w innym kierunku nieco zakłopotana. To prawda, że czasami wykorzystywałam swoje umiejętności mutanta, tym bardziej, kiedy się dowiedziałam, że mogłam utwardzać swoją skórę w kryształ lodu. Przydawało mi się to, kiedy walczyłam z przeciwnikami większymi ode mnie. Mimo wszystko byłam tam najmłodsza ze wszystkich.

— Ty święta też nie byłaś. Aaron to twój brat, więc przez to automatycznie stałaś się tam numerem dwa. Gdyby nie on, to, zanim zabraliście mnie na pierwsze nielegalne walki, zostałabyś wyrzucona na zbity pysk. Sama oszukiwałaś niejednokrotnie, ale w przeciwieństwie do mnie, ty to robiłaś przez cały czas. Ja po prostu ułatwiałam sobie skopanie dupy większym przeciwnikom.

Jej uśmiech zniknął z twarzy. Opuściła wzrok, a przy tym widziałam, jak na metalowej nodze lampy chodnikowej zaczęła błyskać się iskierki, które skupiły się po chwili w jej dłoni.

Oj, niedobrze. Chyba ją wkurzyłam. Kurwa... – przeklęłam w myślach, spoglądając kątem oka na pozostałych.

— Nie macie na sobie nic metalowego, prawda? — zapytałam z lekkim zaniepokojeniem.

— Dlaczego pytasz? — dopytał Kar.

W tym momencie Reona wysłała w naszym kierunku błyskawicę. Machnęłam ręką od dołu, tym samym tworząc lodową ścianę. Uderzyła prosto w nią.

— Bo Reona jest w stanie tworzyć, jak i panować nad elektrycznością. Łatwiej tłumacząc, będzie mnie próbowała zabić poprzez przypalenie błyskawicą...

Wszyscy spojrzeli na mnie przerażeni, ale również z domieszką zdziwienia. Nie zdejmując chroniącej nas bariery, podałam Ash'owi swoją torbę i zegarek. Spojrzał na mnie przerażony, a ja się do niego tylko lekko uśmiechnęłam.

— Ja się nią zajmę, a wy poszukajcie sprzętu komputerowego. Powinien być w szafie w salonie, ale jedną część mam ukrytą w schowku w szufladzie przy biurku. Kod do drzwi budynku to dwa-cztery-osiem-siedem — powiedziałam, by w kolejnej chwili ruszyć w kierunku ściany.

Nagle poczułam czyjąś dłoń na nadgarstku. Był to mój dachowiec, który chciał coś powiedzieć, ale mu nie dałam. Wiedziałam doskonale, co chciał mi powiedzieć.

— Miałam z nią do czynienia już nie raz, więc dam sobie radę...

Kiwnęli głowami, po czym ruszyli do budynku. Spojrzałam za nimi, po czym zwróciłam się do Reony, którą widziałam nieco zniekształconą, ale to głównie kwestia tego, że znajdowała się za ścianą lodu.

— To co, zaczynamy zabawę jak za dawnych czasów? — zapytała dziewczyna, gdy opuściłam lodową ścianę.

Musiałam kupić reszcie jak najwięcej czasu, a już czułam, że za moment może mi się skończyć woda w organizmie. Zużyłam jej nieco na stworzenie bariery, więc musiałam się pośpieszyć. Ruszyłam biegiem przez uliczkę, a Reona, widząc to, zaczęła podążać za mną. Po drodze oczywiście starałam się ją jakoś spowolnić, poprzez wywalenie jej pod nogami jednego ze śmietników, bądź rzucenie workiem na odpady.

No już, Tremér. Przebieraj tymi nogami!

Ash

Wbiegliśmy wszyscy po schodach na trzecie piętro, aby po chwili stanąć przed wyważonymi drzwiami do starego mieszkania Tremér. Powoli weszliśmy do środka, rozglądając się w każdym kierunku. Gdy upewniliśmy się, że było bezpiecznie, rozpoczęliśmy szukanie sprzętu komputerowego.

Mówiła, że prawie cały sprzęt znajdował się w szafie, dlatego zaczęliśmy od tego miejsca. Otworzyłem mebel, dzięki czemu zobaczyłem kilka kartonów z jakimś sprzętem. Od razu kucnąłem i sprawdziłem, czy to aby na pewno były te rzeczy, o których wspominała Tremér. Oczywiście starałem się to robić tak, aby reszta nie spostrzegła, że umiałem czytać. Wszystko spakowałem do torby, którą dała mi dziewczyna. Gdy tylko się podniosłem, zauważyłem, jak Kar i jego rodzice rozglądali się po mieszkaniu.

— Czyli tutaj Tremi była przez ostatnie kilka lat — wyszeptał bardziej do siebie Kar.

— Musiało jej być trudno.

Podeszła do niego jego matka, a Irvin położył mu rękę na ramieniu. Odetchnął, przełknął ślinę i spojrzał na nas wszystkich.

— Musimy się pośpieszyć — odezwał się nagle chłopak. — Nie wiemy, jak długo Tremi będzie w stanie powstrzymywać tamtą dziewczynę — zauważył.

Wszyscy się z nim zgodziliśmy. Każdy z nas zajął się inną częścią biurka. Odszedłem na moment, a w trakcie tego dostrzegłem, jak na jednej z szafek znajdowało się coś – jakiś album – na którego boku było napisane "Najlepsze chwile". Podszedłem do tego, by zajrzeć do środka, dzięki czemu ujrzałem zdjęcia małej Tremér.

Może lepiej będzie, jak to również dla niej zabiorę? To raczej ma dla niej jakąś wartość sentymentalną...

Schowałem przedmiot do torby, po czym z powrotem zwróciłem się do pozostałych. Nagle odezwała się Alma, która przeszukiwała szuflady wraz z Dawn:

— W szufladach nic nie ma, poza jakimiś dokumentami.

Wszyscy na siebie spojrzeliśmy, a następnie zaczęliśmy myśleć i się rozglądać po całym pomieszczeniu. Każdy z nas szukał wzrokiem innej szuflady, ale nie było takiej opcji. Przecież mówiła o konkretnych, które znajdowały się przy tym meblu.

— Tremér mówiła o schowku w szufladzie — odezwał się nagle Stuart.

Alma ponownie zaczęła sprawdzać szuflady, ale tym razem również od spodu. Zajęło jej to kilka sekund. W pewnym momencie szeroko otworzyła oczy, gdy na coś natrafiła.

— Od spodu jest dziurka...

Spojrzała na nas.

— Czyli szuflada ma dwie warstwy — zauważył Kar.

— Musimy znaleźć coś, aby ją otworzyć — wtrącił Rick.

— Długopis się nada? — zapytała Dawn, która wyjęła jeden z kubka stojącego na biurku.

Alma go odebrała i podważyła jedną warstwę szuflady. Wyjęła spod deski małe prostokątne pudełko, któremu się przyjrzała.

— Co to jest? — spytała, gdy obracała przedmiot w dłoniach, a po chwili mi go podała, abym schował go do torby.

— Nic więcej w szufladzie nie ma? — dopytał Stuart, na co Alma pokręciła głową.

— W razie potrzeby możemy się wrócić, gdy dowiemy się od Tremér, czy mamy wszystko — powiedziałem, a reszta przyznała mi rację.

— Teraz musimy sprawdzić, czy nic jej nie jest — zwrócił uwagę Kar.

Szybko ruszyliśmy w kierunku wyjścia. Zbiegliśmy po schodach, a gdy tylko znaleźliśmy się na zewnątrz, zaczęliśmy się rozglądać w poszukiwaniu Tremér, ale nigdzie jej nie było. Tak samo jak tej drugiej dziewczyny.

— Gdzie one są? — spytała Dawn.

W tym samym momencie usłyszeliśmy głośny huk. Przeszliśmy trochę dalej. Spojrzeliśmy w uliczkę, która znajdowała się zaraz obok budynku. Zwróciliśmy wzrok na siebie, po czym zgodnie pobiegliśmy w kierunku, skąd dochodził hałas. Kilkukrotnie na niebie widzieliśmy błyskawice uderzające w ziemię. Przyśpieszyliśmy, a gdy dotarliśmy na miejsce, zobaczyliśmy Tremér, która właśnie kopnęła swoją przeciwniczkę prosto w brzuch, przez co ta cofnęła się kilka kroków.

Tremér

Reona zgięła się wpół, kiedy to ją kopnęłam. Musiała się aż cofnąć kilka kroków. Zaśmiała się, a ja wyprostowałam.

— Zawsze wiedziałaś, gdzie uderzyć, żeby zabolało... — wydusiła ledwo słyszalnym głosem. — To jest Biała Śmierć, którą znam...

Parsknęłam pod nosem i pokręciłam głową.

— Dziewczyna, którą myślisz, że znasz się zmieniła. — Znowu jak wcześniej zaczęłyśmy chodzić po okręgu. — Ja już nie szukam zaczepek...

Reona znowu się zaśmiała.

— Gdybyś nie szukała zaczepek, nie byłabyś poszukiwana. Szukają cię, rango piąta... — Wyprostowała się, a po chwili ponownie na mnie naskoczyła.

Ponownie rozpoczęła swoją salwę pięściami. Znowu unikałam każdego jej ataku. Jej uderzenia były coraz wolniejsze. Męczyła się. Dodatkowo wcześniej sporo razy używała swoich umiejętności mutanta, które kilka razy nawet mnie dotknęły. Zanim jednak w ogóle zaczęłam z nią walczyć, prawie całe swoje ciało zamieniłam w kryształ lodu. Zrobiłam gwiazdę na jednej ręce, tym samym unikając kolejnego ataku błyskawicą.

Już wystarczająco zniszczyła mi sweter. Całkowicie straciłam przy nim rękawy.

W tym momencie zobaczyłam pozostałych. Przyglądali nam się, a na ich twarzach gościł zarówno strach, jak i zdziwienie moim wyglądem.

No tak. Jeszcze nie mieli okazji, aby zobaczyć mnie, kiedy byłam porośnięta lodem aż po policzki.

— Jakim sposobem ty jesteś w stanie uniknąć wszystkich moich ataków?! — wydarła się moja przeciwniczka.

— Uważaj, bo zdradzę ci swój sekret... — Uśmiechnęłam się triumfalnie.

Reona zmarszczyła brwi. Znowu ją wkurzyłam. W tej chwili poczułam, jak oparłam się o barierkę. Szybko rzuciłam na nią okiem, a następnie z powrotem na dziewczynę, która złośliwie się uśmiechnęła.

Cholera, jestem w potrzasku.

Zauważyłam przerażenie u reszty i to, że chcieli ruszyć w moją stronę. Stworzyłam małą ściankę, aby im to uniemożliwić, ponieważ miałam plan. Spojrzałam na Reonę, która wyglądała, jakby towarzyszył jej naprawdę dobry humor przez to, że mnie unieruchomiła. Uśmiechnęłam się, czym zaskoczyłam zarówno ją, jak i pozostałych.

— Ej, Reona. Rozejrzyj się, gdzie my w ogóle jesteśmy...

Zaczęła się rozglądać. Zrobiła wielkie oczy, gdy zobaczyła, co jest za barierką, do której zostałam przyciśnięta.

— Rzeka... — wydusiła przerażona. 




Dajcie znać jak wam się podoba nowa postać!
👇

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro