Kłamstwo Piętnaste

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Właściciel zielonych płomieni to płotka, a Will umie trzymać język za zębami.

•••••••

      Ze środka dobiegł ich dźwięk niespiesznie stawianych kroków, było w nich nieco niepewności, ale nie straciły przy tym płynnego rytmu. Następnie nastała krótka pauza i zgrzyt przekręcanego klucza, pomimo że nie było nigdzie widać zamka. Drzwi uchyliły się powoli, bezgłośnie, a w szparze Dipper dostrzegał coraz więcej szczegółów, kryjącej się w cieniu mieszkania postaci.

      Mężczyzna był wysokości Bill'a i twarz miał taką samą, chociaż nieco bledszą od demona chaosu. Jego włosy były błękitne, proste i sięgały mu do pasa. Oczy, pełne niepewności, posiadały odcień najszlachetniejszego błękitu. Kiedy jednak zmierzyły blondyna wzrokiem, który pod ich delikatnym spojrzeniem wydawał się strasznie spięty, coś w nich zabłyszczało.

- Bill! - wesoły, łagodny głos rozdarł gardło Will'a, który z uśmiechem, prawie natychmiast, przytulił bliźniaka - Gdzieś ty był tyle lat? Jak się czujesz? Czemu m-masz ten bandaż? Z kim się znów biłeś? - złotooki uśmiechnął się w zakłopotaniu, po tym, jak bliźniak zaczął go zasypywać masą pytań i ze zmartwieniem oglądać go z każdej możliwej strony.

- Też tęskniłem. - powiedział w końcu, przerywając błękitnemu z coraz pewniejszym uśmiechem i poczochrał jego nienaturalnie wręcz gładkie włosy. W odpowiedzi bliźniak mocniej go przytulił, a w jego oczach zebrały się łzy.

      Dipper nieco się odsunął, rozumiejąc, że demony dawno się nie widziały, może nawet ich rozłąka trwała dłużej przez zmiany w upływie czasu między wymiarami, dlatego postanowił dać im nieco przestrzeni. Uśmiechnął się jedynie pod nosem, widząc, że Cipher najwyraźniej ma rodzinę, a skoro tak jest, skoro w ten sposób, tak czuły i pełen wzruszenia, witają się po latach, to ma ludzkie uczucia, ma jakąś empatię, tam głęboko w sobie zakopaną i młody Pines zamierzał tego właśnie się trzymać.

- A-a to kto? - Will wskazał na szatyna, kiedy tylko go spostrzegł i schował się nieco za bliźniakiem.

- To mój kontrahent, razem poszukujemy jego rodziny, która została porwana przez... - tu urwał i spojrzał gdzieś w bok. Nie trwało jednak długo nim dokończył, ale jednak ewidentnie jemu również ten temat sprawiał trudności - Zielone płomienie. - w jego tonie była słyszalna pewna nuta złości i młody człowiek, dostrzegł w oczach Williama nie tylko szok, ale i szczere przerażenie.

- Mówiłem ci już, powinieneś zostawić tę sprawę... To nie jest tego warte. - odezwał się po chwili demon, zaciskając lekko pięści, by zamaskować trzęsące się dłonie. Złotooki zmarszczył brwi i spojrzał w ziemię.

- Już przypieczętowaliśmy pakt, nie mogę zawrócić w połowie. - powiedział dość poważnie Bill, a Dipper jedynie w milczeniu słuchał ich drobnej sprzeczki, mając nadzieję, że może dowie się czegoś więcej, bo oni ewidentnie mieli wiedzę, której on nie posiadał.

- Od kiedy ty niby przestrzegasz zasad? - błękitnooki zmarszczył brwi, chcąc przybrać bardziej stanowczą postawę. Nawet skrzyżował ręce na piersi, ale efekt wcale nie był taki, jak by chciał. Wyglądał bardziej na zmartwionego niż zirytowanego.

- Wiesz, że nie mogę odpuścić... Poza tym wyrządziłem w wymiarze Dipper'a spore szkody parę lat temu i jestem mu winien coś w zamian. - oznajmił, jednak Pines bez problemu wyczuł, że on jest dla demona jedynie pretekstem do podjęcia się tej sprawy, a prawdziwy motyw wciąż nie został wypowiedziany.

- Nie pokonasz go, a ja ci nie pomogę w walce... - oczy długowłosego ponownie zaszły łzawą warstwą, która zaczęła spływać po jego policzkach zaledwie po chwili - P-proszę, po prostu tu zostań i zapomnij o tym... - chwycił materiał koszuli blondyna i zacisnął na nim dłonie, w desperackim geście. Młody człowiek przyglądał się tej scenie skołowany i nieco speszony, czyżby ich przeciwnik był aż tak potężny..? Z kim oni się mierzyli..?

- Willy... Nie płacz... - głos złotookiego przybrał ton ociekającą troską, o jaką Dipper nigdy go nie posądzał. Wziął twarz brata w dłonie i starł z jego twarzy szkliste łzy - Tym razem mam plan. A ten tu chłopak mi pomoże, prawda Sosenko~? - złote oczy spojrzały na szatyna, który lekko wzdrygnął się wyrwany z zamyślenia.

- T-tak! - odpowiedział szybko, nieco spięty, kiedy i błękitne oczy, wciąż zaszklone od łez, również spoczęły na nim - Może nie znam tego trójkąta tak jak pan, ale wiem z doświadczenie, że to przebiegły typ i pozbycie się go graniczy z cudem. - dodał i zaśmiał się nerwowo.

- Will... - odezwał się cicho błękitek, niepewnie wyciągając bladą dłoń do chłopaka - Nie mów do mnie na pan... nie jestem taki stary... - dodał nieśmiało, uciekając gdzieś w bok spojrzeniem.

- Dipper. - chłopak uścisnął lekko dłoń drugiego Cipher'a, która okazała się nienaturalnie chłodna - Miło cię poznać Will. - dodał z ciepłym uśmiechem, dodając tym nieco pewności demonowi.

- Super, to wy się poznajcie, pogadajcie, czy coś, ja idę odzyskać nieco energii, jutro musimy wyruszyć z samego rana. - powiedział złotooki, wchodząc do środka domu, uznając, że zostawienie tej dwójki razem nie powinno poskutkować żadną awanturom, nawet on nigdy nie pokłócił się z bliźniakiem.

- Bill... - Dipper spojrzał niepewnie na znikającą w głębi lokum demona, po czym przeniósł je na drugiego, który jedynie westchnął zmarnowany, zdając sobie sprawę, że nie jest w stanie zmienić planów swojego upartego bliźniaka.

- Lubisz książki? - zapytał, wlepiając błękitne oczy w człowieka z nutką nadziei, że uniknie niezręcznej atmosfery między nim, a nowo-ledwo-poznanym chłopakiem.

- Uwielbiam. Bill wspominał, że macie tu sporą bibliotekę. - odpowiedział młody Pines, uznając, że nie będzie robił sobie, ani rozmówcy pod górkę w znajomości. Ostatecznie ten Cipher nie wydawał się jakiś niebezpieczny, czy szczególnie wrogo nastawiony.

- Owszem. - uśmiechnął się łagodnie i ruszył do środka - Zaprowadzę cię. - dodał, by szatyn podążył za nim - Swoją drogą, jak poznaliście się z Billem? - zagadnął, kiedy szli przez kolejne pomieszczenia.

      Młody Pines musiał przyznać, że od środka dom był o wile większy i coś mu mówiło, że nie jest to jedynie pozorne wrażenie. Umeblowany był w dość nowoczesny sposób i nieróżniący się wiele od ludzkich standardów. Nie rozpoznał jedynie paru mijanych przyrządów i ozdób na komodach i półkach, ale nie zamierzał teraz o nie wypytywać i zatrzymywać się co chwile jak gość w muzeum.

- Pojawił się w naszym wymiarze, próbował przejąć nad nim władze i wywołać Dziwnogedon, co nawet mu się udało, ale wraz z rodziną i przyjaciółmi udało nam się go powstrzymać i uwięzić "w statule" na kolejne lata. - odparł w skrócie student, a na jego usta wpłynął lekki uśmiech, widząc, jak spina się jego rozmówca.

- Z-zaatakował wasz wymiar? - dopytał, spoglądając w szoku na Dipper'a, który w odpowiedzi skinął jedynie głową - Strasznie przepraszam... Powinienem się nim lepiej zająć po... tym incydencie, ale sam byłem nieco... roztrzęsiony tym wszystkim i nie potrafiłem go zatrzymać... - przyznał z wyraźną skruchą w głosie, zwiesił głowę, obwiniając się za zachowanie bliźniaka. Powinien go wspierać i uspokoić po tym, co się stało, a jedynie stał niemy pomiędzy zgliszczami...

- Incydencie? Co takiego się wydarzyło..? - młody Pines zapytał nieśmiało, może błękitek będzie w stanie powiedzieć więcej niż złotooki.

      Weszli do wielkiej sali, pełnej regałów sięgających ponad drugie piętro, wypchanych książkami. Niektóre zbiory przelatywały pod sufitem, zamieniając się miejscami. O wysokie regały oparte były drabiny na kółkach, a w centrum stało biurko, na którym leżało również parę stert książek, piór oraz parę buteleczek z zapewne atramentem lub inną substancją, którą można pisać. Ten widok aż zaparł dech w piersi szatyna, który nie potrafił powstrzymać się od cichego "Łał~".

- Bill ci nie opowiadał..? - błękitnooki usiadł na fotelu, przy kominku, wmurowanym między regały, w którym palił się ogień pomimo braku drewna, lub czegokolwiek co mogłoby go utrzymać.

- Kiedy tylko wchodzę na temat jego przeszłości, posępnieje. Nie chciałem go naciskać, skoro to dla niego trudne i jeśli ty również nie chcesz lub nie jesteś w stanie mi o tym opowiedzieć, to w porządku. Po prostu chciałem go nieco lepiej zrozumieć. - westchnął, siadając na drugim fotelu.

- Cóż, skoro sam nie chciał mówić, nie wiem, czy powinienem. Zwłaszcza że przyszedłem właściwie, kiedy było już praktycznie po wszystkim... - demon zaczął delikatnie skubać skórki przy paznokciach, po ich stanie, wyglądało na to, że robił to dość często.

- A mógłbyś mi chociaż powiedzieć, kim lub czym jest nasz przeciwnik..? O tym niestety też Bill nie chce mnie poinformować, a ta informacja wydaje mi się dość podstawowa... - zagadnął z pewną rezygnacją.

- Skoro ci nie mówi, może ma w tym jakiś plan..? - wtrącił niepewnie błękitek, uciekając spojrzeniem gdzieś w bok. Nie znał człowieka i znając swojego brata i jego gierki, doskonale wiedział, że planuje z ogromnym wyprzedzeniem co do szczegółu, a nie chciał przypadkiem czegoś zepsuć.

- Cóż, możliwe, ale mogę udawać, że dalej nic nie wiem. Wolałbym wiedzieć, kto odpowiada za porwanie mojego wujka i bliźniaczki. - zaznaczył, czując, że demon jest na skraju wyjawienia mu prawdy.

      To nie tak, że nie wierzył w plan demona czy że nagle przestał w mu ufać w tej kwestii. Ale czuł rosnącą nienawiść do władcy zielonych płomieni i potrzebę dowiedzenia się jaką osobą był ich przeciwnik. Nie uważał, by to w jakikolwiek zmieniło jego zdanie o Billu, czy jego zachowanie w stosunku do pana chaosu.

- M-może zróbmy tak. Poproszę go, żeby sam ci powiedział. A-albo powiem ci w jego obecności. W porządku? - iii tak o to cały misterny plan młodego Pines'a spalił na panewce, najwyraźniej nowo poznany przejrzał jego grę, lub po prostu miał za dobre serce, by mówić coś za plecami brata. Student uznał, że oba te powody muszą być prawdziwe i postanowił nie stresować Cipher'a.

- W porządku. To może w takim razie opowiesz coś o sobie? - zagadnął, równie zainteresowany tym tematem co poprzednim - Też jesteś demonem chaosu, czy masz jakąś inną specjalizację? - sprecyzował najbardziej ciekawiące go zagadnienie.

      Demon odziany w coś na kształt japońskiego kimona w białym kolorze z motywem cienkich gałązek z niewielkimi kwiatami w kolorze cyjanu uśmiechnął się nieznacznie, szczęśliwy, że obcy chłopak nie naciska go dłużej.

- Bill jest jedynym demonem Chaosu. - zaczął spokojnie i przeniósł spojrzenie na tańczące płomienie - Moją specjalizacją są rośliny i woda. - powiedział, dopiero teraz, kiedy mówił tak spokojnie, Dipper zauważył, jak przyjemny jest jego głos - Zajmuje się głównie leczeniem, w wymiarze, w którym kiedyś mieszkaliśmy, zajmowałem stanowisko kapłana. -

- Kapłana? Coś jak ksiądz? Macie jakieś bóstwo, które wyznajecie? - zapytał z zaciekawieniem człowiek, jednak pominął, z trudem, pytanie o to, dlaczego opuścili poprzedni wymiar. Zrobił to oczywiście nie przez przypadek. To było pytanie, które zamierzał zadać Bill'owi.

- Nie, nie. Kapłanami stają się demony ze zdolnościami właśnie leczącymi, wskrzeszającymi lub zielarskimi. Składamy przysięgę, by nie krzywdzić i nieść pomoc w potrzebie i... cóż to właśnie przez nią nie mogę wam pomóc bezpośrednio w walce. - zwiesił głowę - Czuję, że jeśli znów spotkałbym posiadacza zielonych płomieni... nie potrafiłbym się opanować i złamałbym przysięgę... - znów skubał palcami skórki naokoło paznokci.

- Po twojej postawie sądzę, że nie niesie to jedynie umownych konsekwencji, a jakieś fizyczne, mam rację? - westchnął cicho młody Pines i rozejrzał się po księgach naokoło.

- Tak... Zerwanie przysięgi wiąże się z obróceniem się w pył... - demon podciągnął kolana pod brodę i oparł na nich policzek - To nie tak, że boje się zniknąć, po prostu tylko ja zostałem Bill'owi... Nie chcę zostawiać go samego. - poprawił spadające na twarz kosmyki, zaciągając je za ucho.

- Rozumiem... - Dipper chciał dopytywać, drążyć temat, ale kiedy w błękitnych oczach dostrzegł ten sam pusty odcień żałoby co w tych złotych, parę godzin temu, postanowił na razie zaprzestać dochodzenia - Słyszałem, że stworzyłeś ten świat z Billem. - uśmiechnął się łagodnie, wyrywając błękitka z posępnego zamyślenia.

- Tak. - melancholijny uśmiech wkradł się na jego usta - To była nasza bezpieczna przystań. Bill to zaproponował, najwyraźniej wcześniej przeczuwając zbliżające się zagrożenie. - spojrzenie przeniósł na człowieka.

- Znając już twoje zdolności, zakładam, że ta cudowna roślinność to twoja zasługa. - skomplementował, ale oczywiście nie były to jedynie puste słowa, naprawdę podobała mu się tutejsza, całkiem inna niż w jego wymiarze przyroda. Policzki demona lekko poróżowiały.

- M-mhm... Wiele z nich to szczepy i mieszanki genetyczne kwiatów i drzew z naszego rodzinnego świata. - błękitek zaczął się powoli rozluźniać.

- Opowiesz mi coś więcej o tym? - poprosił młody Pines, równie zaciekawiony tematem, chcąc spędzić czas produktywnie, ucząc się o nowo poznanym miejscu.

      I tak przez kolejne parę godzin, Will Cipher opowiadał Dipper'owi o faunie i florze. Pokazał mu parę map i zielników, jakie sam sporządził, przez te wszystkie lata, kiedy czekał na Bill'a. Kwiatów było najwięcej i każdy z nich miał jakieś zastosowanie i jakąś przypisaną rolę. Demon nawet pokazał mu parę książek z przepisami na najróżniejsze maści i leki, a chłopak starał się zapamiętać każdy szczegół, bo przecież była to jego zdaniem naprawdę przydatna wiedza.

- Wiedziałem, że się dogadacie~. - złotooki oparł się z uśmiechem o oparcie fotela, na którym siedział jego towarzysz. Szeroki, żywy uśmiech gościł na jego ustach, a młody Pines czuł bijącą od niego dziwną energię. Aura złotookiego była zaprawdę niezwykła.

Złote oko błyszczało przebiegle.

^^^^^^^

(*2095 słowa*)

Na dziś to tyle, postaram się wstawiać rozdziały tu i tam na zmianę, żeby zachować jakąś równowagę. Tu już jednak zbliżamy się do końca- 

Ale jeszcze jeden BillDip siedzi mi w głowię, więc dl fanów tego shipu wciąż coś się tu pojawiać będzie! 

Do następnego

=)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro