Rozdział 15 Bankai, Stracone Człowieczeństwo i Nicość

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zaczynamy ostatni Rozdział.
Zapraszam do czytania i komentowania.
O ile ktoś to jeszcze czyta.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Powietrze stało się ciężkie.
A moja energia duchowa została po-części uwolniona z mego ciała.
Stała się ona na tyle wyczuwalna, że nawet słaba dusza mogłaby ją wyczuć w obrębie kilku kilometrów.

- Aoi no hõno..* - Powiedziałam, już zamachując się swoim pożeraczem dusz. Jednakże los zawsze będzie nam przeciwny, nie ważne w jakich momentach.

Satoshi: Umi no Arehate** - Powiedział i przeciął powietrze swym mieczem, z którego pojawiły się wielkie wodne stworzenia z wielkimi i ostrymi zębiskami, które zbliżały się w moją stronę z zawrotną prędkością.

Nim zdążyłam zrobić chociaż minimalny ruch, atak jego pogromcy trafił prosto we mnie. Jego moc była na tyle silna że odepchnęło mnie na kilka metrów do tyłu, oddzielając mnie od mego zanpaktuo.

Gdy upadłam na ziemię, nie miałam siły aby nawet zrobić ruch ręka czy chociaż się podnieść.

Atak ten uderzył mnie w okolice serca, powodując okropne uczucie paraliżu i bólu. Poczułam jak moje ciało staje się drętwe, a pochwili tracę panowanie nad nim.

Czuję powoli jak tracę siły aby oddychać.

Satoshi: I CO NĘDZNI SHINIGAMI!!! HAHAH!!! NIE ZATRZYMACIE MNIE!! Chodźcie tutaj. Podejdźcie bliżej a posmakujecie mojego Pożeracza Wód. - Powiedział, przejeżdżając palcem wskazującym po ostrzu miecza, z tym swoim szaleńczym chichotem. - Może mam się teraz zabawić z nimi wszystkimi? - Zapytał, podchodząc do związanych czterech dziewczyn.

- "Zaraz, zaraz... Czterech?!?!" - Patrzyłam, leżąc na ziemi sparaliżowana. A jedynie czym mogłam ruszyć to moje własne oczy.

Ichigo: YUZUU!! KARIN!! - Usłyszałam w oddali, zdenerwowany i pełen gniewu głos pomarańczowo-włosego chłopaka. Do moich uszu dotarł odgłos szurania geta o ziemię.

Satoshi: Wystarczy tylko jeszcze jeden krok, a możesz się z nimi pożegnać, Zastępczy Shinigami. - Powiedział z taką powagą w głosie że czuć ten lód w nim.

Ichigo: TY DRANIU!! - Jego głos zmienił się w ryk wściekłości.

- "Czyli to także, ktoś ważny dla niego." - Stwierdziłam już istniejący fakt, w myślach. Kątem oka zobaczyłam że Uchiha chodzi w kółko. Raz podchodzi do nieprzytomnych dziewczyn, a następnie odchodzi. I tak z jakieś 5 razy aż w końcu zatrzymał się przy ciele mojej młodszej siostry.

Satoshi: Och! Czyż to nie przypadkiem twoja młodsza siostrzyczka
San-chan? Wystarczyłby tylko jeden ruch, a była by martwa. Tak samo z tą Czarno-włosą duszyczką.- Powiedział, patrząc na nie przytomną Noemi.

Powoli się pochylał, chcąc dotknąć Noemi.

Satoshi: Skądś znam te rysy twarzy. Tylko nie mogę sobie przypomnieć skąd. - w jego głosie usłyszałam odgłos pełen melancholii, zagubienia oraz pełne powagi sugerowujący przejęcie. Jego ręka zbliżała się do niej , co raz szybciej.

Gdy widziałam ten obraz, jego obślizgłej dłoni mającej za cel aby dotknąć kawałek ciała mojej małej Noemi, myślałam że, eksploduje.

Już był na tyle blisko jej.
Aby zrobić tylko jeden ruch i dotknąć Jej bladego policzka.

Kiedy...
Przed oczami pojawiło się wspomnienie gdy poznałam
Noemi-chan.

Wspomnienie

Mała czarno-włosa urocza istotka chowała się za nogą jej opiekuna.
Była ona trochę wychudzona i brudna od kurzu. Jej postura jak i blada cera świadczyła o tym że choruje już od dłuższego czasu.

Opiekuna który był jej bratem.
Jej bratem ,a moim początkiem.

Satoshi: San-chan... Już rozmawiałem z Ryuno. I chciałabym abyś zajęła się moją małą siostrzyczką. - Dziewczynka wyszła mi na przeciw.
Odrazu pierwsze co rzuciło mi się w oczy to jej spojrzenie pięknych ciemnych tęczówek.

Noemi: Sandra-sama...- Jej cichy i spokojny głos który trafił do moich uszu dawał mi chwilowe ukojenie od nieprzyjemnych myśli.

Wtedy postanowiłam że będę jej bronić. Gdy zamieszkała w posiadłości mojej rodziny zajęłam się jej leczeniem. Leczeniem za które musiałam zapłacić... I to drogo zapłacić mojemu własnemu zanpaktuo.

Koniec wspomnień

Ale w tym jednym momencie...

Coś we mnie pękło...

Poczułam olbrzymi żar, tak jakby wszystko płonęło.

Jakby demon wewnątrz mnie chciał się uwolnić.

Zebrałam w sobie siłę i wyciągnęłam pośpiesznie mojego drugiego pogromce.

Wzięłam zamach i rzuciłam mieczem prosto w Uchihe. Który jak przypuszczałam zrobił szybki unik, przed lecącym ostrzem, mego czarno-białego zanpaktuo.

Z ledwością udało mi się podnieść do pionu. Ciężko dysząc, zrobiłam jeden krok.

- Nie waż mi się do niej zbliżyć. - Mój głos, zmienił się w gniewny ton, a same słowa stały się groźbą.

W tle usłyszałam zaskoczone głosy moich towarzyszy broni.

- URIE! - Wykrzyknął młody biało-włosy kapitan dziesiątego oddziału.

- SANDRA-SAMA!! - W oddali usłyszałam krzyk pełen zmartwienia i obawy należący do Rukii.

Ichigo: SANDRA-SAN!!

Rankingu: SAN-CHAN!!

- WSZYSTKIE ODDZIAŁY MIEĆ SIĘ NA BACZNOŚCI!!! WYKONAĆ EGZEKUCJE INTRUZA!!! - Wykrzyknął Soutaichou.
Czyli Yamamoto.

Shinigami już chcieli ruszyć i mi przeszkodzić.

Jednakże...

Moja energia sprawiła że z trudnością mogli się ruszyć.

Poczułam jak moje ciało płonie. Czarne Pieczęcie które utrzymywały moje Reiatsu, zaczęły powoli znikać,
Powodując ból.

Pochyliłam się lekko w dół, myśląc że uda mi się stłumić tę moc i ten ból który powodował, morze agonii w mym ciele.

- NAWET NIE PODCHODŹCIE!!! RUSZCIE SIĘ , A ZGINIECIE!!! TO MOJA WALKA!!! - Wykrzyknęłam pełna gniewu i nienawiści, na ile pozwalały mi w danej chwili siły.
Katana Harukiego, jakby czytając mi w myślach, pojawiła się w mojej ręce.

Satoshi: Widzę że wciąż chcesz walczyć Sa-chan. Dobrze! Dam ci to czego tak uporczywie pragniesz!
BAN-KAI!!! - Wykrzyknął, jego głos rozdarł przestrzeń. Jego Reiatsu stało się ciężkie i gęste niczym, najprawdziwsza woda.

Jego energia duchowa sprawiła że zaczęłam odczuwać pewien dyskomfort.

Uczucie duszenia.

Jakby woda chciała pozbawić mnie życia.

A , w późniejszych odczuciach to jakby woda była ogromnym wężem.

Wężem który próbował pozbawić mnie żywota.

Tak to dobre stwierdzenie.

Zamknęłam oczy, chcąc odsunąć od siebie te nieprzyjemne uczucie.
Złapałam pewniej i mocniej zaciskając dłoń na rękojeści czarno-czerwonej katany ze złotymi płomieniami.
Poczułam jak w gardle zbiera się krew, ponieważ czułam jej metaliczny smak.
Skupiłam się wyłącznie na katnanie w mej prawej dłoni.

- Nie obchodzi mnie, co się ze mną stanie. - Wyszeptałam, zaciskając co raz bardziej dłoń na mieczu. - Nie obchodzi mnie mój los. Rób co chcesz ze mną i moim ciałem czy duszą. Mam tylko jeden warunek i stanę się nawet demonem aby go spełnić. Dlatego, proszę. Pomóż mi, a weź sobie w zamian moje jestestwo. - Powiedziałam o wiele głośniej, na ile pozwalał mi mój własny głos.

Haruki: "Jesteś tego pewna?" - Zapytał mnie , mój własny zanpaktuo.

- Tak... - Odpowiedziałam mu.

ShiTenshi: "Wiesz dobrze że zrobimy dla ciebie wszystko Hime, ale każde twe życzenie ma swą cenę. A całkowita decyzja należy do ciebie." - Usłyszałam w głowie głos mojego drugiego zanpaktuo i jednocześnie pierwszej jego duszy. Chociaż jego medium w postaci czarno-białej katany znajdował się kilka metrów ode mnie, a dokładniej to tuż za moim przeciwnikiem.

- Wiem... I poświęce swe ciało czy duszę aby ich uratować... - Wzięłam lekki i szybki wdech. - POŚWIĘCE NAWET WŁASNE CZŁOWIECZEŃSTWO! - Wykrzyknęłam pełna gniewu , frustracji i już na skraju wytrzymałości, na te wszystkie uporczywe pytania moich zanpaktuo.

Wtem odezwał się jeden, jedyny głos w mej głowie ,który od prawie 10 lat się nie odzywał. I miałam nadzieję że już nigdy tego głosu nie usłyszę.

Ten głos brzmiał bardziej jako cichy chichot.

Chichot który zwiastował nadchodzącą Apokalipse.

A, ten chichot przerodził się w śmiech czystego szaleństwa i wyczuwalnej nienawiści. Pochwili śmiech ustał, a odezwał się ten głos.

TenshiHime: "Czyli nawet jesteś do tego zdolna, aby uratować te dzieciaki, Tak? San?" - Odezwała się moja Trzecia dusza , przy okazji zwracając się do mnie tym znienawidzonym zwrotem, który był także pozostałą oznaką z mojej przeszłości.

TenshiHime: "Jeśli chcesz, to spełnie twe życzenie niczym cudowny rozkaz dla moich uszu. Ale w zamian wezmę to, co najbardziej mnie interesuje." - Powiedziała biała anielica z wyczuwalną ekscytacją i szaleństwem w swym głosie. Na jej ustach pojawił się psyhopatyczny uśmieszek. Uśmieszek który zwiastował moje nieszczęście, jak i koniec.

- Ja...- Zaczęłam się wachać. Poczułam nawet jak mój głos drga.

Haruki: "Nie zgadzaj się Pani!"- Wykrzyknął w mojej podświadomości Haruki wydobywając z siebie odgłos warczenia. Niczym prawdziwy wilczór.

ShiTenshi: "Nie słuchaj jej!"- W tle dobiegł do mnie wyprowadzony z równowagi głos Anioła Śmierci.

- Ja...Ja.. - Mój głos wciąż się wachał.
Te słowa jednak nie mogły przejść mi z łatwością przez gardło.
W końcu było to ostatecznością.

Ale serce już wiedziało jaką podjęłam decyzję.

Decyzję która zmieni cały świat i miliony istnień na zawsze.

- Ja... już podjełam decyzję. - Powiedziałam pewnym siebie głosem, wpatrując się w katane trzymaną w dłoniach.

W mej głowie rozległ się ponownie szaleńczy i tym razem złowrogi chichot.

TenshiHime: "Tak!...Tak!!!... TAAAKKKK!!!! Nareszcie! Tak długo na to czekałam, San!" - Wypowiedziała się z podekscytowanym i psychicznym tonem biała anielica. - "Wtem pora chyba na rozpoczęcie naszego małego przedstawienia." - Wypowiedziała te słowa z taką dumą w swym kobiecym głosie że można by pomyśleć że to zupełnie inna osoba. Następnie klasnęła w swe wyprostowane i biało-porcelanowe dłonie, niczym małe dziecko któremu bardzo odpowiada ta jakże, dziwna i nienormalna sytuacja.

- "Nie, jeszcze nie teraz". - Odpowiedziałam anielicy, dając jej jednocześnie do zrozumienia że będę jej potrzebować w późniejszych chwilach.

Zakończyłam swe połączenie z TenshiHime, uświadamiając sobie że moje własne reiatsu stało się o wiele bardziej cięższe i jeszcze bardziej przytłaczające. A to wszystko stało się, ponieważ TenshiHime zdjęła pieczęć z mojego ciała i energii duchowej.

Wszechobecny ból ogarnął całe moje ciało. Łącznie z skórą, kośćmi i narządami wewnętrznymi.
Przez całe moje ciało aż po złącza nerwowe przeszedł olbrzymi ładunek prądu. Spowodował on że czułam jak moje ciało jest rozrywane od środka.

Nie bacząc na okoliczności w których się znalazłam. Postanowiłam że zrobię jedną, jedyną rzecz w tym momencie, a konsekwencjami będę się martwić później.

Trzymając w prawej dłoni miecz spłowity błękitnym płomieniem.

Płomień pochwili z tego pięknego odcienia niebieskiego przeszedł w fiolet a następnie w smolistą czerń.

To znaczyło tylko jedno.

- Jigoku no Okami... Jigoku no Ouji... Bankai...- Powiedziałam cicho pod nosem. A następnie zobaczyłam jak do tej pory błękitny ogień zmienia odrazu swój odcień. Na odcień intensywnej smolistej czerni. Nawet nie zauważyłam kiedy z moich ran na ciele zaczęła unosić się krew i mieszać z tym czarnym piekielnym płomieniem.

Ale efekt był naprawdę przerażający.

Przerażający i jednocześnie piękny oraz majestatyczny.

Byłam tak zajęta podziwianiem tego całego procesu łączenia krwi z płomieniami, że nawet nie zorientowałam się kiedy wyrósł mi ogon z płomieni czerwonych, czarnych i niebieskich.

Pochwili poczułam także na głowie
Wielkie czarne uszy wilka.
Natomiast w szczęce pojawiły się kły.
Mrugnęłam pare razy, a juz widzilam o wiele lepiej. A było to za sprawą czerwonych oczu z pionową źrenicą, jak u prawdziwego demona z krwi i kości.
Pazury. Nie, raczej to szpony, pojawiły się zamiast krótkich paznokci.

- " Prawdopodobnie teraz wyglądam jak prawdziwy demon, niczym wyjęty z bram piekła." - Stwierdziłam ten jakże cudowny fakt. Nie patrząc na otoczenie czy chociaż shinigami'ch.
Przymrużyłam lekko oczy i zaczęłam szukać reiatsu mojej drugiej katany. A może raczej moich dwóch pozostałych pogromców dusz.

ShiTenshi

i

TenshiHime.

Wyczułam skąd pochodzi energia mojego zanpaktuo. Dokładnie znajdował się około, z nie całe sześć metrów, ode mnie na północ.

Czyli tuż za moim przeciwnikiem.

Nie bacząc na mojego wroga i jego złowieszczą siłę energii duchowej.
Zrobiłam jeden mały gest jakim było podniesienie wolnej ręki do góry, tuż na wysokość moich oczu.

Czarno-biała katana która była wbita w ziemię zaczęła drgać. Zacisnęłam jeszcze bardziej swą dłoń a zanpaktuo momentalnie pojawiło się w mojej ręce.

Na moją twarz wstąpił chory uśmieszek satysfakcji i szaleństwa.
Wiedząc jakie w tej chwili nadejdzie piekło.

Gdy poczułam znajome mrowienie w dłoni w której trzymałam czarno-białe ostrze, uwolniłam trochę ich reiryoku , które momentalnie mnie okrążyło z dwóch stron niczym zasłona czerni i bieli.

Wtem postanowiłam odrazu wykonać, bez przechodzenia w Shinkai.

Bankai ShiTenshi.

Jednakże zawsze trzeba zapłacić za uwolnienie tej mocy.
Nawet najwyższą cenę.

Zrobiłam tylko jeden mały ruch.

- Bankai...Kurayami***...

A świat pokryły płomienie Haruki'ego , a błękitne niebo pochłonęła ciemność ShiTenshi.

Wyczułam jak w tym pięknym mroku mojego zanpaktuo, na mych plecach pojawiają się majestatyczne skrzydła demona.

Poczułam nawet jak moje już i tak długie kły stają się jeszcze dłuższe.

Nagle przeszył mnie ból głowy.

Dotknęłam swego czoła i zamiast skóry, natrafiłam na grube czarne i szorstkie demoniczne rogi.

Tuż przy końcu kręgosłupa, akurat w tamtym miejscu tuż przy kości ogonowej, tam gdzie miałam ogon z płomieni Haruki'ego teraz można by powiedzieć że miałam jeszcze jeden.

A raczej dwa w jednym.

Demoniczny czarny ogon zakończony charakterystyczną ostrą strzałką, a do tego czarne, czerwone i błękitne płomienie które go pokryły.

Moje oczy które miałam czerwone z pionową źrenicą takie już zostały.
Ani nic się nie zmieniły.

A brązowe dotąd włosy zmieniły swój kolor na intensywną czerń, natomiast ich końcówki stały się białe niczym śnieg.

Gdy moja transformacja się zakończyła, ruszyłam do walki.
Wtem nastała jasność i przejrzystość danego otoczenia.

Wszystko było widoczne, wraz z moim wyglądem.

Użyłam migoczących kroków i z prędkością dźwięku pojawiłam się tuż po lewej stronie mojego przeciwnika.

Wzięłam zamach moją czarną kataną. Aby zadać uderzenie w plecy.

Ten jakby dopiero się zorięntował co się dzieje, nawet nie zdążył zablokować mojego ciosu.

Przejechałam ostrzem po jego ciele robiąc przy tym wielką szrame z której ciekła szkarłatna ciecz zwana krwią.

Prędko odskoczyłam, aby jego atak mnie nie dosięgnął.

Widziałam jak mój przeciwnik się wachał. Był niepewny swoich czynów w tej walce.

Ponownie użyłam migoczących kroków. Przemieściłam się odrazu przed nosem, nic niespodziewającego się Satoshi'ego.

Mężczyzna jakby czując moją obecność, wziął szybki i gwałtowny zamach którego się nie spodziewałam.

Jego ostrze zanpaktuo z olbrzymią siłą wbiło się w moje ciało, przeszywając je na wylot.

Poczułam tylko ból i pochłaniającą powoli ciemność.

Z mojego gardła wydarł się niemy krzyk agonii. Gdy broń przeciwnika została wyrwana z mego młodego ciała.

Czarna krew o metalicznym zapachu trysła na wszystkie strony.

Wycofałam się kilka metrów od niego. Na bezpieczną odległość.

Podparłam się na tsubie mojej katany, aby nie upaść od utraty płynów we mnie.

Widziałam co raz gorzej i z trudem łapałam oddech.

Spojrzałam na nieprzytomne dziewczyny, skupiając się na stanie ich zdrowia. A w szczególności ich energii duchowej.

- "Na szczęście nic im nie jest." - Stwierdziłam w myślach, wypuszczając wstrzymywane wcześniej powietrze w sponiewieranych płucach.

ShiTenshi: "Nie martw się, nic im nie jest. Poczułabym gdyby były na skraju śmierci." - Powiedziała czarna Anielica.

Dotknęłam miejsca w którym znajdowało się moje własne serce.

Odetchnęłam z ulgą na słowa swej połówki duszy.

Poczułam w głębi siebie gniew.

Olbrzymi gniew.

Który był skierowany do osoby która najpierw zabrała mi brata, a teraz bym straciła przez niego, moje małe siostrzyczki.

Gdy udało mi się złapać i utemperować oddech, złapałam za swe zanpaktuo obracając go w rękach tak że skierowany był ostrzem we mnie.

- Gdy śmierć jest blisko i chce zabrać swe żniwo, ty jako powiernik światła, uleczysz swym dotykiem i zabierzesz od tego koszmarnego bólu... TenshiHime... Iyashimasu!****
- Wyszeptałam z trudem, dławiąc się własną krwią ,wbijaąc w siebie, a raczej w miejsce wcześniejszej rany moją katanę która natychmiastowo zmieniła swoje kolory od momentu uwolnienia Bankai. Czarna klinga i biało-złota rękojeść połyskiwały od nadmiaru białego reiryoku.
Które było oczywistą sprawką Anielskiej Księżniczki.
Po wypowiedzianej inkantacji, moje rany zaczęły się natychmiastowo goić, przez co odczuwałam ogromną ulgę.
Kątem oka zobaczyłam że moje czarne pasma włosów zostały zastąpione przez biel. Wiedziałam że to skutek używania mocy TenshiHime.

Satoshi: Chodź do mnie San-chan. Pora abyś dziś zaznała śmierci z mojej ręki. - Po wypowiedzeniu tych słów z jego ust, swym długim językiem jak u węża oblizał ochydnie swe wargi.

Poczułam jak moja krew wrze.
Nagle przed moimi oczami pojawił się mój zanpaktuo, w swej ludzkiej formie.

Piękny i majestatyczny książę piekieł.

- Haruki... -

Haruki: Tak moja pani? - Zapytał poważnym tonem ale miał na twarzy swój perlisty uśmiech pełen troski i oddania.

- Będziesz przy mnie? -

Haruki: Zawsze... Nawet gdyby świat miałby upaść... Będę przy tobie... - Na jego ustach wciąż znajdował się cudowny uśmiech w którym można się zakochać.

Odwzajemniłam jego gest.

- Dziękuję za wszystko... - Poczułam jak z mojego prawego oka leci łza.

Jedna łza pełna uczuć...

Wróciłam do rzeczywistości.

Dość brutalnej rzeczywistości.

- Wybaczcie mi przyjaciele... Jednakże muszę to zrobić... Hinai-sama przepraszam za wszystko... Mam nadzięję bracie, że wybaczysz mi to, co zamierzam zrobić... Ale nie chcę aby ta moc pochłonęła kogoś jeszcze...- Wyszeptałam z łamliwym głosem, zaciskając co raz mocniej bladą dłoń na rękojeści czarno-białego ostrza.

W tle usłyszałam głosy...

Głosy ludzi i istnień które dla mnie znaczyły naprawdę wiele...

Toshirou: NIE RÓB TEGO SANDRA!!! - Wykrzyknął biało-włosy z obawą w swym poważnym głosie.

Rukia: SANDRA-SAMA PROSZĘ PRZESTAŃ!!! - Krzyknęła młoda użytkowniczka lodowego ostrza Shirayuki.

Yamamoto: HIME!!! PRZESTAŃ NATYCHMIAST!!! - Wykrzyknął zfrustrowany Soutaichou , jednakże niespodziewanie tuż obok niego wyczułam reiatsu mojej opiekunki.

Czułam na plecach jej palące spojrzenie granatowych oczu.
Niczym wzburzone morze w czasie sztormu chcące ugasić ognie piekielne.

Spowodowałam że moja energia duchowa jeszcze wzrosła.

Ichigo: SANDRA-SAN!!! WALCZ! - Słowa Kurosakiego dały mi odrobinę nadzieji i siły woli.

I własnie tak zrobiłam...

Zaczęłam walczyć...

Na całego...

Wykorzystując wszystko co miałam pod ręką oraz w głowie.

Zrobiłam jeden mały i niezauważalny krok w swoje lewo.

Lewa dłoń podniosłam na wyskość swej klatki piersiowej, tak aby niezauważalnie ułożyć palce do wykonania Drogi Zniszczenia.

Natomiast w prawej rece zacisnęłam mocniej swą broń białą.

Poczułam niespodziewanie wewnątrz siebie te wszystkie negatywne odczucia i emocje które towarzyszyły mi przez te wszystkie lata...

Kumulowały się one we mnie od momentu przebudzenia moich zanpaktuo...

A teraz nastał ten moment. Moment w którym te wszystkie uczucia potroiły swą moc, powodując tylko jedno... Chęć krwi...

- Hado 88... Hiryu Gekizoku Shinten Raiho*****... - Powiedziałam bezgłośnie niczym lalka bez uczuć.

Zaklęcie przypominające niebieskie cero zaczęło pędzić z niesamowitą szybkością w stronę mojego przeciwnika. Czarno-włosy dopiero gdy wiązka energii była tuż kilka centymetrów przed jego oczami, zauważył ją i przyjął cały atak na siebie.

Gdy moje demoniczne zaklęcie dotarło do celu , wybuchło z ogromnym hukiem.
Powodując że wiatr i kurz wzbiły się w górę dając mi okazję do ataku.

Ułożyłam ponownie palce u lewej dłoni , jednakże tym razem trochę inaczej niż wcześniej.

- Ura Hado 333... Sannodo-Teppusatsu!****** - Uwolniłam swe cząsteczki duchowe. A wykonana przeze mnie technika stworzyła powietrzną głowę smoka z której wydostaje się wiatr niszczący wszystko na swej drodze...
I także zniszczyłby starszego Uchihe jednakże ten zdołał się obronić wodną bańką stworzoną przez jego zanpaktuo. Powodując że stworzył z kropli zimnej wody i kurzu, zasłonę tak, jakby prwiozyryczną barierę.

Do moich oczu dostały się drobinki kurzu, przez które wzrok zaczął mi szwankować.

Mężczyzna wykorzystał chwilę mojej nieuwagi i używając błyskawicznych kroków pojawił się tuż za moimi plecami wraz z swą bronią którą trzymał w zniszczonych dłoniach.

Którymi musiał zapewne się obronić, aby nie otrzymać zbyt dużych obrażeń z powodu mojego zaklęcia.

Satoshi wykorzystując ten moment w którym jestem odwrócona do niego tyłem, zrobił szybki zamach...

Jednakże jego zanpaktou nawet mnie nie drasnęło...

Ponieważ na jego drodze pojawiła się pewna przeszkoda...

- Zetsubo no tsubasa*******... - Przeszkoda w postaci moich demonicznych czarnych skrzydeł...

Satoshi: COO!?!? - Zjego gardła wydobył się dźwięk zaskoczenia pomieszany z dozą irytacji.

Odwróciłam się do niego, robiąc obrót wokół własnej osi.

Spojrzałam na jego twarz.

Uśmiechnęłam się na ten cudowny grymas niedowierzenia który był widoczny także w jego onyksowych oczach.

Chłopak wciąż zamroczony obrotem wydarzeń, nawet nie zdołał zobaczyć że podnoszę miecz na niego.

Nawet się niezorientowałam, ani nawet nie poczułam ruchu mej dłoni.

Kiedy to się stało...

Jeden głos... Trzy słowa...

Haruki: Dla ciebie...Hime... - Głos mego męskiego skrawka duszy, przeistoczył się w żądny krwi warkot wściekłego wilka.

Jednym prostym ruchem mej czarno-białej katany przecięłam go...

Nagle ma świadomość została jakby zamglona.

Moje ciało było niczym kukiełką na cienkich linkach.

Moje piekielne zanpaktuo przejęło kontrolę.

A wraz z nim, w swych myślach usłyszałam chichoty moich dwóch anielic...

A wraz z nimi ich słowa...

ShiTenshi: Shi no Itami...******** - Mroczny i spokojny głos mojego Anioła Śmierci zabrzmiał w mej czaszce raz i ucichł...

TenshiHime: Iyashimasu Yokubo!*********- Zadowolony głos Anioła Życia rozniósł mi się echem w głowie, dał mi do zrozumienia że spełniły się moje najgorsze obawy...

Że niedługo ona weźmie mą duszę do nicości.

A wtedy nie będzię odwrotu...

Mogłam tylko patrzeć jak moja własna ręka zostaje wbita w jego klatkę piersiową i chwyta jego aortę w silnym uścisku, aby następnie przeszyć jego ciało na wylot.

Spojrzałam na te gasące życiem hebanowe oczy mego dawnego przyjaciela.

Pochwili jego błysk bladł i bladł, aż zgasł raz na zawsze...

I zrozumiałam jedno...

Jego śmierć przyniosła mi jedynie pustkę...

Odzyskałam kontrolę...

Podniosłam katanę Harukiego na wysokość swych krwistych oczu.

- Ostatnie tchnienie Mój Książę...- Przed oczyma pojawiła mi się męska sylwetka wraz z tym pięknym uśmiechem ukazującym ostre kły, zauważyłam jak kiwnął lekko głową. Wzięłam gwałtowny wdech, łapiąc ze świstem powietrze do zniszczonych przez użycie mocy TenshiHime, płuc.

Wyrażając tym samym swą zgodę na me słowa...

Z całą swą siłą która mi pozostała, wbiłam swą czarno-czerwoną katanę w mostek trupa Czarno-włosego.
Przekręciłam lekko trzonek ostrza, a z jego końca buchły czerwono-czarne płomienie.

- Jigoku no gishiki...Hono ga jinsei o arasu...********** - Powiedziałam z pewną dozą smutku...

Płomienie pochłonęły ciało i spaliły je na popiół...

Zagrożenie zniknęło...

Dezaktywowłam Bankai Haruki'ego i ShiTenshi... Pozostając nadal w formie TenshiHime.

Aby nie marnować danego mi czasu, którego zostało mi naprawdę nie wiele, skierowałam się w stronę czterech duszyczek.

Uprzednio niszcząc nałożoną przez wroga barierę swym reiatsu.

Przy dziewczynkach byli już wszyscy ważni z Gotei 13, w tym kapitanowie i porucznicy wszsytkich oddziałów oraz Kurosaki Ichigo wraz z przyjaciółmi.

Podeszłam jeszcze bliżej, do miejsca zebrania wszystkich, w tym moich dwóch najważniejszych istotek w tym świecie...

Gdy spojrzałam na twarz mej młodszej siostry, widziałam na niej grymas bólu i cierpienia. Obrzuciłam szybko wzrokiem swych złotych oczu moją podopieczną i siostry pomarańczowo-włosego zastępczego shinigami. Na ich twarzach , także można było zobaczyć tą samą cząstkę cierpienia.

Podeszłam bliżej, gdy niespodziewanie wyczułam kogoś oczy na sobie.

Nagle poczułam smugę ciepłego powietrza tuż przy lewej stronie mego ciała. Odwróciłam w tamtą stronę swoje złote oczy , napotykają wzrok moje opiekunki na sobie. Starsza kobieta położyła mi na lewym ramieniu swą pomarszczoną , ale zadbaną dłoń.

Jej spojrzenie wyrażało zaniepokojenie i troskę.
Jakby wiedziała co chcę zrobić.

Hinai-sama: Przemyśl to jeszcze... Zawsze jest inny wybór... - Jej majestatyczny ton głosu zadziałał na mnie jak wiadro lodowatej wody. Słychać w nim było wiele różnych emocji które w najgorszym momencie zadziałać jak mieszanka wybuchowa.

- Nie ma już odwrotu... - Odpowiedziałam mojej babci i jednocześnie opiekunce, z bezsilnością która pojawiła się na mojej twarzy, tworząc inny rodzaj agonii w postaci grymasu.

Nawet się nie zorientowałam kiedy z mojego lewego oka jedna łza spłynęła po moim bladym policzku.
- Podjęłam decyzję...Niech Król ma cię i nasz ród w opiece... - Wzięłam w wolną dłoń ogniste zanpaktuo zapakowane w swój futerał i wcisnęłam je w jej ręce. Ona zdziwiona moim czynem spojrzała na mnie ze strachem w oczch.
Odwróciłam się do niej plecami z zamiarami odejścia do mojego celu.

Hinai-sama: DZIECKO NIE MOŻESZ! NIE ZGADZAM SIĘ NA TO! - Po raz pierwszy podniosła głos na mnie.

Uśmiechnęłam się delikatnie i smutno na samą myśl że właśnie jej, robię to co od dzieciństwa obiecywałam nigdy nie robić...

Obiecywałam że z własnej nieprzymuszonej woli nie zgodzę się na śmierć...

Obiecywałam że zawsze będę przy mojej rodzinie...

A w tej chwili sama chcę ją zosatwić...

Z własnej woli...

- Proszę... Zaopiekuj się moimi światełkami... - Poczułam jak z oczu kapią mi kolejne łzy.

Kobieta nic nie odpowiedziała, zaciskając swe palce na pochwie piekielnego żniwiarza.
Zobaczyłam jak moja mentorka wzdycha, a następnie przytakuje w odpowiedzi.

Uśmiechnęłam się delikatnie że prawie niewidocznie pod nosem.

Odwróciłam się na pięcie i powoli zaczęłam się kierować do mojej nieprzytomniej siostry i pozostałych.

Gdy byłam już na miejscu, akurat tam gdzie od samego początku pragnęłam być. Podeszłam do nieprzytomnej Hikari ignorując patrzących na mnie shinigami. Podniosłam ją i ułożyłam jej ciało na prosto, aby znajdowało się tuż przede mną. Widziałam że były one w fatalnym stanie więc byłam bardzo delikatna, aby nie zrobić im jakiś innych obrażeń. Natomiast z pozostałymi nieprzytomnymi dziewczynami zrobiłam to samo jednakże każdą położyłam z innej strony aby tworzyły niczym, koło pentagramu.

Gdy uznałam że jest dobrze, weszłam do środka koła. Miecz który wciąż miałam w dłoni teraz znajdował się na wysokości moich własnych oczu.

Przeniosłam wzrok na Hikari i Noemi. Widziałam że ledwo oddychały.

- Nie pozwolę wam zginąć... Zrobię wszystko abyście żyły!...Słyszałaś mnie TenshiHime!!! - Wykrzyknęłam pełna gniewu i rozpaczy w stronę mego ostrza które miałam tuż przed oczami. W głowie usłyszałam jej chichot który rozniósł się ponownym echem.

TenshiHime: Wiesz czego chcę... - Zaczęła znowu się ze mną droczyć biała anielica.

- Ta... I AKCEPTUJE TO!!! - Wykrzyknęłam z nienawiścią w głosie wypluwając czarną krew z ust.

TenshiHime: Wymiana została zaakceptowana!!! - Usłyszałam jej psyhopatyczny śmiech w myślach.

Zobaczyłam jak z ostrza które trzymałam unosiła się biała mgła która następnie przerodziła się w lekkie złote światło.

- Ostatni rozkaz TenshiHime... - Westchnęłam biorąc głębszy wdech. - JINSEI NO KACHI O IYASU!!!*********** - Wykrzyknęłam pełna sprzecznych ze sobą emocji. Wbijając ostrze Anielskiej Księżniczki w miejsce swego serca. Z zamglonym obrazem przed oczami widziałam z ledwością jak rany moich siostrzyczek świecą na złoto, a następnie znikają i budzą się do życia tak samo stało się z siostrami Kurosakiego.

Uśmiechnęłam się lekko pod nosem z wielką ulgą na swej duszy.

- Dziękuję za wszystko przyjaciele... - wymusiłam z siebie te ostatnie słowa poczym moje ciało zaczęło zamieniać się w złoty pył.

Toshirou: SANDRA! - Spojrzałam na biało-włosego nieprzytomnym wzrokiem. Na widok jego twarzy poleciały mi łzy.

- Dziękuję za wszystko Toshirou... - Złapałam się za miejsce w którym miałam przebite serce. - Kocham cię Hitsugaya Toshirou... Dziękuję i Żegnaj... - Powiedziałam wypuszczając na świat swe łzy. Widziałam na jego twarzy szok i niedowierzanie.

Uśmiechnęłam się ostatni raz...

Pochwili całkowicie zniknęłam w złotym świetle...

Ostatnie słowo jakie z siebie wydusiłam było...

- Mū...************ - Wyszeptałam i zniknęłam na jakiś czas...

Taka Ciekawostka xd :
San oznacza liczba 3 z języka japońskiego. Dałam także mojej OC tak na imię właśnie z powodu iż posiada 3 zanpaktuo.

* Błękitne płomienie
** Pochłoń Pożeraczu Mórz
*** Pustka Ciemności
**** Ulecz
***** Rebelia Podniebnego Smoka :Wstrząsające niebem działo Błyskawic.
****** Ukryta Droga Zniszczenia : Trzecia ścieżka - Żelazne Morderstwo.
******* Skrzydła Rozpaczy
******** Ból Śmierci
********* Ulecz Pragnienia
********** rytuał piekła : płomienie pożerające życie.
***********Ulecz za cenę życia
************ Nicość

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro