Kłamstwo Trzynaste

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Bill nie potrafi płakać, 
a Dipper się nie boi.

•••••••

      Zimne światło bijące od tańczących płomieni otulało ich twarze, wprawiając cienie dookoła w niewielkie, płynne ruchy. Dipper obserwował zamyślonego Bill'a, który w skupieniu wpatrywał się w błękitne płomienie. Miał wiele pytań, które cisnęły mu się na usta, ale coś mówiło mu, że lepiej jeśli nie będzie przerywał towarzyszowi. Założywszy, że ten obmyśla plan działania. Mimo ogromnej chęci poznania demona bliżej i wręcz chorobliwej potrzeby zrozumienia go, jego rodzina wciąż była priorytetem.

      W istocie nie mylił się, Cipher rozważał w tej chwili przeróżne scenariusze tego co miało niebawem nadejść. Musiał rozpatrzyć każdą możliwą wersje zdarzeń, każdą reakcje sojusznika i wroga, każdy ruch skrzydeł motyla. Zerknął ukradkiem na młodego Pines'a, szczerze mówiąc musiał przyznać, iż chłopak wręcz spadł mu  nieba, a jego naiwne zaufanie, było cholernie na rękę. Nie zamierzał go zdradzić, ostatecznie mieli wspólnego wroga i tego się trzymał, co nie zmieniało faktu, że nie mógł mu powiedzieć całej prawdy. 

      Demon całe swoje życie kłamał. Okłamywał przyjaciół, rodzinę, wrogów, a nawet samego siebie przed lustrem. Iluzja jaką stworzył wokół siebie dawała mu komfort i poczucie bezpieczeństwa oraz kontroli nad otoczeniem. O dziwo siewca chaosu nie znosił kiedy działo się coś niespodziewanego. Jakież więc było jego zdziwienie, gdy jedno spojrzenie w czekoladowe oczy, wywołało w nim skręt kiszek i niespotykane dla niego wyrzuty sumienia. Czując silną ochotę wyrzucenia z siebie wszystkiego co tyle lat skrywał, zacisnął pięści i wstał na tyle gwałtownie, by zaskoczony tym Pines wzdrygnął się i prawie spadł z niewielkiego pnia, który robił im za ławkę. 

- Chodźmy już spać, jest późno... - przeczesał dłonią grzywkę, kierując spokojne kroki do namiotu. Nie podobało mu się to jak działał na niego szatyn, tego jak chłopak go intrygował i jak potrafił zadziwiać go na każdym kroku. Czuł się nieswojo, bo miał wrażenie, że te czekoladowe oczy są w stanie przejrzeć go na wylot.

- A moje pytania? - wtrącił, też wstając i przeciągając się z pozoru swobodnie, choć jego poważny wzrok podążył za blondynem.

- Nie mam na to siły. - mruknął cicho, zbywając go bezbarwnym tonem. Obawiał się tych pytań, że nie będzie potrafił skłamać, chodź jednocześnie wydawało mu się to cholernie głupie, ostatecznie robił to całe życie i uważał, że w całym wielkim wszechświecie nie ma lepszego od niego kłamcy.

- Obiecałeś. - Szatyn zmarszczył brwi i wszedł do namiotu za nim. Demon jednak już leżał na połowie pościeli. - Nie ma udawania, że śpisz. - Złote oko zerknęło towarzysza z ukosa, kiedy napotkało jednak poważne spojrzenie czekoladowych tęczówek, w namiocie rozległo się cierpiętnicze westchnienie.

- No dobra, kładź się, ale nie na wszystko będę mógł ci odpowiedzieć. - powiedział zrezygnowany i przewrócił się na bok by widzieć chłopaka, na którego usta wpełzł zwycięski uśmiech. Ułożył się na boku twarzą do rozmówcy, dopiero po chwili orientując się, że przez wielkość namiotu, byli zdecydowanie za blisko jak na jego granice komfortu. Jednak, skończyło się na lekkim rumieńcu, bo w jego głowie zażenowanie i stres został wypchnięty przez masę pytań, jakie zbierały się jeszcze odkąd beztrosko przychodził na polanę dotrzymać towarzystwa  cichej skale.

- Dlaczego nie dałeś się znaleźć tak długo? - padło po chwili milczenia pierwsze pytanie, Dipper postanowił zacząć od podstaw tego czego nie potrafił zrozumieć, zaskakując tym samym swojego rozmówcę. Spodziewał się on bowiem, że zacznie się od Dziwnogedonu,  albo przynajmniej zapyta o plan odbicia jego rodziny, a nie taka błahostka... Bo była to błahostka, prawda? 

- Czułem się dość upokorzony po przegranej, potrzebowałem czasu, by przetrawić porażkę. - powiedział ze spokojem w oczy bruneta, skrzywił się kiedy jego towarzysz zmarszczył brwi i dosadnie przekazał, że mu nie wierzy. - Tak było. - zaparł się, nie chcąc nawet myśleć o przyznaniu prawdy i wtedy szatyn ponownie go zaskoczył.

- Bill. - powiedział twardo, acz zadziwiająco kojącym tonem, biorąc policzki demona w dłonie - Kiedy powiedziałem ci dziś, że możesz mnie okłamywać, jeśli tego wymaga wygrana, to nie znaczy, że masz to robić w każdej sprawie. - mruknął, nadymając policzki z niezadowoleniem. Blondyn na ten widok parsknął cicho rozbawiony i przysunął chłopaka bliżej, tak by nie patrzeć mu w oczy. — Niech będzie. — pomyślał z lekkim rozbawieniem, zauważając jak to wydaje się proste — Powiem tyle ile mogę. To niewiele, ale pewnie i ochłapami informacji się zadowoli. — powoli zaczęła do niego docierać myśl, że może chłopak na prawdę po prostu chce go poznać i przemknęła też niepewna i jakże śmiała myśl, że "Dlaczego by nie?" Ostatecznie to nie tak, że nagle opowie mu całe swoje życie. Tylko fragment. To nie powinno boleć... Westchnął cicho i spojrzał przed siebie w ciemnozieloną, płócienną ścianę namiotu.

- Dobrze. - odezwał się po chwili , potrzebował zebrać myśli, więc niespiesznie składał zdania - Długo nie chciałem się z kimkolwiek widzieć i prawdą jest, że Dziwnogedon nie jest tego główną przyczyną, jednak to on skłonił mnie do przemyślenia wszystkiego i odcięcia się od świata. Potrzebowałem czasu na przetrawienie pewnych wydarzeń, o których jednak wolałbym dziś nie opowiadać. Mogę jedynie powiedzieć, że mają związek z zielonymi płomieniami i głównym powodem, dla którego ci pomagam. - Dipper'a na wspomnienie płomieni przeszedł lekki, nieprzyjemny dreszcz. Skinął niemo głową, na znak, że rozumie i nie będzie zbytnio naciskał, choć wiedział, że w aktualnej pozycji demon nie ma szans tego zobaczyć - Czułem się po prostu... bezsilny. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić i czy w ogóle zasłużyłem na lepszy los, niż samotne spędzenie reszty istnienia na tamtej polanie. W przeszłości zawiodłem parę ważnych dla mnie osób... - tu urwał na chwilę, sam nie rozumiejąc skąd w nim nagle tyle szczerości, nie chciał mówić tego młodemu Pinesowi. — Jaki miało to sens, ani nie pomoże to w zbliżającym się starciu, ani przecież chłopaka to nie interesuje. Może i sprawia takie wrażenie, ale to pewnie jedynie z grzeczności, po cholerę dorzucam mu swoich starych zmartwień skoro ma aktualnie ma wiele swoich problemów. dopadło go zwątpienie.

- Bill? - wyrwało go z zamyślenia. Spojrzał na chłopaka i napotkał pełne zmartwienia spojrzenie szatyna - Zamilkłeś na parę minut... O Jezu, B-bill, czy ty płaczesz? - chłopak wydawał się spanikowany, kiedy zobaczył na policzkach demona czarny płyn wypływający z jego złotego oka. Demon sam tego nawet nie zarejestrował, dopiero kiedy dotknął swojego policzka i poczuł pod opuszkami palców mokrą substancję uświadomił sobie, że puścił mu emocje. Spanikował. Nie wiedział co robić. Nie wiedział jak zareaguje jego towarzysz, a ku jego zdziwieniu to aktualnie najbardziej go przerażało - Przepraszam. - padło nagle cicho z ust brązowookiego, uciszając chaos w głowie blondyna. Spodziewał się wszystkiego, prócz przeprosin. Bo niby za co... Jednak nim zdążył chociaż zastanowić się jak na to zareagować ten kontynuował - Przepraszam, nie powinienem był drążyć tematu twojej przeszłości. Czułem, że to ma związek z czymś z przed Dziwnogedonu. Wiedziałem, że nie masz ochoty odpowiadać na pytania, a mimo to nacisnąłem ignorując sygnały... Nie chciałem otwierać starych ran i doprowadzić cię do łez... - poczuł jak demon delikatnie go obejmuje, ale nie protestował - Więc możemy skończyć tę rozmowę na dziś... - spojrzał na niego łagodnie - Jeśli nie będziesz chciał nie wrócimy już do niej, chodź przyznaję, że ciekawi mnie twoja przeszłość. - powiedział szczerze - Ale rozumiem, że zaufanie komuś ze swoją przeszłością, jest trudne i nie będę cię do tego zmuszał. Chcę tylko, żebyś wiedział, że jeśli poczujesz potrzebę wygadani się, to wysłucham wszystkiego co masz do powiedzenia i nie będę cię przez to oceniał, ani inaczej na ciebie patrzył. - powiedział z pełną powagą. Delikatnie starł resztki łez z policzków rozmówcy, który uśmiechnął się nieznacznie.

      Przez chwile panowała między nimi cisza, Dipper nie wiedział czy powinien czekać, na jakiś sygnał od demona, że to już koniec na dzisiaj, a Cipher nie miał pojęcia co w ogóle ma powiedzieć. Pines całkowicie go zaskoczył tym szczerym wyznaniem. Nie sądził, że w byłym wrogu odnajdzie tak wiele zrozumienia i cierpliwości w stosunku do swojej osoby. Z jednej strony było to dla niego w pewien sposób uspokajające, zaufanie do szatyna wzrastało właściwie z każdą ich rozmową, ale z drugiej cholernie go to przerażało, bo nie chciał tworzyć między nimi większej relacji, nie chciał mieć znów kogoś na kim będzie mu zależało, bo to słabość, prawda? Jeśli się przywiąże do kogoś, to będzie miał coś do stracenia, a to ostatnie czego potrzebował przy zbliżającym się starciu. Jego umysł nie mógł znów zostać zaślepiony przez emocje, nie kiedy miał już plan.

- Dipper. - postanowił w końcu przerwać tę ciszę, szatyn spojrzał na niego, dalej szczelnie schowany w ramionach wyższego chłopaka - Dziękuję. - powiedział spokojnie - Doceniam twoją szczerość i to jak wyrozumiały potrafisz być. - podsumował i uśmiechnął się lekko. Brązowooki już miał coś powiedzieć, ale nie było mu dane - Ale powinienem odstawić cię z powrotem do Gravity Falls. - po tych słowach znów zapadła cisza, blondyn wydawał się być śmiertelnie poważny, a Dipper'owi jakby nagle zabrało języka w gębie. Atmosfera zaczęła gęstnieć, młody chłopak zacisnął pięści - Tak będzie bezpieczniej, nie zamierzam zrywać umowy, odzyskam twoją rodzinę, po prostu ty poczekasz bezpiecznie w Chacie i... - przerwał mu nagły plask, spowodowany plaskaczem, który dostał od rozmówcy. Spojrzał na niego skołowany i wzdrygnął się widząc buzującą w czekoladowych oczach wściekłość. Na bladym, lekko piegowatym policzku zaczął pojawiać się lekko różowy ślad w kształcie dłoni szatyna.

- Czy ty się w ogóle słyszysz? - powiedział praktycznie przez zęby i wysunął się z objęć demona, następnie przewracając go na plecy i siadając na nim okrakiem, jedną ręką chwycił go za kołnierz, przyciągając go nieco bliżej - Rozumiem, że możesz nie chcieć zbliżać się ze mną emocjonalnie, bo zakładam, że to jest powodem tej nagłej zmiany. - mruknął podenerwowany - Ale nie będziemy zmieniać planu w połowie. Mogę nie znać jego szczegółów, ale nie jestem idiotą Bill, po coś mnie chyba za sobą ciągniesz, nie? - fuknął luzując uchwyt, starając się uspokoić - Już ci przecież powiedziałem, że nie muszę znać prawdy, nawet jeśli tak cholernie mnie ciekawi, by zrobić to czego ode mnie oczekujesz. Więc nie zmieniaj planów, bo nagle nie pasuje ci moje towarzystwo. - puścił go całkiem - Jeśli tego ci trzeba, to traktuj mnie jak pionka. Nawet nie jak człowieka. Zwykłego, szarego pionka, który ruszy tam gdzie każesz w tej pierdolonej grze. Ale na bogów, nie wycofuj planu, przez byle zwątpienie. -

- To nie chodzi o to Dipper. - Bill spojrzał w czekoladowe tęczówki i podniósł się nieznacznie na łokciach - Zaczynam cię lubić, czuć się komfortowo w twoim towarzystwie. - powiedział tak chłodno, że niewielkie ciarki pojawiły się na skórze rozmówcy, mimo, że same słowa mogły wydawać się dość miłe i może w innych okolicznościach, Dipper'a bardzo by ucieszyły - A to źle, bo żebyśmy wygrali będę musiał cię skrzywdzić. Nie wiem jeszcze jak, ale nie przeskoczę tego. - dodał i dostrzegł w oczach chłopaka coś dziwnego.

- Wiem. - powiedział już spokojnie i westchnął ciężko - Znaczy domyślałem się, że twój plan może skończyć się dla mnie niezbyt przyjemnie i nie mówisz mi na czym polega, właśnie przez to, że obawiasz się mojej reakcji. Że jeśli go poznam, przestraszę się i zrezygnuję. - zacisnął pięści - Ale to tylko kolejny powód bym został, bo najwyraźniej najlepszy plan tego wymaga. A uwierz. Dla Mabel i Forda jestem w stanie zaakceptować każde ryzyko. - powiedział pewnie - Nie rzucam słów na wiatr Cipher, kiedy mówię, że możesz mnie wykorzystać jako swojego pionka. Uwierz, że też przemyślałem wszystkie najgorsze scenariusze i jestem na nie gotowy. - odwrócił wzrok i cisza dopadła ich po raz kolejny, chwytając ich w swoje chłodne szpony i powiększając dzielący ich dystans z każdą sekundą.

- Trzęsiesz się. - bardziej stwierdził niż zapytał, z pewnym przekąsem w głosie - Możesz mówić co chcesz, ale twoje ciało cię zradza. - mruknął, marszcząc brwi. Schował za chłodnym, pełnym obojętności spojrzeniem wszelkie inne emocje, które teraz nim targały.

- Nie powiedziałem, że się nie boję. - westchnął Dipper i zszedł z demona ostrożnie. Usiadł obok z podkulonymi pod brodę kolanami i położył na nich policzek, patrząc w ciemną tkaninę namiotu i przebijające się przez nią delikatne, błękitne światło bijące od wciąż żarzącego się paleniska - Bardzo się boję... - szepnął, tak cicho jakby sam nie chciał tego usłyszeć - Bólu, śmierci i tych pierdolonych, zielonych płomieni. - przy ostatnim słowie jego głos lekko się załamał - Ale kiedy na szali jest wolność mojej rodziny, ich życia... Nie mogę się temu poddać i nie poddam. - spojrzał na swoją dłoń i zacisnął ją w pięść - Więc Bill, śmiało. Możesz mnie skrzywdzić. Psychicznie, fizycznie, nie ważne. Tak długo, jak to ich uratuje, nie wycofam się. - przeniósł wzrok na demona, który wpatrywał się w niego jak zahipnotyzowany. Podniósł się lekko do siadu i z zaskoczenia przyciągnął go z powrotem na swoje kolana, w efekcie czego otrzymał pytające spojrzenie.

- Będziesz cierpiał sosenko. - uniósł jego podbródek, patrząc na niego beznamiętnie, ale na szatynie wydawało się to już nie robić najmniejszego wrażenia.

-  W porządku. - skinął spokojnie głową. Ostre, czarne paznokcie przejechały wzdłuż linii jego szczęki, tworząc płytką ranę.

- Skrzywdzę cię. - uśmiechnął się lekko, z nutą desperacji w głosie, a jego dłoń ostatecznie wylądowała na policzku brązowookiego, który lekko przymrużając powieki wtulił się w nią z pełną ufnością.

- Wybaczę ci. - odpowiedział, uważnie obserwując reakcje blondyna, widząc, że ten chce kontynuować nie pozwolił mu - Bo za wiele razy dałeś mi poczucie, że to tego warte. Że przy tobie wszystko się ułoży. Nawet jeśli kłamiesz, nawet jeśli właściwie cię nie znam. - uśmiechnął się lekko.

- Kiedy? - zdziwił się, marszcząc brwi i świdrując chłopaka spojrzeniem, jakby chciał prześwietli go na wylot.

- Nie skrzywdziłeś mnie, kiedy przychodziłem ci pozawracać dupę przy pomniku. Wręcz zapraszałeś mnie do spędzania tam czasu, przez skracanie mojej drogi do i od ciebie. - zaczął spokojnie - Uratowałeś mnie przed mordercą w lesie, mimo, że nie musiałeś. - wyliczał na palcach - Postanowiłeś mi pomóc, a wtedy jeszcze nie uwzględniałeś mnie w planie, nie próbuj zaprzeczać. - wyprzedził go chłopak, dostrzegając chęci przerwania mu w złotym oku - No i cały czas się mną opiekujesz i pilnujesz, by nic mi się nie stało. - zakończył z zadowolonym uśmiechem, jako, że sam sobie dodał tym otuchy. Demonowi jakoś zrobiło się cieplej na duchu, nie mógł zaprzeczyć słowom rozmówcy, co nieco go sfrustrowało.

- Pines.. - zaczął poważnie.

- Cipher. - przedrzeźnił, go chłopak, wcinając mu się perfidnie  - Idziemy spać. - powalił go, chodź trochę siły musiał w to włożyć nim demon mu uległ - Miałeś rację, że już późno. - ziewnął cicho i zjechał nieco na bok z demona, dalej obejmując go jedną ręką, jakby ten zamierzał się wyrywać, mimo, że zdawał sobie sprawę z tego, że gdyby złotooki chciał to z łatwością i tak by się z jego objęć wydostał i tego, że nie był to jedyny powód, ale nie miał teraz głowy do zastanawiania się, dlaczego tak podobała mu się bliskość tego Doritosa.

- Ale... - znów podjął temat, jednak z o wiele mniejszą determinacją.

- Ajtatatata. - uciszył go sennie szatyn - Dobranoc Bill... - szepnął jeszcze, nim wtulił się w niego bardziej, zaciągając się przyjemnym zapachem blondyna — Cytryna... Kaczeńce... Igliwie... Trochę jak las... Przyjemnie...

- Dobranoc Dipper....

^^^^^^^

(*2450 słów*)

      Może być dużo długich przerw, stało się coś niespodziewanego, coś co wybija mnie z rytmu i nie dam rady tego przeskoczyć, więc będę pisać kiedy się da, może po prostu będę robić krótsze rozdziały i wtedy będą częściej, chociaż wolę dłuższe wstawiać tbh. 

       Welp wpadłam też w kolejny fandom, bsd dokładniej, aktualnie simpuje soukoku 0///0 ale napiszę z tego coś dopiero jak skończę tego Billdipa, kolejnego i jeszcze jednego, które mam w planach, muszę mieć jakoś to zorganizowane, c'nie? hah, więc trochę to zajmie, chociaż wakacje coraz bliżej, więc kto wie.

       Inna sprawa, zachęcam do komentowania! Lubię widzieć reakcję czytelników więc niech nikt się nie powstrzymuje! (poprawki też mile widziane, jeśli gdzieś zauważycie błąd!) No ogólnie, jak ktoś lubi komentować co linijkę, to śmiało UwU

To tyle.

Miłych ferii!

Do następnego

=)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro