3. Pojawiająca się przeszłość oddala mnie od Ciebie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Chris z radością korzystał z dnia, w którym nie musiał spotykać się z Sarą Crispino. Nienawidził swojej pracy w czasie tych paru godzin spędzonych w jej towarzystwie, ostatnio coraz więcej czasu musiał jej poświęcać, albowiem fabuła niebezpiecznie zaczynała przypominać książkę dla nastolatek. Obawiał się, że jakiś nieszczęśnik wpadł jej w oko stąd patrzenie na świat przez te przysłowiowe różowe okulary.

Nie zamierzając zaprzątać dzisiaj sobie głowy Włoszką, korzystając z wolnego popołudnia wybrał się do Loeb Warenhaus, dla rozrywki. Z chęcią zabrałby Klausa, niestety nie dał rady wyrwać się wcześniej z pracy, zatem poszedł sam. W ciągu ostatnich tygodni obaj mieli nawał zajęć, co skutecznie uniemożliwiało im spotkania, nawet w weekendy, bowiem szef kazał mu być na każde zawołanie Włoszki. A jej zachciewało się konsultacji w soboty!

Czy chodzenie samemu do centrum handlowego jest czymś, aż tak niezwykłym? Zastawiał się spacerując alejkami, ściągając na siebie spojrzenia wszystkich mijanych po drodze ludzi, czując wzrastającą frustrację. Nie wyglądał nawet na kogoś, kto ma w planach kupienie komuś prezentu? W rzeczywistość nikt w najbliższym czasie nie zasługiwał na bycie obdarowywanym, lecz to taki mało istotny szczegół.

Wszedłszy do jednego z butików z modą męską, rozejrzał się za zimowymi kurtkami. Od wiosny zapowiadał, że musi kupić nową, chociaż jakoś się do tego nie palił, zawsze coś odciągało jego uwagę od planowanego zakupu. Może dzisiaj jest ten dzień, w którym zaopatrzy się w ciepłe okrycie na najzimniejszą porę roku? Kręcił się po lokalu, lecz nic nie wpadło mu w oko, zatem zamierzał wyjść, gdy zawiesił oko na wełnianych swetrach, dostępnych w kolorach tęczy. Skoro nie kurtka to, chociaż pulower?

- Nigdy ci w żółtym nie było do twarzy.

Chris odwrócił się w stronę głosu, żeby po chwili dosłownie zbierać szczękę z podłogi na widok stojącej tam postaci. Wysokiego, jasnowłosego, niebieskookiego przystojniaka w koszuli w czarno-białą kratkę, ciemnych dżinsach. Lewe oko zasłaniała grzywka, nadająca mężczyźnie zalotnego wyglądu.

- Po latach wyglądasz jak facet – zreflektował się Chris patrząc na przyjaciela ze studiów, wówczas mającego o wiele dłuższą czuprynę. – Mogłeś dać znać, że będziesz w Bernie.

- Miałem to w planach – zapewnił Victor, chociaż Giacometti powątpiewał w zapewnienia przyjaciela. - No, ale jak widać, już nie muszę.

- Kiedy przyjechałeś? – I tyle, jeśli chodziło o chodzenie po sklepach, chociaż może i dobrze się stało. Spędzenie czasu w towarzystwie Rosjanina nie będzie takim złym pomysłem. – Musisz do mnie wpaść, Sonata się ucieszy.

- Dzisiaj popołudniu, wysłałem ci wiadomość, że mam w planach odwiedzić Szwajcarię, ale nie doczekałem się odpowiedzi. Miłością żyjesz czy co, że nie łaska odpisać? – Victor z zaciekawieniem wpatrywał się w Szwajcara czekając na odpowiedź.

- Trafiła mi się bardzo, ale to bardzo uciążliwa podopieczna, a w dodatku wydawnictwo chce z jej powieści zrobić przyszłoroczny hit – westchnął poprawiając pasek od torby. – Na szczęście jeszcze tego nie wie, ale ja odczuwam presję. Z tego powodu wolę nie ruszać mojej skrzynki mailowej.

- Skoro tak, to nie dziwię się, że przeoczyłeś moją wiadomość. Chodźmy się napić, przyjacielu – zasugerował Nikiforov, klepiąc Chrisa po ramieniu, ruszając do wyjścia, słysząc za sobą kroki Szwajcara. – Allegro Bar? – Chris ochoczo przytaknął.

Obaj mężczyźni opuścili butik kierując się do Allegro Bar oddalonego o około dziesięć minut komunikacją miejską od Loeb Warenhaus albo dwadzieścia jeśli zdecydują się na spacer. Chris osobiście wybrałby pierwszą opcję, jednak zgodził się, pomimo panującego chłodu, przejść się z przyjacielem. Nie spodziewał się spotkać go akurat w centrum handlowym, chociaż szczerze w ogóle nie miał ochoty przeglądać przychodzących maili, widząc długą listę wiadomości do Sary. Klaus wiedział, że jedyną realną szansą na kontakt z nim jest dzwonienie do skutku. Za czasów studencki Chris i Victor mieszkali razem, więc wystarczyło pójść do drugiego pokoju, szturchnąć kolegę, jeśli spał, by powiedzieć, co się chciało.

Kierując się do wyjścia, ściągali na siebie spojrzenia wszystkich obecnych niewiast, oraz zawistny wzrok mężczyzn. Victor zaśmiał się, by uważali na ukrytych gejów nawiązując do największego żartu w wykonaniu Giacomettiego. W życiu nie spodziewałby się, że blondyn będzie w stanie wymyślić coś tak spektakularnego, jednocześnie powodującego zaskoczenie zebranego wówczas w holu tłumu. Często żartował potem z tego wydarzenia, jednak nigdy nie zastanawiał się, jak ten incydent wpłynął na dalsze losy bruneta. Specjalnie go to nie interesowało, nie wiedział nawet jak chłopak miał na imię, z jakiego był wydziału. Wówczas liczyła się zabawa, budowanie własnej legendy, by po ukończeniu studiów przejść do historii, co zdecydowanie im się udało.

Późne, październikowe popołudnie powitało ich chłodem, wiatrem, tłumem ludzi pędzącymi przed siebie, by schronić się przed zimnem. Victor lubił miasta oświetlone latarniami, do Berna miał sentyment z młodzieńczych lat, w dużej mierze zasługa Chrisa. Będąc studentem z zagranicy przydzielono mu, jako wsparcie, w adaptacji w nowym środowisku, innego studenta filologii germańskiej. Niestety ów chłopak niespecjalnie przykładał się do powierzonego mu zadania, opieki nad nowym kolegą. Praktycznie pozostawiony sam sobie, nauczył się we własnym zakresie organizować czas, uczyć topografii miasta, zwiedzać lokalne atrakcje. Znajomych mu nie brakowało, jako obcokrajowiec wzbudzał zainteresowanie, wykorzystywał to, jednak brakowało pokrewnej duszy nastawionej bardziej na rozrywkę niż naukę. Giacometti pojawił się dobrych parę tygodni po przybyciu Victora na szwajcarską ziemię.

- Masz się gdzie zatrzymać? – Chris obejrzał się za Rosjaninem przestając słyszeć jego kroki.

Znajdowali się na Pont du Kornhaus, mostu nad rzeką Aare, w połowie drogi do Allegro, gdzie Victor podszedł do barierki opierając się o nią. Blondyn zrobił to samo patrząc na odbijające się w granatowej toni światła miasta. Tafla wody lekko marszczyła się od wiatru grasującego po Bernie, zrywającym liście z drzew, podrywającego rąbki płaszczy lub sukienek, panoszącego się jak król po swoich włościach.

- Chcesz mnie przenocować? – Victor patrzył przed siebie podziwiając późno popołudniowy krajobraz stolicy Szwajcarii. Przyjeżdżając do Berna miał zarezerwowany hotel, lecz skoro proponowano mu nocleg zamierzał z niego skorzystać. Milej spędzi czas pomieszkując z przyjacielem niż nocować w hotelu nie znając tam nikogo, w dodatku nie przepadał za samotnością.

- Inaczej bym ci tego nie proponował – schował ręce do kieszeni, ponieważ pomimo rękawiczek było mu zimno. Mimowolne pomyślał o Klausie, wędrującym zawsze bez nich, czy to jesień, czy zima. Że też mu jeszcze nie odpadły z zimna. – Zawsze to weselej mieć w domu kompana do rozmowy. Na ile zostajesz?

- Jeszcze nie wiem – padła odpowiedź zapatrzonego w okolicę mężczyzny. – Ale skoro nalegasz to możesz mnie przenocować, obiecuję, że będę się cicho zachowywać – dodał nawiązując do problemów ze snem przyjaciela. Podczas wspólnego mieszkania samoistnie dowiedział się o bezsenności Chrisa, jego lekkim śnie. Dla odmiany on zasypiał wszędzie bez większych przeszkód – na stojąco, na siedząco, w każdym środku transportu, jeśli zaszła taka potrzeba.

- To może odpuśćmy sobie dzisiaj wizytę w Allegro, zabierzmy twoje rzeczy, tam gdzie je zostawiłeś? – Zasugerował, chociaż dochodziła dopiero osiemnasta. Znając Victora usłyszy odmowę. – Mam jutro pracę, w dodatku spotkanie z tą okropną babą.

- Zdążymy wszystko na spokojnie ogarnąć – zapewnił odrywając się od barierki. – Chodź, bo mi zmarzniesz – zaśmiał się klepiąc przyjaciela po ramieniu.

Chris pokręcił głową z lekkim, aczkolwiek ironicznym, uśmiechem podążając za Rosjaninem. Przeważnie Nikiforov musiał postawić na swoim, inaczej dąsał się jak małe dziecko powodując niejednokrotne wybuchy niepohamowanego śmiechu u Szwajcara.

Kontynuując przerwaną na chwilę wędrówkę rozpoczęli rozmowę głównie o pracy. Victor po ukończeniu germanistyki na Uniwersytecie Berneńskim wrócił do Rosji, by zająć się tłumaczeniem książek z niemieckiego na rosyjski. Przez rok pracował nawet, jako lektor w jednej z petersburskich szkół językowych, lecz ostatecznie skupił się na pierwotnej pracy. Tak, więc po części przyjaciele zawodowo wykonywali obowiązki z tej samej branży, jeden tłumaczył, drugi zajmował się przygotowywaniem tekstu do druku oraz spotkań z pisarzami oraz pisarkami.

Allegro Bar powitał ich przytulnym, aczkolwiek nieco ciemny wnętrzem. Brązowe panele, ciągnęły się przez całą długość lokalu idealnie współgrając z grantowymi oraz ciemnobrązowymi ścianami. Najdalszą ścianę zdobiło prostokątne lustro w sosnowej ramie, optycznie powiększając salę, pod nim, lewym rogu stało pianino. Bar przycupnął w samym sercu Allegro, z oszklonymi pułkami, na ścianie za nim, eksponującymi dostępne trunki, podświetlanymi od spodu. W nie wielkiej odległości stały wysokie stoliki a przy nich stołki barowe z oparciem w tonacji ciemnobrązowej. Duże okna wychodziły na zachód przyozdobione zwiewnymi zasłonami zapewniając nieco prywatności osobom decydującym się zająć czerwone lub brązowe fotele ustawione naprzemiennie wokół okrągłych stolików.

Parę miejsc było już zajętych, więc mężczyźni ulokowali się w czerwonych fotelach, zostawiając wcześnie okrycia wierzchnie w wyznaczonym do tego miejscu. Allegro Bar stanowiło ulubione miejsce Victora w Bernie, przychodzili tu z Chrisem pod koniec studiów.

- Co by tu wybrać? – Mruknęli jednocześnie patrząc na siebie nawzajem powstrzymując głośny wybuch śmiechu zastąpiony na siłę chichotem.

Przez dłuższą chwilę wodzili wzorkiem po obszernej karcie prezentującej drinki, koktajle, wino, szampany, whisky oraz inne dostępne mieszanki alkoholi. Menu uległo zmianom od momentu, gdy zabawili tutaj ostatnim razem, wiec zeszło im nieco czasu na dokonaniu wyboru, analizując pozycję po pozycji wraz z opisem.

- Ja chcę Beefeater Gin – zawyrokował Victor, porozumiewanie się po niemiecku wychodziło mu bez trudu po latach spędzonych na egzystowaniu w Szwajcarii nawet po dosyć długim czasie spędzonym w ojczyźnie.

- Kir Royal, idź zamówić – uprzedził przeczuwając, skierowanie tego zadania na niego, a tak Rosjanin będzie musiał się pofatygować do baru.

- Niech stracę – zgodził się łaskawie wstając z wygodnego fotela.

W międzyczasie Chris wyciągnął swojego Samsunga, aby sprawdzić czy ktoś nie wyraził chęci kontaktu z nim, jedna nie. Wieczorem zadzwoni na moment od Klausa, żeby powiadomić o chwilowej niedyspozycji związanej z odwiedzinami Nikiforova. Może powinienem ich ze sobą zapoznać, w końcu obaj są moimi bardzo dobrymi przyjaciółmi? Przypomniało mu się, że do tej pory nie wyprowadził Klausa z błędu, że Rosjanin pracuje, jako drag queen. Powiedział to pod wpływem negatywnych emocji połączonych z poczuciem zażenowania, tak to sobie tłumaczył. Victor zamorduje go na miejscu jak się dowie, może szczęśliwie dla Giacomettiego ów temat nie zostanie poruszony, jeśli dojdzie do spotkania?

Stojący przy barze Victor przypatrywał się Chrisowi zajętemu swoim smartfonem z krzywym uśmiechem. Wracając po studiach do kraju raczej nastawił się na rozluźnienie relacji z Giacomettim, w końcu znajomości na odległość mają różne zakończenia. Z perspektywy czasu szczerze cieszył się, że tak to się wszystko zakończyło. Mimo posiadania paru bliskich mu osób w Sankt Petersburgu, nazywanych przez niego przyjaciółmi, to Christophe był jego najlepszym przyjacielem, na którego zawsze mógł liczyć bez względu na wszystko, ze wzajemnością. Chociaż do tych dwóch lat w życiu w blondyna pojawił się ów tajemniczy Klaus, którego nie miał okazji poznać.

- Czekasz na wieści od jakiejś atrakcyjnej niewiasty? – Zapytał wracając z trunkami do stolika. Usadowił się wygodnie opierając lewą rękę na podłokietniku, w prawej trzymał Beefeater Gin.

- Ty też zaczynasz? – Wziął ze stolika swojego drinka, całkiem nie tak dawno Klaus męczył do tym samym pytaniem. Gdyby wiedział, że obaj się nie znają pomyślałby, że są w jakieś zmowie przeciwko nie mu. – Muszę cię rozczarować, ale na chwilę obecną nie znalazła się jeszcze żadna interesująca dziewczyna.

- To może mężczyzna? – Zażartował licząc na lekkie oburzenie ze strony przyjaciela, chociaż ze swoim wyglądem znalezienie dziewczyny nie powinno być dla Chrisa szczególnie trudne. Już na studiach ustawiała się kolejka chętnych do umówienia się z Giacometiim, ten jednak był bardzo wybredny stąd owo pytanie.

- Nie, dziękuje – popatrzył na przyjaciela jak na wariata. Raz w życiu człowiek zrobi spektakularny wyczyn, to od razu uważają, że ta sama płeć może cię interesować. - A ty?

- Na razie też nic – przyznał przekrzywiając lekko głowę w zamyśleniu.

Po części przyjechał do Szwajcarii, aby poukładać sobie pewne sprawy, na razie nie zamierzał wtajemniczać przyjaciela. Nie ma sensu wciągać go w emocjonalny bajzel panujący w jego wnętrzu, woli nie robić niepotrzebnego szumu nim nie dojdzie do ładu sam ze sobą.

- To to za bycie singlem – wzniósł po nie w czasie, Chris, gdy obaj zaczęli sączyć swoje drinki.

- Za singli – zawtórował Victor.

Brzegi kieliszków delikatnie uderzyły się o siebie nawzajem.

a

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro