bruno x reader

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Konstelacja czułych, przepełnionych eksplodującym romantyzmem pocałunków spoczęła na twojej odkrytej szyi. Ręka trzymająca widelec z przygotowanym, zakręconym już spaghetti zatrzymała się tuż nad talerzem, kiedy po twoich plecach przeszedł niespodziewany dreszczyk ekscytacji. Zostałaś zatem zmuszona do przerwania konsumpcji, bowiem twój adorator nie okazywał zamiaru zaprzestania obsypywania cię swoją miłością. Niezadowolona z braku stymulacji kubków smakowych wybitną kuchnią swego partnera, zakryłaś mu usta dłonią. Dla jeszcze efektywniejszego zademonstrowania mu, jak bardzo jesteś z tego powodu zdegustowana, spojrzałaś na niego spod byka.

— Bruno, jak mam się cieszyć twoim cudownym spaghetti, gdy nie pozwalasz mi wziąć nawet jednego kęsa?

Para ciemnych, okolonych gęstymi i długimi rzęsami oczu spojrzała na ciebie z dozą cierpliwości, a jednocześnie figlarności, jaką mógł wykrzesać z siebie jedynie Bruno Bucciarati.

Prędko oderwał od swych ust twoją dłoń, zachowując przy tym subtelność, jakby obchodził się z najdelikatniejszym materiałem na świecie. Dla Bruno było to prawo, którego nigdy nie powinien łamać, inaczej ugrzązłby pod ciężarem wyrzutów sumienia.

— Najdroższa, nigdy nie przeszkodziłem ci w cieszeniu się moją kuchnią. Jestem zaszczycony, że uważasz ją za smaczną, ale musisz wybaczyć mi brak pohamowania w uwielbianiu ciebie.

— Jesteś uratowany — oznajmiłaś, wolną ręką gładząc wierzchnią część dłoni Bruno. Jego serdeczny uśmiech stanowił idealny dodatek do obiadu, choć nie mogłaś powiedzieć tego samego o nieprzerwanej potrzebie flirtu.

— Dziękuję, cara mia — kolejny całus, jakby twoja wcześniejsza uwaga nie miała dla niego żadnego znaczenia. W pewnym sensie była to prawda. Jak mógłby oprzeć się pokusie sprawiania przyjemności sobie, a jednocześnie tobie poprzez pieszczoty? — Jak minął twój dzień, amore? — zapytał z czystego przyzwyczajenia, konieczności zachowania pozorów, abyś przez sekundę nie podejrzewała, że coś może jeszcze bardziej odstawać od normalności.

— Nie był specjalnie ciekawy — odpowiedziałaś szczerze, starając się nie reagować już na kolejny potok flegmatycznych pocałunków na obojczyku — Nikt nie próbował mnie zabić z zemsty na tobie lub porwać w ramach okupu.

Uśmiechnęłaś się. Bruno uczynił podobnie, chociaż tak naprawdę wcale nie był rozbawiony. Żarty zawierające w sobie twoje hipotetyczne porwanie lub śmierć przyprawiały go jedynie o poczucie żalu i wściekłości, nawet jeśli mówiłaś to z czystą ironią. Cenił twoje bezpieczeństwo ponad wszystko, absolutnie wszystko, gotowy wpaść w furię na zawołanie, gdyby z twojej głowy spadło choćby pół włosa.

— Ale... — pauza i westchnięcie. Bucciarati mimowolnie wstrzymał oddech, strwożony, że ktokolwiek lub cokolwiek śmiało zepsuć twój dzień — Od pewnego czasu mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Najczęściej kiedy wracam do domu albo idę do pracy. Chociaż to pewnie tylko moja podświadomość — zaśmiałaś się nerwowo, ale dostrzegając wyraz twarzy partnera prędko spoważniałaś.

— Nie powinnyśmy bagatelizować tak ważnego tematu.

Ujął twój policzek w dłoń, zapewniając komfort.

— Jeżeli czujesz lęk, zajmę się tą sprawą.

— Nie chciałabym zabierać twojego czasu. Wystarczy już, że masz tak dużo pracy jako capo.

— Zrobiłbym dla ciebie wszystko, amore mio.

Pocałunek jaki ci posłał nie pozostawił już miejsc na żadne argumenty.

Dotrzymując ci towarzystwa przez resztę posiłku, zostawiając najdelikatniejsze i namiętne pocałunki, Bruno był wypełniony rozczarowaniem. Nie względem ciebie, bowiem uważał cię za istotę idealną, ale siebie. Doprawdy, był zbyt pewny swoich umiejętności, zbyt przepełniony pychą. Zbyt prędko usiadł na laurach, będąc przekonanym, że nie masz pojęcia o jego badawczym wzroku dotrzymującym ci towarzystwa przez większość dnia, jeżeli akurat nie ma żadnych obowiązków.

Twoja drobna uwaga, niechcący, zakuła go w dumę. Musiał być czujniejszy i przede wszystkim sprytniejszy. Naprawdę nie chciał, abyś dowiedziała się o tej nieprzyjemnej stronie zapewniania ci bezpieczeństwa.

Niektóre brudy powinny na zawsze zostać pod dywanem, nawet jeżeli dywan ten już dawno przesiąkł krwią.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro