Kłamstwo Piąte

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Bill był uwięziony w Kamieniu, a Mabel się przesłyszała.

.......

   Szelest ściółki, który spowodowała upadająca parasolka, nieco otrzeźwił Dipper'a. Nogi czym prędzej ruszyły w przeciwnym do pomnika kierunku, cały czas przyspieszając. Serce młodego chłopaka biło jak oszalałe. Czuł, że gdyby stał tam jeszcze przez moment, już by nie żył. Miał ciary na całym ciele, a w umyśle jeden, wielki burdel. Przypomniał sobie słowa wuja z dnia poprzedniego:

Nie. Nikt nie wie, gdzie jest pomnik tego parszywego demona. Jakby rozpłynął się w powietrzu."

- Ta, rozpłynął w powietrzu. - mruknął z przekąsem pod nosem. Usłyszawszy Cichy świergot ptaków, zwolnił kroku. — Uciekłem..? — pomyślał i oparł dłonie na kolanach, lekko się zginając. Dyszał zmęczony, łapczywie nabierając powietrza. Był już przemoczony do suchej nitki — Żebym się tylko nie przeziębił... — westchnął i dłonią odsunął mokre kosmyki z czoła.

    Po chwili wędrówki zauważył jeden ze znaków prowadzących do Chaty. Odetchnął z ulgą.

    Wszedł do domu po cichu. Zdjął buty i odłożył je na kaloryfer, by wyschły szybciej. Z salonu dobiegły go dźwięki telewizora, więc cicho przemknął na górę. Zgarnął szybko z pokoju ubrania na przebranie i zniknął w łazience.

   Mokre ubrania wylądowały w koszu na pranie. Powoli wszedł do kabiny prysznicowej i zamknął się w niej. Odkręcił letnią wodę, z jego ust wydobyło się ciche westchnienie, a serce powoli uspokajało swój rytm.

Cholera... — przeczesał dłońmi mokre włosy — Czy to możliwe, że on żyje..? Nie. To niemożliwe, pokonaliśmy go. Zwierzęta po prostu schowały się przed nadchodzącą burzą, dlatego było tak cicho. — wycisnął na dłonie odrobinę szamponu i zaczął go spieniać na głowie — Ale jeśli on naprawdę wrócił... Może powinienem komuś powiedzieć... — zmarszczył brwi, analizując możliwe scenariusze — Nie. To okropny pomysł. Nie teraz. Może po pogrzebie... Nie chcę, żeby dodatkowo martwili się tym demonem. Poza tym Ford mógłby pod wpływem emocji zrobić coś głupiego... — namydlił ciało dokładnie, po czym zaczął spłukiwać z siebie spienione specyfiki — Wrócę tam, jak przestanie padać. Sam to rozgryzę. To musi być po prostu jakiś zbieg okoliczności. — sam dodał sobie odwagi i wyszedł spod prysznica.

     Wytarł się dokładnie i przebrał w piżamę. Wysuszył włosy, a następnie przeniósł się do pokoju. Mimo że znacznie się uspokoił, a przynajmniej przekonał się, że wszystko będzie dobrze, z tyłu głowy dalej drzemał mu niepokój.

°

   Mabel usłyszała, jak brat wchodzi, ale, jako że wujek był już śpiący, to najpierw odprowadziła go do jego sypialni i pożegnała, a dopiero później skierowała się do pokoju.Ułożyła maskotki na łóżku i usiadła na nim, czekając na bliźniaka.

- Czemu nie było cię tak długo? - zapytała, świecąc na brata latarką, kiedy wszedł do pokoju.

- Mabel, nie świeć mi w oczy. - Westchnął i usiadł na swoim łóżku, zasłaniając się dłońmi przed światłem.

- Martwiłam się! Wiesz ile fake-sms'ów do ciebie wysłałam, żeby wujek myślał, że jesteś dalej u kolegi. - fuknęła, nadymając policzki i wyrzucając latarkę za siebie.

- Wybacz. Byłem głęboko w lesie, kiedy zebrało się na burzę, a potem miałem mały problem z powrotem... - westchnął i przejechał dłonią po karku, po czym spojrzał przepraszająco na siostrę.

-Uch.. Następnym razem bierz ze sobą telefon. - mruknęła i położyła się na łóżku.

- Dobrze. - powiedział i również schował się pod pierzyną - Co oglądaliście? - zapytał, układając się bokiem, tak by widzieć siostrę.

- Zakochany Kundel, the Greatest Showman i skończyliśmy pierwszy sezon Lucyfera. - powiedziała z uśmiechem.

- I co na to wujek? - zachichotał chłopak z rozbawieniem w oczach.

- Cóż, co chwilę kłócił się z logiką tych filmów. - wzruszyła ramionami i ułożyła się podobnie jak brat - Żebyś widział, jaki był oburzony w scenie jak Tramp i Lady jedli to spaghetti. - zachichotała - Zaczął mi robić wykład, dlaczego to niemożliwe. - Dipper zaśmiał się cicho pod nosem - Ale przynajmniej nieco się ożywił. Jak wyszedł z piwnicy, to wyglądał jak jakiś trup... - westchnęła.

- A nie wiesz może, co tam robił? - zapytał chłopak z wyraźną nadzieją.

- Nie, nie schodziłam tam, kiedy pracował. Wyszedł dopiero na obiad. - zamyśliła się - Ale... - na chwilę zamilkła.

- Ale, co? - zmarszczył brwi w skupieniu.

- Słyszałam, jak coś mamrocze. Ale nikt tam do niego nie schodził... Więc chyba gadał sam ze sobą. Bo niby z kim. - przytuliła do siebie bliżej jednego z pluszaków.

    Młody Pines zamyślił się — Do siebie..? Faktycznie czasem coś mamrocze pod nosem, ale mamrotania nie byłoby na tyle słychać. Zatem musiał rozmawiać z kimś. Pozostaje pytanie, kim był jego rozmówca? Lub raczej czym był...

- Dobranoc Dippy~- z zamyślenia wyrwał go senny głos Mabel.

- Dobranoc Mabs. - szepnął i zgasił światło.

°

    Następnego dnia zaraz po pierwszych zajęciach Dipper ruszył w las. Nie interesowało go, jak niebezpieczne może to być posunięcie, ani jaką cenę przyjdzie mu zapłacić. On musiał tam pójść, musiał jeszcze raz go zobaczyć. Upewnić się, że to nie było zwykłe przewidzenie. I przede wszystkim, musiał sprawdzić, czy demon wciąż stanowił realne zagrożenie.

    Szedł przez krzaki, rozglądając się i powoli tracąc nadzieję na znalezienie tamtej polany. Poprzedniego wieczoru wydawało się to bliżej...

To głupie... Nawet nie pamiętam, którędy szedłem. — pomyślał zrezygnowany i spojrzał w niebo — A jeśli...

- Cipher..? - szepnął niepewnie. Nic - Cipher. - po chwili powtórzył głośniej i rozejrzał się dyskretnie. Dalej nic. Nabrał powietrza do płuc i utworzył z dłoni "megafon"-Cipheeer! - zawołał, aż poniosło się echem po lesie. Zamknął oczy i szedł chwilę w ciszy.

   Kiedy w końcu zdecydował się spojrzeć przed siebie, stał tuż przed Trójkątnym pomnikiem. Wzdrygnął się i zrobił dwa kroki w tył - Cipher... - wyszeptał w szoku i spojrzał w bok zakłopotany. — Więc jednak! To nie może być już przypadek. Ale... Co teraz? — - Uhm... Kopę lat? - zagadnął, milczenie statuy wydało mu się strasznie niezręczne. Chciał przejechać po niej dłonią, ale w ostatniej chwili zrezygnował. Usiadł obok i oparł się o zwalone drzewo - Więc... Stoisz tu tak od tamtych wakacji, Huh? - westchnął cicho i przyjrzał się znów temu, co jak sądził, pozostało z demona snów.

   Chwilę milczał, jakby czekając na odpowiedź, ale powoli zawał sobie sprawę, że ta nie nastąpi — Czyżby nie mógł mówić? A może jednak nie żyje i to czysty przypadek...

- Nie planujesz znów nic złego, nie? - zagadnął, po chwili spoglądania w niebo i śledzenia wędrujących po nim chmur - W sensie kolejnego Dziwnogedonu... - dodał ciszej, jakby obawiał się, że usłyszą go wspomnienia. Z perspektywy czasu, Dziwnogedon go przerażał. Zdał sobie sprawę z tego, jakie konsekwencje mogła mieć ich porażka. To wszystko było jak sceny z horroru i wiedział, że gdyby nie młodzieńcza naiwność i buzująca w nim adrenalina, pewnie, zamiast podjąć walkę, schowałby się gdzieś głęboko i czekał, aż sytuacja sama się rozwiąże. - To było złe Bill... Wszyscy bardzo się bali. - przekręcił się na bok i spojrzał na statuę, jego ton stał się cichszy, jakby smutniejszy, ale i poważniejszy - To wszystko naprawdę cię bawiło?- szepnął - Dlaczego? - pytanie zawisło w powietrzu na dłuższą chwilę.

    Pytające spojrzenie Dipper'a krzyżowało się z pustym wyrazem skamieniałego oka. W końcu młody Pines westchnął cicho i podniósł się.

- Przyjdę jutro. - Powiedział beznamiętnie, jakby było to coś oczywistego. Zniknął za krzakami, przekraczając cienki krąg wyryty w ziemi.

°

   Faktycznie, Dipper znów o podobnej porze wrócił pod pomnik. Tym razem jednak miejsce odnalazł o wiele szybciej, jakby było ono bliżej.

- Dzisiaj zostanę nieco dłużej. - Powiedział i rozłożył przy pomniku koc w czerwoną kratę. Usiadł na nim i ponownie oparł się o pniak. Spojrzał na demona - Wiesz, myślałem wczoraj trochę o tobie. - westchnął cicho.

   Słońce wyjątkowo dziś grzało, ale potworna cisza dalej panowała w okolicy, co mimo ładnej pogody wywoływało u Dipper'a nieprzyjemne dreszcze.

- I serio, zacząłem się zastanawiać. Dlaczego to zrobiłeś? Jakoś nie mogę uwierzyć, że cię to po prostu bawiło. - nadął lekko policzki w zamyśleniu - No bo... Chyba masz jakieś emocje, nie? - zagadnął - Może to naiwne, ale wierzę, że nie robi się krzywdy drugiemu bez przyczyny. - ułożył się bokiem - Czasem to przez wychowanie, chorobę psychiczną lub jakieś złe przeżycia. Powodów może być wiele... Chciałbym poznać twój. - westchnął cicho.

   Wiatr lekko zawiał i zakręcił liśćmi wokół Dipper'a. Chłopak uniósł wzrok skołowany i uśmiechnął się lekko.

- Strasznie tu cicho. - Powiedział nagle dość łagodnie - Pewnie czujesz się tu samotny. W okolicy nie ma nawet jednego ptaka. - dodał, rozglądając się po koronach drzew - Taki miłośnik chaosu musi się strasznie nudzić w takiej ciszy, huh? - przekręcił się na brzuch i wyciągnął z plecaka parę podręczników - Więc może od teraz podotrzymuje ci towarzystwa? - uśmiechnął się pod nosem niepewnie - Masz coś przeciwko, żebym tu był? Ty będziesz miał towarzystwo, a ja spokój do nauki. - zaproponował, zerkając na skałę. Oczywiście odpowiedziała mu cisza, ale jemu to nie przeszkadzało. Zaczął rozwiązywać zadania, cicho mamrocząc.

     Mimo że Bill teoretycznie był tak blisko, Dipper czuł się nadzwyczaj spokojnie. Ostatecznie nie czuł już zagrożenia ze strony statuy, wręcz przeciwnie, powoli zaczynał wierzyć, że Cipher odszedł tamtego lata na dobre.

Uczucie bycia obserwowanym coraz bardziej przechodziło gdzieś na tyły jego świadomości...

^^^^^^^

(*1407 słów *)

WoW, kolejny rozdział. Niecałe dwa dni po poprzednim!

Nabrałam inspiracji.
Mam nadzieję, że stanę się przez to bardziej regularna.

Może nie będą to odstępy co dwa dni, ale może co tydzień?

Kto wie.

Mam nadzieję że trzymacie się jakoś.

Tu miejsce na Wasze historie z kwarantanny

∆ <---------------

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro