Rozdział 31

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Natychmiast otwieram oczy i wysuwam pazury.

-Przepraszam. Naprawdę nie chciałam. Po prostu nie patrzałam, gdzie biegnę.- tłumaczy szybko osoba.

Lustruję ją wzrokiem. Niska dziewczyna z dziecięcymi rysami twarzy, karmelowym odcieniem włosów i uszu królika, ubrana w różową sukienkę z falbankami, poplamioną krwią, w ręce ściska nerwowo scyzoryk.

-Nic się nie stało.- odpowiadam powoli.

-Naprawdę? To świetnie! Nie chciałabym mieć w tobie wroga. Do zobaczenia!- mówi szybko, po czym kica w głąb lasu.

Ciekawe, kiedy przyzwyczaję się do takich istot. Bez dłuższego zwlekania wracam do domu. Ogarniam się, a następnie idę spać. Następne dziesięć dni minęło jak z bicza strzelił. W końcu nadszedł długo wyczekiwany dzień przez wszystkich uczniów. Dwudziesty piąty czerwca, koniec roku szkolnego. Parę dni temu Paulina przysłała mi smsa, że zdała i Nataniel też, więc dzisiaj muszą tylko z ulgą odebrać swoje świadectwa. Na śniadanie zjadłam tosty z serem, po czym poszłam do swojego pokoju się przygotować. Ubieram czarną, krótką spódniczkę, białą bluzkę oraz czarne eleganckie sandałki. Rozczesuję włosy, zakładam soczewki oraz czarny kapelusz. Na ramię zakładam kremową torebkę. Tak idę na zakończenie, jako przyjaciółka Pauliny. Gdy wychodzę z domu od razu uderza we mnie duchota dzisiejszego dnia. Jest dwadzieścia osiem stopni, a nie minęła jeszcze dwunasta. Na dodatek zawsze latem w Sun City nie ma wiatru. Jak sama nazwa mówi jest tu prawie zawsze słonecznie i ciepło. Po czterdziestu minutach docieram pod blok Pauliny i zastaję tam Nataniela.

-Siema Nataniel.

-Cześć Beatrice.

Ubrany jest w dżinsowe, czarne szorty do kolan, białą koszulę, której rękawy podwinął do łokci oraz rozpiął pierwsze trzy guziki oraz czarne sportowe sandały.

-Któremu z nauczycieli podarujesz ten kwiatek?- pytam patrząc na tulipan w jego dłoni.

-W tym roku jest trochę inna tradycja.

Kiwam głową i nie odzywam się. Ciekawe, co w tym roku wymyślili nauczyciele. Po chwili dołącza do nas Paulina. Ma trochę dłuższą ode mnie, czarną spódniczkę, białą bluzkę z krótkim rękawem i kremowe eleganckie sandałki. Też trzyma w dłoni tulipan. Gdy docieramy na miejsce każdy uczeń i nauczyciel ma tulipan w dłoni. Staję z tyłu razem z innymi osobami, które przyszły, jako towarzystwo. Po półtorej godziny każdy uczeń ma już swoje świadectwo, a zastępczyni dyrektora, obecnie dyrektorka, podchodzi do mikrofonu.

-W tym roku coś nowego na koniec zakończenia.- oznajmia i daje znak nauczycielom.

Odsłaniają oni dodatkowy podest, na którym znajdują się czarno-białe zdjęcia w ramkach. Po chwili dostrzegam kogo są to zdjęcia. Znajduje się tam dyrektor, nauczycielka plastyki, nauczycielka geografii, Ken, Logan, Carlos, Zack, Wiktoria i ja. Chłopacy z wyjątkiem Nataniela kładą kwiaty przy zdjęciu Wiktori. Dziewczyny bez Pauliny dzielą się pomiędzy cztery zdjęcia chłopaków. Paulina i Nataniel, jako jedyni kładą kwiaty przy moim zdjęciu. Natomiast wszyscy nauczyciele dzielą się pomiędzy dwie nauczycielki i dyrektora. To wszystko kojarzy mi się z końcowym konkursem popularności, choć zostało zrobione z dobrych chęci, chyba. Dyrektorka znów zabiera głos.

-W tym roku szkolnym z naszej szkoły odeszło dużo osób. Zarówno starszych, jak i młodszych, jednak nikt śmiercią naturalną. Pożegnajmy ich po raz ostatni minutą ciszy.

Wszyscy spuszczają wzrok na swoje buty i milczą. Po minucie wszyscy zaczynają się rozchodzić. Najpierw idziemy pod blok Pauliny.

-Beatrice idziesz na imprezę na plaży?- pyta Nataniel.

Całkowicie zapomniałam o corocznej imprezie na koniec roku organizowanej przez uczniów.

-Skoro nie ma już najgorszej czwórki, to mogę pójść.- odpowiadam.

-A ty Paulina?- dopytuje Nataniel.

-Z tobą zawsze.- odpowiada z szerokim uśmiechem.

-W takim razie o dwudziestej czterdzieści pięć widzimy się znowu pod blokiem Pauliny.- oznajmia, po czym każdy z nas rozchodzi się w swoją stronę.

Gdy wchodzę do domu wita mnie zapach pysznego obiadu, podczas którego informuję Shadow o imprezie. Jak zawsze mówi, żebym uważała.

*Perspektywa Night Killera*

Przed obiadem szybko udaję się do gabinetu Mistrza. Dowiedziałem się, że w mieście nastolatki organizują imprezę na plaży z okazji zakończenia roku i idę poprosić go o zgodę na wyjście. Delikatnie pukam dwa razy do drzwi.

-Wejść.- odzywa się głośny i stanowczy głos.

Wchodzę i siadam na jednym z foteli naprzeciwko biurka.

-Powiem prosto z mostu. Chcę iść na imprezę na plaży w mieście.

-Też cię witam Night Killerze.- mówi sarkastycznie.- Ostatnio byłeś w miarę grzeczny, więc możesz iść.- odpowiada.

-Reszta drużyny też?- dopytuję, choć nie zależy mi wielce na ich towarzystwie.

-Jeśli będą mieli taką ochotę, mogą się z tobą wybrać. Jednak pamiętajcie, uważajcie na siebie i nie róbcie żadnych nierozsądnych rzeczy bądź czynów.

Skinięciem głowy mu dziękuję, po czym opuszczam gabinet i wampirzym tempem biegnę na stołówkę.

-Mam wieści drużyno!- oznajmiam siadając do stołu.

-Już się boję.- odpowiada Bloody Nightmare.

-Nie bądź taką pesymistką!- piszczy Sweet Bunny.

-Ech.- White Dog, tylko wzdycha.

-Dobra mów.- kończy Aquaman.

-Mistrz pozwolił nam wszystkim iść na imprezę na plaży w mieście!- mówię z entuzjazmem.

-Yey!- cieszy się Sweet Bunny.

-Bunny i ja nie idziemy.- oznajmia twardo Bloody Nightmare.

-Co?- oburza się.

-Jesteś za młoda na takie imprezy.- tłumaczy.

-W takim razie możesz pójść z nią i pilnować, żeby nie ruszała alkoholu.- proponuję rozwiązanie.

-Proszę, proszę, proszę, proszę bardzo.- mówi szybko Sweet i świeci oczami.

Nightmare próbuje walczyć, ale w końcu każdy przegrywa z jej wzrokiem.

-Niech będzie!- wykrzykuje sfrustrowana.

-Ja raczej zostanę.- oznajmia cicho White Dog.

-Nie ma mowy! Jeśli ja idę, to ty też.- mówi Nightmare, a ton jej głosu mówi, że lepiej nie dyskutować.

Wszyscy spoglądamy na Aquamana.

-Mogę iść.- odpowiada i wzrusza ramionami.

-Może w końcu znajdziesz sobie dziewczynę.- rzucam.

Wszyscy wybuchamy śmiechem poza Aquamanem, który przewraca oczami.

*Perspektywa Bloody Cat*

Podchodzę do szafy i wyjmuję czarne, dżinsowe szorty, czarną bluzkę na ramiączkach z białym nadrukiem deski surfingowej, a sandałki biorę te same, co rano. Z tymi ciuchami udaję się do łazienki. Biorę szybki prysznic, a następnie ubieram się w to, co zabrałam ze sobą. Rozczesuję moje włosy, po czym w pokoju zakładam czarną czapkę z daszkiem i zabieram mały plecaczek z najpotrzebniejszymi rzeczami. Wybiegam z domu i po piętnastu minutach docieram pod blok Pauliny. Po trzech minutach przychodzi Nataniel, a po kolejnych dwóch Paulina. Po piętnastu minutach spokojnego spaceru docieramy na plażę. Zdejmujemy buty i chowamy je do plecaków, po czym wchodzimy na nagrzany piasek. Wszystko jest już przygotowane. Miejsce obłożone dookoła kamieniami służące za parkiet do tańczenia. Stolik z różnymi alkoholami i barmanem przy nim oraz drugi stolik z przekąskami. Oraz wielki stos gałązek na ognisko po północy.

-Proponuję najpierw coś zjeść. Jedna z rzeczy, których nauczyłem się przebywając z Zackiem i resztą, nigdy nie pij na pusty żołądek.- mówi Nataniel.

Zgodnie z Pauliną kiwamy głowami i udajemy się do stołu z przekąskami. Zjadamy na spółę jedną paczkę prażynek, po czym podchodzimy do stolika obok.

-Co podać?- pyta barman.- Polecam wakacyjną tęczę.- dodaje.

-Wolimy zacząć spokojnie.- odpowiada za nas Nataniel.- Bezsmakowe cztery i pół procent.

-Cytryna-malina dwa procent.- mówi Paulina

-Granat-żurawina cztery procent.- zamawiam

Po chwili każdy z nas pije, to co zamówił. Po opróżnieniu kubeczków, ruszamy na parkiet. Delikatnie bujamy się na boki. Prawdziwa impreza zaczyna się po ognisku o północy. Jest już trzy razy więcej ludzi i wszyscy stajemy wokół ogniska. Jeden chłopak odpala zapałkę i rzuca ją w stos. Gałązki musiały zostać czymś polane, ponieważ od razu wszystkie zajęły się ogniem. Po minucie wszyscy się rozchodzimy. Nasza trójka jak większość kieruje się do stolika z napojami.

-Może tym razem coś mocniejszego?- proponuje barman.

-Czystą.- odpowiada Nataniel.

-Malinowe cztery procent.- mówi Paulina.

-Whiskey.- zamawiam z uśmiechem.

Moi przyjaciele spoglądają na mnie zdziwieni, a ja wzruszam tylko ramionami. Duszkiem wypijamy, po czym ruszamy na parkiet. Mój wzrok cały czas ucieka w stronę bardzo bladego chłopaka z włosami czarnymi jak smoła. W sumie wszystkie dziewczyny patrzą się na niego, nawet Paulina czasami rzuca okiem. Zaczyna lecieć szybka piosenka, więc wczuwam się w rytm i zaczynam kręcić biodrami i tańczyć. Jednak chłopak tylko od czasu do czasu na mnie zerka.

*Perspektywa Bloody Nightmare*

Stoję obok parkietu i non-stop pilnuję, czy nikt nie dobiera się do Bunny. Jednak jedno trzeba jej przyznać, nie ciągnie jej do alkoholu. Na chwilę spuszczam ją z oka i próbuję znaleźć wzrokiem White Doga, jednak bezskutecznie. Gdy odwracam głowę z powrotem mało nie dostaję zawału. Bunny stoi tuż przede mną.

*Perspektywa Sweet Bunny*

-Zawału przez ciebie dostanę. Nie wyskakuj mi tak na twarz.- mówi.

-Przepraszam. Mogę się napić?- pytam patrząc na kubeczek.

-Nie, to nie jest przeznaczone dla ciebie.- odpowiada.

-No dobrze. Potańczymy razem?- pytam z nadzieją.

-Nie mam ochoty tańczyć.

Wzdycham zrezygnowana i sama wracam na parkiet.

*Perspektywa White Doga*

Siedzę na jednym z dużych kamieni i powoli piję wódkę. Po chwili postanawiam wstać i podchodzę do Nightmare. Kładę jej rękę na ramieniu i tym samym zwracam na siebie jej uwagę.

-Och, hej.- mówi zaskoczona.

-Czy ty też masz dość tej imprezy?- pytam.

-Odkąd się tu pojawiliśmy.- odpowiada z lekkim uśmiechem.

-W takim razie wznoszę toast za to, żebyśmy nie umarli tu z nudów.- mówię i stukamy się plastikowymi kubeczkami.

*Perspektywa Aquamana*

Siedzę na piasku z nogami w wodzie. Wieczorna, morska bryza uderza w moją twarz, a ja w ciszy rozmyślam. Z jednej strony lepiej bawiłbym się, gdyby jedna osoba tu była, ale z drugiej gdyby tu była, to nie byłoby imprezy. Dlaczego wszystko w moim życiu musi być takie skomplikowane?

*Perspektywa Night Killera*

Jak tylko pojawiłem się na imprezie wszystkie dziewczyny zaczęły się za mną oglądać. Na parkiecie otoczyły mnie ciasnym kółkiem i zaczęły seksownie poruszać swoimi biodrami. Jedna czarnowłosa, który stoi dalej próbuje zwrócić moją uwagę swoim tańcem, ale po co mam podejść do niej jednej, skoro tutaj mam ofiar do wyboru do koloru?

*Perspektywa Bloody Cat*

Nataniel i Paulina postanowili już nie pić. Natomiast ja postanowiłam spróbować jeszcze drinka proponowanego nam na samym początku, a mianowicie „wakacyjną tęczę". W tym celu podchodzę do baru i proszę barmana o przyrządzenie go. Drink ma siedem kolorów niczym tęcza i pachnie bardzo słodko. Wypijam duszkiem, a przed moimi oczami wybuchają kolory. Natychmiast zaczyna szumić mi w głowie, a świat dookoła mnie zaczyna wirować. Na moją twarz wpełza szeroki uśmiech, po czym z nową energią wracam na parkiet. Punkt trzecia wszyscy zostają zaproszeni na zabawę „ślepe pocałunki". Zabawa polega na tym, że dziewczyny zakładają opaski na oczy i na ślepo szukają chłopaka. Muszą pocałować pierwszego chłopaka, na którego trafią. Paulina i Nataniel rezygnują z powodu ryzyka nie trafienia na siebie. Nie mam nic do stracenia, więc z chęcią się przyłączam. Wszystkie zakładamy opaski i czekamy na sygnał.

-Całować!- krzyczy organizator zabawy.

Na ślepo zaczynam stawiać kroki. Po chwili docierają do mnie pierwsze brawa, co oznacza, że niektóre dotarły już do celu. W końcu zderzam się z twardym od mięśni torsem. Chłopak pochyla się, a nasze usta łączą się w pocałunku z walką o dominacje. Podczas pocałunku kuje mnie w twarz jego zarost. Nie mogę dłużej tego znieść, dlatego odsuwam się, a następnie zdejmuję opaskę. Zauważam dobrze zbudowanego bruneta wyższego ode mnie o głowę oraz z kilkudniowym zarostem. Rozglądam się dookoła i po przeciwnej stronie obszaru gry zauważam tego czarnowłosego, którego w tej chwili całuje blondynka z gigantycznym biustem. Gdybym poszła w drugą stronę może trafiłabym na niego. Gdy wszystkie dziewczyny już kogoś pocałowały wszyscy rozchodzą się po terenie plaży. O czwartej, gdy zaczyna wschodzić słońce żegnam się z Pauliną i Natanielem. Nataniel idzie odprowadzić Paulinę do domu, a ja od razu idę do lasu. Ledwo trzymając się na nogach docieram pod dom. Wchodzę do środka i pierwsze, co mnie spotyka to Shadow mówiąca:

-Pakuj się. Wyjeżdżamy.

Nie martwcie się to nie koniec, to dopiero koniec początku ;)

(1780 słów)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro