1.|| Nie tylko tchórze uciekają.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Muzyka: DECO*27 - 音偽バナシ feat.初音ミク

Kanał na YouTube: U/M/A/A Inc.

Link: https://youtu.be/fEcTEk9eQtc

------------------

CZĘŚĆ DODANA DNIA: 25.07.2018r


     Szarawe chmury zbierały się nad małym miasteczkiem, które jeszcze do niedawna było przepełnione wieloma ludźmi. Każdy z miejscowych jak i podróżnych przybył, aby zobaczyć zmagania młodzieży zorganizowane przez prestiżową szkołę bohaterów. Po ulicach wioski razem z wiatrem tańczyły rozrzucone ogłoszenia, które niosły wieść o tym odległym w przeszłości każdego mieszkańca wydarzeniu. Wśród wielu przepięknych zabudowań, można było dostrzec otwarte okno, z którego zasłony wypadły na zewnątrz zabudowania. Nikt jednak nie zdawał się tym przejmować. Tabliczka, która wisiała tuż obok drzwi wejściowych do budynku mówiła: 'Zakład leczniczy Dr Recovery Girl'. Sama właścicielka wydawała się być niesamowicie zajęta swoim pacjentem, któremu ktoś zamroził rękę.

„(Y/N)! Musisz mi pomóc!" powiedziała donośnie kobieta, głosem, który był na tyle głośny, że podchodził on już prawie pod krzyk.

(h/c) włosa czupryna, która leżała na drewnianym biurku w pokoju obok poruszyła się niespokojnie, gdy dotarł do niej głos starszej kobiety. Młoda dziewczyna podniosła się powolnie, ocierając swoje (e/c) oczy, podczas gdy wiatr delikatnie przeczesywał pasemka jej lśniących włosów. Z pomiędzy warg dziewki wydobyło się przeciągłe ziewnięcie, na tyle głośne aby ta zdecydowała się zakryć swoje usta delikatną jak jedwab dłonią. Druga z jej górnych kończyn powędrowała na starą bliznę znajdująca się na jej ramieniu. Fioletowawy ślad po głębokim poparzeniu skóry z kilkoma szwami nie dawał się już jej we znaki, jednak mgliste wspomnienia nadal ścigały ją w snach. Sylwetka małego chłopca, który razem z nią próbował uciec z ogromnego pożaru ciągle wypełniała jej pamięć. Często miała wrażenie, że to jej wyobraźnia płata jej figle, jednak przypisywała to wrażenie tak zwanemu echu wspomnień. Zjawisko to oznaczało, że samo wspomnienie osoby jest wymazane, a docierają do niej jedynie strzępy z tego wydarzenia. (Y/N) nie ociągając się dłużej, wstała ze swojego siedziska i szybkim krokiem ruszyła w stronę głosu, który w kółko nawoływał jej imię.

„Już jestem!" odparła dziewczyna, zamykając za sobą drzwi na zaplecze, aby następnie spiąć swoje włosy by nie przeszkadzały jej w pracy.

„Nareszcie, musisz się mocnej starać jeśli chcesz zostać profesjonalną lekarką! Będziesz musiała użyć swojej indywidualności na tym biedaku." Staruszka wskazała na pacjenta, który wydawał się niezwykle zdenerwowany swoim stanem.

„Co się stało?" zapytała (e/c) oka przyglądając się zamrożonej na kość kończynie. Delikatnie dotykała zamarzniętych obszarów, ściskając od czasu do czasu niektóre partie skóry by sprawdzić zniszczenia tkanek wewnętrznych.

„Niestety wielki lodowy atak tego różnookiego młodzieńca na festiwalu dosięgnął jego ręki." Wyjaśniła starsza medyczka, przygotowując na swoim biurku opatrunek dla mężczyzny.

„Rozumiem..." wymamrotała (h/c) włosa pod nosem przytakując w zamyśleniu. Sama nie udała się na to sportowe wydarzenie, wolała zostać w domu i cieszyć się lekturą książek o ziołoznastwie w ciszy, bez miejskiego zgiełku.

„Jesteś w stanie to wyleczyć?" zapytał pacjent, powoli niecierpliwiąc się zwlekaniem dziewczyny.

„Myślę, że dam radę coś z tym zrobić. Tkanki nie są bardzo mocno naruszone, wygląda to gorzej niż jest naprawdę." Odpowiedziała spokojnie, po czym przyłożyła dłonie do zlodowaciałej ręki.

Zimno delikatnie szczypało opuszki jej palców i wnętrze jej ręki. Zamknęła oczy i skupiła się na pozbyciu zimna z jego ciała. Palce (h/c) włosej otoczyła zielona aura, która dodatkowo unosiła do góry jej włosy. Mężczyzna z zachwytem wymalowanym na twarzy obserwował jak lód rozpuszcza się, mocząc materac pod nim. Zanim minęły trzy minut cała zmarzlina ustąpiła z ciała pacjenta, a dziewczyna natychmiast usiadła na siedzisku obok masując swoje skronie, które w tym momencie pulsowały z okropnego bólu.

„Nic jej nie jest...?" zapytał niepewnie mężczyzna, gdy Recovery Girl zakładała opatrunek na jego rękę.

„(Y/N) wykorzystuje własną energię życiową do leczenia innych, jest w stanie usunąć prawie każdą ranę, ale nie bez żadnych kosztów. Musi wyćwiczyć swoją wytrzymałość, dlatego proszę ją o pomoc kiedy tylko mogę." Wyjaśniła niska staruszka.

„He? Nie zabije jej to?" dopytywał się pacjent, zaciskając i rozluźniając palce swojej ręki, napawając się jej zdrowiem.

„Może." Recovery Girl wzruszyła ramionami i podała swojej pomagierce dymiący z ciepła wywar w glinianym kubku. „Właśnie dlatego musze ją wytrenować."

„To dobrze, że wykorzystujesz potencjał tej dziewczyny. Miała ogromne szczęście, że jedyna przeżyła ten atak na dom dziecka..." dodał mężczyzna, zanim pożegnał się z obiema kobietami i opuścił budynek w pełni zadowolony z efektów.

„Widziała Pani!? Już nie mdleję od razu po leczeniu!" krzyknęła entuzjastycznie (e/c) oka, cicho sącząc wywar przygotowany przez starszą kobietę, która zajęła miejsce obok niej. „Już niedługo stanę się pro!"

Na twarzy staruszki pojawił się nikły uśmiech aprobaty w stronę dziewczyny, po czym delikatnie pogłaskała jej rozmierzwione włosy. Jednak mimika twarzy kobiety gwałtownie się zmieniła, malując się w poważny grymas. Poprawiła swój ciasno związany kok na czubku swej sędziwej głowy i popatrzyła na swoją podopieczną z niezwykłą powagą.

„(Y/N), masz już 15 wiosen, prawda?" lekko zdezorientowana dziewczyna przytaknęła na słowa starszej kobiety. „Nie sądzisz, że to pora, aby wyjść za mąż?"

Oczy (h/c) włosej rozszerzyły się w dość sporym szoku na samą myśl o zamążpójściu. Faktem jest, że większość dziewek w jej wieku ma już co najmniej jedno dziecko, jednak ona nie planowała tak prędko się ustatkować. Zdarzały się zaczepki w jej kierunku, że do tej pory nie znalazła sobie żadnego wybranka serca, ale dziewczyna starała się tym nie przejmować. Mówiła sobie, że gdy nadejdzie dobry czas i osoba to nie będzie problemem. Nie miała ona problemów z adoratorami, co to to nie. Wielu mężnych rycerzy przychodziło do lecznicy, aby starać się o jej względy, jednak żaden z nich nie był tym jedynym. Miała ona opinię bardzo ładnej, delikatnej oraz pracowitej dziewczyny, choć wielu uważało jej zainteresowanie książkami dać dziecinnym zajęciem. Uwielbiała ona bowiem czytać i wyobrażać sobie, że jest bohaterką w danych dziełach. Jej ulubionym była opowieść o dzielnej dziewczynie, która pracowała jako podróżny bard. Na swojej drodze spotkała wielu nowych przyjaciół i zobaczyła wiele cudnych miejsc, jednak na koniec podróży okazało się, iż skradła ona serca wielu mężczyzn, od książąt po potwory, spotkanych po drodze przez co musiała wybrać tylko jednego. (Y/N) do tej pory nie przeczytała zakończenia opowieści by wyobrażać sobie różne zakończenia z każdym wybrankiem.

„Ale przecież dopiero zaczynam panować nad swoją indywidualnością! Nie mogę teraz się z kimś związać, to byłoby nierozsądne." Odparła lekko przerażonym tonem. „Wcześniej Pani nie mówiła nic o takich rzeczach..."

Starsza kobieta lekko się zawahała, patrząc na reakcję dziewczyny. Po chwili pełnej napięcia ciszy, kobieta wstała z siedziska i podeszła do drewnianej ławy, która stała tuż obok szafki z różnymi specyfikami. Przez moment błądziła rękami między dokumentami, zaleceniami i notatkami, aby sekundę potem wyjąć spomiędzy nich kopertę z czerwoną jak krew pieczęcią.

„Dzień przed festiwalem dostałam ten list. Jest zaadresowany do ciebie, a nadawcą jest Endeavor." Zaczęła Recovery Girl, wracając na swoje poprzednie miejsce co kilka momentów temu. „Na początku myślałam, że chce poprosić abyś była moją asystentką na tym konkursie, jednak... Teraz sądzę, że chodzi o coś zupełnie innego. Kilka razy wspominał jak dobra i przydatna jest twoja indywidualność oraz jak idealnie współgrałaby z jego synem." Wyjaśniła, podając list młodszej dziewczynie, na której twarzy malowało się wyraźne zmieszanie.

„Pieczęć z herbem królewskim..." (h/c) włosa przejechała opuszkami palców po woskowym znaku podziwiając szczegóły, które były na nim oddane.

„Powinnaś otworzyć ją jak najszybciej. Endeavor i jego ludzie mogą wtargnąć gdziekolwiek chcą, kiedykolwiek tego zapragnął." Siwowłosa podała adresatce listu mały nożyk, aby ta bez problemu zdołała otworzyć kopertę.

(e/c) oka przytaknęła i od razu po wzięciu do ręki ostrza, zanurzyła je pod powierzchnią papieru i pieczęci, starając się nie uszkodzić zawartości. Jednym zgrabnym cięciem uwolniła zamknięcie nie uszkadzając krwistoczerwonego znaku. Wyjęła list, odrzucając kopertę na bok.

„Mam poślubić jego syna...!?" wymamrotała dziewczyna, zakrywając dłonią swoje usta, gdy skanowała dalszą treść listu. „Nie może mnie zmusić do małżeństwa! Mam prawo powiedzieć nie!"

„Bardzo bym chciała, aby tak było. Myślałam, że Endeavor nic nie wie twoim istnieniu, jednak usłyszał od wielu miejscowych o twojej zdolności. Tak bardzo mi przykro, (Y/N)..." starsza kobieta, uklękła na podłodze po czym ukłoniła się i zaczęła się kajać przed dziewczyną. „Gdybym utrzymała twoją indywidualność w tajemnicy mogłabyś jakoś tego uniknąć..."

(Y/N) patrzyła na kobietę w szoku. Jej własna nauczycielka błagała ją o wybaczenie na kolanach. Zacisnęła pisemną wiadomość w swojej filigranowej dłoni, a na jej ustach malował się nieprzyjazny grymas. Nie była zła na starszą kobietę, frustrowała ją jej własna bezradność. Ten mężczyzna, znany jako Bohater No.2, może zrobić z nią co tylko mu się podoba. Był szychą, która dbała jedynie o swój image wśród poddanych. Żył w odizolowanym od świata zamku, razem ze swoją żoną, której nikt nie widział od czasu ich ślubu.

Dziewczyna zacisnęła zęby i uklęknęła przed kobietą kładąc swą prawą dłoń na jej głowie, po czym z jej ust wydobył się lekki szloch, a oczy wypełniły się słoną cieczą. Nikt nie jest w stanie nic zrobić. Staruszka rozumiejąc, że jej uczennica nie ma do niej urazy, wyprostowała się i zamknęła swoje ramiona wokół sylwetki tuż przed nią, szepcząc do jej ucha puste słowa otuchy.

„Kiedy mają po ciebie przyjść...?" zapytała cicho emerytka, czule gładząc miękkie (h/c) loki na jej głowie.

„Koniec miesiąca..." odparła półszeptem, wtulając się w starszą panią niczym dziecko w swoją matkę.

[TIME SKIP]

Przez następne dni (h/c) włosa była w ogromnej zadumie. Po wiosce już rozniosły się plotki o jej mniemanym ślubie, gdy Endeavor wysłał swoich wysłanników, gdyby list nie dotarł do gabinetu Recovery Girl. Jednak dziewczyna nadal nie traciła wiary i rozmyślała nad różnymi sposobami uniknięcia swojego losu. Rozważała ucieczkę, ale sama nie da sobie rady za murami miasta. Ogromne lasy wypełnione różnorodnymi stworzeniami nie brzmiały jak idealne miejsce dla samotnej dziewczyny, która nie ma żadnego doświadczenia w walce. Mogłaby poszukać jakiś towarzyszy, ale zorganizowanie całej grupy zajęłoby co najmniej kilka tygodni. Przez wszystkie myśli, które wypełniały jej głowę, nie mogła skupić się na lekturze księgi leżącej tuż przed jej nosem.

„Toshinori co się stało!?" do uszu (e/c) okiej dotarł podniesiony głos Recovery Girl. Zamknęła potężną księgę przed sobą i ruszyła do głównej izby w jej domu.

Gdy otworzyła drzwi jej oczom ukazał się widok wysokiego mężczyzny o dość wątłej budowie. Miał rozczochrane blond włosy z dwoma długimi pasmami z przodu głowy. Człowiek znany jej jako 'Toshinori' opierał się drążącymi rękami o drewniany regał, a szkarłatna ciecz spływała z jego ust na drewniana podłogę w pomieszczeniu. Starsza kobieta, stanowiąc jego oparcie, przeniosła go na łóżko dla pacjentów chwile przed tym jak ten znów zaczął kaszleć krwią. Nauczycielka (Y/N) złożyła pocałunek na czole mężczyzny, aby moment później odetchnąć z ulgą po tym jak jej pacjent przestał już kaszleć.

„(Y/N), musisz pójść kupić kilka rzeczy. Potem was sobie przedstawię." Oznajmiła emerytka, przykładając zimy okład do czoła wysokiego blondyna. „Na stole masz listę i pieniądze, nie musisz się spieszyć."

„Tak jest, Recovery Girl!" dziewczyna jednym szybkim ruchem wzięła potrzebne rzeczy i żegnając się w progu ruszyła w stronę centrum miasta.

„To twoja uczennica?" zapytał mężczyzna wycierając grzbietem swojej ręki pozostałości ze szkarłatnej cieczy. „Ta która chce uciec przed Endeavor'em..."

„Mhm, (Y/N) (L/N) boi się co stanie się z lecznicą i naszymi pacjentami kiedy ją zabiorą. Jest jeszcze za młoda na przeżywanie takich rzeczy..." Zaśmiała się lekko sztywnie, aby następnie wyprostować się i spojrzeć na swojego przyjaciela. „To dobra dziewczyna, dlatego mam do ciebie prośbę, tak po starej znajomości za te wszystkie lata kiedy cię łatałam."

„Zamieniam się w słuch." Odparł Toshinori, przypominając sobie te wszystkie razy kiedy słynna na całą krainę doktor przywracała go do stabilnego stanu gdy wracał w opłakanej kondycji.

„Twój uczeń, Midoriya, wybiera się w podróż w najbliższych dniach, prawda? Mówiłeś, że rusza odszukać grupę ludzi, którzy razem z nim będą chcieli stanąć do walki przeciwko Lidze Złoczyńców." Blondyn przytaknął na jej słowa. Serce mu się krajało, gdy myślał o wysłaniu swojego podopiecznego na tak niebezpieczną wyprawę, jednak to jedyny sposób, aby się wzmocnił i zapanował nad mocą, którą uzyskał, gdy ten przekazał mu miecz. „Chcę, aby (Y/N) poszła z nim. Medyk będzie temu chłopakowi wręcz niezbędny, nadal pamiętam jak operowałam jego rękę po festiwalu, a ona zdoła uciec ze szponów tego łapczywego Endeavora. To jedyne o co cię proszę, Yagi."

Mężczyzna zawahał się czując jak dech staje mu w gardle. Młody Midoriya faktycznie potrzebował pomocy medycznej w każdej chwili, ale jak ta delikatna dziewczyna ma sobie poradzić? Oczywiście mogłaby liczyć na ochronę ze strony Izuku, ale on sam może nie być w stanie obronić siebie. Ponownie spojrzał na swoją przyjaciółkę, która wydawała się naprawdę poruszona sytuacją jej młodej asystentki.

„Błagam cię, Toshinori... To jest jej jedyna szansa." Staruszka miała wręcz błagalny wyraz twarzy, gdy patrzyła w stronę wysokiego blondyna. „Razem, dadzą sobie radę. Nadal czuję się winna, że ją wybrał. Gdybym nie prosiła jej tak często o pomoc..."

„Wyruszą jutro o zmierzchu, przygotuj ją dobrze. Słyszałem, że Endeavor chce wysłać po nią wojsko pojutrze z samego rana. Potem może być już za późno." Toshinori przytaknął sam do siebie, rozmyślając o planie wyjścia z miasta by być niezauważonym.

„Nawet w tej formie zachowujesz się jak All Might, co?" kobieta zaśmiała się lekko ochryple, po czym wcisnęła mu do rąk fiolkę z zielonkawym płynem. „A teraz wypij to i nie marudź, że jest niesmaczne."

Yagi przewrócił oczami i zatykając swój nos, wypił na raz zawartość drobnej fiolki. Chwilę po połknięciu wywaru jego twarz malowała się w zniesmaczonym grymasie, a język zwisał z jego ust.

„Zastanawiam się czy ty czasem nie próbujesz mnie zabić..." wymamrotał odrzucając na bok szklaną buteleczkę.

W tym samym czasie młoda (h/c) włosa zapatrzona w papier z listą przedmiotów do kupienia, szła przeciskając się przez tłum ludzi w dzielnicy handlowej miasteczka. Wielu mogłoby powiedzieć, że ten zgiełk jest wręcz przytłaczający, jednak dziewczyna nie należała do tych słabych dziewek, które mdlały od lekkiego zgiełku. Dzielnie maszerowała między różnymi osobistościami przyglądając się z zachwytem podróżnym handlarzom, którzy na swoich stoiskach prezentowali niesamowicie rzadkie materiały, biżuterię, bronie oraz rarytasy z różnych stron świata.

„Świeży rumianek, worek mąki, kilka jabłek..." wyszeptywała po kolei różne rzeczy z listy, orientując się gdzie może je znaleźć.

„Panienko! Tak ty! Z (h/c) włosami i (e/c) oczami!" dziewczyna obróciła się w stronę nawołującego ją głosu. Okazało się, że jego właścicielem był jeden z podróżnych kupców. Lekko skonfundowana (h/c) oka zwróciła się w kierunku mężczyzny, który nadal ją nawoływał. „Panienko, nalegam spróbuj tego."

Handlarz podał jej mały prostokącik owinięty cienkim papierkiem. Dziewczyna zmarszczyła brwi odpakowując mały pakunek, aby odkryć w środku ciemnobrązowy prostokąt.

„Co to takiego? Jakiś minerał?" zapytała, przyglądając się nieznanemu przedmiotowi ze wszystkich stron. Zapukała w niego palcem, badając jego twardą strukturę, jednak jej poliki pokrył lekki rumieniec, gdy kupiec donośnie się zaśmiał.

„Spróbuj, to jedzenie." Powiedział mężczyzna delikatnie uśmiechając się na zdziwione spojrzenie (h/c) włosej. „Śmiało, nie jest zatrute, daję ci słowo."

(Y/N) zmarszczyła brwi na jego komentarz, ale po krótkim momencie zawahania, zanurzyła usta w przysmaku. Jej oczy momentalnie szeroko się otworzyły, gdy poczuła jak niebiańsko słodko-gorzki aromat pieści jej podniebienie. Jedzenie szybko rozpuszczało się w jej ustach, a każdy kolejny gryz prowokował następny. Nie przejmując się swoją pełną buzią zwróciła się w kierunku kupca.

„Co to jest!? Jest przepyszne!" zapytała, nadal delektując się rozkosznym smakiem rozpływającym się w jej ustach. Egzotyczny aromat wypełniał jej nozdrza z każdym kolejnym oddechem, przez co czuła, że może zwariować.

„To słodkość z dalekiego kontynentu! Razem z żoną stworzyliśmy ją z egzotycznego proszku, mleka oraz cukru. Nazywa się czekolada." Wyjaśnił, pokazując jej jeszcze kilkanaście takich samych prostokącików w skrzynce, którą trzymał pod ladą. „1500 jenów [¥] za sztukę." Oczy dziewczyny momentalnie stały się wielkości monet, które trzymała w sakiewce, gdy mężczyzna z chytrym uśmiechem wyciągnął rękę w jej stronę.

„Masz chociaż przy sobie ten magiczny proszek?" wysyczała przez zęby, kładąc na dłoni mężczyzny odpowiednią sumę, rozmyślając w środku jak wyjaśni swojej nauczycielce taką lukę w finansach.

„Mam, ale też swoje kosztuje. 1800 jenów [¥] za funt (funt = ok. ½ kilograma). I to nie magiczny proszek, nazywa się kakao." Powiedział kupiec, podczas, gdy dziewczyna przeklinała pod nosem swój los przeglądając jej pieniądze w sakiewce.

„Daj mi dwa funty." Zażądała (Y/N), kładąc na prowizorycznej ladzie odpowiednią sumę pieniędzy. Handlarz przytaknął i odważył odpowiednią ilość brązowego proszku, który przesypał do szczelnego worka.

„Interesy z panienką to czysta przyjemność~!" Dziewczyna obdarowała sprytnego mężczyznę zabójczym spojrzeniem, po czym wróciła do spożywania specjalności, która jej została.

Jednak zanim zdążyła się nacieszyć swoją przekąską poczuła mocne uderzenie w bok, które przez ułamek sekundy wytrąciło ją z równowagi. Jak widać tyle wystarczyło, ponieważ w tym czasie jej sakiewka została bezkarnie wyrwana z jej ręki, a bandyta, który ją zabrał odbiegł już na sporą odległość od niej. (h/c) włosa krzyknęła za nim, chwilę przed tym jak ruszyła w pościg za nieznajomym bandytą zwracając na siebie uwagę wielu przechodniów w tym pewnego zielonowłosego chłopaka w jej wieku, który bez większego namysłu rzucił się jej na pomoc.

„Oddawaj moje pieniądze!" krzyczała rozpaczliwie, próbując dogonić głośno rechoczącego mężczyznę z jej własnością w rękach.

„Spróbuj mnie złapać, małolato!" złodziej bezkarnie szydził z bezradności młodej dziewczyny, która do tego miała przy sobie balast w postaci 'magicznego' proszku.

Ciężko dysząc, powoli zwalniała swojego tempa, aby zatrzymać się chwilę po wbiegnięciu do ciemnej bocznej alejki. Nabierając oddechu obserwowała jak bandyta coraz bardziej się oddala. Nie była w stanie nic zrobić, czuła się bezużyteczna. Nie dość, że straciła spora sumę pieniędzy na coś czego nie miała kupić, to zaraz nie będzie miała nic. Jednak sekundę potem poczuła intensywny wiatr, przez który (h/c) włosy zaczęły plątać się w powietrzu. Gdy otworzyła oczy zobaczyła młodego chłopaka, w okolicach jej wieku, który biegł z niezwykłą prędkością w stronę bandyty, aby chwilę potem rzucić się na niego.

„DETROIT SMASH!" krzyknął jej wybawiciel, gdy jego pięść zderzyła się z twarzą złoczyńcy, aby ten następnie zderzył się ze ścianą najbliższego budynku dosłownie się w nią wbijając.

(e/c) oczy z uwagą i podziwem obserwowały sylwetkę chłopaka. Jego klatka piersiowa podnosiła się i upadała w szybkim rytmie. Teraz miała moment, aby dokładniej przyjrzeć się jego wyglądowi. Miał na sobie zwykłe spodnie, beżowe rękawiczki i koszulę z bufiastymi rękawami tego samego koloru, na której nosił zieloną kamizelkę zapinaną na złote guziki. Miał duże zielone oczy oraz gęste, kręcone na końcach, ciemno zielone loki. Na jego twarzy, oprócz dość bolesnego wyrazu, znajdowały się liczne piegi na policzkach. Wzrok dziewczyny powędrował na jego prawą rękę, która bezwładnie zwisała wzdłuż jego ciała, a każdy najmniejszy ruch nią wydawał się sprawiać młodzieńcowi ból.

„Nic ci nie jest...?" zapytał, potykając się lekko na swoich słowach, aby następnie obrócić się w stronę młodej dziewczyny. Zacisnął swoją lewa dłoń na ramieniu prawej dłoni, upewniając się, że jest złamana.

„To raczej ja powinnam zadać ci to pytanie." Odparła (h/c) włosa, odkładając na bok worek trzymany wcześniej na plecach, aby następnie podejść do swojego wybawcy. „Co to za indywidualność, która tak bardzo cię krzywdzi?"

„T-to nic takiego!" kiedy dziewczyna zbliżyła się do niego, delikatnie dotykając jego ramienia, poczuł nabierającą falę zawstydzenia, tak bliskim kontaktem z przedstawicielką płci pięknej.

„Masz okropnie połamaną rękę! Jak to może być 'nic takiego'?!" (Y/N) łagodnie odsłoniła rękaw, który okrywał prawą rękę chłopaka, aby spotkać się z mocno posiniaczoną kończyną na całej długości. Jej spojrzenie złagodniało, kiedy to ujrzała. Ten chłopak wiedział, że tak to się dla niego skończy, a jednak postanowił poświęcić się dla jej dobra. „Dziękuję ci... Jesteś moim bohaterem, a teraz pozwól, że ci się odwdzięczę."

Dziewczyna przyłożyła obie ręce do jego kończyny skupiając się na wyleczeniu go. Chłopak z ogromną ciekawością obserwował jak jej dłonie oraz włosy otacza zielona aura, a jego ręka z każda sekundą boli coraz mniej. Minutę potem jego kończyna była wyleczona, a młoda dziewczyna odetchnęła z ulgą. Gdy się wyprostowała momentalnie poczuła ukłucie w głowie przez, które mocno się zawahała, aby następnie oprzeć się o ścianę budynku obok.

„W p-porządku!?" nieśmiały chłopiec, szybo przybliżył się do sylwetki dziewczyny szukając jakichkolwiek oznak zranienia.

„To nic takiego... Mam tak kiedy używam mojej indywidualności." Wyjaśniła (Y/N), pokazując gestem ręki, że wszystko naprawdę jest w porządku. „Podałbyś mi moją sakiewkę?"

Chłopak ochoczo przytakną i wyjął z dłoni wciśniętego w ścianę bandyty średniej wielkości woreczek z pieniędzmi po czym podał go (h/c) włosej. Dziewczyna uśmiechnęła się słabo zawiązując ściśle sakwę, aby następnie przyczepić ją z przodu swojego pasa.

„Nie znam nawet twojego imienia, mógłbyś mi je zdradzić?" Asystentka lekarki zaczęła stawiać trochę śmielsze kroki w kierunku worka, który chwilę temu porzuciła. Jednak gdy tylko podniosła pakunek, momentalnie upadła na kolana czując przeszywający ból w jej ciele.

„Midoriya Izuku." Powiedział chłopak podnosząc worek na plecy i delikatnie pomagając dziewczynie stanąć o własnych nogach. „Ale możesz mówić na mnie Deku."

Ciepły uśmiech, który zdobił jego twarz lekko onieśmielał (h/c) włosą, która do tej pory nie miała kontaktu z osobą tak życzliwą. Oczywiście nie licząc swojej nauczycielki. Korzystając z dobroci chłopaka, oparła się o niego, aby chociaż odrobinę ustabilizować swoją sylwetkę.

„A twoje imię?" do jej uszu dotarło pytanie młodzieńca, który jedną ręką trzymał jej talię upewniając się, że nie upadnie.

„(L/N) (Y/N), miło cię poznać Deku-kun. Szkoda, że w takich okolicznościach." Nikły uśmiech zawitał na jej ustach, gdy rozmyślała o niefortunnym zdarzeniu dzięki, któremu poznała tego niezwykłego chłopca.

„Musisz jeszcze zrobić zakupy, prawda? Pozwól, że ci pomogę, (L/N)-san." Propozycja młodzieńca bardzo zdziwiła (e/c) oką, jednak mimowolnie przytaknęła. Jego towarzystwo dawało jej wiele radości, a do tego asysta silnego rycerza skutecznie odstraszyłaby ewentualnych złodziejaszków.

„Dziękuję ci za pomoc, jesteś naprawdę życzliwy." Chłopak zaśmiał się lekko nerwowo, mówiąc, że to nic takiego i każdy zrobiłby to samo na jego miejscu.

Razem wyszli z ciemnej alejki kierując się do targowiska. Dziewczyna czuła się już odrobinę silniejsza, więc odsunęła się od chłopaka idąc na własną rękę. Midoriya nie miał zamiaru naciskać na swoją pomoc, widział, że (h/c) włosa radzi sobie coraz lepiej z każdym krokiem. Gdy dotarli na miejsce wspólnie zaczęli przeszukiwanie stoisk w poszukiwaniu odpowiednich produktów. Wymieniali się informacjami o cenach, jakości i ilości produktów skacząc od jednego kupca do drugiego. (Y/N) zaczęła rozmyślać czy tak to jest mieć przyjaciół w swoim wieku. Oczywiście, zawsze mogła liczyć na rozmowę z Recovery Girl czy pogawędki z pacjentami, ale czas, który spędzała razem z chłopakiem wydawał się taki beztroski. Dowiedziała się, że brał udział w sławnym festiwalu, jednak nie poszło mu tak jakby tego pragnął, ponieważ odpadł w swoim drugim pojedynku. Bardzo chciała, aby te zakupy trwały wiecznie jednak z jego pomocą uporali się niewiarygodnie szybko.

„Niesamowite... Udało nam się kupić wszystko czego potrzebowałam, a do tego starczyło na wszystko pieniędzy!" uradowana dziewczyna przywiązała, zdecydowanie lżejszą, sakiewkę do swojego pasa i zwróciła się w stronę swojego towarzysza. „Nie musisz mi z tym pomagać, Deku-kun. Już dość czasu ci zabrałam."

„To żaden problem, (L/N)-san. Nie mógłbym cię zostawić z tyloma tobołkami." Usta dziewczyny otworzyły się, aby wyrazić swój sprzeciw, jednak młodzieniec był szybszy i jednym zręcznym ruchem chwycił wszystkie torby, worki i tym podobne. „Prowadź!"

„Jesteś niemożliwy..." (Y/N) uśmiechnęła się pogodnie, powoli kierując się w stronę gabinetu swojej nauczycielki. Miała nadzieję, że kiedyś go przejmie i będzie pracować tak sumiennie jak jej mentorka. Jednak teraz takowe marzenia nie były warte marnowanie tak cennego dla niej czasu. „Idziemy do gabinetu Recovery Girl, pracuję tam jako asystentka."

„Pracujesz u tej Recovery Girl!?" zapytał podekscytowany zielonooki podskakując z lekka, przez co z jednej z toreb wypadło jedno czerwone jabłko.

„Mhm, mieszkam z nią odkąd pamiętam." (h/c) włosa podniosła upuszczony owoc i po przepłukaniu go w wodzie spływającej z wodopoju, wgryzła się w soczysty miąższ otoczony przez szkarłatną skórkę. „Pewnie znasz ją z opowieści o jej niesamowitych zdolnościach. Nie widziałam cię nigdy w gabinecie, a jestem przy praktycznie każdym pacjencie."

„Nie do końca... Wiele razy pomogła mi, gdy zraniłem się swoją Indywidualnością. Nawet na festiwalu operowała moją rękę." Wzrok dziewczyny mimowolnie zjechał na prawą dłoń Izuku. Nie przyjrzała się wcześniej na tyle dokładnie, aby dostrzec bliznę na jego ręce. Nie rzucała się ona bardzo w oczy, ale jednak odrobinę oszpecała jego gładką skórę. „Na czym dokładnie polega twoja Indywidualność?"

„Potrafię uleczyć każde obrażenie, ale płacę za to swoją energią życiową. Moja moc jest stworzona, aby pomagać innym w potrzebie." Odparła (Y/N) biorąc kolejny gryz swojego zdrowego przysmaku. „Dlatego kiedyś chciałam mieć własną lecznicę, gdzie będę mogła pomagać każdemu kto tej pomocy będzie potrzebować."

„Chciałaś? Dlaczeg-„ nie było mu dane dokończyć swojej wypowiedzi, bo do jego ust została wepchnięta połówka jabłka przez którą prawie się zadławił.

„Żadnych pytań, zepsujesz mi humor." Zielonowłosy westchną, wgryzając się w słodki owoc. „Jesteśmy na miejscu."

Dziewczyna otworzyła szeroko drzwi, wpuszczając przodem chłopaka, który był obładowany masą pakunków. Gdy weszli do środka nie było tam już ani lekarki, ani drogiego jej przyjaciela. (h/c) włosa wskazała swojemu towarzyszowi miejsce by następnie posprzątać pustą fiolkę po mocnym specyfiku, który jakimś trafem znalazł się na podłodze.

„Skarbie wróciłaś?" lekko ochrypły głos staruszki rozległ się po izbie, aby następnie do uszu dwójki przyjaciół zaczęło docierać skrzypienie drewnianej podłogi oraz schodów. Drzwi do Sali gdzie przyjmowały pacjentów stanęły otworem ukazując młodzianom widok niskiej staruszki. „Skąd ty się tu wziąłeś Midoriya?"

„Recovery Girl! Pomogłem przynieść (L/N)-san zakupy, wydawały się dość ciężkie." Wyjaśnił z nikłym uśmiechem odkładając torby w wyznaczone miejsce.

„A do tego dzięki niemu byłam w stanie kupić te wszystkie rzeczy. Uratował nasze pieniądze z rąk złodzieja." Powiedziała (e/c) oka patrząc na chłopaka z dezaprobatą za umniejszanie swoich zasług.

„To już nie ważne, oboje wejdźcie do pokoju na piętrze. Ktoś tam na was czeka." Rozkazała emerytka, wracając na piętro.

Midoriya spojrzał na dziewczynę obok siebie, która wydawała się być tak samo skonfundowana co on. (e/c) ślepia zwróciły się w jego kierunku obdarowując go pytającym spojrzeniem. Zielonowłosy przytaknął i razem ruszyli w ślad lekarki, kierując się na górę. Gdy dotarli na piętro przywitał ich zapach świeżo zaparzonej zielonej herbaty i cicha rozmowa. (Y/N) otworzyła drzwi aby zostać przywitaną podobnym widokiem co wcześniej. Recovery Girl siedziała razem z blondwłosym mężczyzną, popijając przy tym zieloną herbatę.

„Wejdźcie, musimy koniecznie wam o czymś powiedzieć." Stoicki ton kobiety zaniepokoił dziewczynę, która razem z chłopakiem przeszła przez próg pomieszczenia. „(Y/N), to mój przyjaciel. Jednak ty znasz go w innej postaci."

Wątły mężczyzna wstał z miejsca i poprawił swój wyjątkowo szeroki strój. Kiedy młoda praktykantka miała zapytać co się dzieje, mężczyzna został otoczony swego rodzaju mgłą, aby po chwili pokazać się wszystkim tam obecnym w swojej formie super bohatera.

„Oto ja! All Might!" przedstawił się donośnie, chociaż wszyscy wiedzieli kim jest. (h/c) włosa była w ogromnym szoku, gdy zobaczyła najsławniejszego bohatera w swoim domu.

„A-all Might?! Co pan tutaj robi?!" Zapytała piskliwie czując się lekko przytłoczona wszystkimi wydarzeniami z dzisiejszego dnia. Najpierw ten bandyta, a teraz on...

„Musimy pomówić z tobą i młodym Midoriyą!" oznajmił tym samym tonem, otaczając ją i jej towarzysza swoimi ramionami. „Słyszałem o twojej sytuacji panienko (Y/N) i jest mi z tego powodu niezmiernie przykro!"

„Dlatego razem z Toshi- znaczy All Might'em postanowiliśmy, że dołączysz do podróży z Midoriyą." Wyjaśniła emeryta, spokojnie sącząc swoją herbatę.

„Co? Ale co będzie z lecznicą? Z tym ślubem?" zapytała dziewczyna, będąc ogromnie zdezorientowana. Jeszcze kilka godzin temu jej zadaniem było kupienie mleka, a teraz ma wyruszyć w podróż z praktycznie nieznajomym chłopakiem?

„Ten chłopiec potrzebuje opieki medycznej całą dobę codziennie. To będzie dla ciebie świetny trening i zdobędziesz wiele doświadczenia podróżując po świecie. Obiecuję ci, że lecznica będzie czekać na twój powrót, ale teraz ucieczka to twoja jedyna nadzieja." Kobieta podeszła do swojej asystentki i chwyciła ją za dłoń, patrząc na nią ze spokojnym uśmiechem. „Nie mogę pozwolić, aby ktoś zmuszał cię do małżeństwa. Za dobrze cię znam, żeby nie wiedzieć, że będziesz się martwić co będzie ze mną. Nic mi nie będzie, on nie zrobi mi krzywdy."

„Ale sensei..." Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć. Po raz pierwszy ktoś tak bardzo się dla niej poświęcił.

Przygryzła dolną wargę rozmyślając nad swoją odpowiedzią. Jej pierwszym odruchem była odpowiedź 'nie', jednak po dłuższym przemyśleniu swojego położenia nie wydawało się być to taką złą opcją. Zielonowłosy wydawał się być naprawdę dobrym chłopakiem, za którego ręczy sam All Might. Jej nauczycielka nigdy nie owijała w bawełnę, zawsze mówiła pacjentom jak jest naprawdę bez zbędnego cukrzenia, więc skoro mówiła, że nic jej nie zagrozi to musi to być prawda. Dziewczyna podniosła wzrok na sławny symbol pokoju, gdy ten posłał kciuk w górę w jej kierunku.

„Dobrze, tylko musicie nam wytłumaczyć co i jak." Wypuściła powietrze z ust, kiedy kobieta wreszcie puściła jej rękę.

„Idealnie! Młody Midoriyo, masz teraz pierwszą towarzyszkę podróży!" Umięśniony mężczyzna sprzedał swojemu podopiecznemu kuksańca. „Teraz musicie usłyszeć nasz plan młodzi!"

„Plan? Nie możemy po prostu wyjechać?" zapytał zielonooki, a młoda lekarka przytaknęła zgadzając się z jego pytaniem.

„Niestety nie, sytuacja (Y/N) jest bardziej skomplikowana niż twoja Izuku." Zaczęła staruszka z powrotem siadając na swoje poprzednie miejsce. „Musimy sprawić, aby ludzie, którzy ją ścigają pomyśleli, że sama uciekła. Bez niczyjej wiedzy. Jutro w nocy oboje opuścicie miasto, ale spotkacie się dopiero za bramami głównymi."

„Już jutro?!" (e/c)oka zmarszczyła brwi słysząc słowa swojej nauczycielki. Czyżby ludzie Endeavora mieli przyjść po nią tak szybko?

„Mhm, cały jutrzejszy dzień nie będziecie mogli się widzieć, żeby nikt nie zaczął nic podejrzewać. Ty Izuku wyjdziesz zupełnie zwyczajnie, za to (Y/N) będzie musiała założyć przebranie i upozorować swoją ucieczkę by nikt nie posądził Recovery Girl o współudział." Wyjaśnił All Might wracając do swojej poprzedniej formy, aby chwilę potem odkaszlnąć krwią. „Powinniście dać sobie razem radę. Myślę, że niedługo ktoś do was dołączy."

Zielonowłosy przytaknął, obserwując lekko zmieszaną reakcję swojej przyszłej towarzyszki podróży. To nie tak, że nie rozumiał jej zachowania. On planował tę podróż od kilku miesięcy, żegnając się z przyjaciółmi i przygotowując potrzebne rzeczy. Za to ona dowiaduje się z dnia na dzień, że ma wyruszyć z praktycznie obcym chłopakiem w niebezpieczną podróż.

'Na pewno musi się bać...' pomyślał chłopak, spoglądając kątem oka na zdenerwowaną sylwetkę obok niego. Przyszły symbol pokoju zebrał w sobie całą odwagę i obrócił w stronę dziewczyny z ogromnym rumieńcem na polikach.

„O-obiecuję, że ochronię cię przed każdym n-niebezpieczeństwem (L/N)-san!" lekko piskliwy głos chłopaka dotarł do uszu młodej (h/c) włosej.

Oczy (Y/N) szeroko się otworzyły podczas gdy zielonooki zacisnął szczelnie swoje powieki czekając na wyrok ze strony dziewczyny. Na ustach młodej lekarki pojawił się nikły uśmiech, a jej ręka delikatnie przeczesała (h/c) loki podczas gdy jej wzrok skierował się na drewnianą podłogę pod nią.

„Liczę na ciebie, Deku." Powieki młodzieńca momentalnie się otworzyły, a jego oddech na krótki moment stał się płytki, kiedy popatrzył na osobę przed nim. Ktoś na niego liczy.

„Nie z-zawiodę cię!" oznajmił nieśmiało, patrząc na sylwetkę przed nim.

„Wiem."

Ta krótka odpowiedź sprawiła mu tak wiele radości. To pierwsza nieznajoma mu osoba, która bez żadnego wahania zaufała mu. Czyżby powoli zaczynał stawać się bohaterem podobnym do swojego idola, All Mighta?

Po krótkiej rozmowie i ustaleniu szczegółów odnośnie rozpoczęcia wędrówki, blond włosy mężczyzna razem ze swoim podopiecznym pożegnali się by następnie ruszyć w tylko sobie znaną stronę. Dziewczyna czuła lekkie podekscytowanie rozmyślając o swoim pierwszym wyjściu poza granice ich miasteczka. Ale to wszystko czekało na nią dopiero jutro...

--------------------------------------------------- 

Pierwszy rozdział już za mną, co?

Tak, zmieniłam narrację na trzecioosobową, ponieważ uważam, że dzięki niej (Y/N) będzie bardziej neutralna i będzie się Wam łatwiej w nią wpasować! I tak nie różni się za bardzo od mojego normalnego pisania... 

Nie jestem pewna jeszcze kogo uwzględnię w opowiadaniu (to wyjdzie w praniu), na razie podałam listę pewniaków w opisie książki. 

Pokochałam wszystkie z tych postaci, dlatego ta książka to owoc mojej nieodwzajemnionej miłości w ich kierunku~! Plus zawsze lubiłam średniowieczne klimaty! 

Resztę informacji jest wypisanych w opisie mojej książki, łącznie ze wszystkimi instrukcjami, skarby wy moje!

Komentarze zawierające bardzo wulgarne/obraźliwe teksty będą od razu zgłaszane. 

----------------------

Zapytanka od Yuru:

Tutaj daję wam wolną wolę, abyście mogli zapytać o co chcecie odnośnie tej książki. Postaram się odpowiedzieć na każde z nich, które nie wyjawi dalszej fabuły i tym podobne!

---------------------- 

Mam nadzieję, że się podobało!

~Yurugina ʕ•ᴥ•ʔ 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro