Jesteś pociągający

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


🐬

Łzy nagle pojawiają mi się w kącikach oczu kiedy widzę jak baton zatrzymuje sie w polowie drogi wypadnięcia z automatu. Czuję jak ostanie chęci do życia właśnie ze mnie uciekają. Garbie się i wbijam wzrok w baton zaczepiony o jakąś puszkę z colą. Co ja niby teraz mam zrobić?

Jest piątek, za chwilę ostatnia lekcja, jest już 15 i jakoś nie widzi mi się walczenie z automatem, bo ten uznał że nie wypluje mojego batonu. Zaciskam mocno zęby, ale co niby mam zrobić?

Podskakuje kiedy ktoś nagle pojawia się obok automatu i sprzedaje mu dwa mocne kopniaki w bok. Cała maszyna lekko się trzęsie. Krzywie się cały lekko się wzdrygając, ale baton wypada.

— To się zdarza coraz częściej, jak znów coś ci się zaklinuje, trzeba po prostu go nie miło potraktować — momentalnie odwracam się w stronę George'a. Uśmiecham się lekko, nie potrafię wydusić z siebie ani słowa. Spogląda na mnie z lekko przymrużonymi od uśmiechu oczami.

Rzadko kiedy podchodzi do mnie w szkole. Mam wrażenie, że jest jakim typem szkolnej gwiazdy, gdzie każdy chce się z nim kolegować i gadać. Może i jestem takim kimś, którego dziwnie do niego ciągnie, ale kiedy dochodzi co do czego to mu nie odpisuje i udaje, że nie istnieje.

Chyba mnie trochę onieśmiela, tą całą pewnością siebie i chęcią ciągłego gadania. Ja nie jestem przyzwyczajony do takich rzeczy a nie raz mam wrażenie, że George staje się trochę nachalny, ale przecież nie mogę się na niego złościć, on chyba chce się ze mną zakolegować (albo robię sobie nadzieję).

— Dzięki — mówię trochę ze zmieszaniem po czym wyciągam batona z automatu. Czuję naglące spojrzenie George'a na sobie, zaczyna mnie coraz bardziej onieśmielać.

— Chcesz gdzieś wyjść po lekcjach? Jest piątek więc mam trochę wolnego czasu — zaczyna bełkotać jakby w ogóle tego nie przemyślał. Wbijam w niego wzrok. Jestem szczerze zaskoczony, bo nie spodziewałem się że usłyszę taką propozycję od kogokolwiek, zwłaszcza że minął dopiero pierwszy miesiąc szkoły.

Ale, ja przecież nigdy z nikim tak po prostu nie wychodziłem, gdzieś. To trochę dziwne, tak samo w sobie.

— Em — urywam zdanie kiedy na całym korytarzu rozbrzmiewa dzwonek. George mruga kilka razy ale nie odchodzi. Stoimy na środku korytarza, ściskam w ręku batona którego nie mam odwagi włożyć do do torby.

— Co teraz mamy?  — pyta po czym ktoś od tyłu go popycha i nagle wpada na mnie. Oddech na chwilę mi się urywa, wszystko dzieje się za szybko — boże sory — mówi ale i tak ledwo go słyszę. Widzę jego rozmazaną twarz. To było szybkie i bardzo mnie zaskoczyło, bo George przez chwilę był tak przerażająco blisko — Chodź, chyba mamy teraz — szum tłumu pochłania jego głos, nie widzę go, nie widzę prawie nic.

Wszystko dzieje się za szybko, czuję za dużo bodźców na raz, nie byłem na to gotowy. Czuję jak ktoś łapie mnie za rękę. Zaczynam drżeć. George zaczyna ciągnąć mnie do przodu, po chwili wypadamu z tłumu i czuję się wyjątkowo mocno przemielony tym wszystkim. Patrzę się na niego, on patrzy na mnie. Puszcza mają dłoń. Otacza mnie dziwne ciepło, podobało mi się to.

— Musiałem cię jakoś stamtąd wyciągnąć — śmieje się i drapie się po karku lewą ręką. Kiwam głową. Mam wrażenie jakbym połknął język, jest mi przerażająco gorąco, to co się stało było przerażająco dziwne ale za razem trochę, miłe?

George zakręcił się w kółku, chyba szukał sali, nie wiem gdzie jest sala, nie wiem nawet jaką mamy lekcje. Kiwa do mnie głową i zaczyna gdzieś iść, ide za nim. Czuję jak nogi nadal mi drżą. Ludzie są obok, niektórzy przechodzą wyjątkowo blisko przez co przybliżam się bardziej do George'a. Widzę jak spogląda na mnie kątem oka, ale nic nie mówi, to chyba dobrze.

— To jak, chcesz gdzieś wyjść po lekcjach? — zatrzymujemy się przy sali. Widzę innych z naszej klasy, niektórych nawet kojarzę z twarzy ale tylko tak powierzchownie, przecież nigdy z nimi nie gadałem.

George opiera się o ścianę. Wbija we mnie wzrok, oczekuje odpowiedzi. Zbieram się na odwagę. Jeden mały wdech, drugi trochę większy.

— Wiesz bardzo rzadko wychodzę gdzieś z kimkolwiek, raczej za tym nie przepadam — Ba! Nigdy z nikim nie wychodzę, nie mam z kim, zresztą wychodzenie z kimś gdzieś wydaje mi się strasznue odległe, no chyba że to plaża, albo muzem lub galeria, wtedy bajka jest inna, tam jest prawie zawsze taki spokój. No ale bądźmy szczerzy, kto w tych czasach tak po prostu chce iść do muzeum? No chyba bardzo mała ilość osób. A George nie wygląda na takiego, który interesuje się dziełami sztuki.

— Jasne kumam, możesz czegoś nie lubić — wzrusza ramionami. Zapada między nami cisza u po prostu się na siebie patrzymy, co mam zrobić w takiej sytuacji?

Oddycham z ulgą kiedy widzę jak w naszą stronę zbliża się nauczycielka. Robię jeden krok do tyłu, żeby nikt na pewno na mnie nie wpadł, bo przecież niektórzy tak pchają się do klasy, że nie raz zaczynam bać się o swoje życie. Serio, oni wyglądają jakby mogli mnie zabić jakbym nie puścił ich pierwszych do klasy.

Powoli wchodzimy do środka. Staram się uciec od George'a, no bo jendak czuję się obok niego trochę dziwnie. On jest taki energiczny i uśmiechnięty i wesoły, przytłacza mnie tą całą swoją energią, na nie mam siły na takie rzeczy w takim miejscu jak szkoła.

Zajmuje swoje miejsce. W końcu wrzucam batona do torby. Powoli wyjmuje książkę, potem zeszyt i piórnik. Ręce mi się trzęsą, cały się trzęsę.

Spoglądam na nauczycielkę i w tym samym momencie podskakuje ze strachu, kiedy drzwi z trzaskiem się otwierają i wypada zza nich zdyszana Hannah. Aż się uśmiecham, mimo walącego serca. Bo ona wydaje się być bardzo fajną dziewczyną i w ogóle często ze mną gada.

Jej długie włosy są całe potarmoszone, jakby przebiegła maraton. Stoi przez chwilę głośno oddychając, przez co aż zapada cisza w klasie.

— Przepraszam — łapie powietrze. Wygląda jakby miała zaraz zejść na miejscu z tej zadyszki — Przepraszam za spóźnienie — w końcu sapie. Podnosi głowę i patrzy się na nauczycielke, ale ona nawet nie zwraca na nią uwagi. Krzywie się.

Hannah rozgląda się po całej sali i dokładnie widzę jak jej wzrok zatrzymuje się na mnie, centralnie na mnie. Przełykam ślinę. Kieruje się w moją stronę. Serce zaczyna mi walić jak głupie. Mam wrażenie że nagle wszyscy patrzą się na mnie, staje się centrum uwagi całej klasy. Mam zwidy albo nauczycielka też się na mnie spojrzała.

Wstrzymuje oddech. Dopiero jak Hannah wyjątkowo głośno siada na krześle obok mnie, klasa znów pochłania się w szeptach a nauczycielka znów wraca do swoich wcześniejszych zajęć.

Dziewczyna wita się ze mną bezgłośnie, jedynie porusza swoimi ustami w stylu jakiegoś "cześć" czy coś. Wachluje chwile swoimi ładnie pomalowanymi rzęsami i odwraca się gdzieś na tył klasy. Słyszę jakby coś szeptała, ale nie chcę być jakiś ciekawski, więc staram się nie podsłuchiwać.

Lekcja mija spokojnie, nadal czasami mam lekkie napady paniki w czasie trwania zajęć i czuję jakby moje serce miało zaraz wybuchnąć, ale mam cichą nadzieję że niedługo to zniknie, bo się tego boje. Oprócz tego, było, w porządku.

Kiedy zadzwoni dzwonek, wybiegam z sali jak poparzony. Staram się unikać George'a, po prostu przed nim uciekam. Zatrzymuje się przy szafce po małym maratonie przez całą szkołę. Wyjmuję książkę i dwa zeszyty z tobry i wsadzam je do środka. Biorę książki z którym będę musiał się uczyć i zamykam szafkę.

Podskakuję i wydaje z siebie cichy krzyk, kiedy zza drzwiczek wyłania się George z czerwonymi policzkami. Mam chyba zawał, serce zaraz wyleci mi z piersi.

— Uciekałeś przedemną? — śmieje się cicho. Otwieram szerzej oczy. To chyba nie było takie oczywiste?

— Co — czuję jak ziemia osuwa mi się spod nóg. George patrzy się na mnie głębiej i jeszcze głębiej, przewierca mnie na wylot swoim spojrzeniem.

— Spokojnie już się tak nie bój — śmieje się opierając głowę o szafki. Nie potrafię oderwać od niego wzroku — To jak? Chcesz gdzieś ze mną wyskoczyć dziś? Albo może być jutro, zależy czy ci pasuje — uśmiecha się miło. Cały w ogóle wydaje się taki miły i chyba jest miły a ja tak ciągle przed nim uciekam.

— Nie wiem czy to dobry pomysł, chyba nie za batdzo lubię gdzieś wychodzić — czuję się dziwnie, mówiąc mu to prosto w oczy. Widzę jak jego mina rzednie, widzę jak nadzieja wypływa z jego oczu. Nagle czuję się winny.

— Rozumiem — znów uśmiecha się tak miło, wydaje się być taki miękki — w takim razie możemy chociaż popisać, tylko tak żebyś nie uciekał po dwóch napisanych wiadomościach — kiedy się tak na niego patrzę i on patrzy się na mnie, czuję się przerażająco dziwnie, tak inaczej.

—  Spróbuję  — odpowiadam nieśmiale. Mam wrażenie że mnie zgniata, z każdą sekundą staje się coraz mniejszy — Muszę już iść — pokazuje kciukiem w stronę wyjścia ze szkoły. Jąkam się trochę, to dziwne, nigdy się raczej nie jąkałem.

— To chodźmy — znów się uśmiecha.

Odwracam się i idę w stronę drzwi. George tupta obok mnie. Nie wiem czy mam coś mówić, czuję onieśmielenie z jego strony.

Wychodzimy wolno ze szkoły, ide jakbym w ogóle nie chciał od niego uciekać, ale w środku bardzo bardzo chce uciec i zostać sam ze sobą, w końcu po całym dniu.

— W którą stronę idziesz? — przerywa ciszę. Przez chwilę wlepiam w niego wzrok. Zastanawiam się gdzie mam iść. A no tak, do domu.

— W lewo — waham się przez chwilę, jakbym nie był pewnym czy chce mu mówić gdzie ide czy nie chce. Uśmiech znika z jego twarzy. Powiedziałem coś nie tak?

— Szkoda, ja ide w prawo — lekko marszczy nos, na co się uśmiecham — do zobaczenia w poniedziałek.

Po tym jak cicho mu odpowiadam, on odchodzi a ja przez chwilę patrzę się w jego plecy. A potem odwracam się i idę pędem do domu. Jego ładny uśmiech siedzi mi w głowie przez całą drogę, towarzyszy mi przy jedzeniu obiadu i trochę przeszkadza mi w odrabianiu lekcji. Za każdym razem kiedy głębiej o tym wszystkim myślę, mam niepokojące motylki w brzuchu.

Chwytam moment, kiedy przychodzi mi powiadomienie z Instagrama. George napisał. Odsywam się od biurka, biorę telefon i siadam z nim na łóżku. Z dziwnym uśmiechem na twarzy czytam jego wiadomość.

"Wsm to przez chwilę miałem w głowie pomysł żeby zaprosić cie do siebie do domu, ale zapomniałem, że u mnie zawsze jest cyrk na kółkach, więc to chyba odpada 😓"

Czuję dziwną pewność w całym ciele, bo prawie od razu mu odpisuję.

"A co masz rodzeństwo?"

Serce mi łomocze kiedy widzę jak coś pisze, potem przestaje, a potem znów zaczyna.

"Tak aż trójkę, widziałem że trochę gadasz z Hannah, nie wiem czy ci mówiła no ale jest moją siostrą"

Czuję ekscytację w całym ciele. Wow. George ma trójkę rodzeństwa, nie spodziewałem się tego w sumie.

"A ty masz jakieś rodzeństwo?"

Oddycham głośno. Szczerze, nie wiem jak dałbym sobie radę z posiadaniem rodzeństwa, to wydaje się być takie stresujące i niespokojne i nieprzewidywalne, to zdecydowanie nie dla mnie.

"Nie, jestem jedynakiem"

George prawie od razu odpisuje.

"Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę 😭 pragne chociaż jednego spokojneho dnia bez żadnych kłótni"

Uśmiecham się niewiadomo czemy. Nawet nie poczułem że mu opisuje, to nagle przyszło mi z taką łatwością, nawet głębiej nie myślałem co pisze, po prostu pisałem i George też po prostu pisał.

"Ej skoro niby nie mogę przyjść do ciebie, to może chciałbyś przyjść do mnie?"

Nie wiem czemu to piszę, i nie wiem czy to dobry pomysł. Bo jak już trochę sobie z nim podpisałem, poczułem się trochę lepiej i może dobrze by było zrobić krok do przodu, żeby nie było że potem przestaniemy pisać, kontakt się urwie a ja będę żałować, że to tak się skończyło.

"OMG TAK XJWKLSKS MYŚLAŁEM O TYM ALE NIE CHCIAŁEM SIĘ NARZUCAĆ WIĘC NIE PYTAŁEM ALE JDKWJSKWK"

Uśmiecham się aż do bólu policzków, kiedy tak widzę jego ekscytację. Jeszcze nigdy nie zapraszałem nikogo do siebie. To chyba będzie trochę stresujące.

"A kiedy??"

Przełykam głośno ślinę. Nie mogę się już wycofać, a nawet jeśli bym mógł, to nie wiem czy bym to zrobił.

"Może być nawej jutro"

"DOBRA JESTEŚMY UMÓWIENI"

Nie mija nawet sekunda a George już odpisuje. Serce bije mi jak szalone. Świat zaczyna wirować. Czuję dziwne uczucie w brzuchu, nie wiem jak mam to opisać.

"Dlaczego w sumie tak bardzo zależy ci na kontakcie ze mną?"

Zadaje mu to pytanie kompletnie bez żadnej zapowiedzi, sam jestem w szoku. George pisze trochę długo, mam nadzieję że się nie wystraszył, bo nie chce teraz nagle przerywać rozmowy, kiedy dobrze mi się z nim pisze.

" Wiem że to może strasznis dziwnie zabrzmieć, ale po prostu wydajesz mi się taki pociągający?? Nie w sencie seksualnym, tylko takim po prostu"

Serce zaczyna bić mi jak szalone. W głowie zaczyna mi piszczeć. George uważa że jestem pociągający tak po prostu?

"Nie wiem czy kiedykolwiek tak miałeś, ale nie raz po prostu są takie osoby, które jakby dziwnie innych do siebie przyciągają"

Zastygam w bezruchu. Bo nawet nie wiem co powiedzieć, co napisać i co pomyśleć. To takie niespodziewane, niespodziewałem się takiej odpowiedzi. Byłem pewien że napiszę coś w stylu, no tak po prostu, albo, jesteś nowy to chciałem trochę z tobą pogadać żeby nie było.

Te wszystkie słowa George'a mam w głowie kiedy stoję pod prysznicem, kiedy jem kolację i kiedy myję zęby. I zasypism z myślą, że George twierdził że jestem pociągający.

ㅤㅤ🐚ㅤ ─────────ㅤ 2186 słowa
𝗺 : Wiem że strasznie zaniedbuje tą książkę, bo ostatni rozdział wleciał w listopadzie, ale trudno mi połączyć szkołę i pisanie 😭 druga klasa daje mi potężnie w kość, nie mam ani czasu ani siły na pisanie, ale mam nadzieję że teraz już się trochę uspokoi i będę miała odrobinkę więcej czasu na pisanie 😘 i oczywiście chce wiedzieć czy wam się podoba ten rozdział, bo to jest najważniejsze 🫶🏻

Kisses 💋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro