10. Świadomie podejmuję decyzję, by odejść od Ciebie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


W ciągu siedmiu dni od feralnego wypadu do Allegro, Victor spakował manatki, by wrócić do Rosji, rozczarowany zmianami, jakie zaszły w Chrisie. Niechciało mu się wierzyć, że przyjaciel ze studencki czasów, aż tak bardzo kontrastował z tym współczesnym. Nie zerwał znajomości, jednak potrzebował czasu, aby to zaaprobować. Tak, więc zarobił zamieszania w życiu Giacomettiego i najnormalniej w świecie sobie wyjechał. Sonata grzecznie wróciła do domu, niestety nie mogła znaleźć sobie miejsca w przesiąkniętym obcymi zapachami mieszkaniu.

Słowa Victora powracały jak bumerang w każdej wolnej chwili, niespodziewanie, niekoniecznie chciane. Traktując poważnie wypowiedź przyjaciela wyszedłby na geja, najwyraźniej kolejna osoba z otoczenia koniecznie chciała go nim uczynić. Frustrujące, umawiał się z kobietami, podobały mu się, więc dlaczego wszystko zawsze sprowadzało się do jednego?

Dobre pytanie, wymagające dłuższego oraz dogłębniejszego zastanowienia się. Odsuwał konieczność pochylenia się nad przyczynami, powoli kończąc się łudzi powrotem do dawnego porządku. Czy naprawdę cztery tygodnie temu wiódł zupełnie inne satysfakcjonujące go życie singla z przyjacielem pod telefonem?

Istotnie, chociaż ciężko w to uwierzyć biorąc pod uwagę ostatnie zawirowania, jakie pojawiły się wraz ze spotkaniem Victora w Loeb Warenhaus. Musiał zmierzyć się z konsekwencjami nie do końca swoich decyzji oraz pojawiającą się przyjaciółką w postaci samotności.

Po wyjeździe Rosjanina w mieszkaniu zrobiło się dziwnie pusto, smutno, nieprzyjemnie, aż nie chciało się do niego wracać. Od dłuższego czasu uciekał przed myśleniem o przyszłości, stabilizacji, założeniu rodziny. Wydawało mu się, że dopóki miał Klausa przy sobie wszystko było w jak najlepszym porządku, czuł się zadowolony i szczęśliwy.

Do tego wszystkiego listopadowe pochmurne wczesne popołudnie idealnie komponowało się z jego nastrojem. Po wypadzie do Allegro, Richter go nie unikał, pozwolił sobie wyjaśnić pewne sprawy, jednak definitywnie potwierdził umawianie się z kimś.

Idąc na spotkanie z Crispino miał szczerą ochotę zawrócić do siedziby wydawnictwa, do domu, gdziekolwiek indziej byleby nie musieć jej widzieć. Podejrzewał kolejne bezowocne próby zmuszenia Włoszki do zmiany tej męczącej sceny, gdzie główna bohaterka na nowo przeżywa rozstanie z ukochanym przed laty. Może faktycznie dziewczynom oraz młodym kobietom spodobałoby się takie patrzenie maślanym wzrokiem w faceta, który zachował się jak palant i zniknął bez słowa? Po latach wracający, jako bogaty biznesmen, przypadkowo spotykający swoją młodzieńczą miłość? Życie to nie książki, takie romantyczne uniesienia pojawiają się tylko na samym początku związku, potem zostaje przywiązanie lub po prostu drogi się rozchodzą. Z tego powodu ludzie piszą książki, szukając w nich tego, czego nie mają, na co dzień, ucieczki od wielu trudów szarej egzystencji, chcą utożsamiać się z bohaterami.

Nawet, jeśli to wiedział, za nic nie przepuściłby Crispino tego fragmentu, skoro powieść miała być przyszłorocznym hitem. Żadna część nie będzie zalatywać romansidłem dla nastolatek, w ostateczności zgodziłby się tylko, jeśli wszyłoby to, jako polecenie od szefa. Karpisek wybrał powieść Sary na flagową, właśnie przez brak wspominanych wcześniej elementów. Wszystko tworzyło spójną całość, szło w dobrym kierunku, aż autorka uznała za konieczne zakochanie się i zmianę jednej z kluczowych scen.

Docierając do Starbucksa mimowolnie zwolnił kroku przeciągając najdłużej jak się da moment jakże fascynującego spotkania. Crispino była naprawdę ładna, miała lekkie pióro, ciekawe pomysły, słuchała wskazówek. A jednak nie potrafił spojrzeć na nią inaczej niż jak na kolejną przyszłą autorkę, jedną z, wielu jakie miał pod opieką. Może to przez jej charakter? Diametralnie się różnili, rzekomo przeciwieństwa się przyciągają, nie tym razem. Mógł ją traktować, co najwyżej, jako koleżankę, przyjaźń nie miała racji bytu, o miłości nie wspominając. Po prostu to kolejna znajomość, następna osoba w życiu, która prędzej czy później zniknie, bez żalu czy poczucia straty. Nie zagrzeje na długo miejsca, pójdzie swoją drogą, z czasem całkowicie zostanie wymazana z pamięci.

Od wejścia do kawiarni dzieliły go ostatnie kroki, nawet zachęcające zapachy, kuszące ciepło wnętrza nie zmieniły jego podejścia do spotkania. Wypadałoby nastawiać się pozytywnie przed każą wizytą, niemożliwe do wykonania. Będąc już prawie przy drzwiach wejściowych zagapił się na świąteczną już dekorację witryny kawiarni, w rezultacie zderzył się osobą, która właśnie wyszła.

- Przepraszam, moja wina – zaznaczył szybko Chris woląc wziąć odpowiedzialność na siebie, w celu uniknięcia ewentualnej pogadanki.

- Skoro tak bardzo nalegasz – zgodził się Klaus starając się zabrzmieć lekko. Mógł się spodziewać przyjaciela w Starbucksie przy Waaghausgasse, poniekąd jego drugim miejscu pracy. – To już ta pora na spotkania z przyszłymi wielkimi autorami?

- Właśnie czeka mnie najgorsze spotkanie tygodnia – przyznał chowając ręce do kieszeni. Wołałby zamienić Crispino na pierwszą lepszą osobę, w rzeczywistości Klaus stanowił idealną postać do spędzenia miłego popołudnia przy kawie. – A ty nie w pracy o tej porze?

- Odkąd Sonata się wyprowadziła jakoś nie mam ochoty siedzieć w domu – przyznał siląc się na podtrzymanie lekkiego tonu swojego głosu. W rzeczywistości przytłaczająca pustka skutecznie zniechęcała do powrotu, siedział, zatem dłużej w pracy, robił wszystko byleby go opóźnić. Odczuwał samotność, potrzebę posiadania bliskiej osoby, a wszystko przez niepotrzebną wizytę Nikiforova.

- To może zaadoptuj jakieś zwierzątko? – Zasugerował pomijając fakt spóźnienia się przez rozmowę na spotkanie.

- Wątpię, aby Sonata zaaprobowała rywalkę – przyznał patrząc na witrynę kawiarni.

Prosta rozmowa z Chrisem dawała mu więcej radości niż spędzenie dłuższego czasu z Sarą. Wolałby go unikać, bowiem za każdym razem widząc przyjaciela uświadamiał sobie, że lubienie przerodziło się w wyższy stopień lubienia, kierując się w stronę miłości. Niestety nie zamierzał stwarzać sytuacji mogących nakierować blondyna na trop jego prawdziwych uczuć obawiając się zerwania przyjaźni.

- Też prawda – zgodził się Chris – za bardzo ją rozpuściłeś – zakończył wpatrując się w profil przyjaciela. Nic dziwnego, że cieszył się powodzeniem wśród kobiet, Klaus był bardzo przystojny, do tego miał przyjemny ton głosu, dobre podejście do zwierząt, potrafił nawet nie najgorzej gotować, ciężko było nudzić się w jego towarzystwie.

- Też tak uważasz? - Klaus z wyrazem zastanowienia na twarzy spojrzał wreszcie na przyjaciela. – Sara sądzi identycznie.

- Sara? – Chris poczuł jak coś nieprzyjemnego zakuło go w serce. – Ta twoja dziewczyna? – Szczerze wołałby nie usłyszeć odpowiedzi, jednak ciągłe domysły nie dawały konkretnych odpowiedzi.

- Jesteśmy na etapie lepszego poznawania się – przyznał nieco zakłopotany, rozmawiali z Giacomettim o wielu sprawach, ta jednak wydawała się krępująca dla nich obu. – Za wcześnie by mówić o czymś więcej, na to trzeba czasu.

- No to powodzenia – życzył nieszczerze – Crispino ma mnie czeka, a wolałbym mieć to spotkanie za sobą. Mam nadzieję na uniknięcie wałkowanego przez ostatnie dni bez postępu fragmentu. Będę leciał – zrobił krok w tył, by wyminąć Klausa i udać się do ciepłego wnętrza Starbucksa.

- Jesteś edytorem Sary? – Wyrwało się szatynowi zanim ugryzł się w język.

Ostatnimi czasy narzekała na upartego edytora niepozwalającego jej na napisanie ważnej sceny tak jak chciała. Podobno miało to zepsuć poziom książki, jego zdaniem wspomniane zdarzenie pasowało do romansidła dla nastolatek, nie dla nieco starszych odbiorców. Nie znał gościa, sądził jednak, że poniekąd powinien dać autorce swobodę w pisaniu. W dodatku to on był tym biednym frajerem, w którym zakochała się nielubiana przez Chrisa autorka, słuchał o samym sobie!

Chris ze szczerym zaskoczeniem zastygł w miejscu czując rosnący niepokój. Ze wszystkich znanych mu osób, nie podejrzewałby własnego przyjaciela o zadawanie się z tą okropną Włoszką. Jak to się stało, że Klaus zmienił się w tego biedaka, któremu tak współczuł? Takie rzeczy nie powinny mu się zdarzać!

- Umawiasz się z Crispino? – Wydusił z siebie blondyn nie wierząc w surrealistyczną prawdę jawiącą się przed nim.

- Na to wychodzi – przyznał uciekając wzrokiem w przestrzeń.

I co teraz? Dlaczego tak się to skomplikowało? Łudził się, że pewnego dnia zapozna Sarę z Chrisem, może się polubią? Tymczasem definitywnie do tego nie dojdzie, każdy z nich narzekał na drugiego. Mówi się, że kto się czubi ten się lubi, więc może to taka jest prawda? Nie potrafiłby oddać Chrisa nikomu innemu, sam uciekając od własnych uczuć, starając się ułożyć życie z kimś innym, chcąc na siłę zmienić obiekt zainteresowań. Tak postanowił w Allegro w zeszły piątek, ciągnął znajomość z Crispino jakieś dwa tygodnie, cały czas podświadomie widząc Giacomettiego na jej miejscu.

- Nie wierze – przyznał Chris bardziej do siebie niż rozmówcy. – Po prostu nie wierzę – powtórzył.

Niechciał przyswoić tej wiadomości, przejeść z nią do porządku dziennego, zważywszy na konieczność spotkania się z Włoszką już za moment. Do tego widywali się w ich Starbucksie, miejscu, w którym wszystko tak naprawdę się zaczęło dwa lata temu, od przypadkowego spotkania.

- Mogłeś mieć każdą inną, a musiałeś wybrać akurat ją?

- Nie tobie decydować, z kim mam się spotykać – Klaus nie wierzył, że to powiedział, a jednak pogarszył już i tak swoją straconą pozycję.

- Po prostu nie potrafię zrozumieć, dlaczego Crispnio – Chris wiedział, że nie da rady iść na spotkanie po tym, czego się dowiedział.

Patrząc na Włoszkę będzie w niej widział rywalkę w kontaktach z Klausem, a nie chciał się nim dzielić. Może to tobie chodzi o coś więcej, a nie jak sądziłem jemu przypomniały mu się słowa Victora. Do tej pory zażarcie nie zamierzał być gejem, a przecież na świecie istnieli ludzie gustujący jednocześnie w związkach z tą samą płcią, jak i przeciwną.

Klaus też nie potrafił mu tego w jasny sposób wytłumaczyć, bez ujawniania całej prawdy. Po prostu Sara pierwsza wyszła z propozycją wspólnego wyjścia na kawę, gdy jeszcze widział w Chrisie jedynie przyjaciela. Zamierzał jej odmówić, pojawił się Nikiforov i wszystko się zmieniło, podjął złą decyzję. Zamiast się wycofać dalej w nią brnął, nie oglądając się za siebie.

Chris bez słowa zostawił przyjaciela przy wejściu ignorując spotkanie, wyśle jej wiadomość o jego anulowaniu. Zawiadomi szefa, że nie da rady przeprowadzić dzisiejszych rozmów, bo źle się poczuł, zawsze sumiennie wywiązywał się z obowiązków, nie chodził na zwolnienia. Jeden raz nic się nie stanie, świat się nie zawali, po prostu musiał ochłonąć.

Zimny wiatr otulił go swoimi ramionami, gdy szedł przed siebie, bez celu, chcąc zapomnieć. Przez tego cholernego Rosjanina zawalił mu się poukładany, stabilny świat, zostawiając chaos. Czy naprawdę oczekiwał od życia aż tak wiele? Klaus oraz Sonata – z nimi się nie nudził, mógł spędzać bezczynnie całe dnie. Richter w tempie ekspresowym wpasował się w jego codzienność jak brakujący fragment układanki, zyskując aprobatę kotki.

Czy gdyby nie Victor ścieżki jego oraz szatyna nadal idealnie by się nakładały? Kiedy nadszedłby moment, w którym każdy z nich poszedłby swoją ścieżką? Nie mogliby już na zawsze iść razem?

Wyciągnął z kieszeni Samsunga, odblokował go podając pin, wyszukał kontaktu szefa i oczekiwał na nawiązanie połączenia

- Christophe?

- Przepraszam, że dzwonię, ale mam sytuację awaryjną – przyznał bez zająknięcia. Nawet szczere zaskoczenie w głosie szefa nie skłoniło go do zmiany podjętej decyzji.

- Co się stało?

- Idąc na spotkanie potknąłem się na schodach i trochę się potłukłem – skłamał chowając się w bramie, by zagłuszyć wyjący dookoła wiatr.

- Złamałeś sobie coś? – Zazwyczaj spokojny, prawie niewzruszony Karpisek, obecnie wydawał się zaniepokojony stanem zdrowia pracownika. – Gdzie teraz jesteś?

- Nic sobie nie złamałem – zapewnił opierając się plecami o bramę patrząc w ciemniejące niebo. – Jestem u lekarza, ale podejrzewam, że obejdzie się bez zwolnienia, jedynie zostaną mi siniaki. Jutro na pewno zjawię się w pracy, ale mogę dostać wolne do końca dnia?

- Ma, kto cię odebrać od lekarza? – Zainteresował się, gdy pierwsze zaskoczenie minęło. Nie miał podstaw, by posądzać Chrisa o kłamstwo, zawsze rzetelnie wywiązywał się z powierzonych mu obowiązków.

- Przyjaciel po mnie przyjedzie, proszę się nie martwić – musiał przekonać rozmówce, aby ten nie zechciał do niego przybyć, by sprawdzić, czy jego słowa są prawdziwe. – Obiecuję dać znać, jak tylko wyjdę z gabinetu.

- W porządku – zgodził się w końcu. – Poproszę Milę, żeby zawiadomiła wszystkich twoich podopiecznych.

- Dzięki, szefie.

Pierwszy raz w życiu czuł się jak rozbite na kawałki lustro, bojąc się chwili, gdy Klaus definitywnie zniknie z jego życia, a jego miejsce na dobre zajmie samotność.

______________________________

Chris wreszcie zaczął poważnie zastanawiać się nad swoimi uczuciami względem Klausa, a tym samym zbliżamy się do końca. Z tego powodu pytanie czy byście woleli paring Phichit i Lee Seung- gil czy Victurio? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro