R3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

》Agnes《

Przenieśliśmy się do moich czasów i poszliśmy do mojego domu. Stanęłam przed drzwiami, a Michael stanął obok, ale poza światłem drzwi

Zapukałam

- Dzień dobry pani Jones - gosposia przywitała nas w drzwiach

- Dzień dobry... Wiesz może, czy ojciec jest na miejscu?

- Jutro będzie. Zatrzyma się na dwa dni tutaj i ma kolejny wyjazd

- Dzięki... zrobisz coś na obiad? Ale możliwie wegetariańskie

- Mamy gości?

- Nie do końca... - przeciągnęłam Michaela w drzwi...

Chwilowo widziałam tylko bardzo rozmazane kształty i jasne światlo... Przez to, że latami nie widziałam, nauczyłam się wyczuwać emocje innych. Moja gosposia się denerwowała...

- Michael raczej często będzie tu bywał... - zaczęłam

- Zaręczyliśmy się. - skrócił Michael

- Gratuluję - odparła gosposia

- Liza, możliwe, że niedługo odzyskam wzrok. - pochwaliłam się

- Zwolni mnie pani? - wystraszyła się

- Nie... nikt lepiej mnie niezna, a ja sobie bez ciebie nie poradzę.

- Pójdę do kuchni - stwierdziła i poszła

- Chodź Mike... - zaprowadziłam go do swojej sypialni

- To wyjaśnisz mi, czy nie?

- Po to tu cię wzięłam... - otworzyłam drzwi do pokoju obok

- Dobra, już rozumiem... to była jedyna rzecz, o jakiej nie pomyślałem...

- Jesteś kochany, wiesz?

- Czemu?

- Chcesz mi zafundować tą operację i mi się oświadczyłeś

- Nigdy nie spotkałem kogoś, kto mając wybór między mną, a 1 000 000$ wybiera mnie... poza moją matką i rodzeństwem...

- Już to mówiłeś

- Wiem... Jutro pogadam z twoim ojcem, żeby się zgodził na nasz ślub...

- Po co nam jego zgoda?

- U was tego nie ma?

- Nie ma, ale możesz go prosić... będzie mu miło

- W zasadzie mamy mały wybór... po tym co się stało w nocy

- Jak uważasz...

- Pani Jones, panie Jackson, obiad gototowy - zawołała nas Liza

Poszliśmy zjeść...

- Agnes, poczekaj... - stwierdził Michael

- Po co?

- Pomogę Ci

- A ty?

- Raz zjem zimne, nic mi nie będzie.

Po obiedzie zadzwoniłam do prywatnego szpitala, gdzie mogli uratować mój wzrok

Gdy skończyłam rozmowę Michael spojrzał na mnie

- Powiedz tylko kiedy i ile. Zapłacę i będę przy tobie.

- 900 000$. Pojutrze o 14⁰⁰ przyjęcie do szpitala

- Będzie dobrze kochanie - pocałował mnie namiętnie w usta

***

Następnego dnia o 10⁰⁰ przyjechał mój ojciec

- Córcia, jesteś? - zawołał na wejściu

- Tak tato, w salonie.

Usłyszałam, że idzie

- Słuchaj, - zaczął idąc korytarzem - chciałem ci najpierw pogaratulowa... - urwał

- Dzień dobry - powiedział Michael

- Dzień dobry - zdziwił się tata - Nie sądziłem, że Agnes wróci z Panem...

- Jesli mogę prosić, to wolałbym, że nie mówię pań do mnie per pan. Starczy po imieniu

- Nie ma problemu...

- Ale miałbym... mielibyśmy do Pana prośbę...

- Ciekawie brzmi... - usiadł

- Tato - zaczęłam - mamy do ciebie prośbę i muszę ci coś powiedzieć... Od czego zacząć?

- Może od prośby...

Michael chwycił mnie za rękę

- Chciałem prosić o rękę pana córki - powiedział

- Agnes? - zapytał tata

- Tak tato, chcę. - wiedziałam o co chciał zapytać

- Ja się zgadam... co chciałaś mi jeszcze powiedzieć?

- Jutro mam przyjęcie do szpitala... udało mi się dostać na ten zabieg... odzyskam wzrok, dzięki Michaelowi.

- Znaczy ja płacę - wyjaśnił Michael - A jeszcze co do ślubu, to oczywiście jest Pan zaproszony.

***

Następnego dnia do szpitala odwieźli mnie obaj...

O 14³⁰ przyszła lekarka

- Pani Jones, o 15⁰⁰ pielęgniarka zabierze panią na badania i albo dziś wieczorem, albo jutro rano będzie pani miała zabieg.

- Rozumiem

Lekarka wyszła

Michael przytulił mnie do siebie

- Niedługo mnie zobaczysz skarbie - szepnął

- Chcę, żebyś był pierwszą osobą jaką zobaczę po operacji

- Widzisz coś teraz?

- Tylko światło...

***

Po badaniach wróciłam na salę...

Michael załatwił jednoosobową z łóżkiem dla osoby towarzyszącej, więc był przy mnie cały czas

***

O 19⁰⁰ przyszła lekarka...

- Za godzinę możemy panią operować

- Rozumiem

***

Michael trzymał mnie za rękę, gdy przed zabiegiem dostałam narkozę... miałbyć też na sali operacyjnej cały czas...

Odpłynęłam...

***

Gdy się ocknęłam, poczułam, że mam coś na twarzy i, że ktoś trzyma moją dłoń

Chciałam sięgnąć do oczu drugą rękę i je odsłonić, odruchowo, kiedy ktoś chwicił też moją drugą rękę i ją zatrzymał

- Nie ruszaj... to tylko opatrunek - usłyszałam głos Michaela

- Jestem na naszej sali?

- Tak aniołku... wszystko będzie dobrze... rozmawiałem z lekarzami...to taki zabieg, że ciąża czy stres nie odbiorą ci wzroku... już będzie dobrze...

- Czemu mówisz mi teraz o ciąży?

- Mówię ci to, co mi powiedzieli lekarze.

- Kiedy mi zdejmą opatrunki? Kiedy będę widzieć?

- Nie długo, nie martw się...

- Która godzina?

- 3⁰⁰ rano.

- Czemu nie śpisz?

- Pilnuję cię... na trasach też zarywam noce. Nic mi nie będzie.

- Serce ci kiedyś siądzie

- Dla ciebie warto

- Mógłbys mnie przytulić?

- Jeszcze pytasz? Jasne. - przytulił mnie do siebie i pocałował mnie w szyję - Jestem przy tobie. Pamiętaj...

- Michael... idź po lekarza... niech wiedzą, że się obudziłam... ał... - chwyciłam się za brzuch

- Coś ci jest?

- Nie... Nic... praktycznie co miesiąc tak mam...

- Poczekasz tutaj? Pójdę po kawę dla siebie i po lekarza...

- Tak...

Po kilku minutach wrócił z lekarzem

***

Kilka dni po zabiegu zabrali mnie na zdjęcie opatrunku, który do tej pory tylko zmieniali...

- Ściągamy, nie? - zapytała pielęgniarka

- W zasadzie, to chciałam, żeby pierwszą osobą jaką zobaczę był Michael.

- Dobrze... to może zdejmie też pani opatrunki?

- Mogę, jasne. - stwierdził Michael

Z radami pielęgniarki zdjął mi opatrunki i przemył czymś moje oczy...

》Michael 《

Nagle z oczu Agnes popłynęły łzy

- Agnes, czemu płaczesz? - wystraszyłem się, że coś zrobiłem źle

- Ja cię widzę... widzę cię...

- Pani Jones, za pół godziny przyjdę po panią i zabiorę panią za badania, żeby dobrać pani ewentualne okulary

- Dobrze

Wróciliśmy na salę...

》Agnes 《

Na badaniach okazało się, że okularów potrzebuję, bo inaczej widzę niewyraźnie...

Gdy dostałam do sprawdzenie szkła da wadę +1,25 na jedno oko i +1,5 na drugie, najpierw przeczytałam litery z tablicy bez problemu...

- W pokoju obok może pani dobrać oprawki...

Z Michaelem poszłam dobrać te oprawki... nie widząc wolałam zdać się na jego zdanie...

- W tych wyglądasz ślicznie.

***

Następnego dnia mogłam odebrać okulary...

Najpierw spojrzałam w lustro

- Pięknie wyglądasz - stwierdził Michael

- Dziękuję... - spojrzałam na niego i się rozpłakałam

- Hej, nie płacz... - przytulił mnie

- Ja cię widzę... wyraźnie

- Mówiłem ci, że niedługo mnie zobaczysz...

***

Po jeszcze kilku dniach kontrolnych wróciłam do domu...

Gdy weszliśmy, przywitała nas Liza.

- Dzień dobry pani Jones, udało się?

- Tak... Jesteś naprawdę piękna

- Dziekuję pani... zrobić coś do picia albo jedzenia?

- Pomyśleliśmy o tym, że sama spróbuję coś ugotować... zechcesz mi dać jakiś twój dobry przepis?

- Tak oczywiście

- Ojciec jest znów w delegacji?

- Tak... za miesiąc powinien wrócić.

- Dobra...Mike, miesiąc nam starczy?

- Powinien...

***

Gdy zjedliśmy, a Liza wyszła na zakupy, Michael wziął mnie na ręce

- Chodź skarbie... - zaniósł mnie do mojej sypialni i posadził mnie na łóżku - Teraz zobaczysz mnie oczami... - zaczął się rozbierać...

- Michael

- Tak?

- Tylko zobaczę?

- Tego nie powiedziałem... - stanął przedemną nago

- To nie jest dla ciebie dziwne?

- Do tej pory mogłaś mnie zobaczyć tylko dotykiem... jeśli mamy być razem, to musisz mieć szansę widzieć mnie oczami

- Wolę cię widzieć dotykiem...

- Aż tak źle wyglądają te plamy?

- Idota... - zdjęłam bluzkę

- Ja cię już widziałem

- Siadaj. - wskazałam miejsce obok siebie

- Siedzę. - usiadł

- Ile mam czasu na przygotowanie się?

- Zależy jak i gdzie.

- Jeśli na twoich oczach?

- To tyle ile ty na to potrzebujesz.

- Poczekaj tu. - wzięłam z szafy szpilki i półprzeźroczysty szlafrok się w to przebrałam

Gdy kończyłam się przebierać Michael wstał

- Siedź gdzie siedzisz. - powiedziałam do niego

- A jeśli nie usiądę?

- To nie dostaniesz nagrody.

Usiadł

- Co to za nagroda?

- Ja. - usiadłam mu na kolanach okrakiem

- Tak się nie umawialiśmy. - zamienił nasze miejsca i docisnął moje ręce do materaca - A to - zdjął mi okulary - dla bezpieczeństwa, żeby się nie zbiły...

- Weź pasek od szlafroka

- Mam i co dalej?

- Wiesz dobrze.

- Oczywiście, że wiem. Jak?

- Sam decyduj

- Dobrze... - przywiązał mi ręce nad głową do zagłówka

- Zanim zaczniemy mam prośbę

- Jaką?

- W naszym domu pobawimy się lepiej?

- Tak... obiecuję.

***

Zasnęliśmy potem, więc nie wiem kiedy Liza wróciła, ale jej krzyk nas obudził...

- Trzymaj - Michael podał mi okulary

Złapalam sukienkę leżącą na ziemi, ubrałam ją i pobiegłam za głosem Lizy

Gdy zobaczyłam co się dzieje, sparaliżowało mnie.

Zdolność ruszenia się odzyskałam, gdy Michael rzucił się na wspólnika mojego ojca, który chciał udusić Lizę

Kiedy Michaelowi udało się go obezwładnić, krzyknął do mnie:

- Dzwoń po pomoc!

Rozmawiając z operatorką uspokajałam Lizę

- Porzałujesz suko! - zwrócił się do mnie wspólnik ojca - Jak tylko twój ojciec się dowie, to cię weźmie do zakładu jak twoją matkę!

- Zakmnij się i nie groź mojej narzeczonej! - opieprzył go Michael

Policja zabrała wspólnika ojca, a pogotowie zbadało Lizę, która na szczęście była tylko w szoku

- Liza, wiesz o co chodziło z zakładem? - zapytałam gdy służby odjechały spod mojego domu

- Nie... - spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem, po czym pokazała mi gest "Help me"

- Liza, może pójdziemy na spacer, to się uspokoisz, dobrze?

- Tak...

Na spacer poszliśmy do 88' do Neverland, żeby nikt nie podkablował ojcu prawdy

- Liza co się dzieje? - zapytałam

- Pani ojciec ma biznes, którego padłam ofiarą... Kiedy pani nie ma w domu, gdy on jest...że tak to nazwę, mam drugą pracę.

- Ale z własnej woli?

- Na początku tak... później zrozumiałam swój błąd...


- Co się stało z moją matką?

- Nim przyszła pani na świat, pani matką pracowała dla pani ojca, podobnie jak ja. Do porodu pracowała... krótko po pani narodzinach ja ją zastąpiłam... Kiedy miała Pani 2 lata, pani matka w liście zakupów przekazała mi wiadomość, że potrzebuje pomocy... nie zdąrzyłam jej pomóc...nim wróciłam zniknęła, a pani ojciec powiedział, że jest tam, skąd przyszłyśmy obie...

- Co to znaczy?

- Pani ojciec... - urwała... rozpłakała się

- Liza...spokojnie. W razie czego cię ukryjemy...

- Oni handlują...

- Czym?

- Ludźmi... kobietami...

- Jak to?

- Mnie też przygotowali na handel, ale pani ojciec potrzebował nowej słóżki, która nie piśnie słowem o gwałtach...

- Służyłaś mojemu ojcu jako dziwka przez 20 lat?

- Zmusił mnie...

- To ile ty miałaś lat, gdy zaczęłaś?

- 15, gdy się pani urodziła

- To ja powinnam cię nazywać pani... Liza, mów mi po imieniu, proszę

- Ale...

- Nie mieszajmy w to mojego ojca.

- Dobrze...

- A wiesz może ile lat miała moja matka, gdy się urodziłam?

- Wiem...

- Ile?

- 17

- Sama była dzieckiem...- stwierdził Michael - Liza, trafisz tam teraz?

- Nie... ja się tam urodziłam...

- Dlatego ojciec mówił, że to rodzinna firma i że odziedziczył ją po swoim ojcu...

- Wy nawet nie wiecie co się tam dzieje...

- Powiedz nam Liza - poprosiłam

- Od maleńkości wmawiają dziewczynką, że jedyne co im wolno to słuchać się właściciela, i przygotowują je jako towar... to jest piekło

- Coś wymyślę... ty się urodziłaś w 71'?

- Tak - odparła Liza

- Masz plan?

- Mam... wrócimy do twoich czasów, i ja pogadam z twoim ojcem... ale lepiej dla ciebie, jeśli tego nie usłyszysz

- Musimy to zakończyć. Założymy Ci podsłuch.

- Ale mi wybaczysz?

- Teraz to i zdradę...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro