Rozdział 4 || Wizyta na Courscant

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

The Greatest Show - Hugh Jackman, Keala Settle, Zac Effron, Zendaya

(Perspektywa Nigreosa)

W palcach obracałem kabel od woreczka z czymś, co miało być moim obiadem. Myślami jednak byłem przy maskotce. Przeszukałem całą bazę i nic. Jak kamień w wodę.

- Weź coś zjedz - Teln trącił mnie w ramię. - Chudniesz w oczach.

- Nie jestem głodny.

Nagle rozległ się sygnał dźwiękowy i wszyscy spojrzeli w kierunku, skąd dochodził. U wejścia do stołówki stał hrabia Dooku z kilkoma droidami. Wszyscy szeptali między sobą.

- Co Dooku tutaj robi?

- Myślałem, że nie zagląda na stołówkę.

- Mam, co do tego złe przeczucia.

Dooku rozglądał się po sali i przemówił dopiero, gdy wszyscy już zamilkli.

- Teraz podam listę osób do ochrony. Wyczytanych proszę o powstanie. Ezio...

- Obecny!

- Flash.

- Jestem!

Wyłączyłem się. Byłem pewny, że mnie nie wywołają.

- I... Nigreos!

Wzdrygnąłem się. Ja?! Przecież to musi być pomyłka.

- J-jestem! - krzyknąłem, zrywając się ze swojego miejsca.

Dooku tylko rzucił na nas okiem i dodał:

- Wyruszamy zaraz po porannym treningu. Nie toleruję nawet sekundy spóźnienia. Wszyscy mają też się zgłosić do droidów w skrzydle medycznym.

Hrabia wyszedł i znowu usiadłem. Teln klepnął mnie w ramię.

- Nie wybiorą mnie, co?

- Zamknij się.

***

Poszedłem do skrzydła jeszcze w trakcie obiadu. Miałem wrażenie, że droid medyczny wręcz na mnie czekał.

- Nigreos, NS-127, proszę się położyć.

- Eee... co?

- Hrabia Dooku zleciał aktualizację głównego oprogramowania cyborgów w swojej straży.

- Po, co? Przecież to jest dobre.

- Polecenie z góry.

Przez myśl mi przemknęło, żeby wyjść, ale zrezygnowałem. Teln i Crisi mogą mi słodzić, ale ja wiem, że straciłem większość swojego szacunku. Ochrona hrabiego mogła mi trochę pomóc i na ten moment to było dla mnie jedyne wyjście. Bez słowa położyłem się na brzuchu.

- Zaczynamy.

Automatycznie wyłączyłem skórę na karku, gdzie miałem coś na rodzaj kontaktu. Droid podpiął tam jakiś kabel, a przed oczami miałem rosnący pasek ukończenia.

Stopień ukończenia: 100%

***

Monotonny szum silników prawie mnie usypiał. Niemal wszyscy wyglądali przez okna, podziwiając nowoczesny Courscant. To zrozumiałe. Wszyscy pochodzimy z małych księżyców lub planet, więc widok ogromnej metropolii to dla nas coś nowego. Również wyjrzałem i nie mogłem ukryć podziwu. Czułem się taki mały.

- Nie sądziłem, że w galaktyce może być tak wiele wysokich budynków - szepnąłem, podpierając brodę.

- Po prawej stronie widać już budynek Senatu - powiedział pilot.

Niemal wszyscy rzucili się na moją stronę. Senat bez dwóch zdań rzucał się w oczy.

- Czemu to wygląda jak jeden wielki spodek? - spytał ktoś i kilka osób parsknęło śmiechem.

- Proszę o powagę - syknął Dooku i wszyscy posłusznie wrócili na swoje miejsca.

***

Wylądowaliśmy i na miejscu czekał na nas Kanclerz ze swoją strażą oraz mężczyzną w jasnej szacie, młodą Togrutanką i kobietą o brązowych włosach i oczach. Z tego, co wiem na Kanclerza został wybrany niejaki senator Organa, ale nie mam o nim zdania.

- Witaj hrabio - zaczął Organa. - Cieszę się, że przyjąłeś zaproszenie na rozmowy.

- Uznałem, że mogę poświęcić trochę czasu - Dooku odwrócił się do nas. - Flash i Nigreos, idziecie za mną. Pozostali pilnują statku.

- Tak jest! - krzyknęliśmy chórem.

***

Dooku zatrzymał się przed wejściem do gabinetu Kanclerza.

- To rozmowa w cztery oczy. Zostańcie tutaj i w razie potrzeby od razu wkraczajcie do akcji. Do momentu, gdy wrócę macie moje pozwolenie na zdjęcie hełmów.

- Dziękujemy hrabio - powiedział Flash, a ja skinąłem głową.

Usiedliśmy na pobliskiej kanapie i zerknąłem na tamtą trójkę, która towarzyszyła Organie. Ten z brodą jakoś dziwnie mi się przyglądał.

- Nie ściągasz? - spytał Flash, który swój hełm już trzymał pod pachą.

- Już - sięgnąłem po zapięcie.

Położyłem hełm na bok i znowu zerknąłem na tą trójkę. Wszyscy stali zszokowani, gapiąc się na mnie. Ta kobieta nawet ruszała ustami, ale nic nie mówiła. Ona często tak ma? Może powinna iść z tym do lekarza?

***

(Perspektywa Obi Wana)

Coś chyba jest ze mną nie tak. Anakin, w kombinezonie Separatystów, siedzi przede mną, a jeszcze pół godziny temu z nim rozmawiałem przez hologram, gdy mówił, że chwile się spóźni. Może Anakin ma brata, o którym nic nie mówił? Jeśli tak to... już ma przechlapane.

Wtedy Anakin, czy kto to tam jest, zerknął na mnie.

- Z całym szacunkiem, ale nie czuję się komfortowo, gdy pan tak na mnie patrzy.

Dobra, to nie Anakin. On nigdy tak do mnie nie mówi.

- Przepraszam.

Odwróciłem się do Ahsoki.

- Myślisz o tym samym?

- Jeśli to, że albo Rycerzyk nigdy nam nie powiedział o bracie, albo sam nie wiedział o jego istnieniu to tak.

Wtedy drzwi się otworzyły i prawdziwy Anakin wbiegł do środka.

- Sorki za spóźnienie. Mistrz Windu trochę dłużej mnie przetrzymał.

Czemu on nie widzi bliźniaka?! Ach tak... ten siedzi do niego tyłem. Nagle droid na plecach brata Anakina zerwał się i usiadł na jego głowie.

- Dio! Co z tobą?!

,,Dio" zmusił właściciela, żeby odwrócił głowę i spojrzał na Anakina. Oboje wpatrywali się w siebie przez dłuższą chwilę.

- Co do...?! - powiedzieli jednocześnie.

Chyba o sobie nie wiedzieli...

***

(Perspektywa Anakina)

Dobra, sądziłem, że ten Separatysta z Krążownika będzie do mnie podobny, ale nie aż tak. Zaraz zemdleję...

***

Hostage - Connor - Nima Fakhrara

(Perspektywa Nigreosa)

Zachowałem zimną krew i wykonałem szybki skan tego mężczyzny.

Imię i nazwisko: Anakin Skywalker. Wiek: 24 lata. Rok i miejsce narodzin: 41 BBY, gdzieś na Zewnętrznych Rubieżach. Miejsce pochodzenia: Tatooine. Rasa: Człowiek. Wzrost: 188 cm. Wygląd zewnętrzny: ciemno blond włosy, niebieskie oczy, jasna skóra. Przynależność: Zakon Jedi, Najwyższa Rada Jedi, Republika Galaktyczna, Wielka Armia Republiki. Profesje: pilot, generał, Mistrz Jedi. Stan cywilny: żonaty.

Dane szybko przeleciały mi przed oczami i dałem je do zapisania w bankach pamięci. Coś mi mówi, że będę ich potrzebował.

- Kim jesteś? - spytał Skywalker z zaskoczoną miną.

- Nigreos, Nowa Nadzieja Separatystów, do usług - ukłoniłem się z delikatnym uśmiechem, zerkając jednocześnie na Flasha. Był wyraźnie zdezorientowany.

Nagle nasze komunikatory zapiszczały i odebraliśmy jednocześnie.

- Nigreos! Flash! Niech jedno z was tu biegnie! - rozpoznałem głos Ezia.

- Co się dzieje? - spytał Flash.

- Ta młoda, Gamma, zwariowała! Przyłożyła blaster do głowy Jas i grozi, że jej zaraz łeb odstrzeli.

- Zaraz będę - odpowiedziałem, zabrałem hełm i pobiegłem korytarzem.

***

- Jak sytuacja? - spytałem, podbiegając do Ezia.

- Na razie bez zmian. Halb i Dell już zajęli pozycję, ale nie mogą oddać strzału. Jas jest zbyt blisko.

- Załatwię to. Co się wydarzyło przed atakiem?

- Gamma przeglądała coś na datapadzie.

- Macie go?

- Tak - Ezio podał mi urządzenie. - Wcześniej skontaktowaliśmy się z Dooku i to on kazał wysłać jednego z was.

- Jasne.

Włączyłem datapada i wszystko stało się jasne. Na ekranie była informacja o decyzji dezaktywacji Gammy po powrocie. To musiała być przyczyna. Oddałem datapada.

- Wchodzę.

Wyszedłem z ukrycia i pocisk z blastera przeleciał tuż obok mojej głowy. Jednak stałem spokojnie.

- Nie podchodź albo skoczę - krzyknęła dziewczyna.

- Nie! - krzyknęła Jas, nieskutecznie próbując się wydostać z jej uścisku.

- Odsuń się! - Gamma celowała we mnie.

Spojrzałem w bok i dostrzegłem naszych snajperów. Na razie musieli czekać. Zaczynamy przedstawienie.

- Witaj Gamma. To ja, Nigreos.

- Wiem. Dużo o tobie wiem.

- Nawzajem. Chcę ci pomóc.

Zacząłem powoli podchodzić, unosząc ręce na znak, że nie chcę walczyć.

- Nie zrobię ci krzywdy. Chcę tylko porozmawiać i znaleźć sposób, żeby pomóc.

- Co? Nie będę rozmawiać. Nie łudź się, już za późno. Masz broń?

Nie mogę kłamać.

- Tak, mam dwa blastery i pałkę.

- Wyrzuć je!

Posłuchałem, a Dio dałem znak, żeby został z tyłu.

- Wiem, że ty i Jas byłyście przyjaciółkami. Teraz jesteś na nią wściekła, ale ona nic nie zrobiła.

- Zostawiał mnie! Myślałam, że mi pomoże, ale mnie okłamała!

- Co? Nie! - gestem dałem znać Jas, żeby była cicho.

- Wszyscy jesteście tacy sami: samolubni i egoistyczni. Gdy dowiedziałam się o dezaktywacji, to ona nic nie powiedziała!

- Gamma, proszę...

- Racja - ciągnąłem. - Chcieli cię dezaktywować i to cię zdenerwowało, prawda?

- Myślałam, że coś się liczę, że docenię mnie jako cyborga. Ale okazałam się śmieciem, którego się wyrzuca, gdy się nie spodoba.

Dzieliły nas już z może cztery metry.

- Słuchaj, wiem, że to nie twoja wina. To wszystko to tylko błąd w programie.

- Nie, to nie moja wina. Byłam wierna Separatystom, ale stałam się niczym! - przyłożyła blaster do skroni Jas, która już całkiem opadła z sił.

To była ostatnia szansa.

- Słuchaj, znasz naszych snajperów. Oni nigdy nie pudłują. Puść Jas, nie masz innego wyjścia.

- Wszyscy macie odejść! A ja chcę statek, ucieknę, a Jas zostawię na najbliższej stacji kosmicznej.

- To niemożliwe Gamma. Wypuść Jas, a ja obiecuję, że nic ci się nie stanie.

- Nie chcę umierać...

- Nie umrzesz. Po prostu porozmawiajmy.

Gamma milczała. Przez chwile wahałem się czy się na nią nie rzucić, ale opuściła broń.

- Wierzę ci.

Wypuściła Jas, która szybko odsunęła się na bezpieczną odległość.

Gamma uśmiechnęła się do mnie, ale ja opuściłem wzrok.

Padł huk strzału. Siła pocisku rozerwała bok Gammy, potem ramię, nogi, a na koniec prawy policzek. Zwęglone kable wystawały z jej ciała, a krew obficie wypływała z ran. Padła na kolana.

- Okłamałeś mnie Nigreos... Okłamałeś... - szepnęła i po chwili jej oczy stały się puste.

***

(Perspektywa Anakina)

Widziałem wszystko z okna i, chociaż nic nie słyszałem to nie mogłem ukryć podziwu. Ten Nigreos nawet przez chwilę się nie wahał i wszystko idealnie rozegrał.

- Moim zdaniem mógł jakoś powstrzymać tych snajperów - mruknęła Padme, gdy szliśmy na lądowisko.

- Na moje oko to nie miał wyboru - odparłem, krzyżując ręce na ramionach.

- Dziwi mnie jednak to, że tamta Separatystka chciała zabić drugą - wtrącił Obi Wan. - Wcześniej wyglądali na bardzo zgranych.

- Coś musi być na rzeczy wśród tych Nowych Nadziei - dodała Ahsoka.

Wyszliśmy na lądowisko, a tam Separatyści szykowali statek do odlotu. Nigreos stał gdzieś z boku i rozmawiał z zakładniczką. Droid latał między nimi i czasem przysiadywał na jego ramię.

- Nigreos! - krzyknąłem, machając ręką.

Tak! Zauważył mnie. Nawet odwrócił się już do mnie i chyba chciał podejść, gdy nagle pojawił obok niego Dooku. Szepnął coś do niego i nagle Nigreos się wzdrygnął i posłusznie poszedł za nim na statek.

Co się właściwie stało?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro