Rozdział 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez resztę nocy udało mi się spać spokojnie, ale tamten sen nie na żarty mnie przeraził. Znów wróciło uczucie bezsilności i panicznego strachu. To były najgorsze chwile mojego życia. Na szczęście zemsta się udała, a tamte czasy już nie wrócą. Niechętnie wstaję z łóżka i zaspana podchodzę do szafy. Otwieram ją i wyjmuję jasno szarą bluzkę, ciemno szare leginsy oraz czarne tenisówki z białymi sznurowadłami. Z tymi rzeczami idę do łazienki, gdzie myję zęby i twarz oraz przebieram się i rozczesuję kołtuny we włosach. Zanoszę piżamę do pokoju, a następnie schodzę na dół i idę do kuchni. Już na schodach czułam zapach naleśników i czekolady. Widok w kuchni potwierdził to co czułam na schodach. Shadow właśnie kończyła smażyć trzeciego naleśnika, a na blacie obok niej leżały na talerzu już dwa naleśniki polane czekoladą i z truskawkami po jednej na każdym.

-Rozpieszczasz mnie Shadow.- mówię z uśmiechem i siadam do stołu.

-Naprawiam błędy twojej matki.- oznajmia i w tym samym czasie polewa czekoladą trzeciego naleśnika.

-Dziękuję, jesteś najlepsza.- mówię z szerokim uśmiechem.

Odwzajemnia uśmiech i podaje mi talerz z trzema naleśnikami. Po zjedzeniu pysznego śniadania, odkładam naczynia do zmywarki i uruchamiam ją.

-Smakowało?- pyta Shadow.

-Tak, było wyśmienite.- odpowiadam z uśmiechem.

-Za chwilę będą wiadomości. Będziesz oglądała?- zmienia temat.

-Tak, dawno nie oglądałam.- odpowiadam i razem idziemy do salonu.

Siadamy na kanapie, a Shadow włącza telewizor. Idealnie zdążyłyśmy na rozpoczęcie się wiadomości.

-Minął kolejny tydzień poszukiwań Logana Air. Nadal nie mamy żadnych śladów ani wskazówek. Mamy nadzieję, że za niedługo go znajdziemy i, że będzie nadal żywy. Oczywiście policja robi wszystko, co w jej mocy, ale Bloody Cat dobrze go ukryła. Zostając przy Bloody Cat, od tygodnia nie daje ona znaku życia, ale nie dajcie się zwieść i nadal bądźcie ostrożni. Na dzisiaj to wszystko. Życzymy dobrego i spokojnego dnia oraz wieczoru.

-Czemu tylko mnie się tak boją?- pytam Shadow.

-Wszystkich morderców boją się tak samo. Po prostu inni atakują, tylko dwa razy w miesiącu, a ty czasami nawet trzy razy częściej.- odpowiada.

-Zabijam za dużo osób?

-Nie. Każdy morderca zabijał tyle na początku.

-Okej.- moje zdenerwowanie maleje.

-Masz, jakieś plany na dzisiaj?- pyta.

-Teraz mam zamiar poczytać w ogrodzie. Po obiedzie odwiedzę Logana, a później może kogoś zabiję.- odpowiadam.- A co?

-Nic. Po prostu chciałam wiedzieć. Nie zatrzymuję cię już.- mówi.

Idę do swojego pokoju i zabieram z niego dwa pierwsze tomy z serii „Rywalki". Z tymi książkami idę do ogrodu. Wchodzę do altanki. Układam wygodnie poduszki i zabieram się za lekturę. Książka mnie tak wciągnęła, że do świata realnego przywróciło mnie dopiero miauczenie przy uchu. Spoglądam w tamtą stronę i zauważam Shadow.

-Wołam cię i wołam, a ty nic. Obiad.- mówi rozbawiona.

-Zaczytałam się.- przyznaję.

Kręci rozbawiona głową, po czym idziemy do kuchni. Od razu po wejściu do domu uderza we mnie zapach pysznego spaghetti. Siadam do stołu i z apetytem zjadam obiad. Tym razem Shadow sprząta naczynia, więc ja idę do swojego pokoju. Przebieram się w mój strój, a następnie schodzę do piwnicy. Dwa dni temu Logan dostał pić, a wczoraj jeść, dlatego dzisiaj nic mu nie przyniosę. Zabieram z rogu piwnicy obcęgi i podchodzę do śpiącego Logana. Dotykam ręką jego czoła. Nie ma gorączki, ale za tydzień na sto procent będzie miał.

-Pobudka.- szepczę mu do ucha.

Budzi się i rozgląda po pomieszczeniu, gdy ja zdejmuję mu knebel.

-Czyli to jednak nie był sen.- mówi ochryple.

-Nie, a teraz otwieraj buzię.- mówię słodko.

-Czemu wyrządzasz mi taką krzywdę?- pyta.

-Przez godzinę mogłabym wymieniać powody, przez które powinieneś cierpieć.- odpowiadam z jadem w głosie.

Podnosi głowę i patrzy na mnie smutnym wzrokiem.

-Na mnie nie działają smutne oczka.- oznajmiam, po czym siłą otwieram mu buzię.

Obcęgami chwytam dolną, prawą jedynkę i zaczynam rwać. Po krótkiej walce ząb nie siedzi już w dziąśle. Krzyk bólu opuszcza gardło Logana. Chyba zaczynam mieć w tym wprawę. Kolejny ząb. Dolny, lewy kieł będzie idealny. Chwytam i rwę. Kolejny ząb na wolności, a kolejna strużka krwi wylatuje z ust Logana.

-Wszystkie wampirzyce teraz chciałyby cię pocałować.- żartuję.

Górny, prawy rząd, piąty ząb. Oto mój kolejny cel. Chwytam i rwę. Coraz mniej problemu mi to sprawia, a coraz większą przyjemność. Trzecia strużka krwi wylewa się z ust Logana, a jego krzyk za każdym razem jest coraz cichszy.

-Co ty na to, żeby pozbyć się jeszcze jednego zęba mądrości, skoro i tak nie dodawały ci rozumu?- pytam, choć wiem, że nie otrzymam odpowiedzi.

Chwytam drugi ząb mądrości. Z tym niestety będę musiała się po siłować. Zaczynam walkę, a w moich uszach rozbrzmiewa krzyk Logana. Jego głos poddaje się w tym samym momencie, co ząb. Duża strużka krwi opuszcza usta Logana. Wygląda, jakby ktoś mu w bójce wybił zęby. Zabawny widok. Puszczam jego buzię, a on od razu zaczyna wypluwać krew, której cały czas przybywa. Kucam i chwytam prawą dłoń Logana. Na dzisiaj nie koniec tortur. Obcęgami chwytam paznokieć wskazującego palca. Zaczynam go zrywać i od razu przekonuję się, że będzie ciężej niż z zębami. Logan próbuje wyrwać dłoń, ale mam mocny ścisk i mu to uniemożliwiam. Po chwili kawałek paznokcia odrywa się od skóry. Przez chwilę widać skórę, ale dosłownie po sekundzie zasłania ją krew. Logan zaczyna rzucać się, jakby go coś opętało. Dobrze, że przywiązałam mu nogi, bo jeszcze by mnie kopnął. Nie poddaję się i za pomocą dwóch szarpnięć odrywam cały paznokieć. Oderwę jeszcze jeden paznokieć i dam już biedakowi dzisiaj spokój. Chwytam obcęgami paznokieć kciuka i z całej siły szarpie. Pięć porządnych szarpnięć i trzymam obcęgami paznokcia z kawałkiem skóry. Krew zalewa kolejny palec. Mam nadzieję, że Logan się nie wykrwawi. Obcęgi odkładam z powrotem w róg pomieszczenia, po czym kieruję się do wyjścia. Już mam wyjść, gdy odzywa się Logan cichym i zachrypłym głosem.

-Sadystka.

Wyjmuję z paska na broń pistolet i odwracam się do Logana.

-Nie mylisz się dupku.- mówię, po czym strzelam z pistoletu w jego lewą stopę.

Teraz to będzie cud, jeśli się nie wykrwawi. Nie widząc potrzebny dalszego przebywania w piwnicy po prostu wychodzę. Kolejnymi schodami idę na piętro. Mijam na nich Hyde, która spogląda na mnie zdziwiona, ale ignoruję to, ponieważ nie chcę mi się tłumaczyć skąd ta krew. Wchodzę do łazienki. Zdejmuję rękawiczki i myję ręce. Za chwilę kolacja, a nie przebieram się, ponieważ po kolacji idę kogoś zabić. Zmywam jeszcze parę kropelek z twarzy. Rękawiczki chwytam za pomocą ogona i schodzę do kuchni. Na kolację Shadow zrobiła mi zwykłe kanapki z szynką.

-Kanapki?- pytam zdziwiona, siadając do stołu.

-Cały dzień cię rozpieszczałam. Nie mogę dopuścić do tego, że się roztyjesz.- odpowiada rozbawiona.

-W sumie dziwne, że jeszcze trzymam linię.- oznajmiam poważnie.

-Dlatego masz kanapki.

-Dzięki.

Zabieram się za jedzenie. Zjedzenie czterech kanapek z szynką zajęło mi pięć minut. Zakładam rękawiczki i wychodzę z kuchni.

-Wychodzę! Wrócę maksymalnie za godzinę!- krzyczę, po czym wychodzę z domu.

Przez dziesięć minut idę lasem. Jestem już wystarczająco daleko od domu, a dość blisko miasta. Wspinam się na najbliższe drzewo, żeby zaczaić się na ofiarę. Od pół godziny siedzę w bezruchu, a w okolicy nie pojawiła się żadna żywa istota poza paroma małymi, leśnymi zwierzątkami. Jeśli wciągu dziesięciu minut nikt się nie pojawi, to wracam do domu. Na szczęście po minucie, jakiś mężczyzna zatrzymuje się pod drzewem, na którym siedzę. Wysuwam pazury i zeskakuję prosto na niego. Wbijam mu pazury w ramię, a on upada razem ze mną. Wstaję z niego, a on od razu przewraca się na plecy, po czym patrzy na mnie przerażony. Chyba mnie rozpoznał.

-Błagam nie zabijaj mnie Bloody Cat. Mam żonę i dziecko, nie mogę zostawić ich samych.- mówi błagalnym głosem.

-To nie mój problem.- oznajmiam i kucam przy nim.- Kocich snów.- mówię, po czym jednym sprawnym ruchem rozcinam mu gardło.

Krew tryska na mnie, a on po kilku sekundach się wykrwawia. Za pomocą rękawa ścieram krew z twarzy, a następnie wycinam kocią łapkę na prawym policzku trupa. Wstaję i już chcę biec do domu, gdy nagle ktoś chwyta mnie za nadgarstek i wciąga między krzaki. Ląduję na plecach, a nade mną od razu pojawia się chłopak. Opiera się na rekach, które są po obydwóch stronach moich ramion. Ma brązowe włosy oraz szmaragdowe oczy, w których widać iskierki ekscytacji.

-Witaj Bloody Cat.- mówi melodyjnym głosem.

-Kim jesteś i czego ode mnie chcesz?- pytam zdenerwowana.

-Tarzan kotku. Przyszedłem tutaj, żeby sprawdzić, czy jesteś taka, jak opowiadają.- odpowiada z szerokim uśmiechem.

Nie wierzę. Kolejny, który powiedział do mnie kotku. Im naprawdę życie jest niemiłe. Wysuwam pazury i próbuję zaciąć go w policzek. Niestety chwyta moją rękę i przyszpila ją do ziemi.

-Zadziorna. Będziesz miała branie w akademii.- oznajmia z głupawym uśmiechem.

O jaką akademię mu chodzi? Już chcę zadać pytanie, ale niedaleko nas zatrzymuje się rudy wilk i zaczyna warczeć. To ten sam wilk, który uratował mnie, wtedy przed atakiem wilkołaka!

-Do zobaczenia Bloody.- mówi Tarzan.

Składa pocałunek na moich ustach, po czym szybko wstaje ze mnie i ucieka w głąb lasu. Wilk odbiega w przeciwną stronę względem Tarzana, a ja nadal leżę na plecach z powodu szoku spowodowanego pocałunkiem. Po chwili jednak się otrząsam, przecieram usta ręką, wstaję z ziemi i biegnę do domu. Wchodzę do środka i spoglądam od razu na zegar. Właśnie teraz mija godzina, czyli zdążyłam.

-Już jestem!- oznajmiam, po czym idę na piętro.

Ze swojego pokoju zabieram piżamę, a później zamykam się w łazience. W końcu mogę zdjąć z siebie ten zakrwawiony strój. Biorę długi i gorący prysznic. Następnie wycieram się w puchaty ręcznik i ubieram się w piżamę. Myję zęby i twarz oraz rozczesuję włosy. Jestem gotowa do snu, więc wracam do swojego pokoju i kładę się w wygodnym łóżku. Po pewnym czasie budzi mnie skrzypienie drzwi. Otwieram oczy i widzę otwarte drzwi. Czuję kogoś obecność za sobą, więc się odwracam. Nie spodziewałam się tego zobaczyć. Za mną stoi zakrwawiony Logan z nożem w ręce. W jednej chwili rzuca się na mnie.

(1562 słowa)

Tak słabego rozdziału to jeszcze nie było. Szkoła zabija całą moją wenę i przez nią moje postanowienia na regularne wstawianie rozdziałów poszły się jebać. Przepraszam za to. Pewnie nikt już nie czyta tej książki. Szkoda i to wszystko przeze mnie :(

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro