Rozdział 30

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozsądek jednak wygrywa i zostawiam niebezpieczną substancję. Wychodzę z alejki i szybko wracam do domu. Gdy przekraczam próg domu jest już prawie druga w nocy. Pięć dni później pojawia się ogłoszenie o castingu do nowego filmu, w którym miała grać Hawk, ale została zamordowana. Casting ma odbyć się za dwa dni, więc trenuję moje aktorstwo. Tak, mam zamiar tam się wybrać i tym razem wykończyć tego chorego reżysera. W międzyczasie pomagam, także Paulinie z matematyką. Nareszcie nastaje ten dzień. Rano szybko wstaje z łóżka zmotywowana do działania. Przebieram się w czarny zestaw dresowy i schodzę do kuchni. Jak codziennie czeka tam na mnie Shadow z śniadaniem. Dzisiaj na stole leżą dwa hot-dogi. Po zjedzeniu jednego odzywa się Shadow:

-Na którą jest casting?

-Na siedemnastą.

-Dobrze. W takim razie, co będziesz robiła od śniadania do obiadu?

-Dawno z tobą nie trenowałam. Może nauczę się przy okazji, czegoś nowego.

-Podoba mi się ten pomysł.- oznajmia z szerokim uśmiechem.

Po śniadaniu wspólnie sprzątamy, a następnie z dwoma szklankami z mlekiem ruszamy do ogrodu. Szklanki zostawiamy w altance, a następnie ustawiamy się naprzeciwko siebie na trawniku.

-Trzy.- zaczyna liczyć Shadow.

-Dwa.

-Jeden!

Ruszamy do walki. Uniki wychodzą mi coraz lepiej, ale nie zapominajmy, że Shadow jest mniejsza i ciężej ją trafić. Po godzinie walki robimy sobie przerwę. Shadow ma tylko jedno zadrapanie na grzbiecie, a ja jedno na policzku i jedno na łydce. Wypijamy mleko i po pół minucie jesteśmy, jak nowe. Teraz Shadow nauczy mnie robić ślizg z zadrapaniem oraz pomoże mi udoskonalić umiejętność robienia uników. Okazuje się, że ciężko przyswajam nową wiedzę, dlatego kończymy dopiero pół godziny przed obiadem. Shadow szybko biegnie do kuchni, a ja zmęczona siadam w altance. Przydałoby się jeszcze raz przećwiczyć tekst na casting. Wszyscy dostali ten sam fragment, który nie należy do filmu, ponieważ nie wiadomo, jaką rolę dostanie osoba, która wygra.

-Nie zostawię cię, ponieważ wierzę, że w każdej istocie jest dobro i mam zamiar wydobyć je z ciebie.- mówię głośno, zdeterminowana.

Na początku nie umiałam w ogóle powiedzieć tego z przekonaniem, ale po dwóch dniach nauki mniej więcej umiem udawać, że wierzę w to co mówię. Dobra lecimy dalej.

-Obiecuję, że zdejmę z ciebie klątwę. Nie ważne za jaką cenę.

Wyobrażam sobie, że przede mną stoi futrzana bestia* i kładę na jej policzku dłoń, po czym delikatnie unoszę kąciki swoich ust. Może dostałam trochę talentu aktorskiego w genach od matki.

-Bloody obiad!- woła Shadow.

W bardzo krótkim czasie docieram do kuchni i zajmuję swoje miejsce. Obiad wyjątkowo przebiega w ciszy. Po skończonym posiłku, chwilę przed moim wyjściem z kuchni, odzywa się Shadow:

-Powodzenia.

-Dziękuję.

W pokoju przebieram się w białą sukienkę na ramiączkach, sięgającą mi lekko przed kolana. Przy lusterku zakładam soczewki oraz robię makijaż. Nakładam podkład, który pozaciemnia moją skórę, żebym nie była trupio blada oraz używam trochę różu na policzki. Na koniec zaplątuję moje włosy w pięknego warkocza, a na głowę zakładam biały kapelusz z kwiatem niezapominajki, przypiętym z boku. Wyglądam niewinnie i pięknie. Idealnie dla takiego zboka, jakim jest reżyser. Do torebki pakuję butelkę z wodą, drugą z mlekiem, telefon oraz tekst. Schodzę na dół i wychodzę. Spacerkiem idę przez las, żeby nie zniszczyć niczego w moim wyglądzie. Minutę przed godziną rozpoczęcia wchodzę do studia. Dostaję ostatni numer. Nie przyszło wiele osób, dlatego nie muszę się martwić długim czekaniem i wielką konkurencją. Po piętnastu minutach przychodzi czas na mnie. Staję przed reżyserem i staram się, jak najbardziej wczuć w moją rolę. Kątem oka widzę, że reżyser w ogóle mnie nie słucha, a za to cały czas lustruje mnie wzrokiem od góry do dołu.

-Cudownie, dostajesz się! Powiedz mi jeszcze tylko, jak się nazywasz?- oznajmia, kiedy kończę.

-Dziękuję, nawet nie wie pan, jak się cieszę! Jestem Beatrice.- mówię przesłodzonym głosikiem i mrugam parę razy oczami.

-Piękne imię. Mogłabyś przyjść dzisiaj do mojego biura po dwudziestej, żebym wybrał dla ciebie rolę?

-Dziękuję, oczywiście, że przyjdę.

-Świetnie, w takim razie jesteś wolna do dwudziestej.

-Do widzenia.- uśmiecham się niewinnie, po czym opuszczam salę.

Udało się, łyknął haczyk. Opuszczam studio i spokojnym krokiem wracam do domu, przynajmniej dopóki nie wchodzę do lasu. Nie muszę się już przejmować wyglądem, więc ruszam biegiem. Lubię biegać, czuję się wtedy wolna. Chyba, że przed czymś uciekam. Wchodzę do domu i od razu wołam Shadow, a ona po chwili stoi już przede mną.

-Tak?

-Na dwudziestą muszę być z powrotem w studiu, więc możesz już robić kolację.

-Okej, co powiesz na banana w plasterkach z rodzynkami?

-Powiem, że może być.

-W takim razie idę już robić.- oznajmia i skręca do kuchni.

Jako, że przygotowanie tego dania nie zajmuje wiele czasu, więc też po chwili zastanowienia wchodzę do kuchni. Siadam na miejscu, a Shadow wsypuje rodzynki. Po chwili przede mną ląduje miska z plasterkami banana oraz rodzynkami i herbata o smaku owoców leśnych. Po zjedzeniu natychmiastowo opuszczam kuchnię, a następnie wbiegam na piętro. Zmywam cały ten idiotyczny makijaż i zdejmuję soczewki. Białą sukienkę zamieniam na czarny kombinezon. Na twarz zakładam maskę, a na ręce rękawiczki. Włosy rozwiązuję i rozczesuje. Na koniec zamieniam biały kapelusz na czarny. Plecak ponownie zakładam na ramię i opuszczam pokój. Zbiegam po schodach i wychodzę z domu. Jako, że znów szłam powoli, więc dotarcie do studia zajmuje mi prawie godzinę. Zdejmuję maskę, a następnie wchodzę do budynku. Podchodzę pod biuro reżysera, a stukot moich szpilek roznosi się echem po cichym i pustym korytarzu. Pukam dwa razy i czekam. Po minucie otwiera mi reżyser.

-Przepraszam, ale nie przyjmuję gości bez zapowiedzi.

Już chce zamknąć drzwi, ale odzywam się:

-Byłam umówiona. To ja Beatrice.

Przygląda się chwilę mojej twarzy, po czym odrzeka:

-No tak, poznaję po twarzy. Wejdź proszę.

Wchodzę, a on zamyka drzwi. Udaję, że nie słyszę szczęknięcia klucza w zamku.

-Ładny kombinezon. Do twarzy ci w czarnym.

-Dziękuję, jednak nie wie pan o mnie wszystkiego.

-Och, w takim razie słucham.

-Może na przesłuchaniu wyglądałam na niewinną, ale wcale taka nie jestem.- szepczę mu do ucha.

-To dobrze.- odpowiada.

Próbuje położyć dłonie na mojej talii, ale szybko się odsuwam. Spogląda na mnie zdziwiony. Delikatnie zdejmuję kapelusz, a następnie wysuwam pazurki.

-Poznajesz mnie?- pytam z zadziornym uśmiechem.

Nic nie odpowiada i zaczyna powoli cofać się w kierunku drzwi. Jednak po dwóch jego krokach podbiegam do niego i zanim zdąży krzyknąć podcinam mu gardło. Z głuchym hukiem upada na ziemię.

-Kocich snów.- mówię, patrząc prosto w jego puste, martwe oczy.

Wycinam mu mój znak na policzku, po czym z kieszeni wyjmuję klucz. Podchodzę do drzwi i otwieram je. Głupiec odwołał wszystkich ludzi, ponieważ liczył na zabawę ze mną. Teraz zapłacił za wszystko, co zrobił. Kolejna misja wykonana, czas wracać do domu. W lesie podczas biegu przymykam oczy i rozkoszuję się dźwiękami lasu w nocy. Nagle zderzam się z kimś.

*futrzana bestia- nawiązanie do „Pięknej i Bestii"

  (1066 słów)

Uwielbiam kończyć w takich momentach ^^ 

Mam nadzieję, że ten rozdział poprawi wam humor i pomoże przeżyć następny tydzień ;)

Miau ^.^ 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro