Rozdział 12 Mordercze Uczucie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Uchiha Satoshi... - Powiedziałam z jadem i pogardą w głosie. - Czyli nadal żyjesz. - Instynktownie złapałam swojego pogromce i czekałam na rozwój sytuacji.

Satoshi: Cóż, dawno się nie widzieliśmy San-chan. - Powiedział z szyderczym uśmieszkiem.

- Powinieneś zginąć tamtego dnia. - Wyszeptałam z największą ilością w sobie nienawiści, do osoby która zabrała mi to co kochałam najbardziej na tym durnym świecie.
Moją jedyną osobę która traktowała mnie jak największy swój skarb...
Mojego ukochanego starszego brata...
Mojego Ryune...

Tamtego przeklętego dnia poprzysiągłam zemstę.

Nie bacząc na nic, złapałam w dłoń mego piekielnego zampaktuo.

Satoshi: Prosze, proszę czyli jednak wybrałaś swe przeznaczenie... SANDRA URIE!!! - Zaśmiał się psychopatycznie.

Robiąc to samo co ja.
Wyciągnął swego pogromce dusz z pochwy, aby następnie pokazać go światu, i ostrze w całej swej okazałości. Zobaczyłam że jego zampaktuo mieni się lekko niebieskawą energią. W tej chwili miałam przeczucie jaknym się topiła. Jakby ktoś wrzucił mnie w otchłań pełnej lodowatej wody bez dna.

Złapałam mocjej rękojeść mojego piekielnego zampaktuo i wyciągnęłam go, nie bacząc na zdziwione i przestraszone spojrzenia osób w okół.
Poczułam jak dobrze mi znajome uczucie ciepła i gniewu rozchodzi się po moim ciele, aby następnie otoczyły mnie czerwone płomienie pełne morderczych emocji.

Yamamoto: Kim jesteś? - Skierował się do naszego niechcianego gościa.

Satoshi: Ah..No tak, zapomniałem że życie Shinigami jest tak krótkie że wszyscy zapominają o ich przeszłości. Czyż nie, Sandra-chan? - Odezwał się z obłąkaniem w oczach i psychopatycznym uśmieszkiem, jakiegoś psychola.

Którym oczywiście był Satoshi.

Satoshi: Może powiedz im wszyskim, JAK MNIE ZABIŁAŚ!!! - Wykrzyknął, wskazując palcem na mnie.

Poczułam znów to dziwne odczucie głęboko we mnie. Jakby ta bestia wewnątrz mnie znów chciała rozpętać piekło.

Przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze, a wzrok wszystkich tu obecnych przeszywał moje ciało, tak jakby ich spojrzenia wbijały mi sztylety.

Ichigo: Sandra-san... - Usłyszałam w jego głosie nutkę szoku i dezorientacji.

Satoshi: NO, POWIEDZ WSZYSTKIM JAKIM POTWOREM JESTEŚ!!!

- Zamilcz... - Uczucia brały górę nad zdrowym rozsądkiem. Znów pojawiły się te przeklęte obrazy z przeszłości niczym niechciane wspomnienia. Zagryzając wargi, Złapałam się za głowę.

Satoshi: JESTEŚ PRZEKLĘTYM POTWOREM KTÓRY NIE...

- ZAMILCZ! ZAMKNIJ SIĘ!!! NIE MASZ PRAWA, MNIE OCENIAĆ!!! SKORO TO TY POPEŁNIŁEŚ BŁĄD, ZABIJAJĄC GO!!! - Wykrzyknęłam pełna gniewu i nienawiści do jego osoby.

Satoshi: Cóż, raczej nie dojdziemy do porozumienia San-chan. - Powiedział czarnowłosy z wypisanym szaleństwem na twarzy, aby następnie zrobić jeden ruch ręka i postawić na terenie całej mojej posiadłości kolejną barierę. Aby następnie uciec wraz z moją nieprzytomną siostrą.

Spojrzałam w górę, tam gdzie znajdowało się źródło tej bariery.
Przez moje ciało przeszedł delikatny ale odczuwalny ładunek elektryczny.

- NA ZIEMIE! WSZYSCY!! - Wykrzyknęłam do wszystkich tutaj obecnych. Pojawiłam się centralnie pod główną pieczęcią trzymającą tą barierę. Wysunęłam Haruki'ego jeszcze bardziej z kabury. Która oczywiście zapłonęła krwistym niczym szkarłat płomieniem.

Płomień ten natomiast stworzył barierę wokół innych osób znajdujących się w moim otoczeniu.

Powodując że atak przeciwnika był skierowany prosto na mnie.
A ogień zadziałał jako przekaźnik.

Jedną dłonią złapałam pewniej rękojeść Harukiego, a drugą rękę skierowałam w kierunku środka bariery, aby stworzyć z mojego ciała ostateczny punkt, w który uderzy cała energia tego demonicznego zaklęcia.

Zobaczyłam jak Reitsu o kolorze złotym z lekkimi wyładowaniami elektrycznymi, kumuluje się w jednym miejscu i leci wprost na mnie.

Pochwili poczułam olbrzymi ból. Tak jakby milion naładowanych błyskawicą igieł przeszywa moje ciało.

Nagle poczułam lekki i delikatny dotyk czyjiś dłoni na mojej talii.
Te dłonie zamknęły moją osobę w czułym i pełnym uczuć uścisku, który był jak delikatny i piękny płomień otaczający moją osobę.

Aby ponownie poczuć ten okropny ból. Ale tym razem pulsujący w całej ręce, która od mocy demonicznego zaklęcia zaczęła mi niemiłosiernie drgać. Do moich nozdrzy dotarł smród spalonej skóry pomieszanej z przypalanym mięsem i metalicznym zapachem krwi.

Delikatnie podniosłam rękę, wyjmując mojego Zabójcę Dusz z tsuby. Ukazując całą majestatyczność mojego czarnego niczym onyks, ostrza całemu światu.

-"Niech twa nienawiść, zmieni świat skąpany we krwi niewinnych." - Zamknęłam oczy. Usłyszałam charakterystyczne warczenie w głowie, pełne w odzewie nienawiści.

Nagle poczułam jak kolor płomieni wokół mnie zmienia swą barwę z czerwonego na błękitny.

- Jigoku kara hassei... Haruki... - Wyszeptałam z opętaniem w oczach i głosie.

Płomienie stały się niebieskie.
A ja zyskałam jeszcze większą moc.
Moc która rozrywała moje ciało od przeszło 1000 lat została nareszcie uwolniona. Moja własna moc shikai.
Której nie używałam od bardzo dawna. Poczułam jak reszta mego Reitsu chce się uwolnić, jednak pojawiły się na moim ciele czarne symbole jakby w formie czarnych śladów niczym pozostałości tatuaży.

Wypełniało mnie uczucie nienawiści i gniewu. Nie czułam już nic tylko nienawiść mojej duszy w której się pogrążyłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro