Rozdział 4 || Kochany ojciec

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

15 lat później...

Luna czekała przed szkołą na swojego chłopaka. On kończył lekcje godzinę później, ale zamierzała na niego poczekać, żeby potem przedstawić go rodzicom.

Parę minut później, chłopak wyszedł z budynku i pocałował dziewczynę w czoło.

- Gotowy? - spytała Luna.

- Tak, ale trochę mam pietra.

- Spokojnie, moja mama już od dawna nalegała na spotkanie, więc z nią się na pewno dogadasz. Gorzej może być z tatą...

- Jest taki surowy?

- Nie, jest wspaniały. W sumie to głównie on mnie wychowywał i też wiele mu zawdzięczam. Tylko czasem się wydaje trochę... nadopiekuńczy.

- A może zawsze taki był?

- Zdecydowanie nie. Wujek kilka razy mi opowiadał, że tata, zanim związał się z moją matką, to było z niego niezłe ziółko.

- No to zdecydowanie wdałaś się w ojca - odparł chłopak z uśmiechem.

Luna roześmiała się, ale szybko wróciła do opowieści.

- Przykładowo, wujek musiał go już kiedyś odbierać z komendy, bo ten się rzucił na policjanta, albo to, że o mało nie został zamordowany przez byłego chłopaka mamy.

- Niezły życiorys.

- A czego ty oczekujesz od byłego łowcy nagród?

***

Kira kończyła szykować napoje na przyjście córki i jej chłopaka. Tymczasem Sik, niechętnie przyglądał się tej scenie.

- A ty, co taki naburmuszony? - spytała z uśmiechem kobieta, kładąc kubki na stolik.

- Obawiam się tego gościa. Czy Luna nie jest jeszcze za młoda na posiadanie chłopaka?

- W jej wieku miałam już chyba z trzech.

- Idealny temat do rozmowy z mężem - skwitował Sik.

- Wiesz, że nie umiem się powstrzymać.

- Wiem - odparł poważnie, ale po chwili się lekko uśmiechnął. - Przyzwyczaiłem się. Ale nadal uważam, że ona jest na takie rzeczy za młoda. Ja w jej wieku...

- ...pierwszy raz spróbowałeś alkoholu, a potem pół dnia spędziłeś w toalecie - odparł Kira, opatulając go ramieniem.

Sik zarumienił się.

- Ty sobie nigdy nie odpuścisz, co nie?

- Nie - odparła Kira, ale postanowił zmienić temat. - Sik, pamiętaj, że Luna jest już nastolatką. Nie będzie przecież wieczną córunią tatunia.

- I tego się obawiam. Że o nas zapomni, po tym wszystkim...

- Wątpię - odparł, po czym lekko uderzyła Sika w ramię. - Przecież nie da się zapomnieć o takich cudownych staruszkach jak my.

Sik przewrócił oczami.

- Skromność nigdy nie była twoją cechą.

***

Niedługo później, Luna i jej chłopak weszli do mieszkania.

- Jesteśmy! - krzyknęła dziewczyna już od progu.

Oboje weszli do salonu, gdzie czekali już na nich Sik z Kirą.

- Dzień dobry - zaczął uprzejmie chłopak.

Luna zrobiła mały krok naprzód.

- Mamo, tato, to jest Torin Spero, mój chłopak.

Kira uśmiechnęła się przyjaźnie do niego.

- Kira Blanc, miło mi - wyciągnęła przed siebie dłoń, którą Torin delikatnie wziął, zbliżył do ust i pocałował.

- Sik Sorenti - Skywalker - odparł Sik, jakby od niechcenia, ale mocno uścisnął dłoń Torina.

Torin, jeszcze trochę przerażony, przyjrzał mu się.

- Cóż, Luna mi opowiadała, że pan i pana brat jesteście do siebie bardzo podobni. I widzę, że mówiła prawdę.

- Chcesz nazwać moją córkę kłamcą? - spytał Sik, trochę ostrzej niż zamierzał.

- Tato... - szepnęła Luna.

Torin jednak dalej się uśmiechał.

- Nie to miałem na myśli. Po prostu widziałem pana brat kilka razy w HoloNecie i jakoś nigdy nie mogłem uwierzyć w te historie, że bliźniaki mogą być do siebie tak podobne.

Zapanowała niezręczna cisza.

W końcu Kira uśmiechnęła się i stanęła między chłopakami.

- To może ja zaproszę na coś do picia. Zaprowadzę cię - kobieta poprowadziła Torina do salonu, a na Sika spojrzała karcącym spojrzeniem.

***

- Czyli mówisz Torin, że jesteś z równoległej klasy? - zagadnęła Kira, wlewając sobie napój do kubka.

- Tak, w sumie to poznałem Lunę całkiem przypadkiem, podczas przerwy. I to był najszczęśliwszy przypadek w całym moim życiu - odparł chłopak, ostrożnie sącząc sok. - Proszę mi wybaczyć ciekawość, ale jak państwo się poznali?

- Ja i Kira znaliśmy się od dziecka - odparł Sik. - Ale zbliżyliśmy się do siebie dopiero, gdy dostaliśmy zlecenie znalezienia serum SITH-02.

Torin otarł spocone ręce o spodnie.

- No to... niezły początek, co nie?

Kira roześmiała się.

- Tak, a zwłaszcza, że musiałam wcześniej chodzić z jakimś bucem, żeby zorientować się, że tak naprawdę kocham ojca Luny.

- Podejrzewam, że to ciekawa historia.

- Bardzo, a zwłaszcza jak o mało mnie nie zabili - burknął Sik.

Torin jęknął w duchu.

- A mogę spytać, gdzie jest łazienka?

Luna szybko się poderwała ze swojego miejsca.

- Pokażę ci - odparła szybko i pociągnęła chłopaka za sobą.

Ale, gdy tylko wyszli z salonu, Torin złapał ją za ramię i zaciągnął do kuchni.

- Twój ojciec chyba mnie nie lubi - szepnął.

- Wiem, że ma trudny charakter, ale daj mu czas. Pewnie znajdziecie jakieś ,,męskie tematy".

- Sama mówiłaś, że twój ojciec to były łowca nagród, a ja nawet nie wiem wiem, jak przełączyć blaster z ogłuszania na zabijanie i na odwrót.

- Przecież to łatwe - skwitowała Luna.

- Może dla ciebie, ale on mnie przeraża. Tylko powiedz, że on dawno oddał te miecze o, których kiedyś mówiłaś.

- Nie... - odparła Luna, a Torin jęknął. - Ale nawet ja nie wiem, gdzie je trzyma.

Torin wziął kilka głębokich oddechów, żeby się uspokoić, po czym przytulił Lunę.

- Torin... - szepnęła dziewczyna, ale chłopak zamknął jej usta pocałunkiem.

Wtedy Luna poczuła, jak ręce Torina powoli zsuwają jej się po biodrach, by zatrzymać się na pośladkach. Lecz jej to wcale nie przeszkadzało. Nawet chciała zostać w takiej pozie jeszcze długi czas.

- CO TY ROBISZ GNOJU Z MOJĄ CÓRKĄ?! - krzyknął Sik, który właśnie wszedł do kuchni.

Para szybko się od siebie oderwała.

- Tato, my...

- Panie Sorenti ja... - urwał Torin, gdy mężczyzna złapał go za ramię.

- ŁAPY PRECZ OD MOJEJ CÓRKI TY... TY... ZBOCZEŃCU I OBLECHU!

- Tato! - krzyknęła Luna, ale ojciec nie zwracał na nią uwagi.

Tymczasem Sik, cały czerwony na twarzy, pociągnął Torina w stronę drzwi wyjściowych.

- Jeśli jeszcze raz zobaczę cię w towarzystwie Luny to osobiście wyrwę ci ręce oraz nogi z tyłka powyrywam!

Sik wyrzucił chłopaka na zewnątrz i szybko zamknął za nim drzwi.

Luna i Kira doszły chwilę później.

- Co to za krzyki? - spytała Kira.

Luna, wściekła, zerknęła na ojca i odwróciła się do niego plecami.

- To tacie odwaliło - odparła i poszła do swojego pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro