Zwariowany wieczór

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Oryginalna wersja: 22.06.2020
Wersja po korekcie: 25.06.2021
I ostrzeżenie, którego wcześniej zapomniałam dać: SCENY +18 

Wyprostowałam się na krześle, gdy tylko chłopcy wyszli z mojego pokoju, trzymając w rękach teczki z nowymi danymi dla kolejnych mutantów. Spojrzałam na drzwi balkonowe, a dalej na miasto, które w tym momencie było oświetlone przez miliony świateł. Oparłam się o lewą rękę, natomiast prawą uniosłam swoje okulary. Od dwóch miesięcy mieszkałam w kryjówce rebeliantów. Mimo wszystko moje życie nie zmieniło się jakoś drastycznie. Nadal pomagałam mutantom, a przy tym wspomagała mnie reszta. Ark zaufał mi w dużym stopniu, bo dawał mi coraz ważniejsze zadania.

Niby wszystko pięknie i super, ale taka jedna deptała mi po piętach. Co jakiś czas trafiam akurat, jak Yen kłóciła się ze Stuartem – to rodzeństwo – a między innymi o to, że ja, jako „człowiek", nie miałam prawa przebywać w kryjówce rebeliantów. Oczywiście Stuart mnie wtedy bronił. Przysięgam. Kiedyś przymrożę jej ten wielki tyłek.

Od jakichś dwóch tygodni zaczęłam nosić kolorowe soczewki, aby móc w końcu zdjąć te okulary, kiedy przebywałam we własnym pokoju. Po tamtej rozmowie, kiedy postanowili mnie o wszystko wypytać, następnego dnia poszłam do miasta.

Wyszłam o porze niewyznaczonej dla mutanta.

Szczerze, niby nienawidziłam tego miasta, ale z drugiej strony w ciągu dnia było ono piękne. Całe utrzymano głównie w bieli, a większość budynków to wysokie wieżowce, jednak takowe można spotkać nie tylko w Edenie. W pięciu plantacjach, gdzie się one znajdują. Reszta to raczej domy wolnostojące, bądź bloki z kilkoma piętrami, ale nie w tak jasnych barwach. Tylko tu, w głównym „więzieniu", użyto go na całości. Podczas tamtego wypadu kupiłam różowo-czerwone soczewki, aby choć trochę wyglądać jak albinoska, za którą wszyscy mnie uważali. Wcześniej ich nie nosiłam, ponieważ najpierw musiałam nauczyć się je zakładać.

Ja i Ash praktycznie codziennie się ze sobą sprzeczaliśmy. To nawet zabawne, bo kłóciliśmy się praktycznie o pierdoły. Jak tylko reszta to widziała, to stwierdzali, że „kto się czubi, ten się lubi" i że niedługo będziemy razem. Cóż, starałam się trzymać praw zarówno ludzkich, jak i mutanckich, a mówiły one jasno, że związek mutanta z „człowiekiem" był surowo zakazany. Dodatkowo to temat tabu w naszym świecie. Podejrzewałam, że gdyby reszta wiedziała, że, tak samo jak oni, należałam do mutantów, próbowaliby nas ze sobą swatać. Ash również surowo trzymał się zasad i nie wychodził poza granicę, jaka stworzyła się między nami. Zresztą, po co ja o tym myślałam? Przecież to się i tak nie zmieniłoby. Zawsze będziemy dla siebie niczym wrzód na tyłku.

W tym momencie poczułam, jak ktoś położył mi rękę na ramieniu. Gwałtownie odwróciłam się w jego kierunku.

O wilku mowa – pomyślałam, wpatrując się na stojącego obok mnie Ash'a. Przyglądał mi się z szeroko otwartymi oczami. Na szczęście miałam soczewki.

— Wow... — odezwał się, nie odrywając ode mnie wzroku.

— Nie słyszałam jak pukałeś... — Założyłam na nos okulary, aby nie wydawało mu się zbyt podejrzane to, że nagle nie bałam się pokazywać swoich oczu.

— Chyba się zamyśliłaś. Nie musisz zakrywać oczu. Skoro i tak je już widziałem, to co to za różnica? — Kiwnęłam głową i niby trzęsącą się ręką ściągnęłam swoje patrzałki.

— Po co przyszedłeś? — zapytałam, bo nie rozumiałam, co robił w moim pokoju.

— Chciałem ci zaproponować rozejm. — Podrapał się po karku.

— Co?

Dobra, spodziewałam się wszystkiego, tylko nie tego.

— Kłócimy się praktycznie o nic, a serio nie chcę mieć z tobą napiętych stosunków — tak drżał mu głos, że byłam ciekawa, ile go kosztowało, by to powiedzieć.

— I wzajemnie.

— Super. To co ty na to, aby opić zakopanie topora wojennego? — zaproponował, a ja przystałam na propozycję.

Na trzeźwo dłużej nie wytrzymam.

Podał mi butelkę piwa, którą chwilę wcześniej otworzył. Usiedliśmy razem przy stole, po czym zaczęliśmy ze sobą rozmawiać na najróżniejsze tematy, które się nie kończyły. Początkowo starał się ponownie coś ze mnie wyciągnąć odnośnie mojego zostania hakerem, a nawet coś z wcześniejszych lat, jednak o tym konkretnym czasie nie chciałam opowiadać.

— Boże, jak ja dawno nie piłam alkoholu. — stwierdziłam, a Ash zaśmiał się z mojej uwagi.

— Ja i Ark robimy to praktycznie zawsze po misji, kiedy uda nam się zaleźć za skórę dyktatora — powiedział, po czym wziął kolejnego łyka.

— Właściwie, to ile ty masz lat? — spytałam, bo nigdy wcześniej nie zwróciłam na to uwagi.

— Mam prawie dwadzieścia jeden lat. Ja i Ark jesteśmy praktycznie w tym samym wieku, ale mamy różnice kilku miesięcy.

Kiwnęłam tylko głową.

— Swoją drogą, co do wieku, to myślałem, że jesteś starsza ode mnie. — Przyłożył krawędź butelki do dolnej wargi.

Zaśmiałam się, czym oczywiście zdziwiłam Ash'a.

— Wiem, że wyglądam i zachowuję się na dużo starszą, niż w rzeczywistości jestem, ale to głównie przez moją przeszłość. Musiałam szybko dorosnąć, stać się odpowiedzialna za samą siebie i nauczyć się, aby ze wszystkim radzić sobie sama. — dosunęłam naczynie do ust, a następnie je przechyliłam.

I moje postanowienie, żeby mu za dużo nie mówić o tej sferze mojego życia zostało złamane przez procenty.

— Musiało ci być ciężko. — Spojrzał mi w oczy, a ja opuściłam wzrok na swoje dłonie.

— Na początku było. Po trzech latach mieszkania na ulicy, poznałam Jekyll'a. Przygarnął mnie, zaopiekował, wszystkiego nauczył.

Złapałam naczynie w obie dłonie i zaczęłam się nią bawić, kręcąc nią kciukami.

— Szczęście w nieszczęściu...

Przytaknęłam na jego słowa, po czym oboje wzięliśmy łyk z naszych butelek.

Powoli czułam, jak alkohol uderzał mi do głowy. Oj, zdecydowanie polepszał mi się humor, kiedy to zaczynałam odczuwać buzujące w moim organizmie procenty. Rozmawialiśmy jakieś trzy godziny, a w międzyczasie każdy z nas wypił po osiem butelek piwa.

— Oj, już czuję tego kaca, którego będę mieć przez ciebie. Mocna z ciebie zawodniczka jeśli chodzi o picie.

Zaśmiałam się z jego komentarza.

— Nie martw się, nie będziesz jedyną osobą, która będzie mieć kaca. Ja już nie pamiętam, kiedy ostatnio wypiłam tyle alkoholu. Chociaż nie, pamiętam. To było jak pierwszy raz udało mu się włamać na serwery dyktatora, tylko że wtedy to ja piłam czysty alkohol. — powiedziałam, a każde moje zdanie przerywała czkawka pijacka.

— Ty masz już chyba dość. — Jemu również weszła czkawka.

Znów zaśmiałam się z niego. Dopiłam do końca z butelki i Ash uczynił to samo. Położyłam głowę na swoim przedramieniu. Nie wiedzieć, czemu, ponownie zaczęłam się śmiać.

— Z czego się chichrasz? — Moje zachowanie widocznie go rozbawiło.

— Szczerze? Nie mam bladego pojęcia.

— Zdecydowanie przesadziliśmy z alkoholem. — Przetarł ręką twarz.

— Oj tak! — Nadal nie przerywałam swojej fali śmiechu.

Na chwilę zapadła cisza.

— Ostatnie na zaliczenie zgonu? — zapytał nagle

— Nie odmówię.

Po moich słowach wstał z krzesła, po czym podszedł do drzwi chwiejnym krokiem.

— To ja za moment wrócę.

Położyłam się na swoich przedramionach. Po chwili Ash wrócił z dwoma butelkami piwa. Usiadł obok mnie na krześle. Odebrałam jedną, po czym podważyłam zakrętkę zębami. Wyplułam ją na stół. Wznieśliśmy jakiś dziewiąty toast.

— Za wolność mutantów...

Obiliśmy butelki o siebie.

— Za wolność mutantów... — powtórzył moje słowa, po czym oboje wypiliśmy po połowie jednym haustem.

Gdy tylko opróżniliśmy butelki, postanowiliśmy spróbować jakoś je posprzątać. Udało nam się je wyrzucić do kosza. Poczułam jak alkohol nie daje mi ustać na równych nogach, dlatego oparłam się o stół. Głęboko westchnęłam, a po chwili, nagle podszedł do mnie chłopak. Oparł się obok mnie, a ja na niego spojrzałam.

— Co tak wzdychasz? — Zapytał, na co ja oparłam się o jego ramię.

— Tak jakoś... Kręci mi się w głowie... — Odezwałam się, a on się zaśmiał.

— Nawet z Ark'iem nigdy tyle nie wypiłem. Zwalniasz moje blokady.

Rzucił, na co parsknęłam pod nosem.

— Szczerze? Wcale nie jesteś nudna. Jak to kiedyś ujął Stuart. Jesteś zajebista. Na trzeźwo raczej nigdy bym ci tego nie powiedział, ale coś wątpię, że rano będziemy dużo pamiętać. — Ponownie prychnęłam.

Spróbowałam zrobić krok obok niego, aby położyć się na łóżku, ale straciłam równowagę. Pomimo ilości wypitego alkoholu, Ash zdążył mnie złapać. Przytrzymałam się jego ramienia, po czym na niego spojrzałam lekko zamulona. Patrzył mi w oczy, a ja w jego. Po chwili stało się coś nieoczekiwanego. W tym samym momencie się do siebie zbliżyliśmy. Złączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku. Położył swoje dłonie na mojej szyi, ale lekko wchodziły na moje policzki. Oparłam dłonie po bokach na stole, lecz po chwili zaczęłam nimi sunąć po materiale jego koszulki. Przesunęłam je na plecy, delikatnie napinając palce, tym samym ciągnąc koszulkę Ash'a.

Między pocałunkami otworzyłam minimalnie usta, dzięki czemu jego język wkradł się do mojej buzi i zaczął walkę z moim. Poczułam dłonie chłopaka, które delikatnie zsuwały się po mojej szyi, ramionach, plecach i wreszcie zatrzymały się na talii. Mocno mnie do siebie przytulił, gdy nagle natrafiłam na jeden z jego kłów. Nie przeszkodziło mi to. 

(*)

Czułam, jak coś twardego zaczynało napierać na moją miednice. W tej chwili dłonie Ash'a znalazły się na moich pośladkach, które ścisnął z całej siły. Jęknęłam w jego usta. Podniósł mnie, trzymając mnie za tyłek. Lekko chwiejnym krokiem przeniósł nas na moje łóżko. Zawisnął nade mną.

Podwinął mój sweter z golfem, cały czas mnie przy tym całując. Gdy to uczynił, ścisnął moje piersi. Ponownie jęknęłam, a on na to odgiął materiał mojego stanika. Po chwili przeniósł się niżej, po czym zaczął całować moje piersi. Całował, lizał, ssał, ugniatał i ściskał każdą z nich, a ja wiłam się pod jego pieszczotami. Odsunął się i zdjął z siebie koszulkę. Podniósł mnie, jednocześnie pozbywając się moich ubrań. Ściągnął sweter i rozpiął stanik, który wylądował gdzieś na podłodze. Kolejne zdjął buty, a następnie zaczął rozpinać moje spodnie. Zatrzymałam go jednak i przewróciłam na plecy, a także uwiesiłam się nad nim.

Wilgotnymi ustami kreśliłam ścieżkę, która szła przez cały jego tors, aż do materiału spodni, które w kolejnej chwili zaczęłam rozpinać. Zdjęłam je zaraz po tym, gdy pozbyłam się jego butów, a następnie przejechałam dłonią po jego członku. Usiadłam na jego kroczu i zaczęłam się o niego ocierać, z powrotem całując usta. Znów ścisnął moje pośladki, a ja jęknęłam na ten ruch. Przewrócił mnie do tyłu i zrobił to, na co mu wcześniej zabroniłam. Zdjął moje spodnie, po czym zaczął ręką masować moją wciąż zakrytą kobiecość. Obcałował całą moją szyję, obojczyki, piersi i zjechał ustami po brzuchu, aż do moich majtek. Zdjął szybkim ruchem bieliznę. Zatopił się między moimi nogami. Wygięłam się w łuk, gdy włożył we mnie dwa palce, którymi zaczął poruszać. W tym samym czasie lizał, ssał, przygryzał i całował całą intymną strefę. Po chwili się odsunął, zdjął swoje bokserki, a gdy już miał we mnie wejść, przewróciłam go do tyłu.

Usiadłam na nim okrakiem, tym samym sprawiając, że znalazł się we mnie całą długością. Oparłam się rękoma po obu jego stronach, a on złapał mnie za biodra, którymi zaczął poruszać. Opadłam na łokcie, gdy to on zaczął się poruszać tak szybko, że nawet nie nadążałam z pojękiwaniami. Wpiłam się w jego usta, a on podniósł się do siadu i ponownie zaczął poruszać tylko moimi biodrami.

Około godziny 13 pojawi się dzisiaj jeszcze jeden rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro