Rozdział 4. Dwie krople wody

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Na dolnych poziomach Coursount Sorenti cieszył się niemałą popularnością, więc namierzenie jego mieszkania było prościzną.

- Uważaj, pewnie umie zmieniać kształty – szepnął Kenobi, trzymając rękę na swoim mieczu.

- Wiem, przekonałem się.

Nagle w sąsiednim pokoju rozległy się jakieś hałasy.

- Sprawdzę to – odparł Anakin i po chwili zniknął za drzwiami.

Tymczasem Kenobi został sam. Coś tu było nie tak. Czuł w tym mieszkaniu bardzo silną Moc i taką podobną do Anakina, ale jednak inną.

Wtedy Skywalker wyszedł, ale zza drzwi po drugiej stronie korytarza.

- Anakin? Zrobiłeś kółko?

Skywalker spojrzał się na niego, jakby go widział pierwszy raz w życiu. Jego były padawan, oderwał od ust butelkę, z której właśnie coś pił. Obi Wan odczytał napis na etykiecie.

- Anakinie, nie wiedziałem, że pijesz takie mocne rzeczy – powiedział z lekkim rozbawieniem.

Teraz Anakin spojrzał się na Obi Wana jak na wariata i szybko zniknął w pokoju, by zaledwie sekundę później wyjść z drugiej strony.

- Tylko jakieś śmieci spadły ze stolika – odparł Skywalker.

- Ale, skąd ty tam? – Obi Wan, całkiem zdezorientowany, wskazał na drzwi za sobą.

- Mistrzu, ale ja nawet stamtąd nie wychodziłem.

- Wychodziłeś i jeszcze piłeś mocny alkohol.

- A, skąd miałbym go wziąć?

- Nie wiem, ale miałeś go sekundę temu w dłoni.

Oboje spojrzeli na siebie i szybko stało się jasne. Ten Sorenti znowu ich wystrychnął na dudki. Wtedy rozległ się odgłos krótkiego spięcia i ciche klnięcie. Jedi natychmiast aktywowali swoje miecze i weszli do pokoju.

W środku znaleźli poszukiwanego łowcę, który, z maską na twarzy, naprawiał starą strzelbę.

- Sorenti, Rada chce cię widzieć – zaczął Obi Wan.

- Ruda chcy mi widzi? – rozległ się głos spod maski.

- Co? – spytał Anakin.

- Cu? – powtórzył łowca.

Spojrzał się na Jedi z ukosa, po czym skinął głową. Złapał zapięcie maski i rozległo się ciche kliknięcie. Wtedy łowca ściągnął maskę. Nadal był Anakinem.

Obi Wan jęknął.

- Dobra Sorenti, wystarczy tych przebieranek. Wiemy, że jesteś zmiennokształtny.

Sorenti jednak odłożył maskę i podszedł do Anakina, po czym złapał go za nos.

- Ał! – jęknął Skywalker i odtrącił rękę łowcy.

- Czyli alkohol nie był zepsuty – powiedział Sorenti. – Powiesz mi, czemu mnie papugujesz Jedi?

- Chyba ja powinienem zadać to pytanie.

- Nie, pytam czemu wyglądasz jak ja?

- Cóż, przestań zmieniać kształty, a może będzie lepiej.

- Co ty pleciesz? Ja nie jestem zmiennokształtny.

Anakin już otworzył usta, by mu coś odpowiedzieć, gdy Obi Wan położył mu dłoń na ramieniu.

- Anakinie, Sorenti nie kłamie. Nie jest zmiennokształtny.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Sik czuł, że zaczynała go boleć głowa. Najpierw zawalił bardzo ważne zlecenie, a teraz odkrył, że ten Skywalker wygląda zupełnie jak on. Dodatkowo, po głosie rozpoznał, że Skywalker był tym drugim pilotem z wypadku. Był wtedy tak wściekły, że wcześniej tego nie zauważył.

A teraz ci Jedi chcieli ich zabrać do tego swojego domu wariatów.

- Ale ja nie chce! – warknął, gdy Jedi próbowali go wyciągnąć z mieszkania.

- Sorenti, nie wygłupiaj się i chodź – odparł znudzony Skywalker.

Sik wstał, ale szybko wyjął blaster z kabury i wycelował do Jedi.

- Zostawcie mnie w spokoju!

Strzelił do Kenobiego, ale ten bez problemu odbił pocisk swoim mieczem, który wytrącił Sikowi broń z ręki.

- A niech to! – jęknął pod nosem.

Wtedy ten Skywalker ogłuszył go tą całą Mocą.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Sorenti, nieprzytomny, upadł na podłogę.

- Anakinie... - zaczął Obi Wan.

- Nie zaczynaj, mógł cię zastrzelić.

- Niech ci będzie, ale ty go niesiesz do statku.

- Ale czemu ja?

- Ty go znokautowałeś, ty go zanosisz.

- Boki zrywać – odparł ironicznie Skywalker i przerzucił ramię Sorentiego przez plecy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Sika obudził szum silnika i podmuch powietrza. Był na jakimś śmigaczu, a ci Jedi sterowali. Szybko chciał dobyć blaster i ich zastrzelić, ale jak na złość zobaczył, że nie ma żadnej broni. Ta dwójka musiała go wcześniej rozbroić.

Wtedy Kenobi odwrócił się do niego.

- Witamy z powrotem.

Sik warknął groźnie.

- Czy ja nie mówiłem, że nie chce nigdzie jechać? Holokronów ostatecznie nie ukradłem, więc oskarżyć mnie nie możecie.

- Racja, ale Rada chce cię i tak widzieć.

- Chcecie mnie zaciągnąć? To od razu podziękuję, nie mam ochoty ganiać w śmiesznych szmatach, machać świecącym patykiem i gadać o jakiejś ,,mistycznej energii, która spaja galaktykę".

- To masz szczęście, bo Rada nie tego od ciebie chce – odparł Skywalker.

- To po, co się na mnie uparliście?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro