merman!jotaro x reader

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

monster au

Subtelny szum fal komponował się z odgłosami fauny nadmorskiej, tworząc prawdziwą symfonię dla twoich uszu. Ciepły piasek grzał twoje bose stopy, zapach słonej wody orzeźwiał, a na niebie nie było widać ani jednej chmurki. Pogoda była wręcz idealna na spacer po plaży, ale ty nie udałaś się tutaj w ramach odkrywczej wycieczki. Z daleka od popularnej wśród mieszkańców morskiego miasteczka części plaży, tuż za ogromną skałą, istniało pewne miejsce, znane tylko tobie i twojemu niezwykłemu przyjacielowi. Wąska i dosyć krótka plaża, do której dostęp zablokowany był przez skałę i klif z drugiej strony, a miejsce spotkania lądu i wody upstrzone w różnej wielkości głazy, pozwalała wam na dyskretne spotkania bez obecności niepotrzebnych gapiów.

Poprawiłaś plecak i wcisnęłaś się w szczelinę między skałą, a klifem. Przejście to było bardzo wąskie, ale pokonanie tej przeszkody zawsze owocowało w wartą wszystkich trudności nagrodę. Nie każdy przecież miał możliwość porozmawiać i pospędzać czas z prawdziwą syreną.

Poznałaś Jotaro przypadkiem, kiedy wybrałaś się na surfing. Kiedy jedna z fal zmiotła cię do wody, przez chwilę mogłaś zobaczyć rozmazany obraz jakiegoś humanoidalnego stworzenia. Starsi mieszkańcy wioski opowiadali ci historie o tajemniczych kreaturach przypominających ludzi, które zamiast nóg mają rybi ogon, ale uważałaś te opowieści za zwykłe legendy. Jotaro chował się przed tobą przez następny tydzień, ale miałaś okazję zobaczyć go ponownie, gdy przypadkiem znalazłaś to miejsce. Był sam, a kiedy cię zobaczył, natychmiast uciekł do wody. Następnym razem przyniosłaś coś do jedzenia i tym razem skusił się na poczęstunek, po czym znów uciekł w morskie głębiny. Podobne sytuacje przytrafiały ci się jeszcze kilka razy, zanim zaczął ci ufać i pozwolił zbliżyć się do siebie. A potem wszystko poszło z górki. Nauczyłaś go ludzkiego języka, opowiedziałaś nieco o swoim życiu, opisując również zachowania i obyczaje charakterystyczne dla gatunku ludzkiego. Jotaro w prawdzie nie lubił opowiadać o sobie i był raczej skryty, ale po miesiącu waszych spotkań nareszcie się przed tobą otworzył. Obecnie mieliście na koncie trzy miesiące znajomości, ale niestety byłaś zmuszona zerwać waszą przyjaźń. Przyjechałaś do tego miasteczka, aby uciec od zgiełku miasta i oczyścić umysł po utraconej pracy. Nieważne jak bardzo pragnęłaś kontynuować przyjaźń z Jotaro, musiałaś znaleźć pracę, która nie była dostępna tutaj. Planowałaś wyjechać jutro po południu, ale uważałaś, że twój znajomy powinien wiedzieć o tym już dzisiaj.

Uśmiechnęłaś się, widząc Jotaro. Czekał już na ciebie na jednym z jego ulubionych głazów, który z łatwością mieścił ciebie i pokaźnych rozmiarów, czarny delfini ogon, który w świetle słonecznym dawał piękną niebieską poświatę. Zarumieniłaś się delikatnie, kiedy ożywił się na twój widok. Pomachałaś mu i wdrapałaś na skałę, aby następnie usiąść tuż obok.

— Cześć, Jojo — przywitałaś się i wyjęłaś z plecaka świeże opakowanie sushi — Dzisiaj mam twoje ulubione.

Jotaro, całkowicie ignorując podarunek od ciebie, pochylił się nad tobą i zmrużył powieki, osadzając cię wzrokiem. Przełknęłaś ślinę, zaskoczona gestem. Zawsze najpierw interesował się jedzeniem, dopiero później kierował uwagę na ciebie.

— Spóźniłaś się — powiedział oschle. Jego skrzela na szyi rozszerzały i kurczyły się nieregularnie — Całe pięć minut.

— Przepraszam — podrapałaś się po karku — Specjalnie chciałam wziąć twój ulubiony rodzaj sushi i musiałam poczekać trochę dłużej na zamówienie.

Wpatrywał się w ciebie przez chwilę surowym spojrzeniem, jakby doszukując się kłamstwa, ale kiedy uznał, że mówisz prawdę i twój gest pochodził z czystej sympatii, wyprostował się, wyrwał z twoich rąk paczkę i jednym ruchem długiego pazura rozbroił plastik oddzielający go od ulubionego jedzenia. Nie jadł z gracją, mimo tego, że uczyłaś go podstawowych zasad poprawnego zachowania podczas jedzenia. Zbył je jako denerwujące i robił po swojemu, gryząc ostrymi, szpiczastymi zębami kawałki surowej ryby. Wachlował dyskretnie ogonem, degustując niebiańskiego smaku tego dziwnego dania, którym te parę miesięcy temu poczęstowałaś go na przełamanie lodów. Nie smakowało tak dobrze, jak jedzenie przyrządzone przez ciebie, ale Jotaro nie był wybredny. Pochodziło od ciebie, więc musiało być dobre.

— Nie są złe — mruknął i wepchnął kolejny kawałek do ust.

— Jedz sobie spokojnie — zachęciłaś i zaczęłaś grzebać w plecaku w poszukiwaniu kolejnego prezentu dla twojego przyjaciela.

Przekrzywił lekko głowę, nagle zainteresowany tym, co robisz, ale kiedy wyciągnęłaś szukany przedmiot, Jotaro powrócił do udawania, że twoje poczynania absolutnie go nie interesują. Spoglądał na spokojne tego dnia morze, ale będąc z tobą, nie odczuwał potrzeby zanurzenia się w kojącej wodzie.

Porównywał cię z jego życiodajną aquą, bez której nie potrafił przetrwać. Nie wyobrażał sobie życia bez waszych codziennych spotkań, bez twojego relaksacyjnego głosu, bez twojego dziwnego, ale słodkiego zapachu, który zapychał mu płuca miłością i pozbawiał tchu. Byłaś jego wszystkim, wodą i słońcem, niebem i ziemią. I chociaż nie powiedział ci jeszcze tego, co czuł przy tobie, a nawet jedynie rozmyślając o tobie — był pewny, że go zrozumiesz i odpowiesz na jego uczucia tym samym.

— Mam dla ciebie prezent — powiedziałaś nagle — Złączenie wszystkich elementów nie było łatwe, ale myślę, że efekt końcowy jest zadowalający. Chciałam się jakoś odwdzięczyć za twoje perły.

W dłoni trzymałaś branzoletkę w zielono—żółte ząbki, na środku której doczepiony był malutki delfin. Po obu stronach miniaturowego, sztucznego zwierzątka były drobne muszelki, które znalazłaś na plaży. Jeszcze raz spoglądając na twoje dzieło, poczułaś, jak ogarnia cię duma. Długo siedziałaś nad stworzeniem biżuterii, ale każda sekunda była tego warta, jeśli w ten sposób Jotaro zachowa pamięć o tobie.

— Co to jest? — zapytał cicho, dokładnie lustrując branzoletkę. Śmiało zgarnął prezent do ręki, badając pod opuszkami palców fakturę nieznanego mu przedmiotu.

— Branzoletka, taki rodzaj biżuterii. Nosi się ją na nadgarstku. Daj, pomogę ci ją założyć.

Nie protestował i cierpliwie czekał aż skończysz. Przyjemne ciepło zalewało jego ciało, gdy wasza skóra stykała się wzjaemnie. Jotaro walczył z rumieńcem, który pchał się na jego policzki, ale ostatecznie przegrał walkę, kiedy jeszcze raz spojrzał na delfinka. Odwrócił głowę w bok, nie chcąc, abyś uważała, że ma jakieś skłonności do wzruszania się. Chciał zachować przy tobie wizerunek samca alfa, ale dusił w sobie niepohamowaną radość, przyrzekając sobie, że będzie pilnował prezentu od ciebie jak oka w głowie. Już nigdy go nie zdejmie.

— Nie podoba ci się? — zapytałaś, lekko zbita z tropu. Za bardzo odchylił głowę, nie byłaś w stanie zobaczyć jego czerwonych policzków. Zaczynało robić ci się przykro, ale Jotaro w porę zainterweniował.

Chwycił twój mały palec i, unikając twojego wzroku, wymamrotał:

— Jest... jest piękna. Dziękuję.

Wielki uśmiech rozjaśnił twoją twarz. W przypływie chwili rzuciłaś się na szyję Jotaro, który, zbyt zaskoczony, nie wiedział co ze sobą zrobić. Jednocześnie ogarnęła go przytłaczająca rozkosz. Nareszcie udało wam się zbliżyć. Czekał na ten moment już od dawna, ale był zbyt nieśmiały, aby zainicjować kontakt.

— Bardzo się cieszę, że tak uważasz — wyszczerzyłaś się i sama zarumieniłaś, dostrzegając wykwity czerwieni na tle bladej skóry. Rumieńce z pewnością dodawały mu uroku.

Chciałaś się cofnąć, aby przejść do następnej części programu, ale Jotaro wciąż trzymał cię przy sobie. Jego źrenice, zazwyczaj zwężone w cienkie kreseczki, teraz zajmowały większą powierzchnię tęczówki, gdy patrzył ci prosto  oczy.

— Jojo, czy coś cię stało? — zapytałaś ciepło, starając się ukryć zawstydzenie.

Nie odpowiedział od razu, wciąż napawając się momentem waszego zbliżenia. Nie chciał już nigdy puszczać cię ze swoich ramion. Nawet te krótkie, kilkunasto godzinne okresy rozłąki były dla niego istną torturą. Tęsknił za tobą całym ciałem, a kiedy nie było cię przy nim, jego serce krwawiło z bólu. Nie wyobrażał już sobie życia bez ciebie u boku. Absencja ciebie wiązałaby się z agonalnym bólem i utęsknieniem za najważniejszą dla niego istotą. Za partnerką i bratnią duszą.

— [Imię] — jego głos wydostał się chłodny i odległy, ale mowa ciała wyraźnie podpowiadała ci, że był to blef — Chcę, żebyś była moja.

Nie zadał pytania. Wypowiedź Jotaro przypominała bardziej rozkaz i suche stwierdzenie faktu. Nie dawał ci wyboru w tym zakresie. Musiałaś go zaakceptować. Przystać na zaoferowaną miłość i wizję spędzenia wieczności z mitycznym stworzeniem.

Zaskoczona, nie potrafiłaś sformułować sensownej wypowiedzi. Intensywny wzrok Jotaro tym bardziej nie pomagał. Miałaś wrażenie, że wypala dziury w twojej głowie, a silne ramiona kruszą twój tors.

Uderzył ogonem o skałę, zniecierpliwiony twoim brakiem odpowiedzi. Mlasnął językiem, zmagając się z pokusą ucieczki. Nie spodziewał się, że potraktujesz go w ten sposób. Teraz atmosfera między wami z pewnością zgęstnieje i poprowadzenie normalnej rozmowy będzie niemożliwe, ale Jotaro zdecydował się zostać. Musiałaś zostać jego partnerką. Już na zawsze musiałaś należeć tylko do niego. Nie ruszy się stąd, dopóki nie przytakniesz, spełniając jego marzenie.

— Jotaro, ja... Nie wiem, czy w ogóle zasługuję na bycie twoją partnerką — spuściłaś wzrok.

— Bzdura — warknął — Jesteś jedyną osobą, z którą chcę spędzić pozostałe lata mojego życia.

Twoje policzki znów upstrzył szkarłat. Rozdzierała cię radość, że Jotaro myślał o tobie — zwykłym człowieku — w tak unikalny i wyjątkowy sposób, ale nie byłaś w stanie spełnić jego oczekiwań. Pierwotnie planowałaś powiedzieć mu o smutnej wiadomości wieczorem, ale najwyraźniej musiałaś zrobić to teraz, aby postawić sprawę jasno.

— Jojo, myślę dokładnie tak samo — wyznałaś. Drobne iskierki euforii, które błyszczały w oczach Jotaro rozrzynały twoje serce i sprawiały niemalże fizyczny ból. Czułaś się jak morderca, ale miałaś świadomości, że musisz tego dokonać. Tak będzie lepiej. Dla niego i dla ciebie — Ale nie mogę być twoja.

Zmarszczył brwi i zagrzmiał:

— Co?!

— Przepraszam, naprawdę jest mi przykro, ale jutro wyjeżdżam. Przyjechałam tutaj tylko na określony czas, aby odpocząć od gwaru miasta. Muszę już wracać do pracy, to mój ludzki obowiązek. — wytarłaś wierzchem dłoni łzy, które torowały sobie drogę po twoich policzkach. Pociągnęłaś nosem i suchą ręką obięłaś osłupioną twarz syreny. — Kocham cię, Jotaro, ale nie możemy być razem. Nie jestem nawet pewna, czy uda nam się jeszcze kiedyś spotkać. Gdybym tylko miała możliwość, wzięłabym cię ze sobą, ale wiem, że nie czułbyś się dobrze w mikro przestrzeni. Miasto w środku lądu to nie jest miejsce dla ciebie, Jojo.

— Zamierzasz po prostu mnie zostawić, tak? — zapytał cicho, ale jego głos był przepełniony jadem. Nie spodziewałaś się takiej reakcji. Przeczuwałaś, że będzie zawiedziony i zły, ale atak słowem był dla ciebie niemiłą niespodzianką. Nie mogłaś go jednak za to winić.

— Jotaro, proszę zrozum, że ja naprawdę nie chcę cię zostawiać. Muszę znaleźć pracę gdzie indziej, bo tutaj nie ma wolnej posady.

Zacisnął zęby tak mocno, że w każdej chwili mogły się skruszyć. Odwrócił się do ciebie bokiem, nie chciał, abyś widziała w jak dużym stopniu targał nim gniew. Czuł się poniekąd zdradzony. Gdybyś powiedziała mu o swoim wyjeździe wcześniej, miałby więcej czasu, aby wymyśleć najlepszą strategię działania.

— Przepraszam — powiedziałaś, gładząc jego ramię — Powinnam była od razu postawić sprawę jasno.

— Zamknij się — syknął, pogrążony w zadumie.

Kiedy zaczynał już tracić nadzieję, do głowy wpadł mu bardzo ryzykowałby pomysł. Nie miał stuprocentowej pewności, czy zadziała, ale dla ciebie był gotów spróbować.

Bez słowa uprzedzenia, zgarnął cię w ramiona i rzucił się w taflę chłodnej wody. Ignorując twoje krzyki protestu, które ucichły pod wodą, gdy musiałaś oszczędzać powietrze — Jotaro nurkował coraz głębiej. Pamiętając o różnicy ciśnień na poszczególnych szczeblach głębokości, zatrzymał się na bezpiecznym dla ciebie poziomie.

Delfini ogon trzepotał spokojnie wodę, a ramiona Jotaro owinęły się wokół twojej talii. Przycisnął cię do swojego brzucha i, dając sobie sekundę na podziwianie twojej urody, pocałował cię prosto w usta, notując jak niebiańsko smakowałaś i jak idealnie wpasowywałaś się w jego ciało. Byliście dla siebie stworzeni i mały eksperyment Jojo miał tego dowieść.

Oderwał się od ciebie i przywdział delikatny, ledwo widoczny uśmiech, widząc efekty swojej pracy. Jednolita powierzchnia twojej szyi nagle została wzbogacona o trzy łuki skrzelowe po każdej jej stronie, a oczy nie piekły przy kontakcie ze słoną wodą. W dodatku, między twoimi palcami pojawiła się błona pławna.

— Jotaro — twój głos zadrżał. Zakryłaś usta. To nie była ludzka mowa! — Co ty mi zrobiłeś?!

— To, co należało zrobić od samego początku — stwierdził arogancko — Już nigdy nie wrócisz do społeczności swojego gatunku. Teraz należysz tylko do mnie i nie zamierzam się tobą z nikim dzielić.

Pocałował cię ponownie, jeszcze brutalniej niż wcześniej.

W otaczającej was wodzie nikt nie był wstanie zobaczyć twoich łez.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro