1.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jay ruszył na samotną wyprawę do lasu, pragnął odpoczynku. Trawa w dużym stopniu pokryta była kroplami deszczu. W każdym zakamarku zieleni, był słyszalny szelest. Ni to podmuch wiatru, ni to deszcz.

Jednak po chwili usłyszał głośniejszy szelest. Nie było to żadne zwierzę. Tylko co inny człowiek mógł robić o tej porze w lesie. Wtedy jego oczom ukazał się cud. Był on człowiekiem, bogiem, w postaci chłopaka.

- Wiesz że samemu nie powinno zapuszczać się w takie rejony? - powiedział Jay, strasząc tym niższego od siebie chłopaka.

- No to najwyraźniej nie tylko ja tak postąpiłem. - rzekł blondyn, czym zaintrygował starszego.

- Jak się nazywasz? - spytał, po czym podał nieznajomemu parasol.

- Nishimura Riki. - przedstawił się, kłaniając się na tyle ile to było możliwe w leśnej gęstwinie. - A pan?

- Park Jongseong. - odpowiedział, wciąż świdrując wzrokiem, już nie nieznajomego. - Możesz mi mówić Jay.

- Chyba bym wolał zostać przy oficjalnej formie. - rzekł, oddając starszemu parasol. - Ja już będę się zbierać.

- Zostań jeszcze chwilę. - powiedział, praktycznie rozkazem, łapiąc Rikiego za nadgarstek, po czym mocnym ruchem wciągnął blondyna, pod parasol nad swoją głową.

Młodszy nie odezwał się, lecz Jay miał wrażenie że przez pewien moment ujrzał przerażenie w jego oczach. Czy chciał, aby ta ludzka istota się go bała? Możliwe że tak. Czuł zapach jego krwi, była niesamowicie uzależniająca. Jego zapach, Jay miał wrażenie że Riki przyciąga go jak magnes.

- Naprawdę, muszę już iść. - rzekł blondyn, wychodząc spod parasola, jednak jego nadgarstek wciąż był mocno trzymany przez Jongseonga.

- Odprowadzę cię. - powiedział Jay, nie puszczając jego nadgarstka, od czego pewnie zostaną blondynowi siniaki. - W tym lesie łatwo się zgubić.

Nishimura tylko pokiwał delikatnie głową, mając w niej niesamowity bałagan. Jednak Jayowi podobał się taki obrót spraw. Lubił krzywdzić ludzi, bawić się ich uczuciami, na koniec odbierając im życie.

Chciał jak najwięcej czasu spędzić z niższym chłopakiem, poznać jego nawyki, wiedzieć o nim wszystko. Dlatego prowadził ich jak najbardziej okrężną drogą do miasta. Jednak po chwili przyszedł czas ich rozstania.

- Dziękuję panu za pomoc. - rzekł Riki, z delikatnym japońskim akcentem, wyjmując nadgarstek z uścisku czarnowłosego. - Do widzenia.

- Do zobaczenia. - odpowiedział z uśmiechem wampir, wiedząc że już wkrótce się spotkają i będzie to bardzo długie spotkanie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jay rozejrzał się po mieszkaniu. Od ostatniego świadomego spotkania z jak się okazuje, studentem medycyny, minęło już kilka dni. W tym czasie czarnowłosy zdążył zdobyć wszelkie informacje o swoim celu. Dotarł nawet do informacji że miał próbę samobójczą w wieku piętnastu lat, interesujące.

Śmieszyło go to, że ludzie tak kiepsko dbali o swoją dokumentację. Przecież to wystarczyło tylko dwóch dni, aby dowiedzieć się o kimś wszystkiego.

Siedział teraz w pokoju dwudziestolatka. Dostanie się do niego też nie sprawiło mu żadnego problemu. Była noc, Riki spał. Był to niecodzienny widok, gdyż zazwyczaj Jongseong, nigdy aż tak skrupulatnie nie śledził swych ofiar.

Jednak podczas snu wyglądał na swój sposób uroczo. Leżał skulony pod kołdrą w pozycji embrionalnej, mocno wtulając się w żółtego pokemona, pełniącego rolę przytulanki. Jego błyszczące oczy były zamknięte, a usta lekko rozchylone. Włosy młodego studenta tworzyły pewnego rodzaju bałagan, ale był on bardzo uporządkowany.

Przy jego łóżku, na szafce nocnej była zapalona lampka. Patrząc na stan spoczynku w którym się znajdował, wciąż zastanawiało wampira, po co temu człowiekowi tyle oświetlenia. Wiadomo, w ciemnościach nie widzi, ale bez przesady.

Postanowił nie działać od razu, chciał jeszcze odrobinę podelektować się strachem blondyna, póki jeszcze nie postanowi zarzucić na nim swej sieci.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Od poprzedniego spotkania minął już tydzień. Jay spostrzegł, że Riki, najprawdopodobniej kogoś ma. Nie wiedział co ma zrobić z tym faktem, skoro para najwyraźniej była zaręczona. Już niedługo młodszy będzie należał tylko do niego.

Teraz obserwował jego randkę, tak dobrze słychać, Park kurwa jebany Jongseong, pozwala swojemu celowi chodzić na randki. Cóż za miłosierdzie okazał tym łaskawym czynem. Przypatrywał się tej dwójce z daleka.

Drugiego chłopaka również dokumenty uzyskał. Yang Jungwon, bo tak się nazywał, był Koreańczykiem. Był ledwie o rok starszy od Nishimury. Ten był studentem archeologii, na trzecim roku. Wiedział że jest on jego następną przeszkodą, tylko jak pozbyć się rudowłosego w jak najlepszym momencie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Był wieczór, minęły już dwa tygodnie. Blondyn już wydawał się zapomnieć o ich spotkaniu. Lecz Jongseong chciał mu o nim przypomnieć, w jak najbardziej bolesnym wydaniu.

Szedł za młodszym, czekając na odpowiedni moment, auto już stało w odpowiednim miejscu. Usłyszał przyspieszony puls Japończyka, który przyspieszył kroku, Jay już wiedział, że tamten był już świadomy jego obecności.

Po chwili rzucił się biegiem, lecz został zapędzony w ślepą uliczkę. Nie mógł już uciec. Coraz bardziej zbliżał się do krawędzi muru. Nie widział twarzy Parka, lecz to tylko dodawało mu aury tajemniczości.

Jay wiedział jakie emocje wywołuje zbliżając się do młodszego z nożem i chloroformem. Po chwili plecy blondyna dotykały już muru, był w potrzasku. Mocno przycisnął ciało studenta do muru, trzymając nóż przy jego gardle.

- Wiedziałem że kiedyś się jeszcze spotkamy. - powiedział z uśmiechem psychopaty. - No i co teraz, hm?

- Proszę, puść mnie. - powiedział błagalnym, pełnym paniki tonem Riki. - Dlaczego to robisz?

- Ponieważ jesteś wyjątkowy. - rzekł Jay, mocno przytrzymując ramieniem ciało młodszego chłopaka.

- Proszę, zostaw mnie. Nikomu nic nie powiem. - wyszeptał Japończyk ze łzami w oczach. - Zrobię co zechcesz, tylko pozwól mi odejść.

- Niestety, księżniczko. To czego od ciebie chcę, wymaga twojej obecności. - powiedział powodując jeszcze większy mętlik w głowie Nishimury. - Jedyne czego chcę, to ciebie.

- Błagam... - zaczął blondyn lecz został uciszony materiałem na swoich ustach.
Z jego oczu popłynęło jeszcze więcej łez, po  czym nie mogąc wstrzymywać już oddechu, zaczął tracić przytomność.

Kiedy Jay już upewnił się że dwudziestolatek jest już nieprzytomny, podniósł jego bezwładne ciało, po czym przeniósł je do swojego auta. Co jak co ale z człowiekiem wyglądającym jak zwłoki nie będzie chodził przez całe miasto.

Zapinając nieprzytomnego Rikiego pasem, ruszył jadąc do miejsca, gdzie już nikt ich nie znajdzie. Przygładził jego blond kosmyki, wkładając je za drobne ucho studenta. Od teraz ten chłopak będzie tylko jego.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Riki obudził się w nieznanym mu dotąd pomieszczeniu. Było ono ciemne, w powietrzu unosił się zapach wilgoci. Od razu pierwszą rzeczą która przyszła mu na myśl, było to że znajduje się w piwnicy.

Po chwili wysilenia swojego mózgu do jakiejkolwiek aktywności, przypomniał sobie co się stało poprzedniego wieczora. Chciał wstać, lecz wtedy poczuł że jest związany. Chciał krzyknąć, lecz knebel umieszczony w jego ustach, skutecznie mu to uniemożliwił.

Tupnął z bezsilności, powodując zachwianie się krzesła, na którym się znajdował. W porę jednak, ono się ustabilizowało, chroniąc go przed spotkaniem z betonowym podłożem.

Po chwili usłyszał dźwięk przekręcanego klucza w zamku w drzwiach. Od razu spojrzał w tamtą stronę, wtedy jego oczom ukazał się jego porywacz. Był nim mężczyzna, którego poznał w lesie. Otworzył szeroko oczy ze zdumienia, po czym znowu szarpnął się, próbując cofnąć, przed Jongseongiem.

Wyżej wspomniany tylko zaśmiał się z kpiną, zatrzymując krzesło, przed dalszą wędrówką w głąb pomieszczenia. Pogładził go delikatnie po policzku, spoglądając w jego przerażone oczy.

- Już się obudziła, moja księżniczka. - powiedział zbliżając swoją twarz do tej jego, doprowadzając blondyna do jeszcze większej paniki, której efektem były nieopanowane łzy płynące z oczu. - Ej, słońce, nie płacz. Jeśli będziesz grzeczny, nie stanie ci się krzywda.

Starł łzy z policzków Rikiego, który drżał nie mogąc się uspokoić. Blondyn chciał tylko znów zasnąć, lub żeby okazało się że to tylko sen. Zdecydowanie bardziej podobała mu się ta druga opcja.

- No to mamy umowę, prawda? - powiedział, lecz nie uzyskując odpowiedzi na pytania uznał ją za pozytywną. - Nie będziesz uciekać, będziesz tylko mój, no i będziesz mi posłuszny.

Blondyn wymamrotał ciche błagania, aby go zostawił, lecz jego słowa znów zablokował knebel. Opuścił wzrok, znów zanosząc się płaczem.

- Dzisiaj będziesz musiał się przyzwyczaić, ale zobaczysz, spodoba ci się to, co dla ciebie przygotowałem. - rzekł Jongseong, niebezpiecznie zbliżając się do jego szyi Japończyka.

Po chwili Riki usłyszał ciche kliknięcie, po czym poczuł tępy ból w szyi. Miał wrażenie jakby ktoś wysysał z niego energię. Chciał się jakoś oderwać od kłów Jaya, lecz nie miał siły. Stał się tak samo bezwładny jak po mocnych środkach uspokajających.

- Twoja krew jest pyszna. - stwierdził Park, podnosząc podbródek Rikiego do góry, zmuszając aby młodszy spojrzał mu w oczy. - Wiedziałem że ci się to spodoba.

Blondyn zmrużył oczy, jego powieki stały się tak ciężkie jak z ołowiu. Jedyne co poczuł przed utratą przytomności, to usta Jaya, na tych jego, oraz resztki swojej krwi.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Riki obudził się jakiś czas później, mocno osłabiony. Jednak tym razem Amerykanin już czekał aż się obudzi tuż przed nim. Strasznie bolała go głowa, czuł że nie jadł już od jakiegoś czasu. Miał wrażenie że jego szyja pali żywym ogniem.

- Całkiem sporo spałeś. - rzekł Jongseong, kucając naprzeciwko Nishimury. - Już się stęskniłem.

Niki spojrzał na niego z nienawiścią w oczach, lecz po chwili jego twarz wykrzywiła się w bolesnym grymasie.

- Widzę że ty też tęskniłeś. - powiedział radośnie, biorąc w dłonie małą walizeczkę, jak na narzędzia. - Dzisiaj przyniosłem zabawki, na początku będzie odrobinkę boleć, ale spodoba ci się.

Riki spojrzał na Jongseonga z przerażeniem, kiedy zobaczył jej zawartość. Obfitowała ona we wszelkiego rodzaju skalpele, oraz wiele narzędzi których nie potrafił rozpoznać w tym momencie. Spojrzał w oczy swojego oprawcy, ale dostrzegł w nich jedynie rządzę krwi. Zamknął oczy, z których popłynęło kilka łez.

Po chwili poczuł rozrywający ból, w okolicach brzucha. Wrzasnął, lecz knebel znów zagłuszył jego krzyki. Jongseong znowu uśmiechnął się swoim uśmiechem psychopaty, zadając mu kolejne rany. Riki po chwili poczuł kły wbijające się w jego obojczyk. Bał się coraz bardziej. W końcu to był najprawdopodobniej dopiero drugi dzień.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Obudził się najprawdopodobniej nastepnego dnia, tym razem bez knebla. Jednak różnica polegała na czymś innym. Spojrzał na swoje przedramię, z którego przez rurkę do saszetki sączyły się krople jego własnej krwi. Czuł się jeszcze gorzej niż zwykle, był odwodniony, osłabiony i obolały od wczorajszych tortur.

Chciał coś powiedzieć, lecz z jego gardła wyrwał się tylko bolesny świst. Jakikolwiek ruch sprawiał mu ból, jednak wiedział że to jeszcze nie koniec.

- Wiesz księżniczko, twoja krew lepiej smakuje prosto z tętnicy, ale skoro czeka cię śmierć to po prostu robię sobie jej zapas. - powiedział, jakby to była najzwyklejsza rzecz w jego życiu.

Riki nawet nie mógł podnieść wzroku na swojego oprawcę, nie miał na to ani chęci, ani siły. Po chwili jednak jego podbródek został brutalnie uniesiony w górę. Czarnowłosy wpił się brutalnie w jego usta, skubiąc je swoim ostrymi kłami. Jednak kiedy znudził się tą zabawą, usiadł na jego kolanach, przygniatając już jego i tak spętane nogi.

- Szkoda mi ciebie. - powiedział Jay, wplatając dłoń we włosy Japończyka. - Jesteś taki piękny. Ale niestety piękno jest ulotne, porównał bym je do motyli, jesteś takim moim prywatnym motylem, wiesz?

Jeongseong zataczał kółka, dookoła jego spuchniętych od utraconej krwi ust. Uśmiechnął się do ledwo żyjącego studenta, po czym wpił się w jego szyję. Pił łapczywie krew dwudziestolatka, czując jego coraz płytszy oddech.

- Dobranoc, mój motylku. - powiedział, po czym oderwał się od jego szyi.

Blondyn już był martwy. Zmarł, zostawiając po sobie pustkę. Jeongseong mimo tego że osiągnął, to co chciał, czuł pewnego rodzaju niedosyt. Zaczęło mu brakować tego pięknego chłopaka. Lecz odpinając rurkę, pomyślał o tym, co by było, gdyby zmienił go w wampira. Wtedy mógłby być jego przez wieczność.

Wampir wtedy nie wiedział co go czeka. Że to nie jest kolejna zbrodnia, za którą nie poniesie kary.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
1826 słów

Hejka moi kochani ❤️

Dzisiaj mam urodziny 🎂♥️ W sumie to dzisiaj najprawdopodobniej będę cały dzień w łóżku siedzieć, ale to już szczegół. Pamiętajcie aby dbać o siebie i pić dużo wody.

Kocham was ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro