12. Będę czekał na Ciebie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Stłumiony dźwięk telefonu, wydobywający się gdzieś spod pościeli wybudził Chrisa ze snu. Dłuższą chwilę zajęło mu znalezienie po ciemku urządzenia, całkowite rozbudzenie się, lekkie zaskoczenie na widok nieznanego numeru dzwoniącego do niego o trzeciej nad ranem w poniedziałek. Wyrwana ze snu Sonata, przeciągnęła się, by powędrować na miejsce, gdzie niedawno leżał blondyn.

- Halo?

- Dzień dobry wieczór – rozległ się nieznany męski głos po drugiej stronie. – Nazywam się Emil Nekola z administracji budynków przy Kasernenstrasse. Dostałem ten numer od pana Klausa Richtera w razie nagłych wypadków, pan Christophe Giacometti?

- Zgadza się – potwierdził nie wiedząc, czego ma się spodziewać.

- Mamy dosyć poważną awarię w lokalu zajmowanym przez pana Richtera – podjął Emil – niestety nie możemy się z nim skontaktować, sąsiedzi nie widzieli go od weekendu, stąd mój telefon. Częściowo w lokalu pana Richtera, częściowo w tym piętro wyżej pękła główna rura zaopatrująca cały pion w wodę. Obecnie odcięliśmy jej dopływ, ale żeby oszacować szkody oraz jak najszybciej ją naprawić musimy wejść do mieszkania. Nie posiadamy kluczy, a nie możemy wyważyć drzwi. Czy ma pan klucze?

- Mam klucze – zapewnił zapalając nocną lampkę, musiał zmrużyć nawykłe do szarości oczy. – Klausa nie będzie do końca tygodnia, wyjechał służbowo.

- Nadal będziemy próbować się do niego dodzwonić. Czy mógłby pan jak najszybciej przyjść z kluczami? Podejrzewamy, że mieszkanie będzie dosyć mocno zalane.

- Będę do godziny czasu – obiecał opierając czoło na dłoni.

- Bardzo dziękuje. Jak pan dotrze proszę do mnie zadzwonić.

Pożegnali się, rozłączyli, Chris westchnął głośno kładąc smartfon na łóżko. Za cztery godziny miał być w pracy, zaczynał dzisiaj wcześniej, by nadgonić dzień, w którym symulował upadek ze schodów, a na pierwszy ogień szła Crispino. Będzie pił kawę, za kawą, jakoś przetrwa ten dzień, potem ukatrupi Klausa za tą pękniętą rurę, że obudzili go w środku nocy.

Wzdychając jeszcze raz podniósł się z łóżka, leżący na samej krawędzi smartfon spadł na panele budząc ponownie Sonatę. Spojrzała z wyrzutem na Chrisa, wstała, zwinnie zeskoczyła z łóżka wychodząc z pokoju do legowiska znajdującego się w salonie. Odprowadził kotkę wzrokiem, po czym podniósł urządzenie, odłożył je na komodę i również opuścił pomieszczenie kierując się do łazienki.

Szybki prysznic, ubranie pierwszych lepszych rzeczy, szybki rzut okiem na termometr, buty, kurtka, smartfon, portfel, klucze od mieszkania Klausa, własne klucze i już go nie było. Żwawo zbiegł po schodach, starając się jednocześnie nie hałasować, by nie obudzić sąsiadów. Wyszedłszy na dwór poczuł zimy podmuch wiatru żałując niezabrania rękawiczek. Miasto było wyludnione, ciche, pokryte szronem, diametralnie różniło się od tego za dnia, momentalnie zatęsknił za ciepłym łóżkiem.

Kierując się w stronę przystanku odblokował smartfon uruchamiając aplikację z rozkładem jazdy nocnej komunikacji miejskiej Berna. Szybciej byłoby dotrzeć do Kasernenstrasse samochodem, nie posiadał go jednak, rower owszem niestety było za ślisko by go używać. Wycieczka piechotą do mieszkania Klausa mu się nie uśmiechała, więc pozostawał jedynie tramwaj oraz stanie piętnaście minut nim ten zajedzie na przystanek. Wiedząc ile czasu będzie tkwił na mrozie wyłączył aplikację, wybrał numer szatyna w celu dzwonienia do upadłego, aż obudzi dziada tak jak jego. Problem w tym, że Richter miał mocny sen, więc wątpiłby dało się go wyrwać z objęć Morfeusza.

Przez bity kwadrans oczekiwania na tramwaj dzwonił do Klausa, bezskutecznie jak podejrzewał. Zdążył przez ten czas zmarznąć, pocieszał go brak opadów deszczu, natomiast wiatr hulał ile dusza zapragnie. Marzył o powrocie do domu, do ciepłego łóżka, nawet, jeśli nie będzie spał, chociaż bezczynnie w nim poleży. Tymczasem wsiadł do pustego środka komunikacji miejskiej, zmarznięty, klnąc w duchu na tę przeklęta rurę.

Kamienice przy Kasernenstrasse prezentowały się zdecydowanie bardziej dostojnie niż blok, w którym mieszkał Chris. Trzypiętrowe budynki w beżowym odcieniu, z balkonami, okiennicami oraz kamienną elewacją sięgającą wysokości drzwi wejściowych. Niewysoki murek oddzielał kamienice od chodnika oraz ulicy, za którym rosły niewysokie krzewy.

Chris bez trudu odnalazł budynek z tabliczką numer czterdzieści siedem, wyciągnął klucz, aby dostać się do środka oraz smartfon. Musiał powiadomić Emila Nekolę o swoim przybyciu na miejsce, jak najszybciej załatwić sprawy, by powrót do domu i psychicznie przygotować się na ciężkie spotkanie z Sarą.

Na klatce schodowej paliło się światło, rozmowy lokatorów roznosiły się echem, Chris z wielką chęcią wycofałby się do swojego niedużego mieszkania, zazdroszczące w duchu Sonacie. Przeprowadził krótką rozmowę z pracownikiem administracji, nim wszedł na pierwsze piętro, gdzie mieszkał Klaus. Mieszkańcy prawie zabili go wzrokiem jakby to jego wina, że rura pękła akurat, gdy szatyn wyjechał służbowo.

- Dziękuje za przybycie – powitał go pracownik. Emil Nekola – przedstawił się ponownie. – Możemy wejść?

- Nie mamy wyjścia – przyznał Chris wkładając pierwszy klucz od zamka czując na sobie spojrzenia sąsiadów marzący również o wejściu do środka. Niestety obeszli się smakiem, bowiem Emil zamknął za sobą drzwi, gdy obaj znaleźli się w środku.

Mieszkanie okazało się być w dosyć poważnym stanie uszkodzenia. Najbardziej ucierpiała łazienka doszczętnie zalana przez wodę, a także sąsiadująca z nią część przedpokoju. Krążąc po wnętrzu słuchać było chlupotanie pod stopami, w zasadzie cała podłoga nadawała się do wymiany, ocalało to, co bezpośrednio nie stykało się z podłożem. Niestety w starej kamienicy kable biegły przy samej podłodze nawet pomimo ich schowania w ścianę podczas remontu zrobionego przez Klausa przed przeprowadzką. Pytanie czy sprzęt rtv da się uratować? Osuszanie lokalu zajmie trochę czasu, jego odnowienie jeszcze więcej, a wszystko to pochłonie sporo franków nawet z pieniędzmi z ubezpieczalni. Chris podejrzewał, że to jemu w udziale przypadnie poinformowanie przyjaciela o całym radosnym zajściu.

- Nie wygląda to najlepiej – przyznał Emil krążąc za Chrisem. – Do tego doszło zalanie z góry, gdzie też pękła rura.

- Mieszkanie zalane od sufitu po podłogę – zgodził się Giacometti. – Na dobrą sprawę nie ma, co ratować. Nie dało się przed tym jakoś uchronić? Sprawdzać stan tej rury?

- Było sprawdzane, przez kogoś wynajętego przez zarząd wspólnoty – wyjaśnił Nekola. – Mieli czarno na białym, że wszystko jest w najlepszym porządku. Jak widać nie do końca ich ekspert miał rację.

Chris obszedł całe mieszkanie robiąc zdjęcia, żeby wysłać je potem Klausowi albo mogące się przydać przy udokumentowaniu strat, w jakim było wnętrze w godzinę po zalaniu, wszystko nadawało się do wyrzucenia.

Pobyt w mieszkaniu Klausa zajął mu około czterdziestu minut, nim pozwolono mu wrócić do domu, niestety nadal miał być w kontakcie z Emilem oraz dać znać, jeśli uda mu się skontaktować z szatynem. Było paręnaście minut po piątej rano, gdy ponownie wyszedł na zimny dwór, nadal panowała ciemność, chociaż niebo lekko pojaśniało. Pojawili się pierwsi ludzie, wzmógł się nieco ruch samochodów. Idąc w kierunku przystanku poczuł piasek na powiekach, ale o śnie może zapomnieć. Będzie w domu prawie koło szóstej, na ósmą miał pracę, zatem zje coś, poleży chwilę i będzie musiał udać się do pracy.

Tramwaj zjawił się z lekkim opóźnieniem, a tym samym powrót do domu nieco się przedłużył. Ciekawe, czy Sonata nadal się dąsała czy już jej przeszło? Siadając na jednym z wolnych miejsc spróbował ponownie zadzwonić do Klausa, niestety bez powodzenia.

Nie na darmo mówi się, że człowiek nie przepada za poniedziałkiem, gdy po wolnych dwóch dniach na powrót nastaje konieczność zmierzenia się z pracą oraz problemami z nimi związanymi. Wysiadając z tramwaju te myśli mu towarzyszyły, aż do momentu przekroczenia progu własnego mieszkania. Sonata nadal żyła z fochem w przyjaznych relacjach, ignorując Chrisa, który po pozbyciu się kurtki oraz butów opadł na fotel.

Posiedział przez dłuższy czas nim wreszcie podniósł się, by zacząć ogarniać się przed pracą. Pościelił łóżko, przygotował sobie dużą, mocną kawę, zjadł śniadanie, dopiero potem rozpoczął pakowanie utrabooka oraz pozostałych potrzebnych mu rzeczy. Zegar wskazywał na dwadzieścia po siódmej rano, gdy rozległa się melodia smartfona przypisana do kontaktu Klausa. Moment zajęło mu znalezienie urządzenia nadal znajdującego się w kieszeni kurtki.

- No nareszcie się odezwałeś.

- Aż tak się za mną stęskniłeś, że dzwoniłeś ponad trzydzieści razy od trzeciej nad ranem? – Powitał Klaus przyjaciela. Gdy tylko się obudził sięgnął po telefon, wyświetlacz poinformował go o dwucyfrowej ilości nieodebranych połączeń od Giacomettiego.

- Żebyś wiedział – Chris wyglądał przez okno na powoli wchodzące słońce, Sonacie przeszedł już foch za nocne pobudki i teraz siedziała na parapecie koło niego. – Mam złe wieści, zalało ci prawie całe mieszkanie, pękła główna rura zaopatrująca w wodę cały pion. Będą do ciebie dzwonić z administracji budynku, mnie obudzili o trzeciej.

- Słaby żart jak na początek dnia – zauważył nie chcąc wierzyć w słowa przyjaciela. Z drugiej strony Chris nie żartowałby z czegoś takiego, raczej nie bywał skory do tego typu wygłupów.

- Wybacz, ale nie żartuję – nie zdziwił się, że Richterowi ciężko było uwierzyć w jego słowa, jednak telefon od Nekoli potwierdzi prawdziwość jego słów. – Mam zdjęcia, więc mogę wysłać. Kwestią pozostaje czy dasz radę wrócić wcześniej, żeby spotkać się z rzeczoznawcą, który ma wycenić szkodę? Do tego dochodzi kwestia przypilnowania ludzi wysłanych przez administrację do naprawienia, a właściwe wymiany rury? Do tego jeszcze trzeba pomyśleć o osuszaniu, aby nie pojawił się grzyb czy coś. I jeszcze masz gdzie się zatrzymać po powrocie?

- Jest siódma rano, a ty mi każesz myśleć o takich trudnych rzeczach? – Jęknął powoli zdając sobie sprawę z przesiadującego do pecha, a wszystko zaczęło się do nieplanowanej wizyty Nikiforova w Szwajcarii. – Powinienem dać radę zerwać się z konferencji i wziąć jakiś tydzień wolnego w pracy, nie będę cię obarczał pilnowaniem prac naprawczych w moim mieszkanku. Masz swoją pracę, obowiązki – westchnął ciężko. Profesor Leroy na pewno zrozumie sytuację, w jakiej znalazł się Klaus, może wrócić wcześniej, załatwić parę wonnych dni na uniwersytecie, aby jakoś w miarę możliwości ogarnąć bałagan, jaki narobiła pęknięta rura. – Zatrzymam się u rodziców – powiedział, po czym przypomniał sobie smutną prawdę - jednak nie, wyjechali sobie na wycieczkę do Grecji. Jedni dziadkowie w sanatorium, drudzy mieszkają po za Bernem, a nie zwalę się na głowę dalszej rodzinie. Pozostaje mi hotel.

- Na remoncie zejdzie ci trochę czasu, do tego pieniędzy, a ty je jeszcze chcesz na hotel wydawać? Moim zdaniem to tylko niepotrzebne marnowanie środków. Przecież możesz zatrzymać się u mnie – zaproponował Chris głaszcząc Sonatę po łepku.

Zdawał sobie sprawę, że mieszkając z szatynem, który umawia się z najbardziej nielubianą przez Giacomettiego osobą, to słabe rozwiązanie. Jednak musiał zachować się jak przyjaciel, właściwie to nawet nie zastanawiał się nad tym, gdy proponował gościnę. Nieco później zdał sobie sprawę, jak kłopotliwe może to być dla niego rozwiązanie. Jeszcze do końca nie wiedział, czy faktycznie widzi w Klausie jedynie przyjaciela, czy może istotnie jest coś więcej.

Niezależnie od wszystkiego słowo się rzekło, pozostawało czekać na odpowiedź. Sonata na pewno by się ucieszyła mając możliwość klejenia się do Klausa bez przeszkód. Miło byłoby wracać do domu ze świadomością, że ktoś na ciebie czeka, nawet, jeśli to tylko przyjaciel, niestety, gdy remont się skończy, wszystko wróci do starego porządku.

- Masz rację, że teraz będzie potrzebna spora ilość franków na remont. Zatrzymam się u ciebie. - Minęła dłuższa chwila nim Klaus odpowiedział, w czasie, której bił się z myślami. Mieszkanie pod jednym dachem z ukochaną osobą, to nie najlepsze rozwiązanie, jeśli istnieje brak odwzajemnionego uczucia. Ciężko powstrzymać się do niezręcznych sytuacji, udawania, powstrzymywania się od chęci sięgnięcia po to, czego nie można mieć.

- Zakładam, że nie masz kluczy do mojego mieszkania? – Zapytał nieco zaskoczony chwilową przerwą w rozmowie, jaka zapadła po jego propozycji. Może Richter będzie się czuł niezręcznie mieszkając z nim, skoro wiedział, jaki jest jego stosunek do Włoszki?

- Niestety, ale nie – przyznał Klaus. Doskonale wiedział, że za żadne skarby nie będzie chciał opuszczać mieszkania Chrisa oraz Sonaty, gdy remont jego czterech kątów się zakończy. Powrót w puste ściany nie napawała optymizmem, jedyną szansą na zmianę stanu jest rozmowa z Chrisem, jednakże wątpiłby się na nią odważył. – Mam je w domu, o ile nie pływały gdzieś na wierzchu.

- Nie pływały – zapewnił spoglądając na zegarek na swoim nadgarstku. – W sumie nic nie pływało, ale chlupało jak się chodziło.

- Dobij mnie bardziej – westchnął po raz kolejny. - Dam ci znać, kiedy będę wracał do Berna

- Będę czekać.

_________

Zbliżamy się do końca tej opowieści. Myślę, że w piętnastu częściach włącznie z prologiem się zamknę. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro