Rozdział czwarty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Patrzę na mojego przyszłego męża, stojąc w świątyni, i czekam na rozpoczęcie nabożeństwa, by złożyć mu przysięgę. Po wielu miesiącach ten dzień wreszcie nadszedł.

Jednak im dłużej zajmujemy nasze miejsca, tym większy niepokój trawi moje serce. Nie rozumiem, dlaczego wciąż gra melodia, a kapłan nadal się nie pojawiał. Ivan już się nie uśmiecha: stał się blady niczym ściana, a dłoń, którą trzyma moją, drży.

Strach uderzy we mnie niczym fala tsunami. Nie mam pojęcia, co to wszystko oznacza. Skąd wzięło się przygnębienie mojego przyszłego męża? Przecież powinien się cieszyć, że nareszcie zostaniemy małżeństwem.

– Ivan? – odzywam się niepewnie. Uwalniam rękę z jego uścisku, podsuwam palec pod brodę i zmuszam, by na mnie spojrzał. Kiedy tylko nasze oczy się spotykają, czuję, jakby ktoś mnie znokautował. – Boże, dlaczego płaczesz?

– Przepraszam za wszystko, Arino. Wybacz, że cię nie ochroniłem, że niczego nie podejrzewałem.

– Nie mam pojęcia, o czym ty mówisz. Za moment zostaniemy małżeństwem. Nie tego chciałeś?

– Niczego bardziej nie pragnąłem, niczego! Niestety sprawy się zmieniły, nic nie mogłem zrobić.

– Sprawy? Czyli co dokładnie? – Ivan nie ma możliwości wyjaśnienia mi tej absurdalnej sytuacji, ponieważ podchodzi do nas mężczyzna w skrojonym na miarę, eleganckim garniturze. Zamieram zszokowana na jego widok. Nie zostaliśmy sobie przedstawieni, chociaż pojawił się na naszym przyjęciu zaręczynowym. – Co pan tutaj robi?

– Jestem, Arino – odpowiada pewnie, a jego niski, szorstki głos przyprawia mnie o ciarki. Wymownie spogląda na Ivana i kiwa głową. W chwili, w której mój narzeczony się wycofuje, a jego miejsce zajmuje ten człowiek, szok wypełnia mnie całą. Z przerażeniem rozchylam usta, obserwując, jak Ivan wsuwa dłonie w kieszenie spodni i odchodzi, aż w końcu znika z zasięgu mojego wzroku. Jestem zszokowana tym, co właśnie zrobił: zostawił mnie samą, nie obdarzył nawet przelotnym spojrzeniem! Unoszę sukienkę, by za nim pobiec, lecz nie jest mi to dane. Nieznajomy blokuje mi drogę i układa dłonie na moich ramionach. Kiedy pochyla się i szepcze mi na ucho, odnoszę wrażenie, jakby właśnie wyrywał moje serce z piersi. – Nazywam się Vito Mancuso, Arino. Już wkrótce zostaniesz moją żoną.

– To nie dzieje się naprawdę – mówię tak cicho, że nie jestem pewna, czy ktokolwiek zdołałby to usłyszeć.

Słucham wypowiadanych przez niego słów, wlepiając szeroko otwarte oczy w okno pokryte pięknym witrażem, a moja dusza gdzieś ulatuje. Nie wierzę, że mogło dojść do czegoś takiego. To na pewno koszmar, z którego za chwilę się obudzę. Zobaczę przed sobą uśmiechniętego Ivana, znów poczuję jego usta na swoich. Dlaczego to spotyka właśnie mnie?

– Zachowaj spokój, proszę – ostatnie słowo niemal syczy, aż się wzdrygam. – Jest tutaj mnóstwo gości. Chyba nie chcesz urządzić sceny i rozczarować swojego ojca, prawda? Jeśli nie powiesz „tak", bez wahania pociągnie za spust i pozbawi tego młodego chłopca życia. Wybór należy do ciebie.

Puszcza mnie nagle, a moje nogi odmawiają posłuszeństwa. Nie upadam, ponieważ w ostatniej chwili mężczyzna mnie łapie i sadza na krześle. Jest mi słabo, ledwo kontaktuję, a szok nie mija. To oczywiste, że ojciec wszystko zaplanował. Mamił mnie wizją ślubu z Ivanem, pozwolił wszystko zorganizować tylko po to, by przed ołtarzem podmienić mi faceta. Mój Boże, jakim trzeba być człowiekiem, żeby zrobić coś takiego własnemu dziecku?

– Tak, wszystko w porządku, potrzebujemy jeszcze chwili – głos Vito dociera do mnie jakby zza szyby.

Wciska mi w dłoń szklankę wody, którą wypijam duszkiem, ale to nie pomaga okiełznać bólu przepływającego przez moje ciało niczym dawka prądu. Mój kochany Ivan, moje wszystko, moja przyszłość. Ojciec zagrał nam na nosie, rozdzielił nas i właśnie wydawał mnie za obcego mężczyznę, o którym nie wiedziałam kompletnie nic. Czy to dlatego pojawił się wtedy u nas w domu? Chciał na mnie popatrzeć? Zobaczyć na własne oczy, jak będzie wyglądać jego żona? Na samą myśl czuję obrzydzenie.

– Arino. – Kuca przede mną, ujmuje moje dłonie i marszczy ciemne brwi. Patrzę na niego jak na ducha, nie dowierzając, że to dzieje się naprawdę. Moje życie właśnie się rozpada, lecz przez szok jeszcze to do mnie w pełni nie dociera. – Musisz wziąć się w garść, inaczej zrobi się nieprzyjemnie. Twój ojciec się niecierpliwi.

Odruchowo przekręcam głowę, wyłapując jego spojrzenie. Jest potwornie wkurwiony, a ja mam ochotę zrobić mu na złość. Nigdy nie pragnęłam tego tak, jak w tym momencie. Chcę zranić go tak okrutnie, jak on zranił mnie, żeby chociaż przez ułamek sekundy poczuł mój ból na własnej skórze. Parszywy sukinsyn! Jak ja go nienawidzę!

– Jeśli zamierzasz uciec, porzuć ten plan. Pomyśl o chłopaku. Chcesz jego śmierci? – I tu mnie ma. Trafia w mój najsłabszy punkt. Jak miałabym żyć ze świadomością, że przeze mnie Ivan stracił życie? Nigdy bym sobie tego nie wybaczyła, a doskonale wiem, że ojciec faktycznie pociągnąłby za spust. Dla niego nic nie liczy się bardziej od interesów i pozycji. Bez mrugnięcia okiem eliminuje ze swojej drogi wszelkie przeszkody. Wiedział, jak mnie podejść. Wiedział, że groźba zabicia Ivana podziała na mnie i zgodzę się na wszystko. Przegrałam.

– Pomogę ci. – Vito układa ręce na mojej talii, stawia mnie na nogach i odsuwa kosmyki włosów z policzków, patrząc mi w oczy. Jego tęczówki są ciemne, mroczne i czai się w nich niebezpieczeństwo. – Jesteś gotowa? – pyta, przewiercając mnie spojrzeniem. Kręcę przecząco głową, niemo błagając go, by mi pomógł. Jaka szkoda, że cała akcja została zaplanowana dużo wcześniej, a on nie stoi po mojej stronie. – Będzie dobrze, obiecuję. Tylko zachowaj spokój.

Jestem tak oszołomiona, że nawet nie zauważam, jak mija trwająca kilka godzin ceremonia. Wszystko zlewa się w miraż. Po moich policzkach ciekną łzy, na szczęście jestem zasłonięta welonem i nikt nie musi patrzeć na moją rozpacz.

Do czasu.

Kiedy mężczyzna odsuwa biały materiał, pochyla się i całuje mnie prosto w usta, wstrzymuję oddech. Nie jestem w stanie zareagować. Pozwalam mu więc na coś, na co wcale nie mam ochoty. Vito okazuje wyrozumiałość, odsuwa się, ociera moje łzy i odwraca w stronę gości, którzy patrzą na nas zaciekawieni. To ci sami ludzie, którzy przybyli na przyjęcie zaręczynowe. Ci sami, którzy wtedy bili brawo i gratulowali. Nie dziwi ich, że przy moim boku stoi całkowicie mi obcy człowiek. Pieniądze i pozycja ojca skutecznie wyciszają sumienia. Wszyscy obecni udają, że nic się nie wydarzyło. Odgrywają swoje role niczym statyści na planie filmowym, nie przejmując się tym, że wesoła, uśmiechnięta Arina została rozerwana na strzępy.

Dzisiaj miało się rozpocząć moje piękne życie. Jednak nieoczekiwanie się skończyło, a ja zostałam zepchnięta w czarną otchłań smutku.


***

Nie mam pojęcia, jakim cudem docieramy na salę. Nie rejestruję tego, że Arij przejmuje mnie od ojca i wpycha do pokoju. Nie mam pojęcia, jakim cudem w ogóle oddycham, skoro moje serce pękło.

Gdyby ktoś wcześniej powiedział mi, do czego dojdzie, parsknęłabym śmiechem. Nigdy nie byłabym w stanie przewidzieć i uwierzyć w scenariusz zgotowany mi przez własnego ojca. Nie pisnął słowa na temat Vito Mancuso. Pozwolił mi wierzyć, że wreszcie otrzymam szansę na szczęście i odzyskam utracony spokój. Tak się jednak nie stanie. Wepchnął mnie w ramiona obcego mężczyzny i mogę dać sobie uciąć rękę, że nie czuł z tego powodu nawet grama wyrzutów sumienia. Cały Sasha Malkov, pieprzony pan i władca. Ponownie zdołał zainscenizować wszystko po swojemu, chociaż nie przypuszczałam wcześniej, że jego wpływy sięgały aż tak daleko.

– Arina. – Arij miażdży mnie w objęciach, tuląc do swojej piersi i pocieszając. Ponownie się rozklejam, kompletnie nie dbając o makijaż. – Wybacz mi, błagam cię! Nie miałem pojęcia, co planuje ojciec. Dowiedziałem się dopiero dzisiaj.

– Nie winię cię, braciszku – chrząkam, przełykając tkwiącą w gardle gulę żalu. – Nawet gdybyś wiedział, też bym cię nie winiła. Oboje zdajemy sobie sprawę, kto dzierży władzę. Zaplanował to.

– Nie rozumiem, jak mu się to udało. Vito jest synem Federico Mancuso, bossa włoskiej Camorry. – Zaciskam palce na jego plecach. Choć sądziłam, że nic gorszego nie mogło mnie spotkać, Arij zrzuca na mnie kolejną bombę. Mam pewność co do intencji ojca: przehandlował mnie niczym klacz. – Dzisiaj rano ojciec o wszystkim mi powiedział. Łączą ich świetnie prosperujące interesy, jest zachwycony współpracą. Liczy na dużo więcej, dlatego koniecznie chciał scalić nasze rodziny na zawsze. Wie, że Mancuso to świetna partia. Nie mam pojęcia, jak długo to planował, ale zapewne już od jakiegoś czasu. Gdybym tylko wiedział...

– Ale nie wiedziałeś. – Ujmuję jego twarz w dłonie i patrzę w oczy, w których dominuje poczucie winy. Oboje jesteśmy świadomi, że i tak nic nie mógłby zrobić. To ojciec ma władzę, on decyduje co, gdzie i jak. – Jesteś najlepszym bratem pod słońcem, nie mogłam wymarzyć sobie lepszego. Pamiętaj o tym.

– Jesteś moją młodszą siostrą. Kiedy tylko się urodziłaś, przysiągłem sobie, że będę cię chronił.

– I świetnie ci się to udawało, ale ojciec jest przebiegły.

– Córeczko! – Do pokoju wpada matka. Odciąga mnie od brata i ściska, aż brak mi tchu. – Przepraszam!

– Wiedziałaś? – pytam z niedowierzaniem.

Odsuwam się gwałtownie, wpatrując się w jej zapłakaną twarz. Jestem zszokowana myślą, że mogłaby wiedzieć. Była moją matką, przyjaciółką. Czy nie powinna mnie uprzedzić? Przygotować na to, co nadchodziło? Zasługiwałam, by znać prawdę!

– Tak – chlipie, po raz kolejny miażdżąc moje serce.

– Od kiedy wiedziałaś? Od kiedy ojciec planował to szaleństwo, mamo? Powinnaś była mi powiedzieć!

– Nie mogłam, nie rozumiesz? Ojciec zakazał, twierdząc, że się zbuntujesz. – Zapewne tak by się właśnie stało, walczyłabym jak zawsze. – To miało pozostać tajemnicą do dnia ślubu. Twój los został przesądzony siedem miesięcy temu, skarbie. Przykro mi.

– Siedem miesięcy – powtarzam zszokowana. Podchodzę do okna i opieram czoło o zimną szybę. Gdy starałam się normalnie funkcjonować, chodzić do szkoły, w miarę możliwości korzystać z życia i cieszyć się miłością mojego chłopaka, człowiek, który mnie spłodził, planował, jak podarować mnie w prezencie mężczyźnie władającemu włoską mafią. Udusiłabym go gołymi rękami, gdybym tylko dała radę. – Powiedz mi, co teraz będzie. Co się ze mną stanie?

– Vito wspominał, że w poniedziałek wyjeżdżacie do Neapolu. Tam będziesz mieszkała, w domu swojego męża. – Żółć podchodzi mi do gardła. Z dnia na dzień jestem zmuszona porzucić swoje życie, żeby wyjechać do pieprzonych Włoch z facetem, którego nie znam. – Proszę, bądź posłuszna, córeczko. Vito to poważny człowiek, przywódca. Bywa bardzo surowy, jeśli ktoś nie przestrzega jego zasad. Nie możesz być...

– Przestań! – podnoszę głos, aż matka się wzdryga. – Nie pieprz mi teraz o tym, co mogę, a czego nie mogę! Jesteś tak samo winna jak ojciec! Oddaliście mnie w prezencie! Dociera to do ciebie? Nikt mnie nawet o tym wcześniej nie poinformował!

– Wiele razy mówiłem matce, że nie powinna trzymać cię pod kloszem – głos ojca rozbrzmiewa w pokoju niczym burza z piorunami, przerywając mój wybuch. Dyszę ciężko, zaciskam dłonie w pięści i w pierwszym odruchu chcę się na niego rzucić. Arij natychmiast staje obok, po czym chwyta mój nadgarstek. – Już dawno powinnaś poznać smak prawdziwego życia, ale twoja kochająca matka błagała mnie, żebym mówił ci jak najmniej.

– Sprzedałeś mnie! Sprzedałeś własną córkę! Mam nadzieję, że dostałeś za mnie coś cholernie cennego, skoro ci się to opłaciło! – Ojciec rusza w moją stronę jak rozjuszony byk, unosząc dłoń.

– Nie waż się, Sasha. – To on, Vito, przerywa całe przedstawienie. Stoi w progu, emanując pewnością siebie. Zastanawiam się, ile ma lat. Odnoszę wrażenie, że jest starszy o co najmniej dziesięć... To spora różnica. – Nie życzę sobie, żeby ktokolwiek podnosił rękę na moją żonę – ostrzega śmiertelnie poważnie. Marszczę brwi, wpatrując się w niego lodowatym spojrzeniem. Nienawidzę go tak samo jak ojca, chociaż w tym momencie może odrobinę mniej. Zerkam kątem oka na ojca; wyraz jego twarzy zasługuje na pieprzonego Oscara. – Podejdź do mnie, Arino – Vito wydaje rozkaz jak psu, czym podnosi mi ciśnienie. Arij ściska mój nadgarstek, przywołując mnie tym gestem do porządku. I chociaż bardzo tego nie chcę, unoszę suknię, a następnie podchodzę do swojego... męża. To nie on powinien tutaj stać, tylko mój kochany Ivan. – Wszystko w porządku? – pyta ostrożnie.

Delikatnie chwyta moją dłoń i spogląda na zdobiącą mój palec obrączkę. Jest zupełnie inna niż ta, którą wybrałam razem z Ivanem. Widocznie mój mężulek musiał je wcześniej podmienić.

– Nie, nic nie jest w porządku. Jestem zdezorientowana i zraniona, bo właśnie dowiedziałam się prawdy, która koszmarnie boli, a ja nie mam pojęcia, jak sobie z nią poradzić. Chcę wrócić do domu.

– Pomogę ci, Arino, obiecuję. Jednak teraz musimy wrócić na przyjęcie weselne. Goście na nas czekają, a ja nie zamierzam urządzać scen. Bądź dzielna, przebrnij przez to, proszę. O północy wrócimy do domu. – Zaciskam zęby i niechętnie przytakuję. Czy mam inne wyjście? Jeżeli odmówię i tak mnie zmusi, a ja jestem już całkowicie wyczerpana. – Dziękuję. – Posyła mi lekki uśmiech, wsuwa moją rękę pod swoje ramię i wyprowadza z pokoju, zostawiając za plecami zszokowanego ojca.

Dobrze mu tak!

***

Kiedy goście wznoszą toasty, mam ochotę zapaść się pod ziemię. Przez całe przyjęcie próbuję unikać pocałunków z Vito, niestety mężczyzna jest nieugięty i postanawia spełnić prośbę zebranych. Pochyla się, podsuwa palec pod moją brodę i całuje mnie ostrożnie, badając moją reakcję. Mam ochotę krzyczeć z rozpaczy, odepchnąć go i posłać do diabła, lecz nie robię żadnej z tych rzeczy. Skupiam się jedynie na tym, by przetrwać wieczór, wrócić do domu, schować się pod kołdrą i wypłakać resztę łez, które mi pozostały.

Im więcej czasu mija, tym bardziej się rozluźniam. To pomaga mi wcisnąć w siebie kilka małych kanapeczek, trochę ciasta, jednak najlepiej wchodzi mi wino. Ojciec łypie na mnie z końca sali, kręcąc głową i niemo przekazując, żebym nie sięgała po kolejną lampkę. Jeśli myśli, że jego ostrzeżenie zrobi na mnie wrażenie, grubo się myli. Z premedytacją, nie spuszczając z niego wzroku, dolewam do kieliszka czerwony płyn, następnie upijam, oblizując usta. Widzę, jak mocno zaciska szczękę i robi się czerwony. Stracił nade mną całą władzę, przekazując mnie innemu mężczyźnie.

Żegnaj, ojcze. Za cholerę nie będę za tobą tęsknić.

Jutro zacznę od nowa, obudzę się z czystą kartą i wymarzę ten dzień z pamięci.

Obserwuję bawiących się gości, ich szerokie uśmiechy oraz wesołe rozmowy. Mam wrażenie, że przebywam tutaj wyłącznie ciałem, ponieważ moja dusza fruwa daleko stąd. Zastanawiam się nad tym, co w tym momencie robi Ivan. Czy przeżywa to, co zaszło przed ołtarzem, nasze rozstanie oraz oddanie mnie innemu mężczyźnie? Tak bardzo chciałabym z nim porozmawiać.

– Arino. – Do stolika dosiada się Vito, po czym nieśmiało chwyta moją dłoń. Przez cały wieczór zachowywał się niczym prawdziwy dżentelmen. Dbał, bym cokolwiek zjadła, pozwalał mi pić wino i świetnie prowadził w tańcu. – Wszystko w porządku?

– Tak – odpowiadam cicho, nie patrząc mu w oczy.

– Chciałbym ci kogoś przedstawić, jeśli nie masz nic przeciwko.

– Nie mam. – Pomaga mi wstać i prowadzi na patio, gdzie jest trochę ciszej. Lekki wiatr muska moje odkryte ramiona i rozwiewa kilka wystających z koka pasm włosów.

– To moja rodzina. – Vito ustawia mnie przed sobą, układając ręce na moich ramionach. Podchodzi do nas piątka osób: trzech mężczyzn i dwie kobiety. Obserwuję ich z zaciekawieniem, domyślając się, kim są. – Przedstawiam ci mojego ojca, Federico. – Nerwowo przełykam ślinę, przypominając sobie słowa brata. Boss Camorry. Wygląda poważnie jak diabli, jest postawny jak mój ojciec, a jego spojrzenie niemal wbija mnie w podłogę. Mimo to grzecznie ściskam jego dłoń i pozwalam, by pocałował mnie w oba policzki.

– Miło cię poznać, Arino. Vito wspominał, że jesteś piękna i absolutnie się nie mylił.

– Dziękuję. – Zawstydzam się, mocniej dociskając plecy do torsu męża.

– To moja mama, Constanza. – Kobieta w eleganckiej sukience w kolorze czerwonego wina posyła mi uśmiech i otacza ramionami.

– Witamy w rodzinie, kochanie! Jestem pewna, że będziesz u nas szczęśliwa.

– Tak, z pewnością. – Wysilam się na uśmiech, choć pod powiekami czuję łzy.

Na myśl, że już niebawem opuszczę rodzinny kraj, zbiera mi się na mdłości.

– To moi bracia, Ottavio i Domenico, oraz siostra Gabrielle. – Mężczyźni są bardziej wylewni i ściskają mnie niczym przyjaciółkę. Dziewczyna piszczy uradowana i klaszcze w dłonie. Wygląda na młodą, nie dałabym jej więcej niż dwadzieścia lat.

– Ależ się cieszę, Arino! Nie masz pojęcia, jak długo na ciebie czekałam. Marzyłam o siostrze i nareszcie ją dostałam.

Domenico przewraca oczami, Ottavio chrząka, a moi teściowie uśmiechają się lekko, obserwując sytuację z nutką rozbawienia.

– Miło mi to słyszeć, Gabrielle. Mam nadzieję, że będziemy miały czas, by się lepiej poznać.

O drugiej w nocy ta farsa wreszcie dobiega końca. Vito zabiera mnie do domu, a w limuzynie towarzyszą nam moi rodzice. Siedzę naprzeciwko ojca, niemal wciskam się w drzwi samochodu, by być jak najdalej od osób, które mnie zdradziły. Marzę jedynie o kojących ramionach mojego brata, lecz zajmuje miejsce zbyt daleko, by odgonić mój strach. Przesyła mi jedynie nieme wsparcie, za co jestem mu wdzięczna. Dzięki temu, że tutaj jest, wiem, że nie stanie się nic złego. Arij zawsze stanie po mojej stronie, obroni mnie i nie pozwoli skrzywdzić.

W tym momencie dociera do mnie przerażająca myśl: wyjeżdżam, zostawiając brata w Moskwie. Rozdzielą nas tysiące kilometrów. Nie będę mogła liczyć, że przybędzie mi na ratunek. Zostanę rzucona między obcych ludzi, kompletnie sama i przerażona. Nie chcę stąd wyjeżdżać. Rosja to mój dom! Nigdy nie byłam we Włoszech i nie czuję potrzeby, by to zmieniać.

Po przekroczeniu progu domu maszeruję na górę. Czuję na sobie spojrzenia, ale je ignoruję. Brak mi sił, żeby prowadzić jakąkolwiek dyskusję. Jestem potwornie zmęczona, bolą mnie stopy od wysokich szpilek i ciało od dźwigania ciężaru sukni. Kiedy tylko wchodzę do swojego pokoju, próbuję się jej pozbyć. Owszem, jest przepiękna, bogato zdobiona, wymarzona, niestety nie czuję do niej żadnego sentymentu. Wybierałam ją z myślą o Ivanie. Chciałam zrobić na nim wrażenie, żeby nie mógł oderwać ode mnie wzroku.

Cóż, mąż nie skomentował słowem mojego wyglądu, więc widocznie nie interesowało go, co mam na sobie. Najważniejsze, że powiedziałam „tak", a reszta była już nieistotna. Co dziwne, Vito zignorował wszystkie tradycje przedślubne. Nawet nie wiem, kiedy dostarczył potrzebne dokumenty. Pewnie nazwisko oraz wpływy musiały wystarczyć, skoro został moim mężem w ciągu kilku godzin.

– Mogę? – Wzdrygam się na dźwięk cichego, łagodnego głosu Vito. Nie spodziewałam się go tutaj, a jego obecność napawa mnie niepokojem. – Pomóc ci?

Kiwa głową na suknię, podchodzi bliżej i, nie czekając na moją odpowiedź, zaczyna rozpinać milion małych guziczków, które ciągną się od połowy pleców. Stoję nieruchomo, dyskretnie wpatrując się w niego w odbiciu lustra. Vito diametralnie różni się od Ivana, ale pewnie wiek odgrywa tutaj sporą rolę. Ivan, mimo tego, że ma świetnie ciało i jest po prostu piękny, w porównaniu do Mancuso wciąż przypomina chłopca. Vito natomiast to prawdziwy mężczyzna: przystojny, dobrze zbudowany, wysoki, z kilkudniowym zarostem. Bije od niego taka pewność siebie, że niemal kulę się w sobie. Nie wierzę, że od dzisiejszego dnia jestem jego żoną... własnością. Nie wyobrażam sobie mieszkania z nim pod jednym dachem, w zupełnie obcym miejscu.

– Jesteś spięta, rozluźnij się. Już po wszystkim. – Łapie mój wzrok w zwierciadle, uśmiecha się lekko i odpina ostatni guzik.

Suknia wreszcie puszcza, przestaje ciasno oplatać moje ciało i zaczyna zsuwać się w dół. Przytrzymuję ją w ostatniej chwili, dociskam do piersi, a moje serce zaczyna galopować. – Pozwól jej opaść, Arino. Jesteś moją żoną, chcę cię zobaczyć po raz pierwszy.

Zaciskam usta, odruchowo kręcąc głową. Więc to ten moment? Mam mu się oddać? Jak mam to zrobić?!

– Nie skrzywdzę cię, obiecuję. Nie masz powodu do strachu, chcę cię jedynie zobaczyć.

Przesuwa palcami po moich ramionach, chwyta za sukienkę i odsuwa ją od mojego ciała, a ta spada do moich stóp. Vito podaje mi dłoń, pomagając z niej wyjść, ale szybko mnie puszcza i podchodzi do łóżka, po czym siada na jego brzegu. Przygląda mi się niczym lew zdobyczy, którą zaraz pożre. Jego badawczy wzrok potwornie mnie zawstydza i pragnę się okryć, byle tylko odciąć mu widok na moje ciało. Nie wyobrażam sobie naszej nocy poślubnej. To dla mnie zbyt wiele.

– Podejdź do mnie – wydaje rozkaz, czekając na mój ruch.

Dlaczego musi mi to tak utrudniać? Czy nie dostrzega, jak cholernie jestem zawstydzona? Nikt oprócz Ivana nie widział mnie nago. Czuję się całkowicie odsłonięta, chociaż mam na sobie piękny koronkowy stanik i stringi od kompletu. Założyłam je specjalnie dla chłopaka, któremu oddałam serce, a teraz ogląda mnie zupełnie nieznany mi facet.

– Arino – ponagla mnie niecierpliwie. Biorę głęboki oddech i podchodzę, stając przed nim. Czuję się niemal jak klacz, którą przed sprzedażą trzeba dobrze obejrzeć oraz wycenić. To upokarzające. – Piękna. – Oblizuje usta, układa dłoń na mojej talii i przyciąga mnie bliżej, wciskając między swoje nogi. Jego dłonie są ciepłe, gładkie, jakby nigdy nie pracował fizycznie. Dotyka mnie delikatnie, uważnie śledząc ruch swoich palców. Na moim ciele pojawia się gęsia skórka. – Domyślam się, że założyłaś tę niesamowitą bieliznę dla mojego poprzednika. Jestem pewien, że gdybyś znała prawdę, oglądałbym teraz babcine gatki, prawda?

Ku mojemu zaskoczeniu puszcza mi oczko, a na jego stwierdzenie moje usta same wędrują ku górze. Szybko jednak biorę się w garść, mentalnie policzkuję i ponownie przybieram obojętny wyraz twarzy.

– No dobrze, na dzisiaj wystarczy. – Byłam pewna, że dzisiejszej nocy wyląduje między moimi nogami, domagając się swoich praw. – Och, twoja mina mówi mi wszystko. – Wstaje, ujmuje moją twarz, a potem patrzy mi w oczy. – Nie będziemy uprawiać seksu, Arino. Nie dzisiaj. Chcę to zrobić we własnym łóżku. Teraz musi mi wystarczyć sen u twojego boku. – Przełykam ślinę, tłumiąc w sobie rozpacz.

Boże, pomóż mi to przetrwać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro