Wirus

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Oryginalna wersja: 10.06.2020
Wersja po korekcie: 12.06.2021

Znowu zarwałam nockę. Co chwilę na ekranie widziałam, jak wyskakiwały mi kolejne arkusze kodu wirusa. Spojrzałam na zegarek. 5:26.

Muszę wziąć prysznic – pomyślałam, czując, jak mój organizm zaczynał wołać o wodę.

Zapisałam wszystko, po czym zaczęłam kopiować dane, które już stworzyła. Po kilku minutach pracy odsunęłam się od biurka i przeciągnęłam. Poczułam, jak wszystkie stawy mi strzelały. Podniosłam delikatnie okulary, a następnie przetarłam oczy palcem wskazującym i kciukiem.

Muszę chyba w końcu o siebie zadbać, chociaż nie. Najpierw zrobię to, co powinnam. Dopiero później zajmę się sobą.

Spojrzałam na całą piątkę śpiącą na kanapie – Ash przy lewym narożniku, będąc opartym o lewą rękę, Alma opierała się o jego prawe ramię i przerzuciła nogi przez uda Dawn oraz Stuarta, którzy zasnęli obok siebie, opierając się głowami o siebie. Rick natomiast gnieździł się po prawej stronie i był zgniatany przez resztę, bo wpychali go w narożnik. Dawn nagle przytuliła się do Stuarta, przy okazji szczękając zębami. Wyglądali słodko.

W końcu nie miałam tutaj ogrzewania, a w nocy było całkiem chłodno. Wstałam z fotela biurowego. Podeszłam do szafy, z której wyjęłam cztery koce, by przykryć nimi całą piątkę. Szczerze? Nawet nie wiedziałam, że trzymałam ich aż tyle w szafie. No nic.

Podskoczyłam do lodówki. Wzięłam stamtąd siódmego już energetyka. Opróżniłam puszkę jednym haustem. Wyrzuciłam pustą już puszkę do kosza, po czym ruszyłam w kierunku sypialni. Wzięłam jakieś ubrania na zmianę, po czym wkroczyłam do łazienki, do której przejście znajdowało się obok. Od razu odkręciłam lodowatą wodę. Zimna para rozeszła się po pomieszczeniu. Podeszłam do umywalki, by spojrzeć na siebie w lustrze. Rozpuściłam śnieżnobiałe włosy, zdjęłam okulary i rękawiczki. Chwilę później zmyłam tusz do rzęs. Po wykonaniu tych czynności przyjrzałam się sobie. Mój wygląd raczej nie był normalny. Wyróżniałam się mocno przez białe włosy, a także tego samego koloru brwi, rzęsy, skórę oraz oczy.

Westchnęłam. Zaczęłam się rozbierać, a wszystkie ciuchy wrzucałam do pralki. Dawno nic nie prałam, a kończyły mi się swetry.

Chyba najwyższa pora. pomyślałam, kiedy ustawiałam odpowiedni program prania.

Po chwili wskoczyłam pod lodowatą wodę. Stałam tak przez pięć minut. Woda sięgała mi do kostek. Wzięłam głęboki oddech. Cała kabina prysznica obrosła lodem, gdy wypuściłam powietrze. Powtórzyłam czynność, a zamarznięte szyby wróciły do poprzedniego stanu.

Zakręciłam strumień, po czym wyszłam spod prysznica. Zaczęłam się wycierać, choć, na dobrą sprawę, nie miałam z czego, gdyż całą ciecz pochłonęła skóra. Ubrałam ciepły, bawełniany sweter, ciemne jeansy i grube skarpetki. Na ręce obowiązkowo włożyłam rękawiczki, a na nos barwione na żółto okulary. Umyłam zęby, uważając, aby moje włosy nie zostały zabrudzone pianą od pasty.

Wyszłam z łazienki. Zamknęłam do niej drzwi, aby zimna para nie uciekła poza.

Normalnie bym pewnie miała to gdzieś, ale tym razem muszę na to uważać. Mogliby się dowiedzieć, że jestem mutantem, a tego nie chcę – pomyślałam, a przy tym przez przypadek wypuściłam nieco lodowatego powietrza z płuc. Od razu się wzdrygnęłam i zakryłam usta. – Mam nadzieję, że nikt tego nie zobaczył.

Wróciłam do salonu, gdzie cała piątka nadal spała. Uśmiechnęłam się lekko, widząc ich w tych samych pozycjach, w których leżeli wcześniej. Minęłam kanapę. Podeszłam do blatu, by zagotować wodę w czajniku. Otworzyłam szafkę nad głową, z której wyjęłam zupkę błyskawiczną. Po dwóch minutach zalałam swój makaron. Zakryłam wierzch folią, a następnie wzięłam pałeczki. Posiłek zabrałam ze sobą do swojego stanowiska. Rozciągnęłam palce. Zabrałam się za dalszą pracę nad wirusem. Przed oczami znów wyskakiwały mi nowe arkusze, które wypełniałam kolejno liczbami i literami. Jednocześnie powoli opróżniałam kubeczek z jedzeniem.

Ash 

Obudziły mnie promienie sztucznego słońca wpadające przez okno. Spojrzałem na pozostałą część kanapy, na której wszyscy zasnęliśmy. Alma uwaliła się głową na moich kolanach.

Zaraz... – pomyślałem ze zdziwieniem, patrząc na okrywający mnie koc.

— Wcześniej tu tego koca nie było... — Złapałem za puszysty materiał.

Po chwili rozejrzałem się po mieszkaniu i zobaczyłem Blank. Przysnęła przy biurku.

Skoro zasnęła w taki sposób, to musiała chyba pracować przez długi czas. Zarwała nockę? – pomyślałem, uważnie się jej przyglądając.

Złapałem Almę za policzek. Pociągnąłem ją za niego, na co jęknęła z bólu. Otworzyła oczy i natychmiast zaczęła zabijać mnie wzrokiem.

— Za co? — zapytała z wyrzutem, gdy pocierała swoją skórę.

Kiwnąłem głową w kierunku albinoski, a Alma, gdy tylko ją zauważyła, zeszła ze mnie, jak i z reszty. Przy okazji kopnęła Ricka prosto w brzuch, a Dawn i Stuart aż skrzywili się zdegustowani, kiedy zastali siebie przytulających się nawzajem.

— Czy to ładowanie oznacza, że skończyła pisać wirusa? — spytała Alma, stając obok Blank.

— Ja się na tym nie znam... — odpowiedziałem jej, a ona spojrzała na dziewczynę.

— Ej, ona ma nawet rzęsy białe...

Ona się w niej już chyba całkiem zakochała. – pomyślałem, a przy tym uśmiechnąłem się krzywo.

— A włosy...są mokre? — zwróciła się do samej siebie i sięgnęła do włosów Blank.

„Blank"

Poczułam, jak ktoś dotknął moich włosów. Natychmiast otworzyłam oczy i z przerażeniem uderzyłam tę osobę. Ten ktoś mógł poczuć temperaturę mojego ciała. Przez tak nagły ruch moje okulary wylądowały gdzieś pod biurkiem.

— Nie dotykaj... — powiedziałam chwiejnym głosem.

— Co ci się.... Boisz się nas? — zaniepokoiła się Alma.

Schyliłam się, aby podnieść okulary. Założyłam je i dopiero w tym momencie spojrzałam na dziewczynę obok.

— Nie... Gdybym się was bała, wyparłabym się własnej rodziny... — Odwróciłam wzrok na pasek ładowania.

— Więc czemu tak zareagowałaś? — wtrąciła się Dawn.

Zwróciłam się w ich kierunku z założoną nogą na drugą nogę, a także mając skrzyżowane ręce na klatce piersiowej.

— Po prostu nie lubię, kiedy ktoś mnie dotyka... — Z powrotem spojrzałam na monitor, by dalej pisać wirusa.

Musiałam przez przypadek zasnąć – Pokręciłam lekko głową, aby się otrząsnąć.

Ponownie na ekranie wyskakiwały arkusze. Zbiory liczb, liter i znaków, które znikały tak szybko, jak się pojawiały. Czułam na sobie wzrok wszystkich. Uważnie mi się przyglądali, jednak starałam się nie odrywać uwagi od całego wirusa. Wolałabym nie zrobić tu żadnego błędu, a potem próbować to naprawić.

— Jak długo uczyłaś się...

Przerwałam chłopakowi z blizną, na moment odrywając wzrok od monitora.

— Hakowania? Programowania? Pisania stron? Tworzenia wirusów? Składania komputerów czy jeszcze kilku innych opcji? Jakiś rok — odpowiedziałam ze wzruszeniem ramion.

— Nieźle — powiedział z podziwem Stuart, a reszta mu przytaknęła.

Po chwili wcisnęłam enter, a na ekranie wyskoczył kolejny pasek pobierania. W tym czasie wstałam od swojego stanowiska. Podeszłam do lodówki. Wyjęłam kolejnego energetyka, bo czułam, że za moment znów padnę na biurku. Już miałam otwierać puszkę, kiedy to Ash wyrwał mi ją z rąk. Spojrzałam na niego zaskoczona.

— Zdajesz sobie sprawę, że picie tego może powodować problemy ze snem, z sercem, bóle głowy, nudności, wymioty, bóle klatki piersiowej, a nawet napady padaczkowe? — Spojrzał na mnie, gdy przyglądał się nadrukowi z tyłu.

— Ta... — odparłam obojętnie. — Możesz mi to oddać?

Otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.

— Nie. — dodał trochę surowiej. — Jak jesteś zmęczona, to idź się przespać. Twoje worki pod oczami mówią same za siebie, że na pewno pracowałaś przez noc.

Zdemaskował mnie. – Spojrzałam w kierunku okna.

— Nic mi przecież nie..

Wszedł mi w słowo.

— Bez dyskusji. Ile wypiłaś energetyków? — Oddał puszkę Almie, która odniosła ją do lodówki.

— Od którego dnia? — zastanowiłam się chwilę. — Od soboty, bo zarywam praktycznie każdą nockę, czy tylko dzisiaj?

Zamurowało ich.

— Jakim cudem ty jeszcze żyjesz?! — zapytał Stuart, a ja wzruszyłam ramionami.

— Chcesz powiedzieć, że nie śpisz od sześciu dni? — Ash uniósł brew do góry.

Kiwnęłam głową, a on od razu wskazał na drzwi do sypialni.

— Co...

— Bez dyskusji idziesz teraz spać. Ale już — dodał, na co westchnęłam zrezygnowana, kiedy doszło do mnie, że nie da za wygraną.

Spojrzałam na monitor. Sto procent ładowania. Zaznaczyłam wszystko, aby zaczęło się to kopiować na dysk. Po chwili ustawiłam też wyłączenie systemu w momencie, w którym tylko dane znajdą się na przenośnej pamięci. Wstałam z krzesła, po czym skierowałam się do swojego pokoju.

— Przecież idę... — powiedziałam do chłopaka, widząc, że ten chciał coś dopowiedzieć.

Gdy weszłam, zamknęłam za sobą drzwi. Padłam prosto na łóżko. Podniosłam się jeszcze na moment, aby zdjąć okulary i rękawiczki. Zawinęłam się w cienką kołdrę pod samą szyję. Ustawiłam jeszcze na moim zegarku, żeby obudził mnie za jakieś trzy godziny, a następnie zamknęłam oczy.

Powiedział, że mam iść spać, ale nie powiedział, na ile – pomyślałam z wrednym uśmieszkiem. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro