Rozdział 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zack, Logan i Carlos trzymali Paulinę, Ken przytrzymywał nogą przy ścianie Adiego, a Nataniel stał z boku. Czuć było od nich alkohol, znów pili.

-Puśćcie mnie i Adiego!- krzyknęła przerażona Paulina.

-Najpierw masz obiecać, że sprawisz aby Beatrice była moją dziewczyną!- odkrzyknął Zack.

-Zrozum debilu, że ona Cię nielubi!- znów krzyknęła Paulina.

Wow, pierwszy raz coś takiego usłyszałam z jej ust.

-Zamknij ryj idiotko, bo ściągniesz tu gapiów!- krzyknął Logan, po czym uderzył z pięści Paulinę w twarz.

-Wrr, raf!- Adi zaczął szczekać na Logana.

Szybko został uciszony kopniakiem w brzuch przez Kena. Nataniel odwrócił wzrok i zacisnął pięści. Paulina zaczęła płakać, trzymając się za policzek.

-Jeśli po dobroci nie chcesz zawrzeć z nami umowy, to może to Cię przekona, Carlos.- powiedział Zack.

Carlos zaczął się przybliżać do Pauliny z chorym uśmiechem, już ja znałam ten uśmiech, chyba nie ma zamiaru tego jej zrobić?

-Zostaw ją!- krzyknął Nataniel podbiegając do Carlosa z zamiarem uderzenia go.

Niestety Carlos był szybszy i sprzedał Natanielowi uderzenie z piąchy prosto w nos, a potem jeszcze kopniaka w brzuch.

-Nie podskakuj Nat, bo tylko oberwiesz.- oznajmił Carlos, po czym znów zaczął podchodzić do przerażonej Pauliny.

Stałam sparaliżowana trzymając rękę przy ustach. Otrząsnęłam się dopiero, kiedy Carlos zaczął szarpać się z Pauliną, żeby zdjąć jej polar. Wyszłam z ukrycia odzywając się.

-Zostawcie ją.

-Bo co?- zapytał Zack.

-Pożałujecie.- oznajmiłam.

-Już się boimy, normalnie trzęsiemy portkami przed kruchą i niską dziewczynką.- zadrwił Logan, a Zack, Carlos i Ken zaśmiali się z nim.

Uśmiechnęłam się, zdjęłam kaptur i wysunęłam pazury. Oni zrobili wielkie oczy nie spodziewając się tego.

-To Bloody Cat! W nogi!- krzyknął Logan.

Carlos, Ken i Logan zaczęli uciekać, ale Zack, jak stał, tak dalej się nie ruszał.

-Zabiłaś mi siostrę.- oznajmił.

-Jeśli chcesz mogę, także Ciebie zabić.- zaproponowałam.

-Stary wiej!- krzyknął z oddali Logan, ale Zack nadal ani drgnął, tylko patrzył na mnie nienawistnie.

Zrobiłam jeden gwałtowny krok do przodu, jakbym miała zaraz do niego podbiec co podziałało na niego, jak kubeł zimnej wody- od razu zaczął uciekać. Gdy, tylko zniknęli z zasięgu mojego wzroku, podbiegłam do Pauliny, która zdążyła doczołgać się do Adiego. Położyła jego łepek na swoich kolanach i zaczęła go głaskać.

-Dzwoń po weterynarza, mam nadzieję, że nic mu nie będzie.- powiedziałam, po czym podeszłam do Nataniela. Z jego nosa leciała krew, a on sam kasłał krwią.

-Nie rób mu nic Wer. On próbował mnie uratować.- usłyszałam cichutki głosik Pauliny.

-Dobra, zadzwoniłaś po weterynarza?- zapytałam.

-Tak.- odpowiedziała.

-Zadzwoń jeszcze po karetkę. Ja już muszę lecieć za nim ktoś tu przyjedzie. Zadzwonię do ciebie rano.- oznajmiłam, po czym pobiegłam do domu.

W domu wszyscy już spali. Wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Załatwiłam się, wzięłam szybciutki prysznic, umyłam zęby i twarz, przebrałam się w piżamę oraz rozczesałam włosy. Wróciłam do swojego pokoju i po zgaszeniu światła położyłam się na swoim łóżku.

-Obiecuję, że jak dorwę Zacka to będzie bardzo cierpiał przed swoją śmiercią.- powiedziałam cichutko do siebie.

Po tych słowach zasnęłam. Szłam przez opustoszałe uliczki miasta. Nie wiem, gdzie szłam. Po chwili dotarłam pod klub nocny oświetlony neonowymi światłami. Z klubu wyszedł Zack, nawet mnie nie zauważając, jakbym nie istniała. Nagle z krzaków naprzeciw klubu wyszła...ja w stroju do zabijania?! Ta druga ja weszła za Zackiem do ciemnej uliczki i przyłożyła mu do ust, jakąś chustkę. W tej chwili znów poczułam rozrywający ból głowy. Przed obudzeniem się zdążyłam jeszcze zerknąć na nazwę klubu. „Pearl Club". Otworzyłam oczy i od razu chwyciłam się za głowę.

-Czemu zawsze, jak mam te wizje, to zawsze musi mi rozłupywać łeb?- zadałam pytanie w przestrzeń.

Jak, tylko przestała mnie boleć głowa, to podeszłam do szafy i wyciągnęłam czarne dżinsy z dziurami na kolanach, czarny crop top i czarne sandałki. Znów było dziś gorąco. Przebrałam się w wybrany strój i rozczesałam włosy. Zeszłam na dół na śniadanie. Na stole czekały na mnie czekoladowe płatki z mlekiem oraz herbata z cytryną. Shadow coś układała w półkach.

-Dzień dobry Shadow.- przywitałam się z nią siadając do stołu.

-Oh! Przestraszyłaś mnie Bloody. Dzień dobry i smacznego.- przywitała mnie, odwracając się do mnie i miło uśmiechnęła.

Zjadłam śniadanie, po czym poszłam razem z Shadow do salonu, gdzie na kanapie siedziała Hyde.

-Dzień dobry Hyde.- przywitałam ją.

-Dzień dobry Bloody. Zaraz zaczną się wiadomości.- oznajmiła.

Z wielką ciekawością usiadłam na kanapie i czekałam na zaczęcie się wiadomości.

-Wczoraj wieczorem dostaliśmy zgłoszenie o nietypowym ataku Bloody Cat. Zack Cold, Logan Air, Carlos Mountain i Ken Rock byli ścigani przez Bloody Cat. Nic im się nie stało, ale mówili, że był z nimi jeszcze Nataniel Innocence i on, jako jedyny poniósł obrażenia, które swoją drogą są bardzo poważne. Ma złamany nos, a w dodatku, kiedy go znaleziono kaszlał krwią. Na miejscu zdarzenia była jeszcze Paulina Rose i jej pies. Paulina ma podbite oko, a pies nie odniósł poważnych obrażeń. Teraz dokładnie dopytamy się ich co się stało. Najpierw w naszym studiu zagoszczą Zack, Logan, Carlos i Ken. Zapraszamy.- opowiedziała reporterka.- Co się stało chłopacy?- zapytała.

-Spokojnie spacerowaliśmy sobie wieczorem po mieście, kiedy poczułem, jakbyśmy byli obserwowani. Odwróciłem się i zauważyłem czerwone ślepa i czarną postać, do której należały owe ślepia. Postać zaczęła do nas biec. Dotarło do mnie, że to Bloody Cat i zerwaliśmy się do ucieczki. Po drodze zgubiliśmy Nataniela. Zapewne cudem jej uciekliśmy.- odpowiedział Zack, a Logan, Carlos i Ken potwierdzili jego wersję zdarzeń kiwnięciem głowy.

-Rozumiem, możecie iść.- oznajmiła, a chłopacy wyszli ze studia.- Teraz przenieśiemy się do mojego przyjaciela, drugiego reportera, który odwiedzi szpital, w którym teraz powinna być Paulina i Nataniel.- dodała.

Teraz było przenieśienie do drugiego reportera, który stał przed, jakąś salą szpitalną. Zapukał do drzwi, a po chwili było słychać ciche "proszę". W środku leżał Nataniel, a obok jego łóżka na krześle siedziała Paulina.

-Natanielu, opowiedz nam, co się tam wydarzyło.- powiedział reporter.

-Ja...nie pamiętam.- oznajmił.

-Rozumiemy, szkoda. A pani Paulino? Co się wydarzyło?- znów zapytał reporter.

-Ja...wyszłam na spacer z psem i w pewnym momencie zostałam wciągnięta do tej ciemnej alejki przez, jakiegoś faceta, który najpierw kopnął mojego psa, a później uderzył mnie z pięści, przez co straciłam przytomność. Gdy się obudziłam go już nie było, ale niedaleko mnie leżał poszkodowany Nataniel.- opowiedziała Paulina.

-Rozumiem, czyli Bloody Cat nie ma z tym nic wspólnego?- dopytał.

-Nie ma.- odpowiedziała Paulina.

-Yhm, a jak pani pies?

-Dobrze, odpoczywa u mnie w domu.

-Okej, dziękuję za odpowiedzenie na pytania.- podziękował reporter, po czym kamera znów wróciła do studia.

-Podsumowując, w jednej alejce zdarzyły się dwa ataki. Jeden przez zwykłego pijaka, a drugi przez samą Bloody Cat, dziwne, ale prawdziwe. Dziękuję za oglądanie i do jutra.- pożegnała się reporterka i wiadomości dobiegły końca.

-Muszę pójść zadzwonić.- oznajmiłam przez zaciśnięte zęby.

Poszłam do ogrodu i wybrałam numer Pauliny. Odebrała po pierwszym sygnale.

-Czemu kłamałaś w telewizji?! Czemu nie powiedziałaś prawdy?!- pytałam mega wkurzona.

-Po pierwsze Beatrice uspokój się.- powiedziała.

Beatrice? To znaczy, że nie jest sama w pomieszczeniu.

-Mam się uspokoić? Dobrze, że chociaż nie zrzuciłaś całej winy na mnie!- dalej krzyczałam.

-Musiałam skłamać...- nie dałam jej dokończyć.

-Niby, czemu MUSIAŁAŚ skłamać?!- zapytałam wkurzona.

-Ponieważ po pierwsze Zack ma bogatych rodziców, więc mało, kto by w to uwierzył, a zresztą, jeśli by uwierzył, to kasa załatwi wszystko. Po drugie Zack mi groził.

-Jak to groził?- zapytałam zbita z tropu.

-Groził mi, że jeśli, choć pisnę słówko o tym, jak było naprawdę to zabije Adiego.- odpowiedziała i zaczęła cicho szlochać.

A to sukinsyn, jak dorwę, to nie będzie już, co zbierać.

-Natanielowi też grozili, czy naprawdę nic nie pamięta?- zapytałam już spokojna.

-Grozili, napisali, że jak powie, jak było naprawdę, to tak go spiorą, że rodzona matka go nie pozna.

-Chwila, napisał? Można to pokazać, jako dowód policji!- krzyknęłam z nadzieją.

-Nie.- odpowiedziała cicho.

-Czemu?- zapytałam nie rozumiejąc.

-Po pierwsze mówi się dlaczego.- oznajmiła, a ja przewróciłam oczami.- A po drugie pisał z numeru zastrzeżonego, ale ja i Nataniel wiemy, że to on.- wytłumaczyła.

-Rozumiem, zaraz tam przyjadę.- oznajmiłam.

-Dlaczego?- zapytała.

-Żeby sprawdzić, jak się trzymasz i ten drugi, a przy okazji porozmawiać z tobą.- odpowiedziałam.

-Okej, czekam.- powiedziała, po czym się rozłączyła.

Weszłam do domu, wzięłam plecak i podeszłam do drzwi wyjściowych.

-Wychodzę na miasto!- oznajmiłam, po czym wyszłam z domu.

Do miasta pobiegłam, jak kot, a w mieście biegłam, jak człowiek. Wpadłam zdyszana do szpitala. Szłam korytarzami do sali, w której leży Nataniel, kiedy drogę mi, nagle zagrodził doktor Cold.

-O, witaj Beatrice. Nie spodziewałem się Ciebie tutaj, chyba nic Ci się nie stało?- zapytał troskliwie.

-Nic mi się nie stało panie Cold. Przyszłam odwiedzić przyjaciela mojego przyjaciela.- odpowiedziałam trochę zestresowana.

-Rozumiem, sala 22 E.- powiedział, po czym poszedł w swoją stronę.

Spojrzałam na salę obok mnie, 22, ale C. Niech to, jeszcze dwa pietra w górę. Weszłam po schodach i truchtem dotarłam pod salę 22. Zauważyłam cienie trzech osób zamiast dwóch, z czego jeden cień siedział skulony w kącie na krzesełku. Weszłam po cichu i okazało się, że dodatkowym cieniem był Zack.

-Witaj PRZYJACIELU.- powiedziałam, kładąc Zackowi rękę na ramieniu.

Obrócił się zdziwiony i chciał mnie przytulić, ale dość szybko zareagowałam.

-Tak się martwiłem o Ciebie.- powiedział załamany.

-Czemu? Przecież to nie mnie goniła Bloody Cat. Powinieneś bardziej martwić się o swój tyłek.- odpowiedziałam.

-Jak człowiek jest zakochany, to bardziej się martwi o tą drugą osobę niż siebie.- prychnęłam na jego wypowiedź.- Dzisiaj wieczorem idę z kolegami do klubu nocnego "Pearl Club", chcesz iść z nami?- zapytał.

-Dzięki, ale mam już inne plany na wieczór.- odpowiedziałam.

-A ty Paulina?- zapytał, a Paulina cała pobladła.

-J-ja też m-mam plany n-na wieczór.- odpowiedziała jąkając się.

-Szkoda, dobra ja spadam. Mama prosiła, żebym zrobił zakupy.- oznajmił po czym wyszedł.

Paulina od razu się wyluzowała. Nataniel, nagle syknął i zgiął się lekko.

-Mam wezwać pielęgniarkę?- zapytała przestraszona.

-Nie, za chwilę przejdzie.- odpowiedział i powrócił do poprzedniej pozycji.

-Co mu się stało?- zapytałam.

-Miał lekkie krwawienie wewnętrzne, ale powoli wszystko wraca do normy.- odpowiedziała Paulina.

-I tak, to było nic w porównaniu do nastawiania nosa.- zażartował Nataniel.

-Coś czuję, że jutro Zack będzie martwy.- oznajmiłam.

-Czemu tak sądzisz?- zapytał Nataniel.

-Pomyśl, myślisz, że Bloody Cat, tak łatwo mu odpuści?- zapytałam retorycznie.

Spojrzałam na Paulinę. Ona wiedziała, co to znaczy, a jej kąciki ust lekko drgnęły do góry. Zaczęliśmy gadać na najróżniejsze tematy. Nataniel jest, nawet fajny, ale zbyt optymistycznie nastawiony do życia. Totalnie, tak samo, jak Paulina.

-Szkoda, że akurat Tobie się, tak oberwało.- powiedziała w pewnym momencie Paulina.

-Zawsze mogło być gorzej. Mógł na przykład złamać mi żebra i przebić płuca.- oznajmił z uśmiechem.

-Weź, nawet tak nie mów, to okropne!- krzyknęła Paulina.

-Dlatego cieszę się, że tylko tyle mi się przytrafiło.- powiedział.

Nagle zadzwonił telefon Pauliny. Szybko odebrała, zerkając wcześniej, kto dzwonił.

-Mamo o co chodzi?- zapytała.- Dobrze już idę.- odpowiedziała.- Idę na obiad, po obiedzie, jeszcze tutaj przyjdę, pa.- powiedziała do Nataniela, po czym wyszła z sali.

-Ja już też pójdę.- oznajmiłam.

-Poczekaj, po Paulinę dzwoniła mama, a czemu do Ciebie nikt nie zadzwonił?- zapytał.

-Nie twoja sprawa.- odpowiedziałam szorstko i wyszłam.

W końcu wyszłam z tego szpitala, nie lubię takich miejsc, ale kto je lubi? Do domu dotarłam na szczęście bez żadnych przeszkód. Weszłam do kuchni, gdzie na stole leżał talerz z moim obiadem.

-Smacznego.- powiedziała Shadow, wchodząc do kuchni.

-Dziękuję.- podziękowałam, po czym wzięłam się za jedzenie fasolki z bułką tartą oraz fileta z dorsza.

Po posiłku włożyłam naczynia do zmywarki i poszłam usiąść do altanki w ogrodzie. Wyjęłam telefon i napisałam wiadomość do Pauliny.

Do: Paulina

"Czy ty się zauroczyłaś w Natanielu?"

Od: Paulina

"Nie! Po prostu się martwię o niego, przecież Carlos mógł coś mu zrobić."

Do: Paulina

"Tak się tłumacz, Tobie przecież też mógł coś zrobić."

Od: Paulina

"Nie będę się kłócić z Tobą."

Do: Paulina

"Czemu? Bo mam rację?"

Od: Paulina

"Nie, po prostu jesteś taka uparta i nie chce mi się tracić czasu na przekonywanie Ciebie"

Do: Paulina

"Bo wiesz, że mam rację?"

Od: Paulina

"Nie!"

Do: Paulina

"Dobra i tak mi się, w końcu sama przyznasz."

Na tę wiadomość Paulina już nie odpisała, pewnie gada teraz z Natanielem i skarży się na mnie. Postanowiłam poćwiczyć trochę mój cel w rzucaniu. Wysunęłam pazury i wycięłam na drzewie krzyżyk. Następnie poszłam po moje sztylety, a kiedy wróciłam do ogrodu, stanęłam dwa metry od tego drzewa i zaczęłam ćwiczyć. O dziewiętnastej skończyłam ćwiczyć, w międzyczasie jeszcze porobiłam brzuszki, przysiady, pompki oraz trochę pobiegałam. Gdy skończyłam trening poszłam do swojego pokoju, gdzie zaczęłam szykować mój strój do zabijania. Sprawdziłam, czy magazynek w pistolecie jest pełny, naostrzyłam sztylety oraz uzupełniłam mleko. Miałam jeszcze pół godziny do kolacji, więc poszłam do łazienki wziąć prysznic. Po prysznicu przebrałam się w mój strój. Równo o dwudziestej zeszłam na dół do kuchni. Zjadłam budyń waniliowy i wyruszyłam do miasta. Niby było już ciemno, a ja byłam ubrana na czarno, ale wolę nie ryzykować, dlatego zamiast iść normalnie chodnikiem, ja skaczę po drzewach. Zanim zeszłam na kolację zdążyłam wyszukać ten klub, do którego dzisiaj na imprezę idzie Zack. Po piętnastu minutach skakania po drzewach schowałam się w krzakach na przeciwko "Pearl Club". Zobaczyłam, jak do klubu wchodzi Zack, Carlos, Ken oraz Logan i ta tleniona blondi. Siedziałam, nie ruszałam się i czekałam, aż Zack wyjdzie z tego klubu, najlepiej sam. Powoli zaczynałam się już robić śpiąca. W końcu, po około godzinie wyszedł z klubu Zack i wszedł do ciemnej uliczki. Idealnie. Niestety, kiedy weszłam do uliczki poczułam, jak pulsuje mi głowa. Bolała, aż pokazały mi się mroczki przed oczami. Nagle zauważyłam coś zamiast mroczków. Przed oczami pokazała mi się rura. Ból minął, a ja zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu danego przedmiotu. Udało się, leżała przy starym kontenerze. Podniosłam ją i po cichu zakradłam się do Zacka, który niczego się nie spodziewał. Wzięłam zamach i uderzyłam go w głowę. Upadł na ziemię nieprzytomny. Sprawdziłam mu puls, na szczęście go nie zabiłam. Przerzuciłam go sobie przez ramię i ruszyłam do lasu. Lekki to on nie jest. Cudem dotarłam do lasu. Przywiązałam go do drzewa i czekałam, aż się obudzi.

-Aaa!- krzyknął i próbował wstać.

-Nie krzycz i tak nikt Cię tu nie usłyszy.- powiedziałam.

-T-ty, jesteś...Bloody Cat?- zapytał przerażony.

-Tak, a co? Myślałeś, że już mnie nie spotkasz?- zapytałam z drwiną.

-Miałem taką nadzieję.- przyznał.

-Nadzieja matką głupich.- oznajmiłam.

-Czego ode mnie chcesz?- zapytał odzyskując pewność siebie.

-A jak myślisz? Czego mogę chcieć od swojej ofiary?- zapytałam retorycznie.

-No to proszę, zabij mnie! I tak mi już wszystko jedno.- powiedział zwieszając głowę.

-O jaki ty biedny. Zabiłam Ci siostrę, a ty teraz masz depresję.- powiedziałam z sarkazmem.

-Czemu ja?- nagle zapytał.

-Co, czemu ty?

-Czemu akurat mnie chcesz zabić?

-Zapewne nie uwierzysz, ale cierpiałam przez Ciebie.

-Przeze mnie? Przecież ja Cię nawet nie znam!

-No tak, bo po co miałbyś pamiętać kolejną dziewczynę, którą chciałeś wykorzystać?

Spojrzał na mnie zdziwiony.

-To ja głupku. Weronika Waters.

-Niemożliwe.- zaprzeczył.

-Jeśli nie chcesz wierzyć to nie, a teraz czas na zabawę.- powiedziałam, na co on wytrzeszczył przerażony oczy.

Zakneblowałam go na wszelki wypadek. Palcami jednej ręki chwyciłam i rozszerzyłam powieki jego prawego oka. W drugiej ręce wysunęłam pazury i zaczęłam zbliżać je do jego gałki ocznej. Zaczął wiercić się przerażony. Delikatnie nacięłam jego gałkę oczną, na co on wydał stłumiony krzyk, a z drugiego oka zaczęły lecieć łzy.

-Niemożliwe, przecież chłopacy nie płaczą.- zadrwiłam.- Ale nie martw się, niedługo będziesz mógł płakać ile chcesz, ponieważ nie będziesz już chłopakiem.- dodałam.

Wyjęłam zza paska naostrzony sztylet. Następnie rozchyliłam jego nogi, a sztylet wbiłam w jego krocze. Zaczął się rzucać, jak szalony. Był cały blady, a łzy leciały strumieniami po jego twarzy.

-Znaj mą litość, ukrócę twe cierpienia.- oznajmiłam, po czym wysunęłam pazury i rozcięłam mu gardło.

Krew trysnęła na mnie. Kiedy Zack już się wykrwawił, wycięłam mu na policzku kocią łapkę. Odwiązałam go, zabrałam knebel oraz wyjęłam mój sztylet.

-Nawet nie będę kosztować twojej krwi, ponieważ bym się otruła tak zepsutą krwią.- powiedziałam do siebie, po czym opuściłam miejsce zbrodni.

Zaczęłam iść do domu. Jestem już w połowie drogi, kiedy słyszę wycie wilka. Moja ciekawość pcha mnie w stronę tego dźwięku. Spodziewałam się, że zobaczę wilka, ale pomyliłam się. Dwa metry ode mnie, odwrócony tyłem stoi wilkołak. Z tego, co kojarzę, to jest Werewolf of death. Jest w formie bojowej, czyli wygląda, jak wilkołak, a nie, jak wilk. Mam przekichane. Mam szansę uciec, ponieważ jeszcze mnie nie zauważył, muszę tylko być cicho.

-Trzask!

Szlag, nadepnęłam na gałązkę! Wilkołak odwraca się do mnie. Warczy na mnie, jest mega wkurzony. Chcę uciekać, ale jestem sparaliżowana. On zaczyna szarżę na mnie.

Nie wiem, czy to dobra wiadomość, czy zła, ale nie jesteśmy, nawet w połowie książki


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro