Rozdział 8 || Nóż w serce

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

The High Council Meeting - John Williams

(Perspektywa Anakina)

Słuchałem Obi Wana z na wpół otwartymi ustami. Spoglądałem na innych Mistrzów, ale żaden z nich nie reagował.

- Wiem, że Nigreos jest już za duży - podsumował Obi Wan. - Jednak zważając na jego podobieństwo z Anakinem uważam, że powinniśmy mu się przyjrzeć.

Szczęka Mistrz Windu zadrżała.

- Z całym szacunkiem Mistrzu Kenobi, zrobiliśmy wyjątek w przypadku Skywalkera, ale to teraz znaczna różnica wieku. Może i zmieniliśmy Kodeks, ale w tym przypadku nie możemy tak robić. Zresztą nie mamy pewności czy w ogóle jest wrażliwy.

- Skoro jest bliźniakiem Anakina to też musiał zostać poczęty przez Moc.

- A to go nie czyni Jedi.

Mistrz Yoda podrapał się po brodzie.

- Nigreosa sprawa wiele niewiadomych ma. Wiedza nasza o nim bardzo znikoma jest, pod płaszczem Ciemnej Strony przez lata ukrywana. Lecz jednak może dla nas dużym zagrożeniem być. Odkryć jego tajemnicę, Rada musi.

Chciałem coś powiedzieć, gdy przed oczami zaczęły mi przelatywać różne obrazy. Tłumy w czarnych hełmach skierowani w jedną stronę. Poza moim bratem, który patrzył gdzieś w bok. Potem biedna planeta, pasująca do surowego klimatu Zewnętrznych Rubieży. Zawalony strop. Blask białego światła i bardzo znajomy krzyk. Planeta Taruu.

- Taruu - powiedziałem, jakby w transie. - Mój brat będzie na Taruu.

- Jesteś pewny? - spytał Obi Wan.

- To była tylko wizja, ale czuję, że tak. Czy przypadkiem Mistrzyni Ropi i jej padawan nie stacjonują w jej pobliżu?

- Racja, ale nie możemy polegać tylko na przeczuciach - odparł Windu.

- Ale ja wiem, że on tam będzie! Po prostu wiem.

***

(Perspektywa Nigreosa)

- Myślałem, że Separatystów nie interesuje Taruu.

- Początkowo tak - odparł Dooku. - Niedawno tam jednak odkryliśmy duże zapasy materiałów, które mogłyby się nam przydać do budowy Gwiazdy Śmierci. Niestety, nasze siły są dość uszczuplone, więc nie możemy sobie pozwolić na błąd. Ty masz zrobić rekonesans terenu.

- Zrozumiałem - skierowałem się do wyjścia.

- Nigreos - zatrzymałem się w połowie kroku. - Radziłbym tobie zajrzeć do zbrojowni i rozejrzeć się za czymś, co odbije miecz świetlny.

***

Tak szczerze to pierwszy i ostatni raz w zbrojowni byłem, gdy miałem dziewięć lat. Musiałem wtedy dobrać swój zestaw i do tego czasu w ogóle go nie zmieniałem. W ogóle po, co zmieniać coś, co jest dobre?

Zbrojownia mieści się niemal na skraju bazy i mimo, że prawie nikt do niej nie zagląda to śmiało ją można uznać za jedno z najlepiej strzeżonych miejsc. Ja przeszedłem bez problemu i zawartość pomieszczenia prawie się na mnie wysypała. Obowiązkiem kadetów jest ogarnianie tego bajzlu, ale nikt tego nie pilnuje.

- Trul bup bu trill tip?

- Nie wiem, co miał na myśli, ale jak rzuci się na nas ktoś z mieczem to blasterami wiele nie zdziałamy. Przeskanujesz? Moje podzespoły chyba nie dadzą sobie z tym rady.

- Trul blup di bu!

- Wiem, wiem. Zaktualizuje je... jutro.

Dio coś burknął i wykonał skan.

- Trull!

- Też wariujesz? Ech... czyli czeka nas przeglądanie wszystkiego z osobna... świetnie...

***

Stormkeeper - Two Steps from Hell

- Za jakie grzechy? - jęknąłem, wynurzając się spod stosu karabinów. - Dio, masz coś?

- Nu.

Podniosłem z ziemi kij i go przeskanowałem.

Niezgodny z wytycznymi.

Znowu. Rzuciłem go w kąt.

- Ni!

Podszedłem do Dio, który wirował wokół czegoś.

- Co tam masz? - spojrzałem w dół.

W podłogę była wbita jakaś maczeta lub coś w tym stylu. Wyciągnąłem ją i obróciłem w dłoni. Była długa, jej ostrze miało długość całego mojego przedramienia. Rączka idealnie leżała w dłoni, a całość była dobrze wyważona.

Materiał ostrza: Mandaloriańska stal. Odbije miecz świetlny. Zgodny z wytycznymi.

- Chyba mamy to Dio. Tylko trzeba dorobić jakąś pochwę.

- Du.

Dio poleciał w kierunku wyjścia. Też już chciałem wyjść, gdy coś przykuło moją uwagę. Pochyliłem się i spod blasterów wyciągnąłem mały, czarny przedmiot. Niepozorny, ale mnie zaciekawił.

Nóż motylkowy. Sprawnie się rozkłada. Ostrze wymaga naostrzenia. Niezgodny z wytycznymi.

Powinienem go odłożyć, ale jednak mnie kusił. Rozłożyłem nóż i delikatnie przejechałem po ostrzu palcem. Nie powinno być problemu z naostrzeniem. Od razu schowałem go do sakiewki przy pasku.

***

Zamrugałem kilka razy. Dio mnie zmusił do aktualizacji podzespołów i jeszcze się nie przyzwyczaiłem do nowej ostrości. Idę na lądowisko i sprawdzam dane o Taruu na datapadzie. Niezamieszkana, dominują lasy, ale jest też sporo pustkowi i jezior. Sporo osób ją porównuje do Kashyyyka, na który swoją drogą też niedługo lecę. Okej, zapisano.

,,Nigreos..."

Rozejrzałem się. Widziałem tylko droidy.

- Skywalker?

Cisza. Skierowałem się w stronę transportowca.

- Dio, przypomnij mi później, żebym skontrolował system dźwiękowy.

- Bi buup.

***

(Perspektywa Anakina)

Rozmawiałem z hologramem Mistrzyni Ropi i jej padawana. Chciałem uzgodnić parę spraw.

- Rozumiem Mistrzu Skywalker, że tu chodzi o twojego brata - powiedziała kobieta. - Ale twoje uczucia nie mogą zagłuszyć słusznego osądu.

- Wiem Mistrzyni, ale nie możemy tez pozwolić, żeby Nigreos całkiem obrócił się ku Ciemnej Stronie.

- A przypadkiem jego wrażliwość nie jest jeszcze potwierdzona? - wtrącił padawan Soler.

Przewróciłem oczami.

- Po prostu nie chcę, żeby coś mu się stało.

***

(Perspektywa Nigreosa)

- Dotarliśmy do strefy zrzutu - powiedział droid-pilot.

Trap się otworzył, lecieliśmy tuż nad drzewami. Mam przeczesać kilka kilometrów terenu, a potem udać się na wzgórza na północ i tam nadać sygnał, żeby mnie odebrali. Kaszka z mleczkiem.

- Okej, im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy.

***

Na razie cisza, spokój... i nuda. Czasem tylko widziałem jakieś zwierzę, które i tak zaraz uciekało na mój widok. Ech, nawet losowe stworzenia się mnie boją. Dooku byłby zadowolony, ale ja już nie tak bardzo.

Zamknąłem oczy i przesłałem raport. Na szczęście nie muszę stukać w głupią klawiaturę. Zeskanowałem otoczenie i dostałem komunikat o jakimś obiekcie kilka metrów przede mną.

- Tu du beep?

- Pamiętasz rozkazy. Idziemy.

***

- Ech... Chyba nikt tu od dawna nie zaglądał.

Stara baza klonów nie była aż tak duża jak początkowo sądziłem. Eee... źle to ująłem. Może kiedyś była większa, ale teraz niewiele z niej zostało.

Analiza zniszczeń: Budynek zniszczony w wyniku działań wojskowych.

Mogłem się domyśleć, czas nie zrobiłby tego tak szybko.

Obejrzałem wejście, drzwi były lekko uchylone. Nie będzie problemu. Wsunąłem dłonie w szparę, naprężyłem się i wejście stało już otworem. Nawet nie musiałem zużywać dużych ilości energii.

- Trill du...

- Tak, musimy uważać.

Wszedłem, a podłoga szczęknęła pod moimi stopami i mimowolnie się wzdrygnąłem. Było tak ciemno, że ledwo, co widziałem. Nie bierz latarki mówili, tam będzie jasno mówili. Kurwa mać. Rozglądam się za czymkolwiek, co mogło, by się przydać, jakieś dane, nagrania, cokolwiek. Nic. Wszędzie pusto, podejrzewam, że klony zabrały wszystko, co ważne, gdy opuszczały bazę. Nagle coś trzasnęło i koło mnie spadł kawałek dachu. To miejsce samo się już rozpada. Przesunąłem się bliżej ściany i zeskanowałem kilka paneli.

Generator światła. Stan: sprawny.

- Bingo.

Zdjąłem pokrywę i wyłączyłem skórę na dłoni. Palec wetknąłem do gniazda i lampy błysnęły słabym światłem. Niewiele, ale nie będę się już potykał.

- Trill!

Buczenie.

Rozpoznanie dźwięku w toku... Wynik: włączony miecz świetlny.

Zachowałem spokój.

- Pokażcie się... Jedi.

Odwróciłem się na pięcie. Przy wejściu stała kobieta i chłopak w długich szatach. Ona miała jakiś dziwny tatuaż na twarzy, a w dłoni ściskała zielony miecz, a dzieciak koło niej żółty.

- Nigreosie - zaczęła kobieta, miała nieprzyjemny, głośny głos. - W imię Republiki Galaktycznej jesteś aresztowany.

- Wybaczcie, ale do aresztu mi nie po drodze - powoli sięgałem po ostrze.

- Mamy przewagę liczebną - odparł chłopak, a kobieta skarciła go wzrokiem.

- Przewaga liczebna nie świadczy o zwycięstwie, padawanie.

Przewróciłem oczami.

- To może ja nie będę przeszkadzał w nauczaniu.

Nagle poczułem, jakby coś mnie złapało. Nie mogłem się ruszyć! Jedynie mogłem rozglądać się na boki. Ta kobieta celowała we mnie otwartą dłonią. Jak? To jest ta cała Moc? Nieźle... Ale to nie zmienia faktu, że nie mogę się poruszyć. Dobra Nigreos, uspokój się i myśl. Dooku cię dezaktywuje, jak dasz się złapać. Chłodna kalkulacja to podstawa.

Moc.

Dalej się w niej nie orientuje, ale mam coś do stracenia? Przymknąłem oczy i udało mi się odrobinę ruszyć ręką i lekko obrócić głowę. Leżący na ziemi kawałek metalu poderwał się i lekko uderzył kobietę w kostkę. Nic jej nie zrobił, ale zdezorientował i byłem wolny. Przyjąłem bojową postawę i dobyłem ostrze.

- Nie weźmiecie mnie.

Padawan naskoczył na mnie, ale zdołałem go odepchnąć. Sama broń to jedno, ale technika to, co innego. Z trudem ustałem na nogach.

- Nie zrobimy ci krzywdy! - krzyknęła kobieta, powoli do mnie podchodząc. - Pomożemy ci.

- Nie chcę pomocy!

Poziom stresu: 53%

- Nie stawiaj oporu! - krzyknął padawan.

Poziom stresu: 73%

Jeśli wartość osiągnie sto procent to może u mnie dojść do zawieszenia systemu, a wtedy stanę się bezbronny i bezużyteczny. Obecność Jedi wcale mi nie pomagała.

- Będziecie musieli mnie w takim razie zabić.

Zasada dziesiąta: ,,Jeśli śmierć jest jedynym rozwiązaniem, nie zwlekaj".

Battle Cry - Imagine Dragons

Nagle padawan wycelował we mnie otwartą dłonią i siła popchnęła mnie na jedną z podpór. Zatrzeszczało, huknęło i spora część sufitu zawaliła się na Jedi. Chłopak uskoczył, ale kobieta już nie zdążyła. Zniknęła pod stosem żelastwa, a jej miecz potoczył się gdzieś na bok.

- Mistrzyni... - szepnął chłopak, powoli się do niej zbliżając.

Zadarłem głowę do góry. Nawet nie potrzebowałem analizy. Uderzając w kolumnę, po prostu zabrałem podporę i grawitacja zrobiła swoje.

Podszedłem bliżej gruzowiska. Chłopiec trzymał dłoń na zakrwawionej ręce kobiety.

- Nie żyje. Zabiłeś ją - syknął przez zaciśnięte zęby.

- To nie ja!

- Zabiłeś ją! Zapłacisz za to!

Miecz kobiety nagle wpadł do jego ręki i odpalił oba. To znaczyło dla mnie jedno.

- Słuchaj - jeszcze próbowałem do niego dotrzeć. - Nie rób tego, czego będziesz żałował.

- Zawsze mogę powiedzieć Radzie, że byłeś zbyt niebezpieczny.

Nic z tego, jest głuchy na to, co mówię. Wyciągnąłem ostrze.

- Nie boję się ciebie.

Padawan zaatakował.

***

Zaniedbałem walkę bezpośrednią. Próbowałem walczyć, ale każde moje uderzenie było odpierane i musiałem przejść do rozpaczliwej obrony. Chłopak uderzał jak oszalały, bolały mnie już ramiona, protezy mi się chyba odkręcają...

- Giń, ścierwo!

Skoczyłem na bok i podciąłem mu nogi. Rzuciłem się do wyjścia.

- Zostaw mnie!

Chłopak złapał moją kostkę i się przewróciłem. Ostrze mi się wyśliznęło i potoczyło gdzieś w ciemność. On zbzikował! Złapał mnie Mocą i cisnął na drugi koniec pokoju. Chciałem wstać, ale przygwoździł kolanem.

Poziom stresu: 95%

- Żegnaj - uniósł miecz wysoko nad głową.

Rozglądałem się za czymkolwiek, czym mógłbym uderzyć. Nie mogę dostrzec ostrza. Dio leżał unieruchomiony pode mną. Spuściłem wzrok na sakiewkę. Nóż!

To były sekundy. Wyciągnąłem nóż, rozłożyłem go, zamknąłem oczy i dźgnąłem. Spojrzałem dopiero po chwili.

Trafiłem prosto w serce chłopaka. Spojrzał na mnie zaskoczony, po czym zsunął się na podłogę. Powoli się podniosłem z ziemi, ciężko dysząc.

- Trull du nu?

Zerknąłem na nóż sterczący w jego piersi.

- Zabiłem Jedi.

Podszedłem do niego i zeskanowałem ciało. To tylko potwierdziło śmierć. Wyjąłem nóż i wytarłem ostrze o spodnie.

- Musimy uciekać.

Za mną była cała drużyna klonów. Kurwa.

Jeden z nich spojrzał w dół i zobaczył nóż w mojej dłoni.

- On ich zabił! - krzyknął oskarżycielsko.

- To nie tak.

- Ustawić broń na ogłuszanie.

Poziom stresu: 99%

- Zostawcie mnie w spokoju!

Zamknąłem oczy i uniosłem dłonie. Rozległy się krzyki, a potem cisza. Ostrożnie spojrzałem i otworzyłem szeroko oczy.

- Co do...

Cała drużyna leżała na ziemi, a niektórzy nawet wylecieli na zewnątrz. To ja to zrobiłem? Spojrzałem na swoje dłonie.

- Dio, nadaj sygnał. Spadamy stąd.

- Trill bu.

Coś mi się przypomniało. Podszedłem do ciała padawana, dalej trzymał miecze. Może mógłbym... Okej, ostrożnie je wyjąłem i przejrzałem. Są znacznie cięższe niż słyszałem.

Analiza w toku... Pierwszy miecz zasilany zielonym kryształem Kyber, pojedynczy, standardowa rękojeść, obudowa z powszechnego metalu. Drugi zasilany żółtym kryształem, obudowa z durastali, pojedynczy.

- Co sądzisz?

- Du bep trill be.

- Tak, wyglądają w porządku - przyczepiłem je do paska. - Spadamy.

***

Transport czekał na mnie w ustalonym miejscu i bez wahania wsiadłem. Nawet na chwilę nie spuściłem mieczy z oczu.

- Powiadomcie hrabiego Dooku, że muszę z nim pilnie porozmawiać.

- Rozkaz, rozkaz.

***

(Perspektywa Anakina)

Mój oddech przyspieszył, gdy słuchałem zeznań klonów. Mój brat zabił Mistrzynię Ropi i jej padawana? I to z nożem w ręku, i z zimną krwią? Nie mogę uwierzyć.

- Generał Ropi zginęła przygnieciona przez kawałek sufitu, a jej padawan prawdopodobnie został dźgnięty w serce.

- Jak wam uciekł? - spytał Windu.

- Niestety nie pamiętamy zbyt wiele, ale wszyscy są zgodni, że Nigreos użył Mocy.

- Czyli kwestia wrażliwości na Moc brata Skywalkera jest rozwiązana - odparła Mistrzyni Gallia.

- Musiał mieć jednak powód - odparłem stanowczo.

- Powód, że Mistrzyni Ropi mu przeszkadzała - wtrącił Windu.

Obi Wan spojrzał na mnie współczująco.

- Wybacz Anakinie, ale twój brat jest coraz większym zagrożeniem. Ktoś musi go złapać i tutaj przetransportować.

Klon nagle chrząknął.

- Jeśli wolno mi zauważyć... z tego, co wiem, to żołnierze z Klon 99 niedawno skończyli misję na Ryloth...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro