Rozdział 9. Potyczka nad lawą

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sik wylądował na platformie niedaleko starej bazy Separatystów. W pobliżu widział transportowiec, więc był pewny, że dobrze trafił. Łowca sięgnął po swój blaster i poszedł w kierunku budynku. Miał, co do tego złe przeczucia. Sik ostrożnie otworzył drzwi i wszedł do środka. Było tam tak ciemno, że praktycznie nic nie było widać.

Nagle usłyszał za sobą szmer.

Sik obrócił się na pięcie z wycelowanym blasterem, ale nikogo nie widział. Potem tylko poczuł tępy ból z tyłu głowy i wszystko zrobiło się czarne...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Sik obudził się i od razu dostrzegł, że był zakuty w kajdany i podwieszony do sufitu.

- Mam, co do tego złe przeczucia – mruknął pod nosem.

Wtedy ktoś wszedł do pomieszczenia i Sik zobaczył blondynkę ze snu.

- Sik Sorenti-Skywalker, w końcu się spotykamy. Po tylu latach...

- Latach? Kobieto, ja cię nawet nie znam! Gdzie trzymasz Luke' a i Leie?

Kobieta wyszła na chwilę i wróciła z nosidełkiem.

- Masz na myśli to?

Odsłoniła kocyk i pokazała dysk z nagranym płaczem dzieci.

- Celowo cię tu ściągnęłam.

- Celowo? Ale, jak to? Przecież cię widzę pierwszy raz na oczy!

- Alderaan, cztery lata temu? Brzmi bardziej znajomo?

- Myślisz, że ja pamiętam, co robiłem cztery lata temu? – warknął Sik.

Wtedy kobieta wyciągnęła swoje miecze świetlne. Aktywowała dwie zielone klingi i przystawiła je do twarzy łowcy.

- To pozwól, że ci przypomnę – warknęła, a jej oczy zrobiły się żółto-czerwone. – Jestem Ruby Leroun, kiedyś Rycerz Jedi. Dokładnie cztery lata temu miałam misję na Alderaanie, a ty jakieś zlecenie. Spotkaliśmy się, ale ty chciałeś czegoś więcej. Upiłeś się i... zgwałciłeś mnie!

Sik był wstrząśnięty. Czuł, że Leroun nie kłamała, ale on zrobił coś takiego? Dobra, lubił robić takie rzeczy, ale tylko wtedy, gdy druga strona tego chciała, miał trochę honoru.

- Leroun, w takim razie bardzo, bardzo cię przepraszam. Rozumiem, że poczułaś się zraniona, ale ja już jestem innym człowiekiem.

- Tak, jasne – odparł ironicznie. – Wszyscy tak mówią, a się nie zmieniają. I jeszcze przez ciebie wyrzucili mnie z Zakonu!

- Ale, co ja już mam z tym wspólnego?

- No domyśl się, co się dzieje, jak się nie zabezpieczysz?

- Zaraz, czyli ty...

- Tak, zaszłam w ciążę. Z tobą. I przez to mnie wyrzucili. Ale masz szczęście, niedługo potem poroniłam.

Sik czuł się skołowany. W sumie to teraz zasłużył sobie na więzienie.

- Przepraszam – powiedział słabo.

Ruby wyłączył miecze i podeszła do konsolety pod ścianą.

- Za późno. O cztery lata za późno.

Wcisnęła przycisk i ze ściany wysunął się metalowy element. Ten powoli zbliżał się do Sika, a, gdy dotknął jego skóry, został porażony silnym prądem. Łowca wrzasnął z bólu. Dopiero po paru minutach Ruby wyłączyła urządzenie. Sik z trudem oddychał.

- To dopiero początek. Jeszcze poczujesz mój ból.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tortury trwały jeszcze przez kilka... Dni? Tygodni? Miesięcy? W celi, Sik stracił poczucie czasu. Ruby przychodziła codziennie i albo go raziła prądem, albo przykładała swoje miecze do jego ciała. To drugie było nawet gorsze.

Tymczasem myśli Sika krążyły wokół Anakina. Czy już odkrył, że go nie ma? Czy go szuka? Czy W OGÓLE się martwi? Łowca z trudem złapał oddech i przyjrzał się kajdanom. Odruchowo przypomniał sobie wykłady Anakina o Mocy. Podobno oboje byli z niej zrodzeni i są w niej niezwykle silni. Może mógłby ją teraz wykorzystać? Łowca starał się uspokoić i skupić myśli na kajdanach. Wyobraził sobie pękający metal, gdy...

TRACH! Łańcuchy pękły z głośnym trzaskiem i Sik osunął się na podłogę. Ostrożnie dźwignął się na nogi i rozejrzał po pomieszczeniu. Pod konsoletą znalazł tylko stare szaty Jedi (Sik wolał nie wiedzieć, skąd się tam wzięły). Wtedy jednak dostrzegł jak coś srebrnego wystaje spod ubrań. Łowca złapał przedmioty i obrócił je w dłoniach. To były miecze świetlne!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rękojeści idealnie leżały w dłoniach Sika. Były naprawdę lekkie i wygodne. Łowca od razu chciał odpalić broń, gdy przypomniał sobie Anakina, gdy mówił mu, żeby zawsze sprawdzić, z której strony wychodzi klinga. Powodu nie podał.

Sik znalazł otwór na klingę i wcisnął przyciski. Z jednego miecza wysunęła się fioletowa smuga światła, a z drugiego czerwona.

- Strzeż się Ruby Leroun! Nadchodzę!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Z mieczami, wyjście z celi było łatwizną. Sik pobiegł do centrum komunikacji i stamtąd nadał sygnał ratunkowy, gdy ktoś wszedł do środka.

- Sorenti-Skywalker? Skąd ty...? – zaskrzeczała Ruby.

Sik aktywował miecze.

- Mała pomoc – odparł chytrze. – Radziłbym ci uciekać. Właśnie nadałem sygnał i zaraz przyleci pomoc. Dostaniesz dobre kilka lat za porwanie i tortury.

Ruby wrzasnęła z wściekłości, aktywowała swoje miecze i rzuciła się na Sika. Łowca, cudem, odparował jej cios. Może i miecze były dobre, ale trzeba wiedzieć, jak nimi walczyć, a z tym Sik był daleko w lesie.

Ruby natychmiast to wykorzystała i zepchnęła łowcę do rozpaczliwej obrony.

Sik uskoczył do tyłu i wskoczył do szybu wentylacyjnego.

- Nie uciekniesz! – usłyszał za sobą głos Ruby.

Łowca przeczołgiwał się najszybciej jak mógł, gdy tuż przed nim pojawiła się zielona klinga. Po chwili jednak zniknęła i wyskoczyła za nim. W pewnym momencie blacha niepokojąco zatrzeszczała.

- Znowu? – jęknął Sik i runął w dół.

Wtedy zobaczył klingę Ruby tuż przed swoją twarzą.

- Tylko na tyle cię stać? Żałosne.

Ruby wykonała zamach, ale Sik zdążył uskoczyć w ostatniej chwili. Szybko złapał swój miecz i wykonał pierwsze cięcie, uderzając dziewczynę w ramię.

Łowca uśmiechnął się. Po raz pierwszy uderzył! Ostrza trzymał skierowane w dół, wzdłuż ciała. To była najwygodniejsza pozycja.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Walka przeniosła się na otwarty teren. Sik i Ruby mieli małe kłopoty przez wulkaniczny pył i tryskającą lawę, ale walczyli dalej. Nagle przybyła wielka fala rozgrzanej magmy, która uderzyła prosto w platformę, na której oboje walczyli.

Wszystko zaczęło się zapadać.

Sik sięgnął po Moc i skoczył na najbliższą wieżę. Ruby rzuciła się tuż za nim, ale wylądowała parę metrów niżej. Dziewczyna uderzyła mieczem w jakiś mechanizm i pole ochronne przed lawą zniknęło.

Wieża natychmiast runęła, ale Sik przeskoczył na ocalały most. Ruby był tuz za nim. W jej oczach płonęła żądza mordu. Łowca rzucił się do ucieczki, gdy został powalony Mocą. Odwrócił się w ostatniej chwili, żeby odeprzeć atak Ruby.

Dziewczyna natarła z wielką siłą i zepchnęła Sika na krawędź mostu.

Łowca zobaczył dryfujące kawałki metalu tuż nad rzeka lawy. To była jedyna droga. Szybko odepchnął Ruby i... skoczył.

Wylądował na małej platformie i zadarł głowę do góry.

Ruby warknęła i skoczył. Wylądowała na jakimś droidzie, pare metrów za nim.

- Ty naprawdę zaczynasz mnie drażnić – powiedział Sik.

Ruby przeskoczyła na platformę przed Sikiem. Przez chwilę nie mogła złapać równowagi, ale cudem ustała na nogach.

Sik szybko wymienił z nią parę ciosów, gdy zobaczył, że zbliżają się do brzegu. Łowca wykonał salto i wylądował na pewnym gruncie.

Ruby zatrzymała platformę tuz przed nim. Była jakieś pół metra niżej.

Sik rozłożył ręce.

- To koniec Ruby. Mam lepszą pozycję!

Oczy dziewczyny niemal całkiem zrobiły się czerwone.

- Nie doceniasz mojej potęgi!

- Nie próbuj...

Wtedy Ruby skoczyła, a Sik zareagował automatycznie. Wykorzystał moment i jednym cięciem odciął dziewczynie obie nogi i lewą rękę.

Ruby stoczyła się aż do brzegu. Od upadku dzieliły ją centymetry.

Sik zgasił miecze, a łzy napłynęły mu do oczu.

- Byłaś naprawdę wielkim użytkownikiem Mocy! Mogłaś być wspaniałym Jedi, a nie zatoczyć się w ciemność.

Ruby zaczęła się zsuwać.

- NIENAWIDZĘ CIĘ!

- Ruby, ja pokochałem cię. Już we śnie coś do ciebie poczułem.

Wtedy skały osunęły się pod dziewczyną i spadła do lawy. Szybko zniknęła w ogniu.

Sik chciał cofnąć się na bezpieczną odległość, gdy nogi się pod nim ugięły. Skutki tortur dopiero teraz dały o sobie znać. Łowca próbował się przesunąć, ale był zbyt słaby. Czuł, że traci przytomność, a w płucach miał masę gorącego powietrza.

Nagle usłyszał... szum? Statek?

Sik lekko zadarł głowę do góry i zobaczył Kanonierkę. Czuł w niej obecność Anakina i Obi Wana.

- P-pomocy – szepnął Sik.

Łowca czuł się coraz słabszy. Teraz go na pewno nie usłyszą. Ostatkiem sił sięgnął pod kurtkę i złapał podręczny pistolet na race. Sik wycelował w niebo.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Obi Wan już chciał dać rozkaz do odwrotu, gdy Anakin zobaczył czerwoną kule światła. Skywalker od razu dostrzegł swojego brata.

- Tam! Ląduj.

Pilot wylądował tuz koło łowcy.

Anakin wybiegł na zewnątrz i kucnął przy bracie. Był ubrudzony od pyłu, a w dłoniach miał... miecze świetlne? Skąd Sik mógł je wziąć? Skywalker jednak otrząsnął się. Później będzie czas na rozmyślania. Teraz trzeba pomóc Sikowi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro