Rozdział 29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z ogromną ulgą odkrywam, że nikogo nie ma w okolicy. Szybko wracam do domu i wykonuję moją wieczorną rutynę przed pójściem spać. Kolejny tydzień mija. Od tamtego wydarzenia w lunaparku nie widziałam się z Pauliną ani z Natanielem. Dodatkowo media nazwały mój stary dom, przeklętym domem. Teraz wszyscy w mieście boją się zbliżać do niego, a policja zakazała do niego wchodzić. Zapowiada się kolejny nudny dzień, kiedy przy śniadaniu odzywa się mój telefon.

Od: Paulina

Hej Wer, pomogłabyś mi?"

Do: Paulina

Od tygodnia nie odzywasz się do mnie ani słowem, a teraz prosisz o pomoc?!"

Od: Paulina

Przepraszam, ale każdą wolną chwilę spędzałam na szykowaniu się do sprawdzianów końcowych. Dodatkowo Nataniel trochę się Ciebie boi po tym, jak potraktowałaś tamtego chłopaka."

Racja, całkowicie zapomniałam, że już prawie koniec roku szkolnego.

Do: Paulina

Rozumiem, ale tamtemu chłopakowi się należało."

Od: Paulina

Nie mówię, że nie, ale to nie zmienia faktu, że Nataniel trochę się boi."

Do: Paulina

Okej, w takim razie, w czym mam Ci pomóc?"

Od: Paulina

Kompletnie nic nie rozumiem z matematyki! :'("

Do: Paulina

Mogłam się spodziewać takiej odpowiedzi XD. Przyjdź do mnie, to Ci pomogę"

Od: Paulina

Mogę wziąć Adiego?"

Do: Paulina

Jasne"

Od: Paulina

W takim razie do zobaczenia za pół godziny ;)"

-Shadow, za pół godziny przyjdzie Paulina ze swoim psem.- informuję ją.

-W takim razie idę do swojego pokoju i proszę mnie nie wołać, ponieważ i tak nie wyjdę.- mówi i od razu udaje się na górę.

Czyli zostałam sama z sprzątaniem po śniadaniu. Kończę posiłek i ładuję naczynia do zmywarki. Następnie też udaję się na górę. Z mojego pokoju zabieram czystą bieliznę, czarną koszulkę na ramiączkach oraz czarne spodnie przed kolana. Z tymi ciuchami idę do łazienki, gdzie wykonuję moją poranną rutynę. Gotowa schodzę na dół i odkrywam, że wszystkie tamte zajęcia zajęły mi równo pół godziny. W tym momencie dzwonek przy drzwiach odzywa się. Spoglądam przez wizjer i tak jak się spodziewałam, zauważam Paulinę. Otwieram drzwi, a w następnej chwili leżę na ziemi lizana przez Adiego. Uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy. Cieszę się, że ten pies rozpoznaje i nadal lubi mnie po przemianie. Paulina po minucie ściąga ze mnie Adiego i ruszamy do mojego pokoju na piętrze. Adi kładzie się na miękkim dywanie, a ja i Paulina siadamy na łóżku. Paulina rozkłada na łóżku podręcznik, ćwiczenia i zeszyt.

-Od czego zaczynamy?- pytam.

-Najlepiej od początku.- odpowiada.

-Aż tak źle?

-Okropnie.

Po czterech godzinach Paulina zaczyna kojarzyć, o co w tym wszystkim chodzi.

-Dzięki, że mi pomogłaś. Mogę przyjść też jutro?- pyta, kiedy stoimy już przy drzwiach.

-Jasne. Możesz przychodzić codziennie, jeśli jesteś, aż tak w tyle z materiałem.- odpowiadam.

Wymieniamy uśmiechy i przytulamy się. Jeszcze głaszczę Adiego, po czym odchodzi ze swoją panią. Zamykam drzwi i od razu wołam Shadow:

-Możesz już wyjść!

Po chwili słyszę jej krzyk z piętra:

-Mam nadzieję, że nie kłamiesz teraz, żeby się ze mnie pośmiać.

-Nie zrobiłabym ci czegoś takiego, chyba że w Prima Aprilis.

-Dobrze, chcesz mi pomóc zrobić obiad?

-Mogę.

-Świetnie, a co chcesz?

-Zupa pieczarkowa oraz pierogi z mięsem.

-Okej, ty ugotujesz zupę, a ja usmażę pierogi.

Wchodzimy do kuchni i każda z nas zabiera się za swoją część obiadu. Po około godzinie jedzenie jest gotowe. Udało nam się wyrobić tak szybko, ponieważ nie przeszkadzałyśmy sobie i nie urządzałyśmy bitew na jedzenie. Teraz zasiadamy do stołu i kosztujemy efekty naszej pracy. Moja część jest zjadliwa, ale jest niczym w porównaniu z tym, co ugotowała Shadow. Po raz kolejny zadziwiają mnie jej umiejętności.

-Dzisiaj też idziesz spać, czy masz inne plany?- pyta.

-Nie czuję się śpiąca, więc poczytam książkę w ogrodzie, a po kolacji wyjdę na spacer.- odpowiadam.

-Spacer, czyli polowanie?- dopytuje.

-Dokładnie.- potwierdzam.

Kończę obiad, a Shadow zbiera naczynia. Idę do mojego pokoju, skąd zabieram książkę, a następnie wychodzę do ogrodu. Kładę się na pufie i znikam w świecie fantazji. Wyrywa mnie z niego dopiero cudny zapach, a po chwili na stoliku kawowym w altance ląduje porcja ciepłych gofrów z bitą śmietaną. Spoglądam zdziwiona na Shadow.

-Nie słyszałaś, jak cię wołałam na kolację, więc kolacja przyszła do ciebie.- oznajmia i siada na drugiej pufie.

-Dziękuję ci.- mówię, po czym biorę pierwszego gofra.- Zastanawiam się, jakim cudem jeszcze nie przytyłam od tego jedzenia?

-Dzięki przemianie dostałaś bardzo dobrą przemianę materii.

-Kolejny plus nowego życia.

-Jakie jeszcze jesteś w stanie wymienić?

-Możliwość zemsty, brak obowiązku chodzenia do szkoły, cudowna nauczycielka i kucharka.- przy ostatnim powodzie mrugam do Shadow.

Uśmiecha się do mnie. Po kolacji zabieram książkę i wracam do mojego pokoju. Przebieram się w mój strój i jak zawsze sprawdzam, czy mam wszystko. Sztylety są, mleko jest, pistolet też. Gotowa schodzę na dół, a następnie wychodzę. Biegiem pokonuję las, ale w mieście zachowuję już ostrożność. Zobaczymy, gdzie mnie nogi poniosą. Po dwudziestu minutach trafiam pod budynek, gdzie moja matka pracowała, jako aktorka. Biuro reżysera znajduje się na parterze, więc postanawiam do niego zaglądnąć. Żałuję tego. Przez okno widzę reżysera w samych bokserkach i Julię Hawk, też sławną aktorkę i przy okazji największą nieprzyjaciółkę mojej matki. Okno jest uchylone, więc mogę podsłuchać, co mówią.

-Może nie jesteś tak dobra, jak Joanna Waters, ale jej już nie ma, więc muszę się zadowolić tobą.- wzdycha reżyser.

-Ech. Dziękuję za główną rolę.

-Powiedzmy, że zasłużyłaś, ale nie myśl, że to koniec.

-Jestem na każde pana wezwanie.

-Dobrze, możesz już iść.

Siadam pod ścianą budynku. Nie mogę w to uwierzyć. Moja matka zdradzała ojca i była karierowiczką! Po kilku minutach słyszę stukot szpilek przed budynkiem. Szybko otrząsam się z szoku i wstaję na równe nogi. Kiedy kobieta przechodzi obok alejki, staję za nią i jedną rękę kładę jej na buzi, a drugą zaciągam ją pomiędzy budynki. Przyszpilam ją do ściany i uśmiecham się szeroko.

-Czego ode mnie chcesz? Pieniędzy? Proszę bardzo mam ich pełno, tylko nie rób mi krzywdy.- mówi od razu.

-Nie chcę twoich pieniędzy.

-W takim razie, czego chcesz?

-Zabawy.

-Jesteś homo? Spoko robiłam to parę razy z dziewczyną.

-Chyba mamy inne pojęcia zabawy. Dla mnie zabawą jest zabijanie.

-Błagam nie. Boże ratuj.

-Bóg nie pomoże takiej grzesznicy, jak ty.

Kończę pogawędkę i szybko podcinam jej gardło. Kiedy kończy swój ostatni wydech, kucam przy niej i wycinam jej na prawym policzku mój znak.

-Kocich snów.- mówię, po czym odchodzę.

Nadal czuję lekki niedosyt, dlatego nie wracam jeszcze do domu. Kontynuuje mój spacer. Coraz bardziej zbliżam się do biednej dzielnicy ciągle sprawdzając alejki, ale na nikogo nie trafiam. Nareszcie dwie alejki dalej zauważam kogoś siedzącego na ziemi. To chłopak mniej więcej w moim wieku. W rękach trzyma paczuszkę z białym proszkiem. Czy to jest to, co myślę? Wysypuje trochę na rękę i już ma to wciągnąć, ale krzyczę do niego:

-Stój!

Spogląda na mnie przerażony.

-Bloody Cat?- pyta.

-Tak. Dlaczego chcesz to zrobić?

-Nie zrozumiesz.

-Serio? W taki razie postaram się zgadnąć. Problemy?

-Ta, po prostu chcę na chwilę uciec.

-Narkotyki to zły pomysł.

-W takim razie zabij mnie!

-Jesteś tego pewny?

-Tak. Tnij.- rozkazuje i wyciąga swoją szyję.

Kucam i wysuwam pazury.

-Na pewno chcesz umrzeć?- znów dopytuję.

-Myślałem, że jesteś odważniejsza i bardziej stanowcza.- oznajmia.

Okej, sam tego chciał. Szybko podcinam mu gardło, a z jego oczu znika pewność siebie, a pojawia się strach.

-Żegnaj.- mówię i wycinam mu kocią łapkę na prawym policzku.

Wstaję i ścieram nadmiar krwi z twarzy. Podchodzę do torebeczki. Wziąć ze sobą, czy zostawić to tu?

(1126 słów)

Ciekawe, czy ktoś to w ogóle przeczyta. To ten przepraszam? Wiem trochę słabo z tymi przeprosinami, ale po prostu potrzebowałam oddechu. Parę rzeczy w moim życiu się sypło, a parę pojawiło. Po prostu musiałam sobie to wszystko poukładać. Mam nadzieję, że mi wybaczycie ;-;

Jeszcze jedna sprawa, czy chcielibyście grupkę poświęconą tej książce na facebooku?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro