Kłamstwo Czternaste

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jezioro jest bliżej niż dalej, a Dipper nie wie jak wygląda żałoba.

•••••••

       Rankiem dość prędko się zwinęli. Namiot znów wylądował złożony w plecaku szatyna. Podczas całego procesu oboje milczeli, powody tego były dwa. Po pierwsze oboje wciąż byli zaspani, po drugie wczorajsza rozmowa dalej ich krępowała. Bill nie wiedział, jak powinien się teraz zachować, zeszły wieczór wciąż siedział mu w głowie. Z Dipper'em było podobnie, jednak ten po prostu analizował ostatnią rozmowę, chcąc wymyślić jak poznać się z towarzyszem nie wchodząc na drażliwe tematy.

- Bill. - odezwał się po zjedzeniu drugiej kanapki, kiedy mieli już za sobą pokaźny kawał drogi i brak kondycji dawał mu już o sobie znać bólem nóg  - Możemy na chwilę przystanąć? - zapytał, kiedy blondyn w końcu zaszczycił go, jak dotąd nieobecnym spojrzeniem.

- Za niedługo dojdziemy do jeziora, dasz radę jeszcze trochę przejść? - zaproponował po chwili zamyślenia - Jeśli chcesz, mogę cię wziąć na barana. - dodał z lekkim uśmieszkiem, błądzącym po jego ustach. 

- Bez przesady, aż taki niedołęga ze mnie nie jest. - odpowiedział prychnięciem z rozbawieniem w głosie - Tak swoją drogą... - zaczął, przenosząc wzrok na otaczające go równiny. Wszędzie było pełno kolorowych kwiatów o najprzeróżniejszych kształtach, a ich cudowny zapach unosił się w powietrzu, odprężając nieco szatyna - Pięknie tu. - uśmiechnął się lekko, ciesząc oczy pogodnymi widokami.

- Miło słyszeć, że ci się podoba, ale nie zaciągaj się tak tymi kwiatami. - powiedział z lekkim uśmiechem na ustach. Poprawił plecak na ramieniu.

- Dlaczego? - zapytał zaciekawiony chłopak i przeniósł wzrok z powrotem na demona.

- Niektóre kwiaty mogą wywołać silne halucynacje. - odpowiedział, na co brązowooki wzdrygnął się lekko i rozejrzał z nieufnością po otaczających go roślinom.

- Które? - padło od razu, wręcz automatycznie, a kiedy w odpowiedzi został mu wskazany stosunkowo wysoki kwiat w kolorze magenta o szarpanych płatkach jak te u chabrów. Chociaż te miały ich o wiele więcej i tworzyły lejek zwisające w dół jak u dzwoneczków, postanowił coś z tą wiedzą zrobić.

- Nazwaliśmy je Midnight Charm, bo po zmroku wypuszczają zapach o wiele silniejszy wywołujący halucynacje. Można powiedzieć, że to właściwie narkotyk, ale nie uzależnia. W dzień jego działanie jest słabsze i właściwie, by coś się zadziało musiałbyś go dotknąć. - opowiedział spokojnie, obserwując z zaciekawieniem, jak chłopak wyciąga niewielki płócienny woreczek i przez rękaw chwyta, następnie wyrywając wspomniane kwiatki. Starannie schował je w kieszeni.

- Ładne i praktyczne. - stwierdził, wzruszając ramionami i uśmiechnął się pod nosem - Z kim je nazwałeś? - na chwilę zapadła cisza, Dipper przeniósł po chwili wzrok na demona i dopiero wtedy pomyślał, że to pytanie nie było może do końca chciane. Westchnął cicho nie chcąc wracać jeszcze do wczorajszych tematów - Nie musisz...  - 

- Z bratem. - przerwał mu demon, wpatrując się w kwiat zamyślony - Właśnie do niego idziemy. - dodał po chwili i uśmiechnął się lekko, tym razem patrząc już na towarzysza. 

- O! - uśmiechnął się szeroko, nieco się ożywiając - Jak się nazywa? - zapytał zaciekawiony, ciesząc się, że w końcu wie coś więcej o demonie. 

- Will. - ruszyli powoli dalej - Wygląda bardzo podobnie do mnie, jesteśmy bliźniakami. - dodał po chwili. Ostatecznie i tak się z nim spotkają, więc nie było sensu dłużej ukrywać tego faktu przed młodym Pinesem - Ale jest zupełnie inny. - uśmiechnął się pod nosem, dawno się z nim nie widział...

- Jaki jest? - dopytał nieśmiało, nie był ostatecznie pewien czy złotooki chce rozwinąć ten temat, czy może nie powinien więcej dopytywać. Uśmiech na ustach blondyna dodał mu jednak pewności, bo wydawało się, że mówienie o rodzeństwie wpływa na niego kojąco.

- Dobry. - powiedział po chwili, wręcz teatralnego, zastanowienia - I spokojny, choć emocjonalny. Dużo płacze i czasem miałem wrażenie, że bez powodu, jakby ze smutku samego w sobie. - parsknął pod nosem z rozbawieniem - I jest cholernie naiwny. Często robiliśmy mu kawały z.... - tu urwał nagle, przez jego głowę przepłynęły wspomnienia, które przez przypadek dotknął, mimo że nie taki miał zamiar.

- Bill..? - brązowooki zmartwił się nagłą zmianą atmosfery i pustką jaką znów dostrzegł w oku wyższego - Może zostańmy przy Will'u. - położył mu dłoń na ramieniu, wyrywając go zamyślenia i domyślając się co mogło być powodem takiej reakcji. Sam ostatecznie był jeszcze w trakcie żałoby. Przebywał też z osobami, które kogoś straciły i dzięki temu nauczył się jak wygląda spojrzenie kogoś, kto stracił bliskiego - Ale jeśli kiedykolwiek poczujesz potrzebę wygadania się, jestem zaraz obok. - dodał ciszej i zsunął dłoń po ramieniu demona aż do jego dłoni chwytając ją w geście wsparcia - Ostatecznie ty wysłuchiwałeś mnie dzień w dzień. - wspomniał - Jakiś rewanż ci się należy. - sprzedał mu lekkiego kuksańca w bok na rozładowanie atmosfery. Nie był pewien czy zrobił dobrze, ale czuł, że demon potrzebuje odprężenia, że nie jest gotowy o tym opowiedzieć, ale to było w porządku, mieli jeszcze czas. Złotowłosy uśmiechnął się lekko i cichy chichot opuścił jego usta.

- Myślę, że dogadacie się z Will'em. - zagadnął. Postanowił posłuchać rady człowieka i skupić się, na razie, na jednym bracie, a swoją przeszłość opowiedzieć mu kiedy będzie już po wszystkim - Ma wiele książek, które mogą ci się spodobać. Jak będę się regenerował to na trochę cię z nim zostawię. - kontynuował, ale widząc niepewne spojrzenie szatyna, wtrącił - Spokojnie, on nie jest psychopatycznym, żądnym chaosu demonem. Ta ciepła klucha w życiu nawet insekta nie skrzywdziła. - wolną dłonią poczochrał mu loczki i dopiero wtedy spostrzegli, że ich dłonie są dalej splecione w spokojnym uścisku.

- Wybacz. - zaśmiał się nerwowo chłopak, zabierając dłoń, a jego policzki pokryły się delikatnym różem. 

- Oj, a było tak miłoooo~. - zamarudził teatralnie z zadziornym uśmieszkiem, na co szatyn wywrócił oczyma w rozbawieniu i przez to też chwilowe rozkojarzenie potknął się o własne nogi i poleciał do przodu i lądując w miękkiej trawie. Cicho syknął, a na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia, mimo że bólu praktycznie nie czół - A co to, Sosna ma dwie lewe nogi~?- zaśmiał się demon, za co został pociągnięty za nogawkę. Było to na tyle niespodziewane, że wylądował twardo na czterech literach.

- Au... - syknął zaskoczony szatyn, czując ból na tyłach niespodziewanie i spojrzał pytając na złotookiego - To przez ten pakt? - zapytał zaciekawiony.

- Tak~.  - pokazał mu język, głupkowato się przy tym szczerząc.

- Nie fair. - fuknął w odpowiedzi i położył się w trawie z rękoma skrzyżowanymi na piersi.

- Oj no nie fochaj się tak. - rozbawiony Cipher podniósł się lekko i wyciągnął dłoń do towarzysza - Jeszcze naprawdę niedaleko do tego jeziora, a uwierz, warto. - dodał, a jego uśmiech nabrał ciepła. 

- Jasne, jasne, mówiłeś tak pół godziny temu. - skomentował z lekkim wrzutem, ale i uśmiechem politowania na ustach.

- Jesteśmy bliżej niż dalej. - zachęcił, cierpliwie trzymając wyciągniętą dłoń. Ostatecznie została ona przyjęta w towarzystwie cierpiętniczego westchnienia.

- Módl się żeby było tam tak cudnie jak mówisz, bo nie ręczę za siebie i moje zakwasy. - puścił dłoń Cipher'a i zgarnął plecak z ziemi. Ruszyli dalej.

°

      Droga ostatecznie trwała nawet nie pół godziny, a całą godzinę, co po drodze Dipper wytknął demonowi niejednokrotnie, jak i kiedy już tam dotarli. Musiał jednak przyznać, Cipher miał rację mówiąc, że miejsce jest piękne. Jezioro było wielkie, jego końca nie było widać między zalesionymi wzgórzami. Woda była przejrzysta, błękitna tafla falowała delikatnie ukazując dno złożone z dużych kamieni i niewielkich kolorowych roślinek, które wyrastały gdzie nie gdzie pomiędzy nimi. Było też widać kolorowe rybki pływające niewielkimi ławicami w pewnej odległości od brzegu. W oddali było też widać rosnące na nowo góry, a chłopakowi przyszło na myśl, że jezioro prawdopodobnie jest polodowcowe.

      Usiedli na jednym z kamiennych brzegów. Dipper odetchną z ulgą wyciągając nogi luźno przed siebie i odkładając plecak na bok.

- Jak daleko jest wasz dom? - zapytał masując zdrętwiałe od całego dnia marszu łydki.

- Jest dosłownie za tamtym zakolem jeziora. - demon klapnął sobie obok chłopaka z uśmiechem na ustach.

- Ile będziemy tu siedzieć? - zagadnął, patrząc we wskazanym kierunku zamyślony.

- Myślę, że godzinę, może dwie. Żebyś zregenerował siły, a jak dalej nie będziesz się czuł na siłach to wezmę cię na barana. - powiedział spokojnie.

- W porządku. - skinął głową z westchnienie i w końcu spojrzał na Cipher'a - Zdejmij koszulę, zmienię ci opatrunek. - powiedział siadając przodem do niego.

- Nie trzeba, jeszcze przed zmrokiem będziemy w moim domu, a tam się całkiem zregeneruje. - powiedział, po czym spojrzał zagadkowo na człowieka - Chyba, że bardzo chcesz zboczyć moje boskie ciało~. - uśmiechnął się zadziornie. W pierwszej chwili Dipper lekko się zarumienił, po czym prychnął na demona z dezaprobatą.

- Nie chcę ci niszczyć tej twojej bańki, ale widziałem przystojniejszych mężczyzn. - pokazał mu język w jakże dorosłym geście.

- Powinienem być zazdrosny~? - ciągnął gierkę dalej demon, świetnie się przy tym bawiąc. Mierzyli się chwilę spojrzeniami po czym oboje wybuchneli śmiechem. 

- Nie wiem jak ty, ja nie zamierzam zmarnować tak pięknej pogody i miejsca. - szatyn oznajmił, kiedy się już nieco uspokoił i wstał, przeciągając się. Rozebrał się spokojnie do bokserek, ku zdziwieniu towarzysza.

- Huuuh? Co zamierzasz? - zapytał zaciekawiony demon, uważnie lustrują się chłopaka. — Wątła budowa, płaski brzuch, ale nie widać nawet zarysu mięśni... Chude nogi, zgrabne... Kształtna pupa... Uhh, gdzie ja się patrzę... — wzrokiem wrócił do oczu szatyna, mając nadzieję, że nie widział, jak błądził po nim spojrzeniem.

- Pływać. - oznajmił z entuzjazmem i najpierw sprawdził subtelnie temperaturę wody, zanurzając jedynie palce stopy, a kiedy okazała się ona przyjemnie letnia, a dwa słońca wciąż prażyły z góry, wziął rozbieg i susem wskoczył na głębszą wodę. Zanurkował nieco, by następnie wynurzyć się z gracją, której mogła mu pozazdrościć nie jedna syrena. Spojrzał z wesołym uśmiechem na demona i posłał mu wyzywające spojrzenie - Na co czekasz? Woda jest cudowna. - powiedział i jakby dla podkreślenia własnej ekscytacji, okręcił się wokół własnej osi i wystawił ręce ku górze.

      Złotookiemu nie było trzeba dwa razy powtarzać. Zrzucił z siebie ciuchy i wbiegł do wody lądując w niej na niezgrabny placek, zaraz przy młodym Pinesie, tworząc średniej wielkości falę, która ochlapała szatyna. Oczywiście kiedy tylko się wynurzył został w celu rewanżu ochlapany przez młodszego, ale na tym się nie skończyło. Zaczęli się chlapać, pluskać, ścigać i podtapiać, a towarzyszyły temu wszelkiego rodzaju piski, śmiechy, a echem po okolicznych lasach odbijały się ich imiona wypowiadane, lub raczej wykrzykiwane w drżących od rozbawienia głosach.

      Ostatecznie oboje nieco tym wszystkim zdyszani, dalej podśmiechując pod nosami wyszli wyschnąć na szary brzeg i opierając się o siebie usiedli blisko. Wesołe spojrzenia spotkały się, co wywołało nie tylko delikatny-  rumieniec, ale i ciepłe uśmiechy. Czekoladowe oczy powoli, z ciekawością, która wręcz się z nich wylewała, zjechały nieco niżej, spokojnie lustrując ciało blondyna. Skupiały się na złotych liniach tworzących tatuaże.

- Co one oznaczają? - zapytał zaciekawiony i przejechał delikatnie po linii jednego z nich, który mieścił się dookoła nadgarstka Cipher'a. Była to prosta linia zataczająca okrąg wokół jego ręki, a dookoła widniały znaki, których nie potrafił w żaden sposób ze sobą powiązać. Na drugim nadgarstku widniał identyczny, ale znaki były zapisane jak w lustrzanym odbiciu.

- To akurat kajdany. - powiedział z uśmiechem pełnym rozczulenia, widząc pewne wahanie w brązowych oczach dodał - Sam je na siebie nałożyłem. - tym razem czekoladowe tęczówki przeniosły się wyżej, by zrównać się ze złotem jego oka, był widocznie zaskoczony, ale widać było po nim jak go korci by zadać więcej pytań - W dzieciństwie, kiedy byłem młodszy, przez mój wybuchowy charakter nie kontrolowałem swoich mocy. Nie było to nic nadzwyczajnego, każdy demon musi nauczyć się panować nad swoimi zdolnościami, odkryć ich granice. Jednym idzie to szybciej, drugim wolniej. Problem polegał na tym, że moja zdolność jest nieprzewidywalna, to czysty chaos i najmniejsza zmiana mojego nastroju miała ogromny wpływ na rzeczywistość. - zaczął spokojnie opowiadać, a szatyn słuchał go zamyślony - Znalazłem takie zaklęcie z Will'em, które mogło przenieść nadmiar mocy z dala ode mnie. Padło na Dreamscape, przez co zostałem z nim na tyle związany, by zostać przemianowanym na demona snów. - 

- A ten? - zapytał wskazując na trzy kręgi, z przeróżnymi znakami między nimi, znajdujący się po lewej stronie na mięśniach brzucha.

- Ten pomaga mi zachować spokój w większości sytuacji. Oznacza kroplę wpadającą do jeziora, znaki to słowa pewnej kołysanki. - Dipper delikatnie dotknął złocistego tatuażu - Nie jest w żaden sposób magiczny, to jedynie ozdoba. - dodał i wyciągnął dłoń w stronę policzka szatyna, kiedy ten spojrzał znów na niego. Delikatnie odgarnął mu mokre kosmyki z warzy za ucho i uśmiechnął się ciepło. Na policzkach młodego Pines'a pojawił się delikatny rumieniec - Lepiej już chodźmy, w domu będziemy mogli nieco dłużej odpocząć. - odsunął dłoń i podniósł się z zadziornym uśmieszkiem, widząc skołowany wyraz twarzy towarzysza. Zaczął się ponownie ubierać, co niedługo po nim zrobił również brązowooki.

      Zebrali się stosunkowo szybko i wyruszyli brzegiem jeziora. Bill opowiadał o rybach zamieszkujących w tym jeziorze, a człowiek słuchał go spokojnie z zaciekawieniem, z tego powodu podróż wydała im się krótsza niż była w rzeczywistości, a ich oczom ukazał się średniej wielkości dom. Był on piętrowy, miał spore okna i niewielki drewniany ganek. Niektóre ściany były z ciemnych desek, inne były po prostu pomalowane na biało. Budynek prezentował się nietuzinkowo, wśród okolicznych, wysokich iglastych drzew, tuż nad brzegiem przejrzystego jeziora.

      Podeszli do czarnych drzwi, Dipper lekko skrył się za Cipherem, sam nie wiedząc dlaczego, ale demon pozostawił to bez komentarza.

Rozbrzmiało pukanie do drzwi.

^^^^^^^

(*2231 słowa*)

Ogólnie to muszę nieco zawiesić tę historię.
Nie na długo, po prostu muszę zająć się szybko inną hitorią.

Nie BillDipem akurat, a Soukoku z Bungou Stray Dogs. Chodzi o to, że mam pewien pomysł na przeszłość Chuuyi i jego "Korupcji", problem w tym, że w marcu ma wyjść ekranizacja nowelki właśnie o tematyce z tym związanej. Ogromnie mnie to cieszy, bo kanonicznie jest między nim a Dazaiem pewne napięcie nie do pominięcia i uwielbiam ich relację, ale boję się, że to nieco zaburzy moją perspektywę. Więc chcę napisać historię do wspomnianego momentu i pisać je później na zmianę z tą historią. Ale jak się nie uda to wrócę do tego i zwolnię z tamtym i guess. 

Wybaczcie za te komplikacje, ale aktualnie żyję tamtym anime i tym shipem.

Osobiście bardzo polecam, oni niby się nienawidzą, ale ratują sobie na wzajem dupę, ufają sobie z życiami i jest między nimi takie gejowskie napięcie lovers/enemys, no i kłócą się jak stare małżeństwo. hah.

Do następnego 

=)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro