*Two*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Be carefull
Don't look back

Trójka nastolatków, równych krokiem przemierzała szkolny korytarz.
- Patrzcie, tam jest Stiles- Isaac wskazał na chłopaka grzebiącego w szafce i uśmiechnął się przebiegle.
- Chcesz zamknąć mu szafkę przed nosem?
Blondyn nie odpowiedział tylko ruszył w tamtą stronę. Cora i Astra podążyły za nim. Lahey zatrzasnął szafkę. Stiles krzyknął, a następnie spojrzał na blondyna w szoku. Później spojrzał na Corę i Astrę.
- Zaraz ci oczy z orbit wypadną- powiedziała Krasikeva.
- Isaac..Cora?Astra?Co wy? Ale jak? Kiedy....- mózg Stilinskiego ewidentnie się zawiesił.
- Oł... czyli Scott wam nie powiedział...- mruknął Isaac.
- Rozpoznałeś mnie?
Młodsza siostra Paige stanęła przed Stilesem.
- Em...tak.. wiesz byłaś moją najlepszą przyjaciółką. I chyba nadal nią jesteś...
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i przytuliła Stilesa. Chłopak odwzajemnił gest.
- Idziemy właśnie po plany- powiedziała Cora, dając odpowiedź na jeszcze, nie zadane pytanie Stilesa.- I nie, nie czytam w myślach.
Zostawiając Stilinskiego ruszyli do sekretariatu. Astra rozejrzała się po korytarzach.
Bardzo się nie zmieniły.
Te same szafki, kolory ścian. Poczuła, że wróciła do domu.
- As, jesteśmy.
- Och. Jasne. Ja pukam a ty mówisz- powiedziała do Isaaca.
- Jak zawsze...- mruknął blondyn.-
Brunetka zapukała.
- Dzień...
- Jak zgaduję, pan Lahey oraz panny Hale i Krasikeva? Oto wasze plany. Do nie zobaczenia.- powiedziała kobieta i wyszła z sekretariatu.
Cora prychnęła, a Isaac zaczął się śmiać. Astrid przewróciła oczami.
- Dobra, co macie pierwsze?
- Ja mam chemię- sapnął Lahey.
- Ja plastykę- dodała Cora.
- Historia. Mamy w ogóle coś razem? Pokażcie plany. Fizyka na czwartej lekcji i muzyka na siódmej. Do zobaczenia.
Astra wyszła z klasy. Dopiero będąc już w sporej odległości od sekretariatu zrozumiała, że nie wie gdzie jest sala od historii. Jeszcze na dodatek zadzwonił dzwonek.

- No świetnie- sapnęła. Rozejrzała się i zaczepiła bruneta, który chyba był w jej wieku.- Przepraszam? Wiesz, gdzie jest sala od historii?
- O, tak. Wiem. Wygląda na to, że mamy razem lekcję. Jestem Scott. Scott McCall.
- A ja Astra. Astra Krasikeva. Może już chodźmy, bo chyba jesteśmy spóźnieni.
- Chodź.
Astra ruszyła szybkim krokiem za Scottem. Tak, za. Nie mogła go dogonić. Była wysportowana itp. No halo. Była wampirzycą. Ale ten chłopak stawiał kroki jak słoń. Stanęli pod drzwiami z napisem "Historia". Dziewczyna otworzyła drzwi.
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. Trochę się zgubiłam.
- Dobrze siadaj. A pan McCall znowu spóźniony.
- Ja go opóźniłam- wtrąciła szybko młoda wampirzyca.
- Dobra, siadaj Scott. Przedstaw się młoda damo- profesor nakazał dziewczynie wstać.
- Nazywam się Astra Krasikeva. Kiedyś już mieszkałam w Beacon Hills, lecz wyjechałam z rodzicami do Francji. Teraz wróciłam. Już z inną rodziną. Interesuje się historią, łyżwiarstwem figurowym i łucznictwem. To chyba tyl- powiedziała cicho przybrana córka Chrisa Argenta i usiadła na miejscu obok Scotta.

- Uczyłem kiedyś twoją siostrę- profesor uśmiechnął się smutno.-Dobrze a więc zaczynajmy lekcję. Rewolucja we Francji...

Dziewczyna od razu się wyłączyła. Lubiła historię ale nudziło ją kiedy profesor powtarzał coś, co doskonale umiała.
- Panienko Krasikeva, niech pani powie kiedy zaczęła się rewolucja we Francji i poda pani jakieś ważne jej wydarzenie.
- Rewolucja odbyła się w roku 1789. 14 VII 1789 lud Francji zdobył Bastylię zmuszając króla Ludwika do ustępstw- powiedziała dziewczyna. Profesor popatrzy na dziewczynę nieodgadnionym wzrokiem i zadał kolejne pytanie.
- A jak skończył Król Francji?
- Stracono go. Ścięto.
Zadzwonił dzwonek, a uczniowie zaczęli wychodzić z klasy. Dziewczyna już miała wyjść ale zawróciła.
- Scott, zaprowadzisz mnie na łacinę?- spytała robiąc oczy kota z Shreka.
- Jasne- brunet uśmiechnął się. Później razem wyszli z sali.

***
Astra wyszła ze szkoły około 5 minut po dzwonku. Rozejrzała się po parkingu. Umówiła się z panem Argentem, że będzie czekać przed szkołą. Kiedy schody prowadzące do głównego wejścia trochę opustoszały, zobaczyła, że stoi dwa metry od niej.
-Hej. Jak szkoła?
- W porządku. Chyba poznałam Scotta- uśmiechnęła się i przytuliła Argenta.- Gdzie Isaac i Cora?

- W samochodzie. Chodźmy. Jedziemy do domu McCall.

Kiedy wsiadali do samochodu, wampirzyca przywitała się z Lahey'em i Hale. Później wpadła w zadumę. Przez ostanie kilka tygodni śnił jej się ten sam sen. Oprócz, wczorajszego wieczora, oczywiście. Nim się obejrzała dotarli na miejsce. Podeszli do drzwi wejściowych, a Cora zadzwoniła dzwonkiem. Drzwi otworzyła im kobieta z brązowymi lokami. Astrid jej nie znała.

- Zapraszam- powiedziała, a następnie spojrzała na wampirzycę.- Jestem Melissa McCall. Mama Scotta.

- Astrid Krasikeva- mruknęła cicho dziewczyna i za Issac'iem weszła do środka. Chłopak widząc jej zdenerwowanie lekko pogłaskał ją po plecach. Posłała mu dziękujący wzrok, przybrała poważną minę i weszła do salonu. Jeden z chłopaków(oprócz Stilesa i Scotta oczywiście) wydał się jej bardzo znajomy. Miał czarne włosy i brodę.Ubrany w skórzaną kurtkę zawiesił na niej nieufne spojrzenie. Wtem odezwała się rudowłosa:

- Derek, Astra? Moglibyście nie mordować się wzrokiem?

Wampirzycę olśniło. Derek Hale. Starszy brat Cory, a przy okazji morderca jej siostry. Super.

- Hale.

- Krasikeva.

Krasikeva zatrzęsła się ze złości. Nie wytrzymała. Podbiegła do wilkołaka w wampirzym tempie i rzuciła nim o ścianę. Do pokoju wbiegła wystraszona Melissa, lecz wyszła gdy zobaczyła co się działo.

- Co robisz?!- krzyknął Derek.

- Spodziewałeś się miłego powitania? Przez ciebie nie żyję moja siostra- warknęła.

- W sumie...to jest jakiś powód do pobicia- powiedziała Malia.

Astrid na nią spojrzała.- Już cię lubię.

Hale uśmiechnęła się.

- Czym jesteś?- warknął Liam, przerywając Malii i Astrid rozmowę.

- Nie czym, tylko kim. Nie jestem przedmiotem- warknęła.

Cora wywróciła oczami. Krasikeva lubiła się czepiać takich szczegółów.

- Jestem wampirem- powiedziała dumnie brunetka i ukazała swoją martwą twarz. Większość odskoczyła na boki.


No właśnie. Większość...

- Esktra!- krzyknął Stiles i Scott. Roześmiali się.

- WOW- powiedzieli jednocześnie Theo i Malia. Potem spojrzeli na siebie dziwnie.

Coś iskrzy między nimi.- pomyślała wampirzyca.- Jak ja kocham zabawę w swatkę!

Isaac, jakby wiedząc o czym myśli, posłał jej spojrzenie- ,,Nawet się nie waż."

Uśmiechnęła się przebiegle.- Słyszałam, że macie problem. O co chodzi?

- Tak, mamy problem- zaczął Raeken.- Z czarownicami.

Astra osłupiała. Swojego ostatniego spotkania z wiedźmami nie wspominała zbyt dobrze.

- Będzie ciężko- mruknęła Cora.- Bardzo ciężko...

***
Cora i Astra porozmawiały z Malią i Lydią. Dziewczyny opowiedziały im, co czarownice zrobiły w Beacon Hills. Okazało się, że porwały troje dzieci. Niewiele wiedziały.

- Nie lubią ciepła?- spytała zszokowana Cora na słowa swojej kuzynki.

- Tak.

Przyjaciółki spojrzały na siebie znacząco. Miały hipotezę, ale na razie wołały zachować ją dla siebie. Około 21.00 wrócili Stiles i Theo, którzy pojechali po księgi do biblioteki jakieś trzy godziny wcześniej. Wszystkie treści były związane z mitologiami. Całego globu. Młodsze siostry Dereka i Paige natychmiastowo rzuciły się na książkę o mitologii słowiańskiej i zaczęły ją przeglądać. Kiedy przeanalizowały już mniej- więcej jedną czwartą treści, podszedł do nich Derek.

- Astra?- kobieta spojrzała na niego pytająco.- Możemy porozmawiać? W cztery oczy?

Wampirzyca powoli kiwnęła głową, niezbyt pewna słuszności swojej decyzji.

Weszli do pokoju Scotta, a Hale zamknął drzwi.

- Słuchaj. Wiem jak to jest stracić rodzinę. Ale nie wiem jak żałoba po tym wyglądała u ciebie. Masz stuprocentowe prawo obwiniać mnie o śmierć Paige- spojrzała na niego zdziwiona.- Byłem głupim dzieciakiem, który nie pomyślał o konsekwencjach swoich pragnień i nie pomyślał o tym, czy Peige tego chcę. Żałuję, że dałem się zwieść Peterowi.

- Peterowi?

- Tak. On mnie do tego namówił, a ja głupi go posłuchałem. Jako wilkołak mam niebieskie oczy. Wiesz dlaczego? Bo skończyłem jej cierpienia. Z bólem patrzyłem jak umierała w cierpieniu i błagała żebym ją zabił- słone łzy popłynęły po policzkach tej dwójki.- Myślę, że gdyby dzisiaj cię widziała byłaby z ciebie dumna. Bez względu na to, że stałaś się wampirem.

- Derek?

- Tak?

- Przepraszam, że na ciebie naskoczyłam. Nie powinnam.

- To nic- szepnął i wyszedł z pomieszczenia.

Astra ciężko padła na łóżko Scotta próbując opanować ataki i łkania. Wyjęła z kieszeni zdjęcie swoje i jej siostry. Znów wstrząsnął nią szloch...
***
Cora zaraz po tym jak Derek i Astra wyszli z pomieszczenia, warknęła i uderzyła czołem w stół. Miała na dziś serdecznie dość. Ktoś puknął ją w ramię.

- Cora?- głos Stilesa był zmartwiony.- Co jest?

- Ech, nic. Po prostu jestem zmęczona. Mam dość wszystkiego na dziś- mruknęła.- Głowa mnie boli.

- Choć do kuchni. Dam ci coś na głowę- powiedział Stilinski i podciągnął kobietę do góry. Brunetce zakręciło się w głowie i niebezpiecznie się zachwiała. Stiles wystraszył się. Miał wrażenie, że Cora zaraz zemdleje.

- Isaac! Chris!- wrzasnął Mieczysław.

Pierwszy do pomieszczenia wbiegł Lahey. Natychmiast podbiegł do dziewczyny i razem ze Stilesem posadzili ją na krześle.

- Cora, co się dzieje?- szepnął Isaac.

- Nie wiem- szepnęła.- Słyszę głosy w głowię. Biegnij po Astre!- wrzasnęła z bólem.

Lahey nie ruszył się nawet o krok, bo na dół zbiegła Krasikeva zaalarmowana krzykami. Szybko złapała Corę za rękę i zamknęła oczy. Po chwili Hale odetchnęła z ulgą, ale wampirzyca dalej stała, nie ruszając się. Dopiero po dziesięciu minutach je otworzyła.

- Idiotki- mruknęła.- Wiem kim są.

***
- Co tam? - Scott usiadł obok wampirzycy.
Dziewczyna wzruszyła ramionami. - Nie wiem. Próbuję wymyślić jakiś plan działania. Nie wierzę, że te idiotyczne suki stworzyły rusałki wbrew naturze. To głupie zachowanie.
- One po prostu są głupie. Co zrobisz, jak nic nie zrobisz - powiedział Scott, na co oboje się zaśmiali.
McCall przestał się uśmiechać.
- Nie wiem czy dziewczyny ci o tym opowiadały, ale... W Beacon Hills znowu jest źle. Zwierzęta szaleją z przerażenia. Ostatnio działo się tak przez Daracha i Stado Alf. Zginęło tyle ludzi... - rozmasował czoło.
-Nie martw się Scott. Nie pozwolę na powtórkę z rozrywki. Nawet nie ma mowy.

<ZbawcaOlimpu >

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro