Rozdział 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałam rano w salonie i oglądałam telewizję. Obok mnie siedziała Shadow, która ocierała się o moją rękę i cicho mruczała. Nagle usłyszałam jakby ktoś drapał pazurami w drzwi, po chwili dołączyło do tego dźwięku miauczenie. To był kot! MUSIAŁAM mu lub jej otworzyć! Zerwałam się z kanapy i skierowałam się do drzwi frontowych, bo to właśnie zza nich dochodził ten dźwięk. Otworzyłam je, a za nimi zauważyłam rudego kota.

-Zgubiłeś, zgubiłaś się?- zapytałam kucając.

-Tak.- odpowiedziała, po głosie rozpoznałam, że to ona.

-Jak masz na imię?- znów zadałam pytanie.

-Hyde.- odpowiedziała.

-Gdzie mieszka twój właściciel?- dalej pytałam.

-Nie mam właściciela.- przyznała.

-To w takim razie może chcesz tutaj zamieszkać, na pewno znajdzie się dla ciebie tutaj miejsce?- zaproponowałam.

-Z chęcią, dziękuję.- podziękowała wchodząc do środka.

-Nie ma za co.- oznajmiłam i zaprowadziłam ją do salonu.

-Shadow poznaj Hyde, nową mieszkankę tego domu. Hyde, poznaj Shadow, moją trenerkę, opiekunkę i przyjaciółkę naraz.- przedstawiłam je sobie, a Shadow uśmiechnęła się na moje słowa.

-Hyde możemy pogadać w cztery oczy?- zapytała poważnie Shadow, a jej uśmiech znikł.

-Tak.- odpowiedziała i razem poszły na górę.

Ja z powrotem usiadłam na kanapie i przełączyłam kanał na wiadomości. Wtedy poczułam straszny ból głowy. Otworzyłam oczy, a po chwili ból przeszedł. Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodę, po czym patrząc w swoje odbicie zaczęłam rozmyślać. Po raz pierwszy miałam, aż tak realny sen, wręcz czułam jakby to się działo naprawdę. Jeszcze ten ból, był taki silny. Ogólnie od czasu tego wypadku w moim życiu zaszły straszne zmiany. Nauczyłam się walczyć, stałam się jeszcze bardziej zadziorna, nauczyłam się zabijać i robię to z zimną krwią, mój wygląd strasznie się zmienił, stałam się straszną kociarą, to już nie jest Weronika tylko jak to mówi Shadow Weronika odeszła, umarła, a na jej miejscu pojawiła się Bloody Cat, zimna, bezlitosna, bezuczuciowa morderczyni.

-Bloody śniadanie!- mój jakże piękny, wewnętrzny monolog przerwał głos Shadow wołający mnie na dół.

Ostatni raz przejrzałam się w lustrze i zeszłam na dół.

-Dzień dobry Shadow.- przywitałam się z nią zajmując miejsce przy stole.

-A żebyś wiedziała, że dobry Bloody. Zobacz za okno, jaka jest piękna pogoda!- rzekła z entuzjazmem.

-Racja.- przyznałam jej rację patrząc za okno z uśmiechem.- Gdyby nie to, że Paulina jest dzisiaj w szkole, wyszłabym z nią gdzieś.- dodałam po chwili wpatrywania się w okno.

-Takie życie, ale teraz bierzmy się za śniadanie, bo nam wystygnie.- powiedziała stawiając przede mną talerz z goframi.

Zjadłam chyba z dziesięć tych gofrów, normalnie niczym Ticcy Toby z creepypasty. Po zjedzeniu gofrów wypiłam jeszcze kubek malinowej herbatki, po czym razem z Shadow skierowałyśmy się do salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor, a dokładnie to leciał serial „Gra o Tron", który uwielbiam. Obok mnie usiadła Shadow i zaczęła ocierać się o moją rękę, cicho mrucząc. Nagle usłyszałam jakby ktoś drapał pazurami w drzwi, po chwili dołączyło do tego dźwięku miauczenie. To był kot! MUSIAŁAM mu lub jej otworzyć! Zerwałam się z kanapy i skierowałam się do drzwi frontowych, bo to właśnie zza nich dochodził ten dźwięk. Otworzyłam je, a za nimi zauważyłam rudego kota i w tej chwili poczułam jakby to się już wydarzyło, czyli deja vu.

-Zgubiłeś, zgubiłaś się?- zapytałam kucając.

-Tak.- odpowiedziała, po głosie rozpoznałam, że to ona.

-Jak masz na imię?- znów zadałam pytanie.

-Hyde.- odpowiedziała, a mi prawie serce stanęło, to wszystko było tak jak w moim śnie!

-Gdzie mieszka twój właściciel?- dalej pytałam, udając, że wcale mnie to nie ruszyło.

-Nie mam właściciela.- przyznała.

-To w takim razie może chcesz tutaj zamieszkać, na pewno znajdzie się dla ciebie tutaj miejsce?- zaproponowałam, choć nie byłam tego w 100% pewna, że powinnam tak zrobić.

-Z chęcią, dziękuję.- podziękowała wchodząc do środka.

-Nie ma za co.- oznajmiłam i zaprowadziłam ją do salonu.

-Shadow poznaj Hyde, nową mieszkankę tego domu. Hyde, poznaj Shadow, moją trenerkę, opiekunkę i przyjaciółkę naraz.- przedstawiłam je sobie, a Shadow uśmiechnęła się na moje słowa.

-Hyde możemy pogadać w cztery oczy?- zapytała poważnie Shadow, a jej uśmiech znikł.

-Tak.- odpowiedziała i razem poszły na górę dokładnie tak samo jak w moim śnie.

*Perspektywa Shadow*

Razem z Hyde weszłyśmy schodami na górę, a później poszłyśmy do mojego pokoju. Mój pokój był cały czarny ze złotymi elementami i czasami szarymi. Na ścianach było pełno plakatów z czarnymi kotami i napisami, że mają uważać na nas, bo inaczej przyniesiemy im pecha. Zamknęłam za nami drzwi i od razu zaczęłam rozmowę, przynajmniej taki miałam zamiar.

-Strasznie smętny masz ten pokój.- powiedziała Hyde rozglądając się po nim.

-Nie twoja sprawa, zresztą nie przyszłyśmy tu, żeby oceniać mój pokój...- zaczęłam, ale ona mi przerwała.

-Nie?- zapytała z wrednym uśmiechem, jejciu, jak ona mnie wkurza.

-Nie. Po co tu przylazłaś?- zapytałam oschle.

-Mistrz mnie tutaj przysłał.- odpowiedziała spokojnie.

-Po co?- tym razem zapytałam zdziwiona.

-Po ostatniej akcji stwierdził, że potrzebna ci jest pomoc z pilnowaniem Bloody.- odpowiedziała z uśmieszkiem.

-I akurat ciebie o to poprosił?- zapytałam nie dowierzając.

-Tak, bo jakbyś nie pamiętała, jestem jedyną zmiennokształtną i jako jedyna mogę pilnować Bloody nieważne gdzie by była.- przypomniała.

-Nie potrzebuję pomocy, a Bloody należy się trochę luzu i prywatności- oznajmiłam poważnie.

*Perspektywa Bloody*

Usiadłam na kanapie i przełączyłam kanał na wiadomości. Znów poczułam ten rozrywający ból głowy, wszystko działo się dokładnie jak w moim śnie. Nagle przed oczami zobaczyłam scenę, jak skradam się schodami na górę. Postanowiłam właśnie tak zrobić, skierowałam się do schodów i po cichu zaczęłam po nich wchodzić. Ból przestałam czuć w momencie, w którym przyłożyłam ucho do drzwi w celu podsłuchania rozmowy.

-Jak słyszysz, Mistrz jest innego zdania.- usłyszałam wywyższający się głos Hyde.- A teraz lepiej już wracajmy na dół do Bloody, bo to, że ja tu jestem to nie znaczy, że możesz przestać pilnować Bloody, to nadal jest twoje zadanie Shadow.- dodała, a ja po tych słowach najciszej jak umiałam zbiegłam po schodach na dół. Usiadłam na kanapie, a wzrok skupiłam na telewizorze. O jakim „Mistrzu" mówiła Hyde? Czemu nagle jej głos był taki władczy, jakby miała władzę nad Shadow? Skąd Shadow znała Hyde? Czemu ta sytuacja śniła mi się dzisiaj i czemu towarzyszył jej ból głowy? Te pytania krążyły mi po głowie z zawrotną prędkością. Ich bieg przerwał dopiero odgłos schodzenia po schodach. Obok mnie na kanapie usiadły Shadow i Hyde, Shadow po mojej prawej, a Hyde po lewej. Wszystkie skupiłyśmy się na właśnie zaczynających się wiadomościach.

-Zginęło pięć osób, tym razem zostały zabite przez morderców z innego miasta, a dokładnie przez morderców z Rain Bay, czyli Hyde, Invisible Woman, Hekate, Tarzana i Werewolf'a of death. Zginęła najsławniejsza aktorka w naszym mieście, wzorowa uczennica z najbardziej prestiżowego liceum w naszym mieście, sławny iluzjonista, który był u nas akurat przejazdem, sprzątaczka pięciogwiazdkowego hotelu i krawiec, który szył ciuchy z prawdziwych skór zwierząt. Wyrazy współczucia dla rodzin i wszystkich bliskich tych osób, które zmarły wczoraj. Mam tylko jedną prośbę do wszystkich, ponieważ dzisiaj jest pełnia prosiłabym nie wychodzić po zmroku z domu ze względu na Werewolf'a, dziękuję, to już wszystko co mieliśmy dzisiaj wam do przekazania, do widzenia.- reporterka pożegnała się i wiadomości się skończyły.

-Jakim cudem masz tak samo na imię jak ta morderczyni?- zapytałam patrząc na Hyde.

-Kiedyś usłyszałam o tej morderczyni i bardzo polubiłam jej postać, więc nadałam sobie na imię tak samo jak ma ona.- wytłumaczyła z uśmiechem, a Shadow prychnęła pod nosem.- O co ci chodzi?- zapytała patrząc na Shadow.

-O nic.- odpowiedziała nie patrząc ani na mnie, ani na Hyde.

-Dryń, dryń.- zadzwonił mój telefon.

Zerknęłam na ekran, okazało się, że dzwoni do mnie Paulina.

-Pójdę odebrać.- poinformowałam je i wyszłam do kuchni, żeby mieć, choć trochę prywatności.

-Hej Paula, coś się stało? Nie powinnaś być jeszcze w szkole?- od razu zasypałam ją masą pytań.

-Hej Wer, nic się nie stało, a jeśli chodzi o szkołę to nauczyciele wypuścili na wcześniej, bo stwierdzili, że jest za ładna pogoda, żeby siedzieć dzisiaj w szkole.- odpowiedziała na moje pytania.

-To nie fair, że wypuścili was wcześniej.- zaczęłam marudzić.

-Zrobili to pewnie dlatego, że im samym się nie chciało siedzieć w szkole, bo sama przyznaj, że to jest piękny ostatni dzień marca.- powiedziała rozmarzonym głosem.

-Racja, że dzisiaj jest piękny dzień, ale dzwonisz w jakimś konkretnym celu, czy od tak sobie?- zapytałam.

-W konkretnym celu, a mianowicie chciałam się ciebie zapytać, czy wyjdziesz ze mną na spacer po lesie, to jak wyjdziesz?- zapytała z nadzieją.

-Z chęcią.- odpowiedziałam niemal od razu.- Spotkajmy się za pół godziny pod moim obecnym domem, bo muszę się jeszcze ubrać.- dodałam.

-Okej, pa.- pożegnała się.

-Pa.- także się pożegnałam, a Paulina się rozłączyła.

Weszłam z powrotem do salonu i z ulgą stwierdziłam, że wszystko jest tak jak było i, że wszyscy nadal żyją.

-Idę z Pauliną na spacer, nie pozabijajcie się jak mnie nie będzie.- oznajmiłam patrząc na nie uważnie.

-Nie martw się, zapewne przez ten czas znajdę z Shadow wspólny język.- zapewniła mnie Hyde z lekkim uśmiechem.

-Jeśli wcześniej się nie pozabijamy.- wtrąciła Shadow.

-Udam, że tego nie słyszałam Shadow. Powinnaś być bardziej miła dla naszego gościa.- upomniałam ją, ona tylko przewróciła oczami na moją uwagę.

Weszłam schodami na górę z nadzieją, że Shadow tylko żartowała z tym pozabijaniem się. W pokoju ubrałam tak, żeby wyglądać jak normalny człowiek, czyli czapka, soczewki i ogon schowany. Wzięłam jeszcze mały plecaczek, do którego spakowałam telefon i butelkę mleka. Kiedy byłam pewna, że jestem gotowa, zeszłam na dół i założyłam czarne tenisówki. Właśnie miałam napisać do Pauliny, że już jestem gotowa do wyjścia, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Wyjrzałam przez wizjer i zobaczyłam Paulinę. Otworzyłam drzwi na oścież i to był mój błąd. Adi wręcz rzucił się na mnie i zaczął lizać mnie po całej twarzy. Kiedy jakimś cudem udało mi się go zdjąć ze mnie to on od razu wbiegł do środka domu.

-Shadow, Hyde, uciekajcie!- krzyknęłam do nich.

Shadow zdążyła pobiec do kuchni, ale Hyde nie miała tyle szczęścia. Adi dorwał ją i zaczął ją lizać. W oczach Hyde można było zobaczyć chęć mordu.

-Pchy!!!!- prychnęła na niego i wysunęła pazury.

Adi przerażony szybko wybiegł z domu, schował się za nogami Pauliny i zaczął skomleć.

-Już Adi, spokojnie, ona ci nic nie zrobi.- uspokajała go Paulina.

Wbiegłam do środka i kucnęłam przy Hyde.

-Nic ci nie jest?- zapytałam troskliwie.

-Nie, jestem tylko trochę obśliniona, ble.- odpowiedziała z grymasem na twarzy.

-Dobrze, że nic ci nie jest.- oznajmiłam z ulgą.- Paulina, czy Adi'emu coś się stało?!- zapytałam krzycząc, ponieważ Paulina nadal stała na zewnątrz.

-Nie ma żadnych zadrapań jest tylko przestraszony!- odkrzyknęła odpowiedź.

-To, skoro nic nikomu się nie stało, idę w końcu na ten spacer z Pauliną.- poinformowałam domowników i wyszłam z domu.

-Idziemy w jakieś konkretne miejsce, czy będziemy po prostu się szlajały?- zapytałam Paulinę.

-Myślałam, żeby na początku pójść nad jeziorko.- zaproponowała.

-Dobry pomysł, chodźmy.- zgodziłam się na jej propozycję i razem ruszyłyśmy nad jeziorko.

Szłyśmy w ciszy, aż w końcu nie wytrzymałam i odezwałam się.

-Jutro mam zamiar zabić Wiktorię.- oznajmiłam bez uczuć.

-W prima-aprilis?- zapytała z niedowierzaniem.- Zapewne nie będzie miała nudnej śmierci.- dodała z uśmiechem.

-A żebyś wiedziała, mam sporo zabaw przygotowanych dla niej.- potwierdziłam z szaleńczym uśmiechem.

-Zaczynam się ciebie bać.- przyznała.

-Każdy się mnie boi, jest to nieuniknione, ale także przydatne dla mnie.- wytłumaczyłam.

-Nie przeszkadza tobie, że zabijasz ludzi?- zapytała.

-Nie! Absolutnie, nawet się cieszę, że mogę wymierzyć sprawiedliwość.- podniosłam trochę głos.

-Rozumiem.- odparła cicho Paulina jakby zawiedziona.- Kiedyś byłaś inna.- dodała.

-A może zawsze byłam taka, ale tylko to ukrywałam?- zapytałam, choć wiedziałam, że nie dostanę odpowiedzi.

No właśnie, czy ja zawsze taka byłam i to ukrywałam, czy może Paulina ma rację i serio się zmieniłam? Jak ja nie znoszę kiedy nie znam odpowiedzi na pytanie!

-Wer!- krzyknęła Paulina.

-Co?- zapytałam zdezorientowana.

-Już jesteśmy.- odpowiedziała, a ja spojrzałam przed siebie.

Stałam na krawędzi klifu, gdyby nie Paulina to znów wpadłabym do tego jeziora, tylko, że teraz przez własną nieuwagę.

-Sorry, zamyśliłam się.- przyznałam i usiadłam na krawędzi klifu.

-Wiem, gdyby nie ja to pływałabyś w tym jeziorku.- powiedziała to w formie żartu, ale mi wcale nie było do śmiechu.

Wciąż pamiętam jak prawie tutaj umarłam, to było straszne uczucie, czułam totalną bezsilność, kiedy zabrakło mi powietrza.

-Znów to robisz.- rzekła Paulina.

-Co?- zapytałam zdezorientowana.

-Znów się zamyślasz.- wytłumaczyła.

-Sorry, zresztą dobrze wiesz, że prawie tutaj umarłam, więc mam prawo się zamyślać.- znów ją przeprosiłam.

-Ta.- odpowiedziała krótko.- Boję się, że ciebie zabraknie, że znikniesz, umrzesz.- dodała, a jej oczy zrobiły się zaszklone.

-Zmieńmy temat, to miał być przyjemny spacer, a nie pełen łez.- oznajmiłam.

-Okej, w takim razie opowiedz mi jak było na twojej pierwszej imprezie.- zaproponowała.

-Mówiąc, że mamy zmienić temat, nie chodziło mi o temat, który jest dla mnie ciężki. Dobrze wiesz, że byłam wtedy głupia.- powiedziałam od niechcenia.

-I byłaś wtedy także zakochana w Zack'u.- przypomniała.

-Nie przypominaj, jak mówiłam byłam wtedy głupia.- przyznałam.

-Ale zmądrzałaś.- oznajmiła.- Serio chciałabym się dowiedzieć jak to było na tej imprezie, bo dobrze wiesz, że jedyne imprezy na jakich ja byłam to dyskoteki szkolne.- dodała.

-Było tam dość dziwnie i zresztą od początku to była zasadzka na mnie.- przypomniałam.- Ciii.- kazałam być Paulinie cicho.

Ona od razu się zamknęła. Na dole przy jeziorku pojawiła się Wiktoria i Logan, czyli ''zakochana para''.

-Zmywamy się.- rozkazałam.

Schodziłyśmy jak najciszej, po czym poszłyśmy z Pauliną do naszej miejscówki, o której nie wiedział nikt inny. Wiktoria i Logan byli tak zajęci sobą, że nawet nas nie zauważyli. Szłyśmy z Pauliną w ciszy do naszej miejscówki. W końcu udało nam się tam dotrzeć. Nasza miejscówka to był przewrócone drzewo i opona zawieszona na drzewie obok. Paulina od razu rzuciła się na oponę, ja natomiast postanowiłam pochodzić po przewróconym drzewie.

-Bo życie jest za krótkie, żeby się smucić...- zaśpiewała Paulina.

-Dlatego zawsze miej na twarzy uśmiech i nie przejmuj się.- dokończyłam.

-Nadal pamiętasz tekst naszej piosenki, którą wymyśliłyśmy rok temu?- zapytała zdziwiona Paulina.

-Nie śmiałabym zapomnieć, zawsze powtarzałam sobie tą piosenkę, kiedy byłam smutna.- odpowiedziałam.

-A gdy świat wyciska z ciebie łzy...- Paulina zaczęła dalej śpiewać i zaczęła się huśtać na oponie.

-To nie daj mu tej satysfakcji i przypomnij sobie wszystkie piękne chwile.- dokończyłam kolejną zwrotkę.

-A gdy to nie pomoże, zadzwoń do osoby, która zawsze umie cię pocieszyć i gadaj z nią o największych głupotach!- zaśpiewałam głośno równocześnie z Pauliną końcówkę naszej piosenki.

-U mnie ty jesteś tą osobą.- przyznała.

-U mnie też ty jesteś tą osobą.- także przyznałam.

-I nigdy to się nie zmieni.- przysięgłyśmy równocześnie.

-Może wejdziemy na tą górkę?- zaproponowałam wskazując na największą górkę w całym lesie.

-Nie wiem, czy Adi da radę.- przyznała.

-Da radę, wierzę w niego.- powiedziałam i pogłaskałam Adi'ego po łepku.

-W takim razie ruszajmy.- oznajmiła i zeszła z opony.

Razem ruszyłyśmy w kierunku górki, po czym zaczęłyśmy się na nią wspinać. W połowie drogi ja, Paulina i Adi już wysiadaliśmy. Nie miałam siły iść dalej, ale postanowiłam się nie poddawać i ruszyłam dalej, a za mną Paulina i Adi. Po pięciu minutach dotarliśmy na szczyt tej górki. Adi padł na pyszczek, ja także upadłam na ziemię, a Paulina jak normalny człowiek usiadła na korzeniu drzewa.

-Uważaj, żeby nie wlazł na ciebie jakiś pajączek.- zażartowałam.

-Nie żartuj sobie.- powiedziała poważnie.

-Ale jesteśmy w lesie, więc to normalne, że może wleźć na ciebie jakiś mały pajączek.- wyjaśniłam.

Paulina jak poparzona wstała z korzenia.

-Dobrze, że własnego cienia się nie boisz, bo wtedy byś była stu procentową flutter shy.- oznajmiłam z szerokim uśmiechem.

-Ostatnio jak Wiktoria mi dokuczała to Zack i jego banda podeszli do niej, po czym rozkazali jej przestać.- powiedziała.

-Kiedy to było?- zapytałam zaniepokojona.

-Wczoraj, a co?- także zadała pytanie.

-Nigdzie z nimi nie łaź, nie rozmawiaj i nie chodź sama po zmierzchu, rozumiesz?- zapytałam.

-Spokojnie, wiem do czego są zdolni i im nie ufam, uwierz.- wytłumaczyła.

-Wierzę ci, tylko się o ciebie martwię.- wyjaśniłam.- A teraz przydałoby się zejść z tej górki i jak myślisz jakim zejściem zejdziemy?- zapytałam z chytrym uśmiechem.

-Znając ciebie to pewnie najbardziej stromym.- powiedziała.

-Jak ty mnie dobrze znasz!- wykrzyknęłam.

Podeszłyśmy razem z Pauliną do najbardziej stromego zejścia.

-Ty oszalałaś.- stwierdziła.

-Już dawno, ale ostatnio się to nasiliło.- oznajmiłam, po czym zaczęłam ZBIEGAĆ z tej górki.

Adi zaczął za mną biec, a Paulina schodziła powolutku i ostrożnie. W połowie górki potknęłam się o wystający korzeń i sturlałam się na dół górki. Adi także potknął się, tylko, że on o własne nogi i też sturlał się z górki. Paulina, choć szła ostrożnie to poślizgnęła się przez szyszkę i także się sturlała z górki. Ja i Paulina zaczęłyśmy się śmiać, a Adi biegał wokół nas.

-Nic wam się nie stało?- usłyszałam czyjś głos z daleka.

Paulina też chyba to usłyszała, bo przestała się śmiać. Po chwili podbiegł do nas Zack i Carlos. To jest serio jakaś klątwa.

-Beatrice?- zapytał zdziwiony.- Myślałem, że wyjechałaś.- dodał.

-Jak widzisz, źle myślałeś.- oznajmiłam, próbując wstać.

Na marne, strasznie bolała mnie kostka.

-Coś sobie zrobiłaś z kostką?- zapytał troskliwie.

-Nie, wiesz bez powodu nie mogę wstać.- odpowiedziałam sarkastycznie.

-Pomogę ci wstać.- powiedział podając mi rękę.

Chwyciłam jego rękę i podniosłam się z ziemi.

-A tobie nic nie jest Paulina?- zapytał ją troskliwie.

-Nie, tylko będę miała pewnie parę siniaków.- odpowiedziała miło.

-Mój ojciec jest lekarzem, zabiorę cię do niego, żeby przebadał twoją kostkę.- oznajmił Zack, patrząc na mnie.

-Nie ma takiej potrzeby.- nie zgodziłam się.

-Nie chcę, żeby coś ci się stało Beatrice.- stwierdził, kładąc mi rękę na policzku.

-Dobra, ale łapy przy sobie.- zgodziłam się, strącając jego rękę z mojej twarzy.- Paulina, ty już możesz wracać do domu.- zwróciłam się do niej.

-Nie zostawię cię samej.- oznajmiła.

-Nie bój się, nic się jej nie stanie.- zapewnił ją Zack.

Skierowaliśmy się do wyjścia z lasu. Paulina ruszyła do swojego domu, a ja wsiadłam do samochodu razem z Carlosem i Zack'iem. Siedziałam z przodu obok Zack'a i patrzyłam się tępo w szybę przed sobą. Pamiętam jak kiedyś jechałam tym samochodem na imprezę u Zack'a. Byłam wtedy taka podekscytowana, a teraz chcę jak najszybciej wysiąść z tego samochodu diabła. Po pięciu minutach dotarliśmy do najlepszego szpitala w naszym mieście. Carlos pomógł mi wejść do budynku, a Zack poszedł do recepcji. Powiedział coś recepcjonistce, ta mu coś odpowiedziała, po czym Zack przejął mnie od Carlosa i zaprowadził pod jakiś gabinet.

-Poczekaj.- oznajmił i pomógł mi usiąść na krześle.

Zapukał do gabinetu i wszedł do środka. Po chwili wyszedł z gabinetu ze swoim ojcem, jego ojciec był najlepszym lekarzem w naszym mieście.

-Ojcze to jest Beatrice.- przedstawił mnie.- Jak już mówiłem zrobiła sobie coś z kostką.- dodał.

-Witaj Beatrice, jestem doktor Edward Cold.- przedstawił się.

Pokiwałam głową na znak, że rozumiem.

-Synu pomożesz wejść Beatrice do gabinetu?- zapytał pan Cold.

-Tak ojcze.- odpowiedział i pomógł mi wstać.

Usiadłam na krześle w gabinecie, a ojciec Zack'a obejrzał moją kostkę.

-Jest tylko lekko stłuczona.- stwierdził.- Proszę posmarować ją dzisiaj wieczorem tą maścią i jutro nie będziesz już czuć bólu.- dodał podając mi maść.

Znów pokiwałam głową na znak, że rozumiem i wykuśtykałam z gabinetu. Przy wyjściu ze szpitala zaczepił mnie Zack.

-Może odprowadzić cię do domu?- zaproponował.

-Nie potrzebuję pomocy.- oznajmiłam i kuśtykałam dalej.

-Na pewno? Nie powinnaś przemęczać tej kostki.- powiedział zmartwiony.

-Nie martw się o mnie.- rozkazałam, a on już zostawił mnie samą.

Wiedziałam, że z tą kostką szybko nie dotrę do domu,a mleko nie działa na stłuczenia, dlatego jak tylko weszłam do lasu to usiadłam pod jakimś drzewem i zacisnęłam usta oraz wzięłam do ręki duży kamień. Zamknęłam oczy i z całej siły przyłożyłam tym kamieniem w kostkę. Poczułam falę bólu, ale taką do zniesienia, kostka zapewne była teraz zwichnięta. Znów zamknęłam oczy i przywaliłam kamieniem w kostkę. Tym razem z oczu wypłynęły mi łzy, kostka była teraz skręcona. Wzięłam parę głębokich oddechów, po czym po raz ostatni zamknęłam oczy i przyłożyłam z całej siły kamieniem w kostkę. Usłyszałam dźwięk łamiącej się kości, a z moich ust wydobył się jęk bólu. Z oczu leciały mi łzy, a sama z trudem oddychałam. Obraz miałam rozmazany, ale znalazłam w plecaku butelkę mleka, po czym wypiłam ją do połowy. Po trzydziestu sekundach przestałam czuć ból, z moich oczu nie leciały już łzy, a ja mogłam już normalnie oddychać. Otarłam oczy z łez i bez problemu wstałam na nogi. Spakowałam rzeczy do plecaka, po czym założyłam go na jedno ramię i ruszyłam do domu.

*Perspektywa Hyde*

Odkąd Bloody wyszła z domu, ciągle ją śledzę. W lesie śledziłam ją w postaci wrony. Była ze swoją przyjaciółką i tym futrzanym potworem, który mnie zaatakował. Najpierw były nad jeziorem i paplały przez dwie godziny, mało nie zasnęłam, słuchając ich. Przestały rozmawiać i poszły stamtąd dopiero, jak na dole się jakaś dziewczyna z chłopakiem. Widocznie niezbyt ich lubili, ale sama pewnie bym nie polubiła tej blondyny, bo to taka typowa blondyna, która wygląda jak lalka Barbie. Poszły do miejsca bardzo oddalonego od ścieżki. Zdziwiło mnie co one kombinują, a okazało się, że w jednym miejscu krzaków, nie było gałęzi i było tam przejście do miejsca, gdzie była opona do huśtania się i przewrócone drzewo. Bloody łaziła po przewróconym drzewie, a jej przyjaciółka huśtała się na oponie. Po chwili zaczęły śpiewać, a dokładnie to fałszować. Nie mogłam tego wytrzymać, myślałam, że je rozszarpie. W końcu skończyły fałszować, przysięgły sobie coś, a Bloody wpadła na pomysł wejścia na najwyższą górkę w lesie. Mi znudziło się latanie, więc postanowiłam iść teraz za nimi w postaci wiewiórki. Po piętnastu minutach z trudem weszły na szczyt. Nie rozumiem czemu to je tak zmęczyło, ja bym mogła jeszcze raz wejść na tą górkę. Może mam lepszą kondycję od nich, choć to dziwne, bo Bloody też teraz jest mordercą i powinna mieć tak samo dobrą kondycję co ja, ale widocznie i tutaj Shadow poniosła klęskę. Weszłam na jakieś małe drzewko i schowałam się pomiędzy gałęzie, żeby przypadkiem mnie nie zauważyły. Bloody leżała obok tego psa, mordercy kotów, natomiast jej przyjaciółka usiadła grzecznie na korzeniu. Bloody nastraszyła ją pająkami, a ta jak poparzona wstała na równe nogi, co nawet mnie rozbawiło. Po chwili bezczynnego leżenia Bloody, wpadła na pomysł, żeby ZBIEC z tej górki najbardziej stromym zejściem. Jej przyjaciółka powiedziała, że jest ona szalona, z czym się zgadzam, ale Bloody machnęła tylko na to ręką i zmusiła swoją koleżankę do tego. W połowie drogi każdy z nich się przewrócił i sturlał się na sam dół. Wiedziałam, ze to się dobrze nie skończy, ale nie mogłam nic na to poradzić. Pies od razu wstał i zaczął biegać wesoło, a one leżały i śmiały się jak psychiczne. Po chwili podeszło do nich dwóch chłopaków, blondynka od razu wstała, ale Bloody miała problem, chyba z kostką. Czarnowłosy chłopak pomógł jej wstać, po czym po krótkiej wymianie zdań, skierowali się do wyjścia z lasu. Przy wyjściu z lasu Bloody pożegnała się ze swoją przyjaciółką, która zaraz potem odeszła razem ze swoim psem, choć widać było, że nie chciała iść. Bloody wsiadła do samochodu razem z tymi chłopakami. Przemieniłam się w gołębia, żeby móc ich śledzić w mieście, a ludzie nie nabrali podejrzeń. Okazało się, że jadą do szpitala. Bloody bała się tam wejść, a rozpoznałam to po tym, że na jej twarzy malowało się czyste przerażenie. Nie wiem, czy bała się szpitali, czy może raczej tego, że ktoś ją zdemaskuje. Nie mogłam tam wejść i nie wiedziałam co się tam dzieje, co mi się bardzo nie podobało. W końcu stamtąd wyszli. Czarnowłosy chłopak ciągle próbował pomóc Bloody, ale na szczęście udało jej się go spławić. Kuśtykała, aż do lasu, gdzie ja przemieniłam się z powrotem w wronę, a ona usiadła pod drzewem. Pomyślałam, że chce chwilę odpocząć, ale ona wzięła do ręki duży kamień, czym mnie bardzo zdziwiła. Zastanawiałam się co ona kombinuje, ale olśniło mnie dopiero, gdy uderzyła tym kamieniem z całej siły w kostkę. Co ona chciała zrobić? Wykończyć się? Chciałam jej przeszkodzić, ale coś mi mówiło, że mam się nie ruszać. Uderzyła tym kamieniem jeszcze dwa razy w kostkę, po czym można było usłyszeć jej przeraźliwy krzyk. Na chwilę mnie ogłuszyło, ale dość szybko przeszło. Bloody w tym czasie uspokajała oddech, a kiedy to się już jej udało, wyjęła z plecaka butelkę mleka i wypiła ją do połowy, dobrze, że miała ją ze sobą, ale nie wiem po co ona to robi skoro mleko działa tylko na rany, blizny i złamania. Może ona złamała kość tym kamieniem? Sprytne, nie wiedziałam, że ona umie tak logicznie myśleć, ale jak widać myliłam się. Po 30 sekundach wstała z ziemi i spakowała swoje rzeczy, po czym ruszyła do domu. Wzbiłam się w powietrze i dalej ją śledziłam.

*Perspektywa Bloody*

Szłam do domu. Ciągle miałam uczucie jakby ktoś lub coś mnie obserwowało. Oglądałam się dookoła, ale nic podejrzanego nie zauważyłam. W końcu spojrzałam w górę i zobaczyłam, że nade mną lata wrona. Chyba wpadam w paranoję, bo przez chwilę podejrzewałam, że to ta wrona mnie obserwuje. Postanowiłam to zignorować, ale to uczucie nie przemijało, więc przyśpieszyłam i zaczęłam biec do domu. Dopiero jak byłam pod domem to zniknęło uczucie obserwowania. Uspokoiłam oddech i weszłam do już spokojnie do domu.

-Shadow gdzie jesteś?!- zapytałam, krzycząc, żeby mnie usłyszała.

-W kuchni!- odpowiedziała, także krzycząc, żebym ją usłyszała.

-Wróciłam.- oznajmiłam, wchodząc do kuchni.

-Zauważyłam.- odpowiedziałam, nawet na mnie nie patrząc.

-Co robisz?- zapytałam.

-Gotuję obiad.- znów odpowiedziała, nie patrząc na mnie.

-A co?- znów zadałam pytanie.

-Wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?- odpowiedziała pytaniem na pytanie, spoglądając na mnie z uśmiechem.

-I tak tam wyląduję.- odpowiedziałam przewracając oczami.

-Nie bądź taką pesymistką, a co jeśli w niebie będą ci wdzięczni za zabicie tych wszystkich debili i po śmierci będziesz mieszkała razem z nimi w niebie?- zapytała, ale ja nie odpowiedziała i tylko przewróciłam oczami, ponieważ wydało mi się to absurdalne.- Wracając do twojego pytania, to gotuję chińszczyznę.- dodała.

-Mniam.- oblizałam usta.- Wiesz gdzie jest Hyde?- zadałam już ostatnie pytanie, a z twarzy Shadow zniknął uśmiech.

-W ogrodzie.- odpowiedziała oschle i wróciła do gotowania obiadu.

Nie wiem czemu one się nie lubią, ale póki nie będą kazały mi wybrać jednej z nich, to mnie nie obchodzi, że się nienawidzą. Weszłam do ogrodu i zaczęłam szukać wzrokiem Hyde. Zauważyłam ją, jak leży na huśtawce i wygrzewa się w promieniach , popołudniowego słońca. Uśmiechnęłam się na ten widok, po czym podeszłam do niej.

-Cześć Hyde.- przywitałam się z nią.

-Cześć. Jak tam spacer?- zapytała, otwierając oczy i podnosząc swój rudy łepek do góry.

-Dobrze.- odpowiedziałam z uśmiechem.

-Na pewno?- dopytała, wstając i przeciągając się.

-Tak, a jak tam twoja relacja z Shadow?- zapytałam, choć znałam odpowiedź.

-Słabo, nie wiem czemu ona mnie nie lubi.- odpowiedziała smutno, po czym opuściła główkę.

-Też nie wiem, może jest zazdrosna o ciebie?- powiedziałam.

-Możliwe.- potwierdziła.

-Bloody obiad!- zawołała Shadow.

Uśmiechnęłam się do Hyde, po czym weszłam do domu, a później do kuchni. Usiadłam do stołu i zaczęłam jeść.

-Czemu tak nie lubisz Hyde?- zapytałam po chwili ciszy.

-Nie zrozumiesz.- odpowiedziała nie patrząc na mnie.

-To mi wytłumacz!- uniosłam się.

-Nie mogę!- także się uniosła.

-Czemu?!- zapytałam zirytowana.

-Bo nie nadszedł na to jeszcze czas.- wytłumaczyła.

-A kiedy nadejdzie?!- dalej byłam wkurzona.

-Kiedy będziesz gotowa.- odpowiedziała.

-A kiedy będę gotowa?!- nie odpuszczałam.

-Nie ja to oceniam, więc ci nie powiem.- odpowiedziała.

-A kto to ocenia?! Jakaś sekta?!- pytałam dalej wkurzona.

-Nie mogę ci powiedzieć!- krzyknęła.

-Czemu?!- z chwili na chwilę byłam coraz bardziej wkurzona.

-Bo nie!- odpowiedziała, także już nieźle wkurzona.

-Nie znoszę tajemnic.- powiedziałam.

-Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.- powiedziała.

-Nie polubię tajemnic i kropka, więc masz mi w tej chwili powiedzieć o co chodzi!- rozkazałam.

-To nie ty mi wydajesz rozkazy tylko ja, a teraz masz się nie odzywać do mnie, do końca dnia!- rozkazała, po czym szybko wyszła z kuchni.

Skończyłam jeść, a wtedy do kuchni weszła Hyde.

-Hej, nie przejmuj się nią.- powiedziała, podchodząc do mnie.

-Chciałabym, ale nie jest to takie łatwe.- przyznałam.

-To pewnie przez więź.-oznajmiła.

-Jaka więź?!- zapytałam zirytowana.

-No, że jak ty jesteś smutna to i ona, jak jesteś ranna to ona czuje jakby też była zraniona i na odwrót.- wytłumaczyła.

-Skąd to się bierze?- zapytałam już spokojnie.

-Więź powstała w momencie, w którym Shadow wybrała cię na swoją następczynię.- wyjaśniła.

-Następczynię?- zapytałam zdziwiona i przestraszona.

-Tego nie mogę ci powiedzieć.- oznajmiła.

-Szkoda, choć dobrze, że chociaż tyle mi powiedziałaś.- przyznałam.

-To ty teraz idziesz pogodzić się z Shadow, a ja idę na spacerek, ok?- zapytała.

-Ok.- odpowiedziałam z uśmiechem, po czym pozmywałam naczynia po sobie, a następnie na górę pod pokój Shadow.

*Perspektywa Hyde*

Siedziałam w ogrodzie, gdy nagle w głowie usłyszałam głos Mistrza.

-Przyjdź na polanę, mam dla ciebie i twojej drużyny misję.- powiadomił mnie.

Już miałam wejść do domu i poinformować Bloody, że wychodzę, ale usłyszałam krzyki w kuchni. Postanowiłam poczekać chwilę, po której z kuchni wyszła wkurzona Shadow. Odczekałam chwilę, po czym weszłam do kuchni, gdzie zastałam przybitą Bloody, siedzącą przy stole.

-Hej nie przejmuj się nią.- chciałam ją pocieszyć.

-Chciałabym, ale nie jest to takie łatwe.- przyznała załamana.

-To pewnie przez więź.- palnęłam zanim, zdążyłam, ugryźć się w język.

-Jaką więź?!- zapytała od razu lekko poddenerwowana.

-No, że jak ty jesteś smutna to i ona, jak jesteś ranna to ona czuje jakby też była zraniona i na odwrót.- postanowiłam jej to wytłumaczyć, skoro już się o tym dowiedziała.

-Skąd to się bierze?- zapytała już spokojnie.

-Więź powstała w momencie, w którym Shadow wybrała cię na swoją następczynię.- wyjaśniłam.

-Następczynię?- zapytała przerażona.

-Tego nie mogę powiedzieć.- oznajmiłam i tak za dużo jej powiedziałam.

-Szkoda, choć dobrze, że chociaż tyle mi powiedziałaś.- przyznała lekko się uśmiechając.

-To ty teraz idziesz pogodzić się z Shadow, a ja idę na spacerek, ok?- zapytałam zniecierpliwiona, ponieważ pewnie byłam już spóźniona na spotkanie.

-Ok.- odpowiedziała z uśmiechem, po czym pozmywała naczynia po sobie, a później poszła na górę.

Jak tylko Bloody weszła po schodach na górę, to od razu wyszłam z domu. Przemieniłam się w zająca, żeby szybciej dotrzeć na miejsce i pokicałam z prędkością światła na polanę.

-Już jestem!- krzyknęłam, przemieniając się w swoją ludzką postać, kiedy już dotarłam na miejsce.

-Widzimy.- odparła sarkastycznie Hekate.

-Wolniej się nie dało?- zapytał oschle Tarzan.

-Gdybyście wy musieli niańczyć młodą zabójczynię, to też byście się spóźnili!- wrzasnęłam na tych dwóch idiotów.

-Na szczęście nie musimy nikogo niańczyć.- powiedziała Hekate z chamskim uśmieszkiem, a Tarzan także chamsko się uśmiechnął.

-Jesteście siebie warci.- oznajmiłam.

-Dziękujemy.- powiedzieli równocześnie przesłodzonymi głosami i przytulili się do siebie.

-Zaraz wam przywalę!- ostrzegłam.

-Hyde, uspokój się.- poprosiła cicho moja przyjaciółka.

Nie słuchałam jej i dalej słałam zabójcze spojrzenie tamtej dwójce.

-Ech.- Mistrz westchnął z frustracji.

-No co?! Oni mnie ciągle wkurzają! Czemu mam być z nimi w drużynie?!- zapytałam wkurzona.

Wilkołak położył mi dłoń na ramieniu.

-Nie przejmuj się nimi i ignoruj ich, nie warto marnować siły na nich.- zapewnił mnie.

Uśmiechnęłam się do niego lekko i w końcu postanowiłam, dać, dojść do głosu Mistrzowi.

-To jaką mamy misję?- zapytałam.

-Nie miałem nic ciekawego, więc pomyślałem, że możecie zabić tego policjanta, który postrzelił Bloody Cat.- oznajmił.

-Czemu ostatnio wszystko kręci się wokół niej?!- zapytała zirytowana Hekate.

-Dołączam się do pytania.- powiedziałam razem z resztą równocześnie.

-Ponieważ wiecie ile ostatnio traciliśmy morderców. Albo nie chcą nimi zostać, albo są strasznie nieudolni, a Bloody radzi sobie nawet nieźle, ale racja, że nie jest to, to samo, co kilka lat temu.- przyznał.

-Dobra zrobimy to.- zgodziłam się.

-Świetnie, to ja już was zostawię samych.- powiedział, po czym teleportował się.

-Dobrze, że dostaliśmy tą misję, dzisiaj pełnia i dobrze będzie się wyszaleć przed przemianą.- przyznał wilczek.

-To ruszamy?- zapytała z uśmiechem Hekate.

-Tak.- także odpowiedziałam z uśmiechem, po czym wszyscy zaczęliśmy myśleć o naszym celu i o tym, że chcemy się znaleźć niedaleko niego.

Po chwili teleportowało nas do jego mieszkania, które składało się z trzech pomieszczeń, kuchni, łazienki i sypialni.

-Niby policjant, a jakie małe ma mieszkanko.- zadrwiła Hekate.

-Może nie potrzebuje większego.- powiedziała niewidzialna.

Już miałam coś powiedzieć, ale usłyszeliśmy dźwięk przekręcania kluczy w zamku. Tak jak zawsze rozdzieliliśmy się i pochowaliśmy. Ja schowałam się pod łóżkiem w jego sypialni, po chwili ktoś schował się obok mnie. Spojrzałam na tą osobę i okazało się, że to tylko wilczek. Uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił.

-Co do...?- po chwili usłyszeliśmy głos tego policjanta, a później dźwięk patelni uderzającej o coś.

Wszyscy wyszliśmy ze swoich kryjówek, po czym weszliśmy do salonu, gdzie moja przyjaciółka stała nad tym gościem z patelnią w ręce.

-Czemu ty zawsze pierwsza dopadasz ofiarę?- zapytała z żalem Hekate.

-Bo nie muszę się chować.- odpowiedziała jej niewidzialna.

-To kto pierwszy zaczyna bawić się tym gościem?- zapytał zniecierpliwiony Tarzan.

-Nie czekamy, aż się obudzi?- zapytał zdziwiony wilczek.

-Nie mamy czasu, bo będę musiała za niedługo wracać do Bloody.- wytłumaczyłam.

-To ja chcę pierwszy!- oznajmił głośno wilczek.

Odsunęłam się od gościa i ruchem ręki pokazałam wilczkowi, że może działać. Podszedł do gościa, a jego głowa przemieniła się w pysk wilka. Schylił się nad gościem, po czym wziął do buzi jego rękę, którą brutalnie wyrwał zębami. Krew trysnęła na nas wszystkich, a uśmiechy wyszły na nasze twarze.

-Teraz ja!- oznajmił podekscytowany Tarzan.

Podszedł do ofiary, wyjmując sztylet za pasa. Chwycił lewą rękę ofiary, która jeszcze była przyczepiona do ciała, po czym jeden po drugim zaczął obcinać mu palce. Kiedy już to zrobił, zaczął odrywać paznokcie od tych palców.

-A tobie po co znowu paznokcie?- zapytał wilczek.

-Na nowy naszyjnik, bo ten już powoli żółknie.- oznajmił.

-Teraz ja.- oznajmiła moja przyjaciółka, która powaliła tego gościa.

Podeszła do niego i już miała zacząć robotę, gdy nagle ofiara otworzyła oczy. Moja przyjaciółka szybko zakryła mu usta, a ja pobiegłam po ręcznik, z którego zrobiliśmy knebel i założyliśmy go ofierze.

-Trzeba było się nie budzić.- powiedziałam do tego gościa.

Moja przyjaciółka znów wróciła do roboty. Najpierw wydłubała mu oczy, a później odcięła mu uszy. Następna do ofiary podeszła Hekate. Ofiara niemiłosiernie rzucała się na wszystkie strony.

-Jaki rodzaj tortur dzisiaj wybrać?- zapytała sama siebie.- Już wiem, szok termiczny!- oznajmiła uradowana, jak dziecko z nowej zabawki.

Najpierw wytworzyła ciepły wiatr, który wiał na tego gościa, który zaczął się pocić. Następnie wytworzyła kulę ognia, którą rzuciła w klatkę piersiową mężczyzny. Skóra zaczęła schodzić z tamtego miejsca.

-Za gorącą?- zapytała go.- Zaraz coś na to poradzę.- zapewniła go z szatańskim uśmiechem.

Wytworzyła kulę śniegu, którą zrzuciła w miejsce poparzenia. Gościu wykonał gwałtowny ruch przez szok termiczny, po czym można było zobaczyć, że już ledwo oddycha.

-Dobra koniec tej zabawy.- oznajmiłam, po czym zamieniłam się w boa.

Zbliżyłam się do ofiary i zaczęłam zawijać się na jego szyi. Zaczął się dusić. Po minucie nie potrzebnej walki przestał oddychać.

-W końcu, już myślałam, że nie umrze.- oznajmiłam przemieniając się z powrotem w człowieka.

-To teraz teleportujemy się na polanę?- zapytał Tarzan.

-Tak.- odpowiedziałam, po czym wszyscy w tym samie czasie teleportowaliśmy się na polanę.

-Skoro misja wykonana, to możemy się już rozejść?- zapytała Hekate.

-Tak.- odpowiedziałam, a Hekate i Tarzan od razu się teleportowali.

-Żegnaj Hyde, wracaj szybko do nas.- powiedziała moja przyjaciółka, po czym także się teleportowała.

-Pa Hyde.- pożegnał się ze mną wilczek, tuląc mnie, a później on też się teleportował.

Przemieniłam się w rudawego wilka i wbiegłam do jeziora, żeby zmyć z siebie krew. Gdy na moim ciele nie było już śladów krwi, zaczęłam biegać dookoła jeziora, żeby wyschnąć. Kiedy byłam już w stu procentach sucha, przemieniłam się w kota i pobiegłam do domu Bloody.

*Perspektywa Bloody Cat*

Słyszałam, jak Hyde wychodzi, czyli teraz jestem sama w domu z Shadow. Wzięłam się w garść i zapukałam do drzwi pokoju Shadow, czekałam.

-Shadow, to ja Bloody.- powiedziałam pukając drugi raz.

Znowu nic, zaczynam wątpić, czy Shadow jest w tamtym pokoju. Postanowiłam spróbować jeszcze raz, bo jak to się mówi, ,,do trzech razy sztuka"!

-Shadow proszę, otwórz mi.- powiedziałam pukając.- Przyszłam cię przeprosić.- dodałam, kiedy znów nie było żadnej reakcji.

Tym razem usłyszałam, a po chwili drzwi się otworzyły i ujrzałam Shadow.

-Czekam.- oznajmiła Shadow.

Wzięłam wdech i wydech, po czym zaczęłam mówić.

-Przepraszam cię. Miałaś rację, nie mam prawa ci rozkazywać, bo to dzięki tobie mam to wszystko. Jesteś dla mnie, jak matka, której nigdy nie miałam, więc jeszcze raz cię przepraszam.- przeprosiłam ją za wszystko.

-Wybaczam ci, w końcu w każdej rodzinie zdarzają się sprzeczki, ale postaraj się już tak nie zachowywać. Wiem, że to ciężkie, znieść te wszystkie tajemnice, też przez to przechodziłam.- wybaczyła mi.

Kucnęłam i przytuliłam ją.

-Postaram się pilnować, obiecuję.- obiecałam i mocniej ją przytuliłam.

-D-dusisz.- wyjąkała.

-Sorry.- przeprosiłam.

-Dryń.- odezwał się mój telefon, ponieważ dostałam wiadomość.

Odblokowałam go i otworzyłam tę wiadomość.

Paulina:

,,Mogę przyjść do ciebie?"

Ja:

,,Tak."

-Paulina przyjdzie.- oznajmiłam, podnosząc wzrok z telefonu.

-Dobrze, to ja zostanę w moim pokoju, żeby mnie jej pies nie dorwał.- poinformowała mnie rozbawiona Shadow.

Weszła z powrotem do swojego pokoju, a ja zeszłam na dół. Skierowałam się do salonu, a tam włączyłam telewizor. Znowu nie było nic ciekawego, a w wiadomościach mówili o jakimś wypadku samochodowym. Kolejny kierowca jechał pod wpływem alkoholu i jak zawsze spowodował wypadek, codzienność. Kiedy ludzie zmądrzeją?

-Ding, dong.- zastanawiałabym się dalej, gdyby nie dzwonek do drzwi.

Leniwie wstałam z kanapy i podreptałam do drzwi. Wyjrzałam przez wizjer w drzwiach, a po drugiej stronie ujrzałam Paulinę i Adi'ego. Uśmiechnęłam się do siebie, po czym otworzyłam drzwi. Paulina też się uśmiechała, a Adi wesoło merdał ogonkiem. Przesunęłam się w bok, żeby mogli wejść do środka. Adi rozglądał się dookoła.

-Dobrze, że Shadow została w swoim pokoju.- oznajmiłam.

-No nie wiem. Adi polubił Shadow.- wtrąciła Paulina.

-Ale ona go nie.- przypomniałam.

-Szkoda.- skomentowała.- Co będziemy robić?- zapytała.

-Możemy posiedzieć i pogadać w altance, która jest w ogrodzie.- zaproponowałam.

-Okej, a Adi pobiega sobie luzem po ogrodzie.- zgodziła się.

Wyszłyśmy do ogrodu. Paulina zdjęła smycz Adi'emu, który od razu zaczął biegać po całym ogrodzie. Natomiast ja i Paulina skierowałyśmy się do altanki. Usiadłyśmy na kanapie, a Paulina odezwała się pierwsza.

-Tu są skrzypce!- krzyknęła z entuzjazmem.

-Nie mówiła ci?- zapytałam zdziwiona.

-Nie.- odpowiedziała, patrząc jak zahipnotyzowana na skrzypce.

-Widocznie zapomniałam. Chcesz na nich zagrać?- zapytałam, znając już odpowiedź.

-Tak!- krzyknęła szczęśliwa, po czym zerwała się z kanapy i wzięła do rąk skrzypce.

-Co zagrasz?- zapytałam z uśmiechem.

-Lindsey Stirling, ,,Lost Girls".- odpowiedziała, po czym przyłożyła smyczek do strun i zaczęła grać dany utwór.

Paulinę trzeba pochwalić, bo naprawdę umie pięknie grać. Może będzie, kiedyś taka sławna jak Lindsey? Kto wie? Podczas, kiedy Paulina grała, ja zauważyłam, że Shadow otworzyła okno i wystawiając głowę przez nie, słucha z uśmiechem, jak gra Paulina. Nawet Adi się uspokoił. Przestał biegać, usiadł przed altanką i w ciszy słuchał, jak gra jego pani. Gdy Paulina skończyła, od razu zaczęłam bić jej brawo, a Adi szczekać i merdać ogonem.

-Jutro macie wolne?- zapytałam Paulinę, gdy już usiadła z powrotem obok mnie.

-Tak.- odpowiedziała.

-A, czy Wiktoria robi jakąś imprezę?- zadałam kolejne pytanie.

-Nie, o szesnastej trzydzieści przychodzi do niej Logan, a Zack zresztą jego bandy o piętnastej trzydzieści wychodzą do kina na jakiś maraton filmowy.- powiedziała wszystko, co było mi potrzebne.

-Skąd to wszystko wiesz?- zapytałam, ponieważ wydało mi się to podejrzane.

-Podsłuchałam ich rozmowę na korytarzu.- wyjaśniła.

-Rozumiem, czyli odwiedzę naszą księżniczkę między tymi godzinami.- zdecydowałam.

-Tylko pamiętaj, że ona mieszka na pilnie strzeżonym osiedlu.- ostrzegła mnie.

-Nie martw się, ZAWSZE da się znaleźć jakiś słaby punkt.- zapewniłam.

-Mam nadzieję.- przyznała.

-Wróciłam!- usłyszałam krzyk Hyde.

-Dobrze! Ja jestem w ogrodzie!- odkrzyknęłam.

-To może pójdziesz po laptopa i razem znajdziemy wszystko o osiedlu, na którym mieszka Wiktoria?- zaproponowała Paulina.

-Zgoda, poczekaj tu na mnie.- rozporządziłam.

Następnie wstałam z kanapy, weszłam do domu i skierowałam się do swojego pokoju. Wzięłam laptopa i wyszłam z pokoju, a później zeszłam po schodach na dół. Kiedy zeszłam na dół, dopiero zauważyłam Hyde, siedzącą na kanapie i oglądającą coś w telewizji.

-Po co ci laptop?- zapytała Hyde, odwracając się do mnie.

-Jutro mam zamiar kogoś zabić i potrzebny mi plan ataku.- odpowiedziałam.

-Rozumiem i w takim razie już cię nie zatrzymuję.- oznajmiła i wróciła do oglądania czegoś w telewizji.

Wyszłam do ogrodu i z powrotem poszłam do altanki. Tam znów zajęłam miejsce na kanapie, odkładając laptop na stolik. Paulina włączyła laptopa, który już po chwili działał. Włączyłam Mozillę i wpisałam w Google ,,złote osiedle". Udało mi się znaleźć informacje o tym osiedlu i o dziwo nawet plany budowy. -Jedyny sposób, żeby dostać się do środka bez pozwolenia, to przejść pod główną bramą wjazdową.- powiedziałam.

-Przecież ochroniarz od razu cię zauważy, jak masz się tam dostać?- zapytała Paulina.

-Po to nam są także informacje, teraz znajdziemy jakąś lukę w ochronie.- oznajmiłam.

Włączyłam stronę z informacjami i zaczęłam wszystko dokładnie czytać.

-Mam!- krzyknęłam po pięciu minutach czytania.

-Mów.- ponagliła mnie Paulina.

-Równo o piętnastej wszyscy, nawet ochroniarz idą na obiad do restauracji, która znajduje się na terenie osiedla i mogą z niej korzystać, tylko mieszkańcy osiedla i ochroniarz.- przeczytałam.

-Czyli o piętnastej przechodzisz pod główną bramą wjazdową i czekasz na Wiktorię?- zapytała Paulina.

-Tak, a później śledzę ją i zakradam się do jej domu.- dokończyłam.

-No to plan masz gotowy, powodzenia na misji, a teraz wybacz, ale muszę już wracać do domu.- oznajmiła wstając.

Odprowadziłam ją do drzwi, gdzie pożegnałyśmy się przytuleniem. Zamknęłam za nią drzwi, po czym skierowałam się do kuchni. Wyjęłam z lodówki jogurt z owocami leśnymi i poszłam do salonu. Na kanapie siedziała Hyde i oglądała ,,Legion Samobójców". Postanowiłam się do niej dołączyć, więc usiadłam obok niej i zaczęłam jeść swoją kolację. Leciała akurat scena, w której Joker ratował Harley. Ta scena to idealny przykład tego, że nawet szaleńcy i mordercy mogą znaleźć oraz zasługują na miłość. Ciekawe, czy ja kiedyś znajdę swoją drugą połówkę? Kiedy skończyłam jeść, poszłam wyrzucić puste opakowanie po jogurcie, a później skierowałam się na górę. Jestem smutna, że nie mogę oglądnąć filmu do końca, ale muszę iść wcześniej spać, żeby być wyspana na jutro, jeśli chcę, żeby mój plan zadziałał w stu procentach. Weszłam na górę. Z mojego pokoju zabrałam piżamę, po czym poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby, rozczesałam włosy, przebrałam się w moją piżamę i z powrotem poszłam do mojego pokoju.

-Dobranoc!- krzyknęłam za nim weszłam do pokoju.

-Dobranoc!- odkrzyknęły mi Shadow i Hyde.

Weszłam do pokoju i ułożyłam się wygodnie na łóżku, a już po minucie spacerowałam po szczęśliwej krainie, czekoladą i miodem płynącą.

W końcu pojawił się rozdział! Mam nadzieję, że się spodobało i zapraszam do gwiazdkowania, komentowania, odwiedzenia mojego profilu, gdzie możesz znaleźć więcej książek :)

A teraz wytłumaczę, czemu nie było tak długo rozdziału. Otóż, jak widzicie rozdział wyszedł mi bardzo długi, a miałam szkołę i jeszcze trochę nauki przez co nie miałam czasu pisać, postaram się, żeby następny rozdział był szybciej :)

(rozdział ma 7023 słów)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro