19.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jake, w czasie kiedy dwójka jego przyjaciół była zajęta, którzy widocznie mieli na głowie, rzeczy poważniejsze niż praca, dokańczał ich wspólną robotę.

Odpalił silnik auta, jadąc do wytwórni muzycznej, w której trenował martwy chłopak. Niebo pokrywały już, pomarańczowo różowe barwy.

Mimo, że był dopiero wrzesień, słońce dość szybko, zaczynało zachodzić. Nie żeby marudził, jednak zdecydowanie wolał ciepłą, słoneczną pogodę, która nie występowała, od ostatnich kilku tygodni.

Czuł się, jakby znowu w czymś zawinił, mimo że, przecież ta rzecz była już wiele lat temu. Mimo to, ta rzecz, nie dawała mu spokoju.

Powinien już skończyć pracę, jednak i ta sprawa nie dawała mu spokoju. Żeby uspokoić swoje własne sumienie, jechał teraz do budynku Cube Enterteiment, nawet nie wiedząc, czy zostanie wpuszczony do budynku.

Zaparkował pod siedzibą wytwórni, biorąc ze sobą swoją legitymację policyjną, oraz kluczyki do samochodu. Wszedł do budynku, pokazując ochronie policyjną legitymację.

Mimo, że nie wiedział dokładnie, kto był jego menadżerem, został zaprowadzony do odpowiedniej osoby.

Jego menadżerem była kobieta. Było to niemałym dla niego zdziwieniem, ponieważ częściej na tym stanowisku, spotyka się mężczyzn. Jej rude włosy, były spięte w niskiego koka, a kocie oczy, ozdobione długimi kreskami, które w parze z piegami, robionymi henną, tworzyły bardzo nietypowy, dla koreańskiej urody, obraz.

Wyglądała na tancerkę, ponieważ jej strój, wyglądał jak z bogatego dance practice. Była ubrana, w ciemną bluzę i do tego firmowe dresy, oraz buty z antypoślizgową podeszwą. Spojrzała na niego, pewnie zastanawiając się, czego od niego chce.

- Dzień Dobry, nazywam się komisarz Sim Jaeyun. - przedstawił się Jake, zachowując przy tym podstawowe zasady kultury. - Czy jest pani menadżerem Han Sangjuna?

- Tak, nazywam się Shin Hyeji. - powiedziała kobieta, również się z nim witając. - W jakiej sprawie przychodzi do mnie policja?

- Niestety Pan Han Sangjun, został zamordowany. - powiedział Sim, przyglądając się reakcji pani Hyeji na tę wiadomość.

Przez dłuższy moment, można było, zobaczyć na jej twarzy smutek, ale i jednocześnie zaskoczenie.

- Jak to się stało? - spytała, zachowując zimny spokój, lecz było widać, że ta wieść nie odbiła się na niej bez echa.

- Jeszcze dokładnie tego nie wiemy, wciąż trwają badania nad substancją, która mogła go uśmiercić. - powiedział Jake. - Chciałbym zadać Pani kilka pytań, czy mógłbym je zadać?

Kobieta kiwnęła głową, na znak zgody, widocznie będąc zakłopotana całą sytuacją. W końcu nie na co dzień, jakiś trainee w tej wytwórni, umiera.

- Jak długo, Sangjun, trenował w tej wytwórni? - zaczął, całą serię pytań Australijczyk.

- Zaczął tak z rok temu, wcześniej przychodził tutaj, w tajemnicy przed rodzicami. - powiedziała menadżerka, jednak uprzedzając pytanie Jake'a, skąd o tym wie, dokończyła. - Wiem o tym, ponieważ interesuję się życiem prywatnym moich podopiecznych, mimo że to nie należy do moich kompetencji.

- Mogłaby mi Pani opowiedzieć, o sytuacji rodzinnej Sangjuna? - spytał Jake, wyciągając notatnik z kieszeni, oraz robiąc mini mapę myśli, z jej słów.

- Jego rodzice, to tego typu rodzina, która chce, układać swoim dzieciom życie na siłę. - zaczęła Hyeji. - Koniecznie, wszelkimi sposobami próbowali mu wybić pomysł zostania idolem z głowy. Chcieli, żeby został prawnikiem, tak jak oni.

- O jakich sposobach pani mówi? - spytał Jake, podnosząc wzrok z nad notatnika.

- Zamykali go w domu, trzymając pod kluczem, kiedy się wymykał, dostawał kary cielesne. - powiedziała rudowłosa. - Nie popierałam nigdy takiego traktowania żadnego dziecka, dlatego zaproponowałam im umowę.

- Jaką umowę? - zapytał policjant, notując kolejne słowa.

- Miałam przejąć nad nim opiekę prawną, do ukończenia osiemnastego roku życia. - powiedziała Hyeji. - W zamian za to, rodzice mieli pozwolić mu trenować i tym oto sposobem, wyprowadził się z domu.

- Jest pani jego prawnym opiekunem, prawda? - zadał czysto retoryczne pytanie, Jake.

- Nie do końca, można powiedzieć, że póki jest trainee, to tylko wtedy firma sprawuje nad nim pieczę. - powiedziała Shin. - Robimy tak, zazwyczaj, kiedy mamy stażystów zza granicy.

- Czy Sangjun miał jakichś wrogów? - zaczął Sim. - Nie wiem, były jakieś konflikty między nim, a innymi trainee's?

- Sangjun, był człowiekiem typowo bezkonfliktowym. Zazwyczaj, trzymał się na uboczu i nie narażał na nieprzyjemności. - powiedziała kobieta. - Słyszałam o tym, że dostawał jakieś groźby. Nie żebym, była wścibska, ale często dzieciaki rozsiewają, różne plotki.

- Czy mógłbym dostać kontakt, do reszty trainee's z którymi Sangjun miał do czynienia? Musimy ich wezwać na przesłuchania, w tej sprawie. - wytłumaczył Jake.

- Dobrze, zrobię listę, wraz z numerami telefonów. - powiedziała kobieta, podając Jake'owi dłoń, na pożegnanie. - Do jutrzejszego poranka, ją dostarczę na główną komendę.

Kobieta, podała mu kontakt, do siebie, dając numer telefonu. Wymienili się wizytówkami, zapisując swoje numery, ponieważ wiedzieli, że to jeszcze nie koniec ich śledztwa.

Jake, pożegnał się z menadżerką, po czym wyszedł z budynku wytwórni. Na dworze, było już ciemno, księżyc był już widoczny, na ciemnym niebie.

Blondyn, otworzył drzwi od samochodu, wchodząc do środka. Usiadł na fotelu, zapinając pasy bezpieczeństwa. Schował legitymację do schowka, po czym włożył telefon, do uchwytu, łącząc się z głośnikiem bluetooth.

Włączył swoją ulubioną playlistę, w odtwarzaniu losowym, po czym usłyszał pierwsze dźwięki piosenki Fix You od Coldplay.

Jego Spotify, miało jakąś dziwną tendencję, do dopasowywania piosenek, do jego nastroju. Może jego system śledzenia, w telefonie miał jakąś czujkę, kiedy akurat czuł się beznadziejnie.

Odpalił silnik, ruszając z miejsca. Wyjechał na prostą drogę, starając się skupić, na jeździe. Bardzo brakowało mu towarzystwa, zawsze jechał w aucie, albo z Jungwonem, albo z Yuną. Jednak, tym razem, znów był sam.

Miał wrażenie, że on, oraz jego przyjaciele, się od siebie oddalają. Może i był wesołym ekstrawertykiem, ale z pewnością, nie idiotą. Widział, że ta dwójka, coś przed nim ukrywa.

Wiedział, że on sam, też nie jest święty. Również okłamywał ich, w wielu kwestiach. Wiedział, że gdyby te sprawy, wyszły na światło dzienne, już nie mogliby z nim żyć, tak samo jak wcześniej.

Zrobił w życiu, wiele złych rzeczy. Czy bał, się ponieść, za nie odpowiedzialności? Z jednej strony tak. Ale jako, że medal ma dwie strony, to również nie. Stchórzył wiele lat temu, więc teraz, nie naprawi tego, co zniszczył.

W jego głośniku, zabrzmiała kolejna piosenka, tym razem było to Black Hole od Griff. Była ona, trochę bardziej energiczna, od poprzedniej, która była typową balladą.

Jechał teraz, do miejsca, gdzie wszystko, się zaczęło. Gdzie miał początek, najgorszy z jego okresów w życiu. Gdzieś, gdzie chciał w końcu zapomnieć, ruszyć dalej. Chciał odciąć się od tego wszystkiego, aby móc żyć z czystym sumieniem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka, moi kochani!

Mamy kolejny rozdział, przepraszam że tyle czekaliście. Nadszedł rok szkolny, przez co uczyłam się, przed testem z angielskiego, decydującym, czy będę w grupie rozszerzonej, czy podstawowej.

Podczas tych kilku dni, wiele się zdarzyło. Byłam na wycieczce integracyjnej (zakwasy dalej mówią "witaj"). Ogólnie to, mam koleżankę (Jeśli to kiedyś przeczytasz, to wiedz że cię uwielbiam Lila), no i gadałam z jeszcze dwoma osobami (z miejsca pozdrawiam dwie osoby, które pewnie nigdy tego nie przeczytają, Marcelina i Marharyta, was również bardzo lubię).

Ogólnie to moja introwertyczność nie była zbyt widoczna, ostatnimi czasy. Moja klasa, póki co, wydaje się spoko, mam nadzieję że będziemy razem zgrani.

A co tam u was?

Jutro zaczynam od zajęć na kuchni, swój pierwszy dzień w szkole. Mam nadzieję, że od teraz poniedziałki, będą moim ulubionym, dniem tygodnia.

~ Kocham was, 🍄

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro