Rozdział 27

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pięć dni temu Nataniel i jego ojciec zaprosili mnie i Paulinę na obiad dwudziestego piątego maja. Dzisiaj jest dwudziesty piąty maja i dzisiaj przypada, także dzień matki. Najpierw odwiedzę grób mojej matki, a później pójdę na obiad do Nataniela. Czas się przyszykować na ten dzień. Podchodzę do szafy i wyjmuję z niej T-shirt, leginsy z dziurami na kolanach oraz tenisówki, wszystko czarne. Następnie z szuflady w komodzie wyjmuję świeżą bieliznę. Z tymi rzeczami idę do łazienki. Myję zęby i twarz oraz przebieram się i rozczesuję włosy. Zakładam jeszcze soczewki i jestem gotowa. Schodzę na dół do kuchni.

-Widzę, że śpiąca królewna w końcu wstała.- mówi żartobliwie Shadow.

Uśmiecham się i siadam do stołu. Shadow podaje mi talerz z tostami z serem.

-Wiesz, że dzisiaj jest dzień matki?- pyta.

-Tak.- odpowiadam.

-Masz zamiar odwiedzić cmentarz?

-Tak, zaraz po śniadaniu idę. Później wracam, żeby się przebrać i idę na obiad u Nataniela.

-Dobrze.- mówi i zabiera już pusty talerz.

Wstaję i wychodzę z kuchni. Jeszcze na chwilę idę do mojego pokoju, skąd zabieram plecak z wodą i mlekiem oraz zakładam czarną czapkę. Z powrotem schodzę na dół, ale tym razem opuszczam dom. Truchtem biegnę na cmentarz, który znajduje się na granicy lasu. Przekraczam główną bramę i kieruję się od odpowiedniej alejki. Pierwszy grób jest mój, a drugi mojej matki. Kucam przy tym drugim i biorę głęboki oddech.

-Nie przyniosłam ci ani znicza, ani kwiatków, bo stwierdziłam, że nie zasługujesz na to. Nie przyszłam też, żeby składać ci życzenia z okazji dnia matki, bo najzwyczajniej nie zasługujesz na nie. Byłaś okropną matką, nie było cię, gdy tego potrzebowałam. Nie chroniłaś mnie, a nawet dobijałaś gwoździe do mojej trumny, ale jak widać to ty szybciej wylądowałaś w grobie. Przez te wszystkie lata pracowałaś na właśnie taki los. Mam nadzieję, że masz ciepło tam w piekle. Może kiedyś znów się spotkamy. Jednak za jedną rzecz muszę ci podziękować. Dziękuję, że zapisałaś mnie na zajęcia z gimnastyki. Dzięki tym zajęciom mam łatwiej, jako morderczyni.- wyrzucam z siebie wszystko.

Moim pierwszym wspomnieniem, jakie posiadam jest dzień moich trzecich urodzin.

-Mamo!- zawołałam zbiegając po schodach na dół.

Wbiegłam do salonu, gdzie moja matka oglądała telewizję.

-Czego Weronika?- zapytała, nie odrywając wzroku od telewizora.

-Dzisiaj są moje urodziny!- krzyknęłam szczęśliwa.

-No i?- zapytała.

-Nie ma tortu urodzinowego?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

-Upiekłaś tort? Nie, w takim razie nie masz tortu.- odpowiedziała.

-Prezent?- zapytałam zrozpaczona.

-Zarobiłaś na prezent? Też nie, więc nie ma.- odpowiedziała zirytowana.

Zaczęłam po cichutku płakać.

-Jeśli masz zamiar płakać i przeszkadzać mi w oglądaniu serialu to wynoś się do swojego pokoju!- krzyknęła zdenerwowana.

Pobiegłam do swojego pokoju, zamknęłam się w nim i przez cały dzień płakałam.

Cudowne pierwsze urodziny, które pamiętam. Rok później nawet nie pytałam o tort albo prezenty. Moje drugie wspomnienie pochodzi z okresu, kiedy miałam sześć lat.

Bawiłam się w salonie lalkami, gdy mama wróciła do domu. Odłożyłam lalki i szybko do niej podbiegłam.

-Mamo pobawisz się ze mną lalkami?- zapytałam.

-Po pierwsze nie mam czasu, a po drugie jestem dorosła. Dorośli nie bawią się lalkami.- odpowiedziała, po czym poszła do swojego pokoju.

Dziewięć lat.

Siedziałam w salonie i odrabiałam pracę domową. Mama w tym czasie szykowała obiad w kuchni. Od dłuższego czasu nie mogłam poradzić sobie z jednym zadaniem, więc poszłam do kuchni.

-Mamo pomożesz mi z pracą domową?- zapytałam.

-A ty zrobisz obiad, pranie, umyjesz naczynia oraz wyprasujesz ciuchy? Zresztą naprawdę jesteś aż tak głupia, że nie umiesz rozwiązać banalnego zadania?- zapytała oschło.

Bez słowa odpowiedzi wyszłam z kuchni i wróciłam do salonu.

W pewnym momencie przestałam ją pytać o cokolwiek. Mam dość już wspomnień o tej kobiecie, więc wstaję, po czym opuszczam teren cmentarza. Wszyscy myśleli, że byliśmy idealną, kochającą się rodziną, ale tak nie było. Cóż, z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach. Idę jeszcze na chwilę do miasta. Wchodzę do kwiaciarni i kupuję parę tulipanów. Następnie wracam do domu z małym bukietem.

-Shadow!- wołam, gdy jestem już w środku.

Kotka szybko schodzi na dół.

-Witaj Bloody.- mówi.

-To dla Ciebie, z okazji dnia matki.- oznajmiam i podaję jej mini bukiet tulipanów.

Przez chwilę wpatruje się w niego osłupiała. Następnie jej oczy zaczynają się szklić.

-Dziękuję.- mówi wzruszona i delikatnie ogonem chwyta bukiet.- Od razu wstawię go do wazonu.- dodaje i idzie do swojego pokoju.

Cieszę się, że Shadow jest zadowolona z bukietu. Postanowiłam dać jej prezent na dzień matki, ponieważ jest dla mnie, jak matka. Też poszłam do swojego pokoju. Z szafy wyjęłam białą sukienkę do kolan z kwiecistym wzorkiem, białe balerinki oraz biały kapelusz. Przebieram się w wybrane rzeczy. Kolor moich włosów i kolor mojego stroju to dość dziwne połączenie, ale wygląda w miarę dobrze. Gotowa wychodzę z pokoju i schodzę na dół.

-Wychodzę!- informuję.

-Poczekaj!- krzyczy Shadow.

Po chwili jest już obok mnie.

-Coś się stało?- pytam.

-Chciałam ci jeszcze raz podziękować za bukiet. To miło z twojej strony.- odpowiada.

-Nie ma za co. Jesteś dla mnie, jak matka.- oznajmiam.

Wymieniamy się uśmiechami, po czym wychodzę. Przez las szłam spacerem i zajęło mi to dwadzieścia minut. Następnie podeszłam pod blok Pauliny.

-Hej Wer.- przytula mnie na powitanie.

-Beatrice.- upominam ją z lekkim uśmiechem.

-Sorry, zapomniałam.- oznajmia.

Razem ruszamy spod bloku. Nataniel mieszka niedaleko Pauliny, dlatego po chwili stoimy pod białym, jednorodzinnym domem z jasno niebieskim dachem. Paulina zapukała do drzwi i teraz czekamy. Po chwili drzwi otwiera nam siwa staruszka.

-Witajcie kochane! Nazywam się Layla i jestem babcią Nataniela.- przedstawia się.- Wejdźcie.- dodaje i przesuwa się w przejściu.

Wchodzimy do środka.

-Nataniel i jego ojciec czekają już w jadalni. Chodźcie.- mówi i przechodzi do innego pomieszczenia.

Idziemy za nią i wchodzimy do jadalni. Nataniel na nasz widok od razu wstaje. Przytula Paulinę na powitanie, a do mnie się uśmiecha. Zajmujemy miejsce przy stole.

-Nie zdjęłaś kapelusza?- pyta mnie, ojciec Nataniela.

-Wolę w nim zostać, jest dodatkiem do mojego stroju.- oznajmiam.

Ojciec Nataniela patrzy na mnie podejrzliwie, ale odpuszcza. Pierwsze danie zjadamy w ciszy, dopiero przy drugim daniu zaczyna się rozmowa.

-Jeszcze raz dziękuję wam za to, że odwiedzałyście Nataniela w szpitalu. Szczególnie jestem wdzięczny tobie Paulina, przychodziłaś do niego prawie codziennie.- mówi ojciec Nataniela z lekkim uśmiechem.

-Nie ma za co.- odpowiada Paulina i spogląda na Nataniela z uśmiechem.

Ta dwójka patrzy na siebie z uśmiechem, jakby świata poza nimi nie było. Teraz Paulina nie wmówi mi, że nic do siebie nie czują. Jestem szczęśliwa, że moja najlepsza przyjaciółka znalazła kogoś dla siebie. Następna rozmowa rozpoczyna się przy deserze.

-Powiedzcie dziewczyny, co zrobiłyście dla swoich mam z okazji dzisiejszego dnia?- pyta ojciec Nata, choć widać, że sprawia mu ból to pytanie.

-Zrobiłam jej śniadanie do łóżka oraz podarowałam jej kartkę z życzeniami.- odpowiada Paulina z uśmiechem.

-Miło z twojej strony, a ty Beatrice?- znów pyta.

-Mieszkam z ciocią. Podarowałam jej kwiaty.- odpowiadam niewzruszona.

-Na pewno się ucieszyła.- komentuje.

Kiwam głową na potwierdzenie. Nataniel nic nie mówi, tylko tępo wpatruje się w stół. Jego ojciec zmienia temat rozmowy i od razu można wyczuć mniejsze napięcie w atmosferze. Tak, jak babcia Nataniela mało się odzywam, ale za to uważnie przysłuchuje się pozostałym. O siedemnastej Nataniel zaprosił nas do swojego pokoju. Jego ojciec poszedł do salonu, a babcia sprzątała po posiłku. Paulina chciała jej pomóc, ale ta zapewniła, że da sobie radę. Poszliśmy na piętro i weszliśmy do pierwszego pokoju, naprzeciwko schodów. Pokój Nataniela wygląda, jak typowy pokój nastolatka. Granatowe ściany, ciemno szary dywan oraz wszędzie porozwieszane plakaty związane z ulubionym sportem, w tym przypadku pływaniem. Dodatkowo nad łóżkiem znajdowało się parę zdjęć Nataniela z bandą Zacka, a nad biurkiem kilka zdjęć Nataniela i Pauliny. Właściciel pokoju siada na obrotowym krześle przy biurku, a ja razem z Pauliną zajmujemy miejsce na łóżku. Chłopak puszcza cicho w tle, jakąś muzykę.

-Może zagramy w „Prawda czy Wyzwanie"?- proponuję.

Paulina krzywi się na ten pomysł, ale po zgodzie Nataniela i ona się zgadza. Blondyn zdejmuje z biurka pustą butelkę i wszyscy przenosimy się na ziemię.

-Kto pierwszy kręci?- pyta Paulina.

-Gospodarz.- proponuję.

Wymieniona osoba kiwa głową na zgodę i kręci. Wypada na Paulinę.

-Pytanie.- oznajmia.

-Czy pójdziesz jutro ze mną do kina?- pyta z nadzieją.

-Tak.- odpowiada z szerokim uśmiechem i kręci.

Wypada na mnie. Paulina jest normalna, więc nie boję się wziąć wyzwania.

-Wyzwanie.- mówię pewna siebie.

-Zaśpiewaj coś.- odpowiada.

Szybko w głowie przeszukuję listę piosenek, które znam.

-Choke me because I said so, stroke me and feed my ego. I've been a bad girl, don't you know? Don't tell me what to do. Come get it, now or never. I'll let you do whatever, I'll be your bad girl, here we go. One, two, three, four!- śpiewam i uśmiecham się przy tym zadziornie.

-Czy to „Bad Girl"?- pyta Nataniel.

-Tak, skąd wiedziałeś?- odpowiadam.

-Dziewczyny bardzo często do tego tańczyły przed bandą Zacka.- mówi i krzywi się widocznie na to wspomnienie.

-Czyli też przed tobą?- pyta niepewnie Paulina.

-Ta.- odpowiada niezadowolony.

Zapada cisza, więc kręcę. Wypada na Paulinę.

-Pytanie.- wybiera znów to samo.

Czas rozwiązać pewną sprawę.

-Czujesz coś do Nataniela? W sensie, czy jesteś w nim przynajmniej zauroczona?- pytam.

-T-tak.- wyjąkuje odpowiedź po dłuższej chwili ciszy i cała się rumieni.

Paulina kręci i znów wypada na mnie.

-Wyzwanie.- mówię, bo z samymi pytaniami będzie nudno.

-Zrób szpagat.

Mogła wymyślić coś trudniejszego, serio. Wstaję i powoli rozsuwam nogi do szpagatu na prawą nogę, czyli prawa noga jest z przodu, a lewa z tyłu.

-Bułka z masłem.- oznajmiam, siedząc w szpagacie.

Nataniel patrzy na mnie zdziwiony, a na Paulinie nie robi to wrażenia, bo już widziała lepsze rzezy w moim wykonaniu. Nie zmieniając pozycji kręcę butelką. Wypada na Nataniela.

-Nareszcie. Pytanie.- mówi.

Idealnie, pomógł mi w ten sposób dokończyć mój plan.

-Czy jesteś co najmniej zauroczony w Paulinie?- pytam.

-Tak.- odpowiada szczęśliwy.

Paulina patrzy na niego w zarówno w szoku, jak i szczęśliwa. Brawa dla mnie, udało mi się połączyć tą dwójkę. Teraz Nataniel kręci. Wypada na mnie.

-Wyzwanie.- oznajmiam.

-Zdejmij kapelusz.- mówi, a mnie ogarnia przerażenie.

-Jejku, jak już późno! Ciocia mnie zabije! Cóż w dobrym towarzystwie czas szybko leci. Sorry, ale muszę już iść.- kłamię i pośpiesznie opuszczam pokój, po czym schodzę na dół.

-Wychodzisz już?- pyta babcia Nataniela.

-Niestety, ale muszę już wracać. Dziękuję za obiad, był pyszny. Do widzenia.- komplementuję ją i żegnam się, a następnie wychodzę.

Spacerkiem kieruję się do lasu. Gdy tam docieram akurat zaczyna się ściemniać. Nie zmieniając tempa wracam do domu po coraz ciemniejszym lesie, choć w sumie dla cały czas jest tak samo. Kochane kocie oczy. Wchodzę do domu i w tym samym czasie dostaję wiadomość SMS.

-Bloody!- woła mnie z salonu Shadow.

Później sprawdzę SMS-a, a teraz idę do salonu.

-Co byś chciała na kolację?- pyta Shadow.

-Mam ochotę na grzanki z nutellą.- odpowiadam.

-W takim razie będziesz miała grzanki z nutellą.- oznajmia i idzie do kuchni.

Natomiast ja zostaję w salonie i siadam na kanapie. W końcu mogę sprawdzić wiadomość.

Od: Paulina

Mam chłopaka! Nataniel i ja zostaliśmy parą! <3<3<3"

Do: Paulina

Gratuluję! Nawet nie wiesz, jak się cieszę na tę wiadomość! Życzę wam cudownego związku! Och, zapomniałabym, przekaż Natanielowi, że jeśli Cię skrzywdzi to może już zamawiać sobie trumnę ;)"

Od: Paulina

Wer, nawet nie próbuj -_-"

Do: Paulina

Ale o co chodzi? Dopóki Cię nie skrzywdzi jest bezpieczny :)"

Od: Paulina

Mam nadzieję ;*"

Naprawdę cieszę się szczęściem Pauliny. Pomyśleć, że doszło do tego dzięki grze w „Prawda czy Wyzwanie", a mówią, że ta gra jest przeklęta i niszczy innym życie.

-Kolacja!- słyszę krzyk Shadow z kuchni.

Chowam telefon, wstaję z kanapy i idę do Shadow. Siadam przy stole i od razu biorę się za jedzenie.

-Jak jedzenie na tamtym obiedzie?- pyta.

-Smaczne, ale twoje smaczniejsze.- odpowiadam i puszczam jej oczko.

-Tak się cieszę, że dostałam takiego łakomczucha, jako ucznia.- oznajmia z szerokim uśmiechem.

-Natomiast ja cieszę się, że dostałam taką wybitną kucharkę, jako nauczyciela.

Wymieniamy się uśmiechami. Na serio uwielbiam Shadow, nie wyobrażam sobie bez niej życia. Po kolacji Shadow, jak zawsze zostaje w kuchni, żeby posprzątać, a ja udaję się na piętro. Wykonuje wieczorną rutynę, po czym układam się w moim ukochanym łóżeczku. Układam odpowiednio poduszki, po czym zanurzając się w kołdrze wydaję z siebie cichy pomruk zadowolenia. Serio? Mruczę jak kot? W sumie, w połowie jestem kotem, więc nie powinnam się dziwić. Dobra mniejsza oto, czas spać.

-Bloody Cat.- ktoś wypowiada moje imię.

(1896 słów)

Przepraszam, że musieliście tak długo czekać na kolejną część, ale cały czas coś wypadało mi w niedzielę i nie miałam kiedy opublikować.

Mam nadzieję, że rozdział się spodoba ;)

Plus dodaje coś nowego- próg. Póki pod tym rozdziałem nie pojawi się przynajmniej 1 GWIAZDKA  to możecie zapomnieć o kolejnym rozdziale.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro